Dzisiaj wlałem ostatnią czyli trzecią dawke chemi 5-dni 96 godz.wlewu fu-2000 i 2x cisplatyna,jestem w domu i o dziwo najlepiej ją przeszłem.Żadnych sensacji nawet w łóżku nie leże tak jak po pierwszych dwóćh.24 stycznia TK i okaże sie co dalej,dam znać bo teraz troche rolety mi się zamykają.
Dopóki walczysz,jesteś zwycięzcą.
Rub-witam Cię serdecznie
przeczytałam wszystkie Twoje wątki i wątki naszych przyjaciół na forum.
Jesteś wspaniały i pięknie walczysz z tą gadziną.Rozbraja mnie Twoje poczucie humoru i tak trzymaj.Będzie dobrze i należy w to wierzyć.Pamiętaj wiara czyni cuda.Czytam,że masz teraz wspaniałych lekarzy,którzy wiedzą jak pomóc.
Byłam operowana na oddziale chirurgii szczękowej w Poznaniu.Miałam to szczęście,że operował mnie wspaniały fachowiec.
Serdecznie Ciebie pozdrawiam i musisz wiedzieć,że jestem z Tobą.papa
Powiew Wam co mi się wczoraj przytrafiło.To że wyleciały mi dwa zęby po chemi ostanie zdrowe żart to nic,to że mam przetoke 3cm to nic (jem sobie buteleczką od dzidziusi,sonde z nosa wyciągłem bo cisła już miałem ponad miesiąc)to że nie mam prawie skóry pod prawą żuchwą to nic,ale od pewnego czasu rusza mi się kolejny ząb oczywiście z tej strony gdzie już mi wypadły,czyli prawa dolna.Troche mnie to zaczęło wkurzać i sam chciałem go wyrwać.Tak ruszałem że pękła mi ta część żuchwy którą pięknie wydłutował mój "kofany"pan chirurg,jak by było mało to czuje tego zęba od dołu ,czyli praktycznie nie mam 1/3 żuchwy,nie mam przy tym żadnego bólu dziwne.Pozostała część scczeny,gdzie mam wszystkie zdrowe zęby,też zrobiły się z nią jakieś jaja moge przesuwać WSZYSTKIMI samymi zębami 1 może 2 milimetry w prawo i lewo tak jakbym miał sztuczną szczęke bez kleju(chyba tak jest)Ale ja mam to wszystko głęboko w d.... sorki.
Śmieje sie z żoną że za moją rente(właśnie zostałem rencistą)zrobie sobie piękne ząbki.
Zastanawiam się nad kupnem Yorka bo coś trzeba robić na rencie
Carpe diem
Rub,jesteś świetny.A ja głupia martwię się,że muszę mieć usunięte po raditerapii wszystkie zęby.
Trzymam za Ciebie kciuki i pisz ponieważ fajnie się Ciebie czyta .
Dawno nie pisałem ,jakoś nie było chęci i weny.
Chemie ostatnią przeszłem jak pisałem wcześniej bez sensacji,ale po dwóch dniach rozłożyło mnie na dobre,byłem 3 tygodnie roślinką.Dziennie kroplówki, antybiotyki i zastrzyki.
Teraz już wróciłem do życia,robię wszystko. W międzyczasie zrobiłem TK ,przeczytałem oczywiście nic nie rozumie (pózniej przepisze cały wynik ,bo wklejać nie umie)
Lekarz onkolog powiedział, że chemia nic nie dała i kończymy leczenie za miesiąc do kontroli.(to po co ta kontrola)Natomiast pani doktor z hospicjum(swoją drogą świetna lekarka i kobieta) powiedziała,że chemii nie mam dalej bo mam bardzo złe wyniki z morfologi.
Ktoś podobno powiedział,że jeżeli pacjent chce bardzo żyć to lekarze są bezsilni to jest chyba mój przypadek.Żyje sobie nie myśle o chorobie,przybrałem na wadze od chemii 14 kilo!(lekarka powiedziała że wariat za szybko tyje)I tak przeszłem do domowego leczenia.Dziennie przyjmuje :sok z pokrzywy,nafte,papryczki chilii,olej lnianny,pestki moreli,zieloną herbatę,sok z buraków,czosnek,cebule,grzybek tybetański i na noc plastry.Po dwóch tygodniach wyniki z krwi mam idealne ,pani lekarka jest bardzo zadowolona.
I w zasadzie nie wiem co robić dalej ,czy zmienić onkologa (bo ten wyznaczy mi za chwile date mojego pogrzebu)czy dalej u niego się "leczyć"Proszę pomóżcie.
Dopóki chory oddycha, jest nadzieja.
I w zasadzie nie wiem co robić dalej ,czy zmienić onkologa (bo ten wyznaczy mi za chwile date mojego pogrzebu)czy dalej u niego się "leczyć"Proszę pomóżcie.
Jeśli guz charakteryzuje się chemioopornością i/lub chemioterapia powoduje nadmierne wyniszczenie organizmu chorego to CTH nie jest już leczeniem, które przynosi korzyść, a wyłącznie terapią szkodliwą.
Jest to fakt potwierdzony w licznych badaniach klinicznych, które dowiodły, że uporczywe leczenie systemowe w w/w sytuacjach nie wydłuża czasu życia chorego - może za to je skrócić.
W świetle powyższego onkolog ma obowiązek zakończyć chemioterapię według znanej zasady Hipokratesa "Primum non nocere" ("przede wszystkim nie szkodzić"). Tak więc uwaga "bo ten wyznaczy mi za chwile date mojego pogrzebu" jest dla onkologa krzywdząca .
Rub napisał/a:
Lekarz onkolog powiedział, że chemia nic nie dała i kończymy leczenie za miesiąc do kontroli.(to po co ta kontrola)Natomiast pani doktor z hospicjum(swoją drogą świetna lekarka i kobieta) powiedziała,że chemii nie mam dalej bo mam bardzo złe wyniki z morfologi.
Jeśli leczenie onkologiczne zostało oficjalnie uznane za zakończone to obecnie o wiele ważniejsza jest opieka lekarza hospicyjnego i to jego można uznać za lekarza prowadzącego. W zasadzie w tym momencie rola onkologa klinicznego kończy się, o ile nie będzie mógł on pomóc w jakichś kwestiach na zasadzie interwencyjnej.
Rub napisał/a:
Ktoś podobno powiedział,że jeżeli pacjent chce bardzo żyć to lekarze są bezsilni to jest chyba mój przypadek.
Prawda, tak się mawia .
Rub napisał/a:
przybrałem na wadze od chemii 14 kilo!
To prawdopodobnie zasługa kortykosteroidów, które jak sądzę przyjmowałeś/przyjmujesz. Wzmagają apetyt i zatrzymują płyny w organizmie - skutkuje to przybraniem masy ciała.
Rub napisał/a:
Dziennie przyjmuje :sok z pokrzywy,nafte,papryczki chilii,olej lnianny,pestki moreli,zieloną herbatę,sok z buraków,czosnek,cebule,grzybek tybetański
Witam.Napisze kilka zdań może,ktoś się stęsknił za mną.
Po pierwsze chciałem odpocząć o tego wszystkiego ,choroby i tego całego zamętu wokół niej -niestety nie da się.
Na szyi tam gdzie miałem tą rurke do oddychania zrobiła się kolejna przegroda,szczelina,szpara czy jak to nazwać no i kawa już wylatywała cała.Niedługo potem dostałem jakiegoś krwotoku w gardle ,dobrze że pogotowie szybko przyjechało bo po dziesieciu min.leżałem już na podłodze bez wyczuwalnego pulsu i ciśnieniem 70/?-przeżyłem.Drugim razem też zdążyli bo ta sama dziura która jednocześnie jest moim otworem do oddychania zapchała sie .W szpitalu założyli rurkę do oddychania i sonde do nosaOd tego czasu jestem spuchnięty jak chomik i coraz bardziej puchne .Dzisiaj musialem przełożyć TK bo oczy mi zapuchły że nic nie widziałem.Trzeci raz pogotowie było bo cały zdrętwiałem.
Ogóllnie to tyle, jeżdże jeszcze do energobiterapeuty R.Bąka biore te wszystkie wynalazki co pisałem no i ciesze sie wiosną.Sory za pismo ale widze na 70%przez opuchlizne.
BÓG czasem bywa bardzo surowy ,ale nigdy ponad to,co człowiek może znieść.
Tęsknimy za każdym naszym 'Forumowym' Przyjacielem... czytamy i zawsze jesteśmy; choć nie zawsze 'klikamy'... Pozdrawiam i życzę nadal takiej postawy w dalszej walce
_________________ Przeszłość została napisana, lecz możemy się z niej uczyć i zmieniać przyszłość
Mam bardzo duży obrzęk twarzy .Spuchnięty jestem jak chomik .Mam wycięte węzły chłonne,żyły,szyja trzyma się tylko chyba na kręgosłupie.Czy ktoś może miał taki problem ,płyny zbierają sie na twarzy i nie mają odpływu.Cz jest jakiś sposób na to dostaje antybiotyk ale on nie pomaga.Prosze o pomoc.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum