Witam ponownie. Mam jeszcze jedno pytanie. Biorac pod uwage, ze Tato ma przerzut, rozmiar pierwotnego guza pluca, oraz obecnosc jeszcze rok temu niskozroznicowanego raka tarczycy ( guz usuniety w calosci, po radykalnej radioterapii i braku przrzutow- do jakiej grupy zaawansowania choroby wg klasyfikacji Tnm mozna podporzadkowac mojego Tate.Pozdrawiam i dzieki za odp.
Ps. Tata jest w trakcie pierwszego cyklu chemioterapii Pn. Dwa dni temu dostal wlew samej lawelbiny. O ile przy pierwszym wlewie obu lekow nic sie nie dzialo, Tata tym razem czuje sie fatalnie. Co mnie trapi najbardziej to fakt, ze zle samopoczucie fizyczne zaczelo sie juz dzien przed chemia i trwa do dzis. Czy kiepski stan mojego Taty mozna tlumaczyc drugim wlewem ( lekarz twierdzil, ze lavelbina nie powoduje skutkow ubocznych), czy duze oslababienie organizmu przemawia za progresja choroby. Dzieki za opinie, martwie sie...t
Biorac pod uwage, ze Tato ma przerzut, rozmiar pierwotnego guza pluca, oraz obecnosc jeszcze rok temu niskozroznicowanego raka tarczycy ( guz usuniety w calosci, po radykalnej radioterapii i braku przrzutow- do jakiej grupy zaawansowania choroby wg klasyfikacji Tnm mozna podporzadkowac mojego Tate.
Stadium zaawansowania oznacza się przy diagnozie choroby - a więc , tak jak pisałam w tym poście, było to IIA.
Obecnie mamy do czynienia ze wznową - tutaj już nie określa się osobno stadium zaawansowania, ponieważ jest to wznowa raka płuca stwierdzonego w st. IIA.
Lejandra napisał/a:
Czy kiepski stan mojego Taty mozna tlumaczyc drugim wlewem ( lekarz twierdzil, ze lavelbina nie powoduje skutkow ubocznych), czy duze oslababienie organizmu przemawia za progresja choroby.
Navelbine, nie lavelbina Navelbine to nazwa handlowa cytostatyku, jakim jest winorelbina.
Nie, osłabienie nie musi wynikać z faktu progresji, może to być po prostu wynik chemii, osłabienia szpiku etc.
Absenteeism- dziękuję za wszystkie posty
Nie wiedziałam, jak to jest dokładnie z klasyfikacją raka w przypadku przerzutu... Lekarz konsultujący stwierdził, że w tym momencie Tatę można zakwalifikować do IIIa..., dlatego poprosiłam Cię o zdanie.
Oczywiście, że Navelbine, nie "lavelbina", post pisałam w pośpiechu na nowym tel...
W każdym razie, po ostatnim wlewie samej Navelbiny, Tato czuje się okropnie..
Tato w poniedziałek tydzień temu zakończył trzeci z czterech cykli chemioterapii... Na moją prośbę, we wtorek zrobiono mu TK klatki piersiowej, dziś odebrałam wynik...
Niestety, chwilowo nie mam dokładnego opisu TK przy sobie, wynik dla mojej Rodziny jest bardzo zasmucający... Wznowa raka płuca w ogóle się nie pomniejszyła, TK wykazało trzy nowe ogniska meta... ... - niecałe 3 msc temu, badanie PET wykazało tylko jedną wznowę/ przerzut...- tym bardziej przeraża nas tak błyskawiczny rozwój choroby w ostatnim okresie.
Jesteśmy załamani wynikiem badania, Tatę czeka 4 cykl chemioterapii, ... W tej sytuacji uważam, że faszerowanie go "trucizną" nie ma najmniejszego sensu...
Nie wiem, co robić... Nie bardzo widzę już dla niego szansę..., ma dopiero 59 lat.
Proszę o opinie, rokowanie... Bardzo to dla nas smutne. Dziękuję za wszystkie odpowiedzi.
[ Dodano: 2013-06-20, 21:06 ] WYNIK TK:
W podstawnej części płata dolnego prawego- trzy ograniczone ogniska nacieków śródmiąższowych, największe 30/25 mmm - podejrzenie wznowy? meta? Oskrzele główne prawe odcinkowo zwężone, otoczone niejednorodnymi otaczającymi zmianami naciek węzłowy-?, innego rozmiaru zmiany naciekowe - nieco bardziej nasilone od badania poprzedniego.
Pozostały obraz bez zmian.
Witam ponownie....
Mój Tato zaprzestał chemii PN, dziś rozpoczął kolejny etap chemioterapii lekiem TAXOTERE....
Proszę bardzo o opinie, czy Waszym zdaniem ten lek może zdziałać "cuda"- czyli całkowicie zabić przerzut i kolejne trzy guzy, czy chemioterapia ma na celu zmniejszenie objętości guzów...
Tato nie wie o kolejnych ogniskach meta w płucu, jednak ze względu na dodatkowe wlewy chemii, musiałyśmy go z siostrą uprzedzić o niepowodzeniu wcześniejszego leczenia, nie zdradzając szczegółów... Obawiamy się, że Tato będąc świadomym swojego stanu może się poddać leczeniu i zaprzestać chorobie..
Ciężko uświadamiać chorego o jego bieżącym stanie zdrowia... Z jednej strony każdy ma prawo do decydowaniu o swoim losie, co pozwoli zrealizować niespełnione marzenie, z drugiej strony, opinia lekarza może zabrzmieć jak wyrok...
Jakie jest Wasze zdanie co do uświadamiania najbliższych o ich stanie zdrowia?
Proszę bardzo o opinie, czy Waszym zdaniem ten lek może zdziałać "cuda"- czyli całkowicie zabić przerzut i kolejne trzy guzy, czy chemioterapia ma na celu zmniejszenie objętości guzów...
Już w tym wątku padła odpowiedź od absenteeism:
Cytat:
Jeśli chemioterapia jest jedynym leczeniem u pacjenta z rakiem płuca, jest to leczenie paliatywne.
Jakie jest Wasze zdanie co do uświadamiania najbliższych o ich stanie zdrowia
bardzo zależy od stanu chorego, od jego podejścia, poziomu wiedzy w temacie chorób onkologicznych. Jednak chory powinien wiedzieć, na co jest chory, jakie mogą być tego konsekwencje, ale trzeba w nim też zasiać ziarno nadziei, żeby się nie poddawał, żeby życie nie straciło sensu.
Ja z tatą delikatnie rozmawiałam co i jak, jednak nigdy rozmowa nie kończyła się w napiętej bądź negatywnej atmosferze. mówiłam tacie - jeżeli to nie zadziałało - trzeba spróbować tego, coś w końcu musi pomóc. Niemożna się poddawać, bo najważniejsze jest podejście. I mimo, że tata jest nie leczony, ciągle coś koło niego robimy, coś się dzieje, a to utrzymuje sens samego życia.
Dużo siły Wam życzę
Młoda dobrze to ujęła tzn ja się z Nią zgadzam.
Mogę dodać, że ja na każdym etapie rozmów mamy z kimkolwiek, proszę wcześniej o to, by nie odbierać mamie nadziei, by nikt nie powiedział np.: "proszę pani, nic się nie da zrobić, tylko możemy ulżyć pani w cierpieniu, a tego raka nie da się wyleczyć".
Znam mamę, taka prawda by ją załamała. Dlatego mama wie wszystko ale bez statystyk i "prawdziwych" rokowań. I ma nadzieję...
Pozdrawiam.
Dziękuję Wam bardzo za odpowiedzi. Pomimo wielu rozmyślań i znając doskonale mojego Tatę przeczuwam, że wiedzę o zaawansowaniu choroby przyjąłby jako cios...
Rzeczywiście uświadamianie chorych to sprawa indywidualna, wychodzę jednak z założenia, że żyjąc w nieświadomości żyje też nadzieja, gdy tej nadziei nie ma, ludzie często się poddają i popadają w depresję.
Mam nadzieję, że Taxotere zaprzestanie progresji choroby...
Trzymam za Was i za siebie kciuki. Pozdrawiam
Przeglądając forum wielokrotnie spotkałam się z opiniami niezachęcającymi do leczenia na Onkologii w łódzkim Koperniku i postanowiłam się do nich odnieść.
Jeśli chodzi o doświadczenie z oddziałem chemioterapii, byłabym bardzo nieuczciwa doszukując się zaniedbań, ignorancji, czy niedopatrzenia. Póki co- i wierzę, że tak pozostanie, jesteśmy bardzo zadowoleni z opieki na chemioterapii. Lekarz prowadzący mojego Tatę rzeczywiście nie należy do wylewnych, wydaje się być jednak rzeczowy- a to przecież najważniejsze.
Niestety odmienne mam zdanie co do oddziału radioterapii... Pisałam już wcześniej, że Tata rok temu miał usuniętego niskozróżnicowanego raka tarczycy. O ile leczenie zakończyło się sukcesem ( pomimo wysokiej złośliwości raka nie mamy wznowy....), leczenie, a właściwie diagnostyka raka płuca okazała się wielką klapą.
Zeszłoroczne wakacje spędziłam głównie na lekturze dotyczącej raka tarczycy... Szukałam informacji na temat leczenia, choroby, przerzutów- jak każdy z nas, obecnych na tym forum. Wszędzie pisano, że ten typ nowotworu często daje przerzuty do kości i płuc. Wielokrotnie sygnalizowałam pani doktor prowadzącej, by skierowała ojca na scyntygrafię i TK płuc. Z jej inicjatywy ani razu nie padł pomysł zrobieniu Ojcu dodatkowych, choć Tata palił od ponad 40 lat i ostatnio kaszel mocno mu się nasilił.
Pani doktor była bardzo zdziwiona wynikiem, skierowała nas czym prędzej na oddział chirurgii klatki piersiowej. Tam na samym początku podchodzono sceptycznie do wyniku tego badania, tym bardziej do pomysłu robienia operacji, ponieważ mimo wyniku TK, bronchoskopia i USG płuca niczego nie wykazywały.Biopsja cienkoigłowa wykazała jedynie ropień, który na USG.. był niewidoczny ( czary- mary) , więc zalecono antybiotyk i pojawienie się w poradni za 3-4 msc.
Nie trudno jest się domyśleć, co by było teraz z Tatą, gdyby nie mój upór i "szukanie dziury w całym", jeśli nie wyprosiłabym chirurga po ok 2 msc o kolejne skierowanie na TK klatki... Dla mnie- medycznego laika było bardzo dziwne, jak to możliwe, że tak dokładne badanie jak TK jest ignorowane i lekarz sugeruje się obrazem z USG...
TK ukazało rozmiar zmiany jeszcze większy w stosunku do badania poprzedniego i tym razem zareagowano błyskawicznie- bardzo szybko zrobiono Tacie operację i usunięto guza w całości- za co jestem bardzo wdzięczna.
W całej naszej historii dręczy mnie powierzchowne podejście niektórych lekarzy do pacjentów. Nie chcę uogólniać personelu tego szpitala, zwłaszcza, że oddziałom chemioterapii i torakochirurgii nie mam nic do zarzucenia, a na pomoc medyczną chirurga Taty mogę liczyć do tej pory... Razi mnie jedynie postawa radioterapeuty, bo mogę sądzić, że przez jej niedopatrzenia, mojego Ojca mogłoby już z nami nie być. Zapewne pani doktor w swoim "osobliwym" sposobie leczenia nie jest sama i wielu kolegów jej wtóruje. Przerażające jest to zjawisko, przecież nie wszyscy pacjenci mają dostęp do Internetu, nie wszyscy są na tyle silni, świadomi by szukać samodzielnie informacji na temat choroby, nie każdy ma w sobie odwagę by lekarza o cokolwiek prosić...
Po moim słowotoku i wypocinach za które Wszystkich i Wszystkie przepraszam :-), wklejam dokładny wynik TK klatki mojego Taty, po którym onkolog zmienił leczenie na Taxotere. Czy sądzicie, że zmiana leku właśnie na Docetaksel jest trafna? Czy widzicie jakąś inną metodę leczenia? - jestem "twarda" dziewczyna i nie boję się dzielić moimi sugestiami z lekarzami. Nie chcę niczego zaniedbać, a doświadczenie ukazuje, że nie wszystkim lekarzom można ufać bezgraanicznie... Napiszcie proszę, jakie są Waszym zdaniem rokowania choroby? Wyczytałam gdzieś, że Taxotere wydłuża czas przeżycia jedynie o 2-3 msc...
Dziękuję, że czytacie i za wszelkie opinie.
Pozdrawiam ciepło w to deszczowe lato...- Ola
Opis badania:
Stan po usunięciu części płuca prawego, zmniejszenie objętości tego płuca.
W prawej jamie opłucnowej przykręgosłupowo, częściowo otorbiony płyn grubości 28 mm- ilość mniejsza niż w badaniu poprzednim z dnia 20.02.2013. Zmiany włókniste w obu szczytach, bardziej nasilone po stronie prawej.
W podstawnej części płata dolnego płuca prawego trzy, słabo ograniczone ogniska nacieków śródmiąższowych- największe o wymiarach 30/25 mm- podejrzenie wznowy/ meta. Odcinkowe zgrubienia opłucnej i pojedyncze zrosty płata dolnego płuca prawego. Poza tym płuca bez innych zmian ogniskowych.
Oskrzele główne prawe odcinkowo zwężone, otoczone niejednorodnie wzmacniającymi się zmianami- naciek węzłowy? innego charakteru zmiany naciekowe?- zmiany nieco bardziej nasilone do badania poprzedniego. Poza tym w śródpiersiu widoczne węzły chłonne wielkości do 17 mm- jak w badaniu poprzednim. Poza tym, struktury śródpiersia w normie. Serce w granicach normy. Opisywana zmiana w lewym nadnerczu wielk. 48x42 mm- niewielka progresja wymiarów.
( zmiana w nadnerczu jest nieaktywna metabolicznie, była też badana w szpitalu w Zgierzu, jest niezłośliwa- uffff ).
Lejandra, ponieważ leczenie schematem PN nie odniosło skutków, lekarz słusznie zadecydował o zmianie chemioterapi na Taxotere.
Wiesz, że tata jest leczony paliatywnie, tzn. nie mającym na celu wyleczenia, jedynie łagodzenia objawów i poprawę jakości życia.
Nowotwór niedrobnokomórkowy bardzo słabo reaguje na leczenie cytostatyczne, jednak musisz mieć nadzieję, że organizm taty zareaguje, czego Wam życzę.
pozdrawiam
_________________ "Odnajdź w sobie zalążek radości, a wtedy radość pokona ból"- R. Campell
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum