Kochania, mąz miał dwa razy usówane guzy z głowy te z przezutu ,
Neurochirurg stwierdził,ze to jest najleprze wyjscie ,
Myslę ,ze skoro są operacyjne to czemu cholerstwa z głowy nie usunąć.
_________________ Romka.
To nie był czas,to nie była pora.21.o3.2014.
Romko,
Tyle, że Twój Mąż miał usuwane przerzuty raka niedrobnokomórkowego - gruczolakoraka.
A my mówimy o innym typie histologicznym - raku drobnokomórkowym, a to diametralna różnica.
Dowiedzialam sie ze mama ma w mozgu zmianę 18*16mm ktora w szpitalu operować jednak mama nie zgodzila sie bo powiedziala ze najpierw musi isc do swojego radioterapeuty na konsultacje. Ponadto radioterapeuta na 9 września zapisal rezonans magnetyczny a nie TK- przepraszam za pomylke.
Jeśli to możliwe, to weźcie ze sobą wynik (jeśli to było CT to płytę) badania, na którym została wykryta rzeczona zmiana, a następnie postarajcie się jak najszybciej trafić na konsultację do radioterapeuty. Z uwagi na to, że jest to DRP, to mało prawdopodobne (ale możliwe), iż po usunięciu chirurgicznym nie dojdzie do wznowy. Z mojego punktu widzenia, najlepszym wyjściem byłoby przyśpieszenie diagnostyki i szybka decyzja o wyborze metody leczenia.
W poniedzialek ustalamy termin wizyty u radiologa. Jak dam rade to wkleję ostatni wypis. Dzis mama czuje sie diametralnie lepiej. Jak by wczorajszego dnia nie bylo.
W poniedzialek bylysmy u radioterapeuty. Zmartwil sie ze mama nie zostala w piatek w szpitalu. Powiedzial ze jak najszybciej ma sie polozyc do szpitala bo rokowanie zawsze jest lepsze przy operacyjnym usunieciu + naswietlania, niz same naswietlania. We wtorek pojechalyamy najpierw do jednego szpitala tam gdzie mama byla przyjeta na SOR ale jej nie zatrzymali bo powiedzieli ze nie pelnia tego dnia dyzuru. Wiedzialysmy ze potrzebna dla neurochirurga jest plyta z badaniem TK z piatku wiec poszlysmy zabrac i mialysmy jechac do innego szpitala. Okazalo sie ze nalezy najpierw wypelnic wniosek o wydanie dokumentacji medycznej i oczekiwac na wydanie 7 dni.. Pojechalysmy wiec do drugiego szpitala bez plyty. Po 2 godzinach wreszcie przyjal nas neurochirurg i nqkrzyczal ze nie ma plyty. Wytlumaczylam, ze nie chcieli wydac. Napisal kartke zeby pilnie plyte wydano bo bez tego nie jest w stanie podjac zadnej decyzji. Kazal mamie czekac w rejestracji, ja pojechalam spowrotem, na szczescie tym razem plyte wydali, po powrocie neurochirurg plyte ode mne zabral i poszedl sie konsultowac. Wrocil po kolejnych 2 godzinach, orzyjal nas i powiedzial,ze mama bedzie miala robiony rezonans magnetyczny bo jest to badanie dokladniejsze, nie ma tu miejsca na pomylki, musza sprawdzic czy rzeczywiscie guz jest tylko jeden oraz ustalic najkrotsza doniego droge bo nie jest polozony przy powierzchni tylko glebiej. Mamy dzi i jutro czekac na telefon od doktora kiedy mama ma zglosic sie na rezonans. Po tym badaniu beda dumac jeszcze raz i ostatecznie zadecyduja czy ciac czy nie.
Wrocil po kolejnych 2 godzinach, orzyjal nas i powiedzial,ze mama bedzie miala robiony rezonans magnetyczny bo jest to badanie dokladniejsze, nie ma tu miejsca na pomylki, musza sprawdzic czy rzeczywiscie guz jest tylko jeden oraz ustalic najkrotsza doniego droge bo nie jest polozony przy powierzchni tylko glebiej. Mamy dzi i jutro czekac na telefon od doktora kiedy mama ma zglosic sie na rezonans. Po tym badaniu beda dumac jeszcze raz i ostatecznie zadecyduja czy ciac czy nie.
Poza czekaniem na MRI, to sprawa wygląda bardzo dobrze. Dobrze, że lekarze chcą upewnić się czy guza można operować, bo w takim przypadku nie ma miejsca na najmniejszą choćby pomyłkę. Wydaje się, że resekcja a następnie naświetlanie jest bardzo dobrą wiadomością.
Po drugiej wizycie u neurochirurga w piątek, trochę naladowalam sie pozytywnie. Bo przynajmniej ma sie wrażenie ze ktoś jest zaangażowany w sprawę. Generalnie lekarz chce zrobić operacje, przed nią rezonans oraz usg jamy brzusznej. Powiedzial ze mama jest w bardzo dobrej kondycji, chodzi, nie ma niedowladow, jest kontaktowa. Polecil tez konsultacje z lekarzem prowadzącym podczas chemioterapii. Dzis rano pojechalysmy wiec do ordynatora oddzialu chemioterapii, który zlecil rtg pluc. Po ok 15 minutach wrocilysmy do lekarza, który stwierdzil ze pluca są czyste, nastapila remisja choroby i nalezy sie zajac glowa czyli operacja i naświetlania. Nadal wiec czekamy na Tel od neurochirurga z terminem rezonansu i usg. Chyba informacje pozytywne jak na ta chwile. Pozdrawiam
malami 1 Ciesze się razem z Tobą ze nastąpiła remisja choroby , ze jednak mama pozbędzie się cholerstwa z głowy Oby ten telefon zadzwonił jak najszybciej.
Pozdrawiam i trzymam kciuk.
_________________ Romka.
To nie był czas,to nie była pora.21.o3.2014.
Nie mam przy sobie papierów ale jak tylko będę mogła to sie upewnię co do skladu. Dzięki za odpowiedzi. Trochę sie tylko denerwuje bo tydzień temu neurochirurg obiecal ze zrobi rezonans szybciej niż przewidziano w klinice radioterapii (9 września) i ze będzie dzwonil kiedy mamy przyjechac. Caly tydzień jednak telefon milczy. W srode sama probowalam sie z nim skontaktować i przez sekretarkę poinformowal ze zadzwoni do nas w poniedzialek. A w poniedzialek wypada 9 września czyli wcześniej przewidziane badanie. Nie będę czekać chyba na jego wezwanie bo nie wiadomo na kiedy da termin, zawioze mame normalnie tak jak miala sie pokazać na rezonansie. Po co obiecywal...?
Witam, mama 26 września stawiła się na planowe przyjęcie na oddział neurochirurgii. 27 (piątek)września robiono jej kolejny rezonans. A w niedziele mama obchodziła swoje 52 urodziny. Operacja usunięcia guza odbyła się w poniedziałek. Lekarz z tego co wiem obejrzał rezonans dopiero przed samą operacją, powiedział, potwierdził, że jest jedno ognisko. Mam nadzieje, że niczego nie ukrył. Po operacji mama dośc szybko się wybudziła, chicala siadać, pytała kiedy dostanie jeść. Od ponad miesiąca brała pabi-dexamethason 1mg (4*4*4) więc apetyt ma wilczy. Oprócz tego brała neurotop retard. W szpitalu dostawała jeszcze mannitol 20mg. Operacja się udała, jednak umiejscowienie guza odpowiadało za lewostronny ruch i rzeczywiście lewa noga nie jest w pełni sprawna po operacji, mama wczoraj czyli na drugi dzień po operacji zaczęła chodzić, jednak nie ma czucia w łydce i trochę w udzie. Ale ogólnie dochodzi do siebie, chce coś robić, nie chce bezczynnie leżeć. Boi się tylko jeżdżenia autobusem na naświetlania głowy, na które ma się stawić po wyjściu ze szpitala, boi się że ją niebezpiecznie "wytrzęsie" Czy jest się czego bać? Czy można skądś ubiegać się ewentualnie o jakiś transport, czy to raczej we własnym zakresie? No i pytanie, czy ktoś na bazie doświadczeń lub wiedzy jest w stanie przewidzieć, przybliżyć jak może wyglądać dalszy scenariusz? Skutki uboczne leków, rozwój choroby, inne dolegliwości?
Dodam, że po leczeniu mama ogólnie nie narzekała czuła się nawet bardzo dobrze, ostatnio się lekko przeziębiła co jest chyba dość powszechne w tym przypadku, no i zrobiły jej się zajady ale raczej nic poza tym.
M
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum