Komentarze nie związane bezpośrednio z historią choroby znajdują się w => tym wątku <=
Witam,
Mam 29 lat, w wakacje zaczął mnie boleć brzuch w okolicy wyrostka,
poszłam do mojego rodzinnego lekarza, zlecił badanie moczu,krwi - nic wg niego nie wykazało i jestem zdrowa a ból przejdzie.
Uspokoiło mnie to - nic wiecej nie robiłam, ból przeszedł.
Od września zaczął mi rosnąć brzuch, co tłumaczyłam wzdęciami.
W październiku nie dostałam miesiączki - poszłam do ginekologa, który potwierdził 4 tydzień ciąży
ale i ogromną torbiel jajnika i skierował na konsultacje do kliniki ginekologicznej w Poznaniu.
Tam mnie zbadali, określili wielkość - ok 14 cm i kazali zgłosić się za 2 tygodnie by zobaczyć czy urosnął.
Dzień przed planowanym wyjazdem, w nocy zaczął mnie boleć brzuch, mdlałam, pojechaliśmy do najbliższego szpitala, gdzie stwierdzono skręt tej torbieli i nazajutrz rano byłam już operowana ze wskazaniem życiowym.
Po otwarciu brzucha lekarz aż przeklął - torbiel ogromna - 60 x 40 cm (tak - CM!).
Wycięto mi ją wraz z prawym jajnikiem.
Teraz czekam na wyniki hist-pad po które mam jechać w czwartek. Stres mnie zżera tak, że boję się iż poronię (mam wysokie ryzyko).
Z informacją, że wynik już jest zadzwoniła do mnie pani z sekretariatu i prosiła o pilny przyjazd.
Nie wiem czy taka w sumie postronna osoba może czytać moje wyniki? Czy ona wie już że to zmiana złośliwa?
Lekarz już podczas operacji mnie ostrzegł, że jeśli będzie złośliwa to wytną mi od razu macice z dzieckiem, jajnik i jajowody.
Proszę o jakikolwiek głos rozsądku...
CA 125 miałam podwyższone (226 u/ml), po operacji spadło do 130.
W ciąży podobno podwyższony też jest ten marker, ale to i tak chyba dużo..
Ciąża w tej chwili 13 tydzień, żywa, serce bije, jest o ok 2 cm za mała jak na ten wiek.
Biorę dużo luteiny, duphaston.