Chciałabym zwrócić się do Was z prośbą o pomoc. Rak, o którym mowa w temacie posta, dopadł mojego wujka, zaledwie 4lata po tym, jak z tą chorobą przegrał mój tata...
Może najpierw opiszę wszystko co udało mi się ustalić, a na koniec zadam pytania.
Rak został zdiagnozowany w maju 2011, jako T1. Wdrożono chemioterapię PE. Po 4 podaniach, we wrześniu zakończono chemioterapię "ze względu na brak regresji". Dodatkowo pojawił się "rozpad w zmianie". Od początku listopada nasilały się dolegliwości bólowe w klatce piersiowej i barku. Z czasem doszły wędrujące bóle kręgosłupa.
2 tygodnie temu wujek ponownie trafił do szpitala, ponieważ ból był już nie do zniesienia, dodatkowo pojawił się problem z siedzeniem i chodzeniem (duży ból). W trakcie pobytu w szpitalu wujek osłabł na tyle, że już w ogóle nie chodzi. Dziś nie ma władzy w prawej nodze. Podejrzewano przerzuty do kręgosłupa, ale zostały wykluczone. Dziś został wypisany.
Oto informacje z karty:
Rak mieszany płasko i drobnokomórkowy płuca lewego T2b N3 M0, WHO - 1 [nie rozumiem dlaczego, skoro wujek w ogóle nie wstaje z łóżka, leży w pampersie...?], stan po chemioterapii 1,4 PE. Wapń zjonizowany w surowicy Ca2+ = 5,66h, OB 104
RTG PA+bok
Płuco lewe zmniejszone, przejrzystość pola dolnego lewego płuca zmniejszona, pogrubiona opłucna nad polem dolnym lewym. Śródpiersie poszerzone, przesunięte na stronę lewą na krawędziach trzonów kręgowych. Niedodmowo zmniejszony płat dolny lewy.
RTG kręgosłupa
Lewoboczna skolioza, niewielkie pogłębienie lordozy w odcinku lędźwiowym kręgosłupa. Obniżona wysokość przestrzeni międzykręgowej L5S1. Podejrzenie dyskopatii. Zmiany zwyrodnieniowe wytwórcze w odcinku lędźwiowym w postaci osteofitów na krawędziach trzonów kręgowych. Najbardziej nasilone na poziomie L5/S1. Nieuwidoczniono ognisk meta w odcinkach lędźwiowych.
EKG wyszło w porządku. Dodatkowe komentarze:
Osłabiona siła mięśniowa kończyn dolnych, odruchy symetryczne prawidłowe. Znaczna bolesność stawu biodrowego lewego. W oddziale pomimo leczenia, w tym opiatów, utrzymywały się bóle odcinka lędźwiowego i nogi lewej. Nie kwalifikuje się do dalszej chemioterapii.
Leki wpisane na karcie wypisowej: Ketonal, Gasec, Netokard, Dolpard, Tegretol, Amizepin, Deksyamethason. Sugestią neurologa dopisano także Backlofem 10.
I tu kieruję do Was prośbę o pomoc - co jeszcze można zrobić, żeby zatrzymać rozwój choroby? W trakcie ostatniej hospitalizacji wujek bardzo skarżył się na ból, przez co nie spał i nie jadł. Wiem, że dostawał w tabletkach morfinę, ale to wcale nie zmniejszało bólu. 4 dni temu przestał w ogóle chodzić, dziś rano nie czuł prawej nogi (choć to lewe biodro go bolało wcześniej), teraz wieczorem może poruszać palcami, ale nogę wciąż czuje jako drętwą.
Lekarz przy wypisie niestety nic nie powiedział ponad to, co w karcie. Nie powiedział jaka może być przyczyna niedowładu, skoro nie ma przerzutów, choć też nie do końca je wykluczył, bo 'RTG nie wykaże przerzutów <1cm'. Jednak nie zlecił scyntygrafii kości, bo 'nawet gdyby wyszły takie małe przerzuty to będą zbyt małe do radioterapii'. Zamknięte koło...
Myślałam, że skoro jeszcze nie ma odległych przerzutów, to jest jeszcze szansa na to, żeby przywrócić sprawność. A tu wygląda na to, że pozostaje tylko czekać na koniec??
Proszę Was o wszelkie rady i sugestie. Z góry bardzo Wszystkim dziękuję i przepraszam za ten trochę przydługi wpis...
Przykro, że dołączyłaś...:(
A wujek nie miał robionej tomografii głowy? Bo może to - moim zdaniem - wyglądać na przerzuty do mózgu niestety... ale mogę się mylić, bo fachowcem nie jestem..
Ponieważ brak jest kwalifikacji do chemioterapii (zresztą nowotwór wygląda na chemiooporny) pozostaje w tym momencie chyba tylko naświetlanie paliatywne bolesnych miejsc - ale aby móc takie leczenie objawowe zastosować, konieczne byłoby wykonanie MRI kręgosłupa, najlepiej też RTG stawu biodrowego.
Wujek tak czy inaczej powinien mieć wykonane te badania, TK głowy również byłoby wskazane.
TK głowy był robiony jeszcze w trakcie chemioterapii (w sierpniu) i wtedy było czysto. Teraz niestety nie było powtarzane. RTG stawu biodrowego był robiony teraz w szpitalu, ale niestety nie można było ocenić wyniku, ponieważ w jelitach zalegała masa kałowa oraz była duża ilość gazów. Badania jednak nie powtórzono, TK nie zlecono, wujek został wypisany do domu.
Szczerze mówiąc nie bardzo wyobrażam sobie jak go teraz przeczołgać przez przychodnię i lekarzy, żeby dostać te skierowania na badania (i to jeszcze z terminami nie na za rok tylko na cito) i potem wujka tam dotransportować...
Nie potrafię zrozumieć czemu wujek został wypisany bez zdiagnozowania bezpośredniej przyczyny problemu.
Spróbuję może porozmawiać z onkologiem z przychodni, pod którego opieką wujek się znajduje. Może wystawi kolejne skierowanie do szpitala albo chociaż na badania?
Jak będę miała jakieś informacje - napiszę tu o nich.
Troszkę się rozjaśniło z tym niedowładem nóg - była domowa wizyta neurologa i najprawdopodobniej wujkowi wypadł dysk. Rzeczywiście, 10dni temu (jeszcze będąc w szpitalu) gdy szedł do łazienki, wsparty o balkonik, przewrócił się i poczuł wtedy gorąco w lędźwiach i w prawej nodze. Doczołgał się do swojej sali i tam dopiero ktoś zawołał pielęgniarkę. Niestety żadnej diagnozy w tym kierunku w szpitalu nie było.
Na dziś wujek całkowicie nie ma czucia w nogach. Dodatkowo od 3 dni jest problem z rękami - nie może utrzymać w nich przedmiotów, nie może zacisnąć dłoni. Może zmieniło się miejsce ucisku? W końcu wujek jest kilkakrotnie poruszany (przy zmianie pieluchy na przykład).
Pojawiły się też duszności (wujek prosi o wiatrak, bo mu wtedy łatwiej oddychać) oraz charczenie przy oddychaniu, a do tego na obojczyku pod skórą pojawił się guz wielkości piłeczki pingpongowej (węzeł chłonny z przerzutem?).
No i jeszcze omamy. Do tej pory sądziliśmy, że wiąże się to z przyjmowaniem leków typu morfina, ale ostatnio takie 'mówienie od rzeczy' sie wydłuża - tzn. zdarza się też wtedy, kiedy lek już przestaje działać (bo zbliża się czas kolejnego podania). Wujkowi zdarza się przysypiać w połowie wypowiadanego przez siebie zdania, drzemie sobie tak przez 10-15sekund z wpół otwartymi oczami... po czym budzi się i pyta o jakieś absurdalne rzeczy, albo odpowiada na pytanie, którego nikt nie zadawał (a może mu się śniło), itd. itp.
Bez TK i innych badań trudno stwierdzić przyczynę, ale to pewnie przerzuty w mózgu... Tak bardzo chciałabym, żeby wujek doczekał świąt... ;(
Dziś po północy wujek trafił do szpitala z powodu bardzo dużych duszności i wysokiego ciśnienia krwi. Doszło do obrzęku płuc.
Teraz leży pod tlenem, po lekach ciśnienie wróciło do normy, lekarze podają wszystko co mogą, by wujek cierpiał jak najmniej. I nie zostawiają miejsca na nadzieję - mamy przygotować się na najgorsze.
I powiem Wam, że chociaż 4lata temu odprowadzałam mojego tatę 'na drugi brzeg', to wcale nie potrafię się przygotować na to najgorsze, jak radzą lekarze...
Nie potrafię się pogodzić z tym, że kolejna walka znowu jest przegrana...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum