pytania padna po konsultacji z chirurgiem onkologiem. Wierze, ze podjeta zostanie wlasciwa droga leczenia. Dzisiaj rozmawialam o mezu z naszym lekarzem rodzinnym mam do niego duze zaufanie, poniewaz zawsze jest wnikliwy i spokojnie wyjasnia problem. Powiedzial, ze wg niego /nie jest specjalista, ale wiedze zapewne posiada/ najlepszym byloby, gdyby najpierw byla operacja, ktora wiele by wyjasnila, chociazby dokladniejsza ocene guza co z kolei pomogloby we doborze wlasciwej chemii. Chemioterapia przed moglaby mocno oslabilc meza co mogloby opoznic podanie chemii. Jednak decyzja jest w rekach onkologow. Wg niego zmiana zostala wychwycona w miare wczesnie co znacznie poprawia rokowania.
Zapytam ponownie o stomie, czy mezowi ona grozi? Czy moze bylaby czasowa czy tez na stale?
Majuna,
Pisałaś, że wycinki z otrzewnej były ponownie badane w CO - myślę, że wszystkie cechy guza ( istotne dla określenia późniejszego leczenia) zostały sprawdzone. Można dopytać lekarza, czy w Waszym przypadku stosowana będzie chemioterapia czy dodatkowo jakaś terapia celowana ( związana z określonymi mutacjami genowymi). Decyzja o chemii przed operacją oznacza konieczność zmniejszenia objętości guza tak, aby poprawić wynik operacji i zwiększyć szansę na powodzenia leczenia.
Natomiast o ewentualnym wyłonieniu stomii powinien z Wami porozmawiać chirurg. Ale z tego co wiem, stomia nie jest standardem w operacjach nowotworów okrężnicy i esicy, to raczej dotyczy odbytnicy. Niemniej jedyną osobą, która może odpowiedzieć na takie pytanie, jest lekarz.
Pozdrawiam
dzieki wielkie. Zaskoczeniem dla mnie jest to ze stomia wylonona jest przy nowotworach odbytu. Ja chorowalam na nowotwor plaskonablonkowy kanalu odbytu, nie mialam operacji tylko radiochemioterapie ze skutkiem dobrym. Jutro mam kontrolne spotkanie z prof. Bujko w CO. Czy to, ze nie bylam operowana oznacza, ze moge spodziewac sie wznowy.
Sorry za te osobista dygresje.
Majuna,
Wszystko jest ok, w przypadku raka kanału odbytu to właśnie crth jest standardem. A rak odbytnicy to inna jednostka chorobowa, jelito grube ma po prostu kilka części ( takie tam "zawiłości" anatomiczne) i różnie się je leczy.
Witam , dlugo mnie nie bylo. Jestem z dala od chorego meza i domu. Coz takie realia zycia w naszej ojczyznie. Chcac nie chcac pracuje za granica w Norwegii.
Maz mial dzisiaj spotkanie z chirurgiem, ktory powiedzial mu, ze czeka go 9 mcy chemioterapii paliatywnej. Zmiana jest tak rozlegla, ze nie da sie jej operowac. Nie mam zadnych szczegolow niestety. Spotkanie z chemioterapeuta 28 10
WSzystko strzasznie dlugo sie ciagnie juz 3 miesiace a przeciez kazdy dzien tydzien jest wazny. Maz caly czas pracuje i jakos sobie radzi przy wsparciu rodziny.
Pytanie moje brzmi:
- czy chemia paliatywanA oznacza, ze nie ma dla mojego meza ratunku a jedynie przedluzy ona jego zycie?
- czy te 9 mcy cos oznacza, jest jakas nadzieja?
- jak agresywa jest to chemia
Majuna celem chemioterapii paliatywnej nie jest wyleczenie tylko poprawa jakości i długości życia pacjenta. Zdarza się czasami, że reakcja na chemioterapię jest tak dobra, że pojawia się możliwość operacji i próby radykalnego leczenia- ale to nie jest w sumie cel tej chemioterapii- po prostu czasami się zdarza.
Pytanie czy 9 miesięcy coś oznacza- w sumie nie spotkałam się jeszcze z takim określeniem na etapie planowania leczenia- czy to nie było przypadkiem 9 cyklów chemioterapii? Może Chyba, że długość cyklu to miesiąc, ale to i tak nie słyszałam, żeby tak podawano (co nie oznacza, że tak się nie dzieje). Jeżeli dotyczyło to jednak rokowania to podawana jest zazwyczaj statystyczna przeżywalność w danym stadium. A każdy jest inny więc nie musi to oznaczać, że w konkretnym przypadku danego pacjenta- się sprawdzi. Spektakularnym przykładem "łamania" statystyki jest ks. Jan Kaczkowski- choruje na glejaka wielopostaciowego IV stopnia. Statystyki mówią 6- 12 miesięcy. A tu mija 41 miesiąc walki i nic nie wskazuje na rychłe zakończenie.
Zazwyczaj chemioterapia paliatywna jest łagodniejsza od tej podjętej w celu wyleczenia- chodzi o poprawę komfortu życia więc pacjenta nie męczy się bardziej niż to konieczne do osiągnięcia tego celu. Trzymaj się, szczególnie że jesteś daleko od domu- pewnie jest Ci jeszcze ciężej... Myślę o Was i trzymam kciuki, żeby wszystko toczyło się najlepiej jak to możiiwe!
Chemia paliatywna jaka mam miec podawana mojemu mezowi jest bezterminowa. Ma miec ja podawana do konca zycia. Bardzo mnie to zaniepokoilo i zmartwilo. Czy oznacza to, ze jego dni sa policzone.
Dziekuje za wypowiedz. Taka informacje uslyszal maz i mi przekazal.
Zatem tego rodzaju chemia jest podawana do pewnego momentu, czyli.....?
Moja sytuacja jest o tyle trudna, ze mieszkam i pracuje obecnie w Norwegii i nie mam zadnych bezposrednich relacji od lekarza tylko przekazy meza.
W calym moim watku zamiescilam wyniki wszelkich badan jakie byly robione. Moze ktos z forum spojrzy na nie i wyjasni jaki jest stan mojego meza i jakie sa rokowania. Maz ogolnie czuje sie dobrze, pracuje teraz idzie na urlop. Ma 59 lat.
Witam po kolejnej relacji tym razem syna z wizyty meza u chemioterapeuty. Maz od poniedzialku bedzie przyjmowal chemie paliatywna. Nie wiem w jakim cyklu i jaka rodzaj.
Lekarz powiedzial, ze nie ma innej drogi. Zapytal meza, czy chce pracowac - co dla mnie oznacza, ze nie jest to tragedia, chociaz wiadomo, ze dobrze nie jest. Lekarz wspomnial cos o badaniach klinicznych czy ewentualnie maz by sie zdecydowal. Jutro ma spotkanie ponowne m.in w tej sprawie.
Na pytanie syna na temat rokowan lekarz odpowiedzial ze 6mcy do 3 lat i to mnie przeraza. Po co zatem podawac mu chemie skoro i takjego dni sa policzone .
Syn jest podlamany, ja tez
Czy badania kliniczne to jedynie testowanie lekow czy nadzieja i szansa na dluzsze zycie?
Nie moge wrocic do Polski /zobowiazania/ , jestem rozdarta. Co mi robic?
[ Dodano: 2015-10-30, 13:29 ]
Od poniedzialku wlew z dyfuzorem do domu i nastepny co 2 tygodnie. Na poczatek 1/2 dawki potem calosc. Raczej nie prowadzic samochodu. Pzreciwwymiotne leki w zastrzykach aplikowane samodzielnie w powloki brzuszne. Ma to trawc przez 2 lata chyba ze sie cos pogorszy.
Nie wiem jaka to chemia.
Teraz pozostaje tylko czekac na to jak maz sie bedzie czul.
[ Dodano: 2015-10-30, 13:31 ]
lekarz rozklada rece, botak naprawde nie wiadomo gdzie jest pierwocina raka. Podejrzewa, ze moze to byc mikro zmiana w wyrostku moze sluzak.
jutro stajemy do walki. Maz ma miec kroplowke na oddziale a potem dostaje do domu aplikator na wlew 48 godzinny (chyba FOLFIRI) kolejny wlew za 14 dni.
Prosze mi powiedziec czy mam sie przgotowac na powolne odchodzenie meza.
Teraz on czuje sie dobrze.
Ile nam zostalo
Na pewno to trzeba się nastawić na wspieranie chorego w trudnym czasie leczenia. Dobre samopoczucie jest niezwykle cenną wartością i o to warto zadbać. Chemia paliatywna nie może być traktowana jako włącznik powolnego odchodzenia.
Twój mąż nie ma stwierdzonych przerzutów w narządach wewnętrznych, trzeba mieć nadzieję, że nacieki nowotworowe na otrzewnej oraz otaczające część jelit zmniejszą się i dobre samopoczucie będzie trwało.
Również propozycja lekarza dotycząca rozejrzenia się wśród dostępnych badań klinicznych oznacza chęć szukania kolejnych rozwiązań terapeutycznych. Do badań klinicznych kwalifikują się chorzy w "dobrym" stanie ogólnym. Tacy, którzy potencjalnie mają szansę na dłuższe leczenie ( chodzi o to , żeby badanie kliniczne trwało możliwie długo).
Trzymajcie się.
dzieki wielkie Missy :-)
Maz niestety nie nie zakwalifikowal sie do badan klinicznych - dlaczego - nie wiem.
Bede 18 .11 na wizycie razem z mezem wiec dopytam szczegolow.
Moim mezem opiekuja sie synowie oraz brat. Nie wiem na ile ich opieka jest wystarczajaca. Ja mimo mojej niedawnej chorobie nowotworowej zmuszona bylam sytuacja materialna wyjechac do pracy. Moja pomoc to jedynie wsparcie poprzez telefon, Skype czyli rozmowa. Nie moge nic wiecej.
Czy jest cos co moge dla meza zrobic, jakis sposob wzmocnienia jego organizmu i wsparcie np. dieta. Moja synowa jest dietetykiem klinicznym wiec ufam, ze pomoze. Zastanawiam sie czy sa jeszcze inne sposoby oprocz diety, ktore moglyby towarzyszyc chemii i takie , ktore by nie wchodzily w kontre leczenia zasadniczego.
Moze moglibyscie cos podpowiedziec.
Maz bardzo lubi spacerowac, plywac, podrozowac.
Czy w czasie leczenia moglby np przyleciec do mnie do Norwegii samolotem - ok 1,5 godz lotu. Czy taka zmiana klimatu byla by nie wskazana?
Co mu wolno a co jest kategorycznie zabronione.
Bardzo Wam dziekuje za wsparcie i cenne wskazowki.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum