Same bakterie w moczu, bez zwiększonej liczby leukocytów mogą świadczyć o błędzie pobrania, niekoniecznie o infekcji. Czy mocz był pobrany po dokładnym podmyciu, z środkowego strumienia? Jeśli nie - warto powtórzyć badanie ogólne.
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Hej,
Moja mama ma od ponad 2 tyg. Cewnik i kiedy go opróżniam do basenu to mocz także ma specyficzny, ostry i nieprzyjemny zapach. Być może to po lekach, moja mAma ma plastry durogestic 50 i doraźnie sevredol.
Ty pisałas u mnie, a ja teraz poczytalM Twój wątek i zachowani naszych mam są bardzo podobne.
Ja nie podaje juz psychotropow bo zwyczajnie się bałam zachowań mamy. Nie tylko wszystko myliła i platala ale jeszcze miała omamy jakby słuchowe i zwidy.
Teraz jest w pełni świadoma. Wszystkie leki ja podaje, boje się w pobliżu zostawiać żeby sama nie brała. Bo ona sevredol chce "na spanie" .
Nasza onkolog mówi, ze ona po prostu chce spać i chyba dlatego mówi ze ja boli a po morfinowe szybko zasypia i nie wie co się dzieje, nie czuje bólu.
Zaleciła żeby zamiast tego podawać jako placebo zwykły paracetamol.
Ale jako ze mam dwoje małych dzieci to swego czasu ktoś mi powiedział ze paracetamol to straszny syf , no i jak tu mam podawać ?
[ Dodano: 2013-12-22, 23:37 ]
Najgorsza jest ta depresja. Ja próbowałam juz wszystkiego poza psychoterapia- psycholog stwierdził, ze musi konsultować psychiatra, a ten od razu dał leki , ale tez nic z tego. Nawet rozmowa z księdzem niewiele pomogła, mimo ze mama była zawsze bardzo wierząca i praktykująca.
Moja mamusia odeszła wczoraj o godz. 20.30 po długiej i ciężkiej walce. Chciałam podzielić się z Wami tym jak wyglądały nasze ostatnie dni, ponieważ były one trochę inne niż te, które można znaleźć w historiach "o umieraniu", może komuś się przyda...
- miesiąc temu mama trafiła na oddział paliatywny w ciężkim stanie - nie było z nią kontaktu, w kółko siadała i kładła się - była bardzo pobudzona ( nie mogła już chodzić), nogi były strasznie opuchnięte - od pani ordynator oddziału usłyszałam, że to już niestety ostatnie godziny...
- mama nie piła i nie jadła przez 4 dni (była nawadniania kroplówkami) - byliśmy przekonani, że to już koniec
- piątego dnia (dwa dni prze Wigilią) mama się obudziła i przez następne 20 dni była w pełnym kontakcie, ale nie wstawała już z łóżka - chciała, żebyśmy byli przy niej cały czas, żebyśmy nie zostawiali jej ani na chwilę
- pięć dni przed śmiercią stan mamy zaczął się pogarszać, zabraliśmy ją do domu, coraz ciężej było jej mówić, ale przestało boleć - nie chciała już morfiny
- dwa dni przed śmiercią przestała mówić - chciała coś powiedzieć, ale nie miała siły, bardzo "charczało" jej w gardle, nie mogła łykać
- godzinę przed śmiercią podskoczyło ciśnie do 145/120 i na twarzy zrobiła się bordowa, do końca miała bardzo ciepłe stopy i dłonie, nie pomyślałam wtedy, że to może być już koniec
Odeszła po cichutku i spokojnie - trzymałam ją za rękę.
Nowa, u mojej było bardzo podobnie z tym ze chciała co sekundę zmieniać pozycje. Siedzieć za chwile leżeć.
W ostatnim dniu tez nie miała siły mowić, nawet oczu otworzyć.
Mnie nie było przy umieraniu, bałam się tego cały czas i tak się stało, ze odeszła samiusienkA, na pewno dlatego, ze wiedziała jak ja się boje.
Trzymaj się kochana, damy radę. U nas jutro pogrzeb.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum