Kochani, moje teściowa przeszła wczoraj operacje usunięcia nowotworu jajnika.
Guz został wycięty, część rozsiewu do otrzewnej była nieoperacyjna.
Lekarka pobrała wycinki do badania, za 2 tyg jak będzie dokładnie wiadomo co to jest i dobiorą teściowej chemie.
Sciągnęli teściowej 6 litrów wody z brzucha.
Lekarka powiedziała mi, że nie ma tragedii, że generalnie spodziewała się gorszego stanu, że myslała, że rozsiwe będzie większy.
Pocieszała, mówiła, że teściowa ma spore szanse...(zastanawiam się tylko..., szanse na co....? na ozdrowienia czy na przeżycie 2, 3, 5, 10 lat?... przerażające!!!)
Statystyki są jakie są...
Byliśmy wczoraj wieczorem z teściem na OIM'ie u teściowej, mam wrażenie, że po operacji wygląda lepiej niż przed.
Jakby miała gładszą skórę, jakby te nerwy i stres odeszły gdzieś daleko... i "krzyczała" na nas, co oznacza, że chyba jest zdrowa
Powiedziałam, jej, że wieści sa optymistyczne, że lekarka powiedziala, że jest lepiej niż sądziła, staralam się dodac otuchy!
Na co ona wyjechała oczywiście z zapytaniem:
- A ty mnie nie kłamiesz?
No i oczywiście zaraz mnie rozpytała czy chemia będzie, bo ona słyszała od innych kobitek, że ta czerwona jest najgorsza... i już przerażenie.
Już jej więcej póki co o chemii nic nie wspominam, będziemy się martwic później.
Wymysliłam, że jak dostanie czerwoną, to jej będe tłumaczyła, że jeśli dostała taką, ta to znaczy, że jest na tyle zdrowa, żeby ją podzwignąć i jej nie oszczędzają, bo muszą "wytłuc dziada" do końca.
Już sobie odpowiedź przygotowałam, na wszelki wypadek.
Jadę dziś do teściowej do szpitala i popołudni z moją mamą i jej guzem do endokrynologa.
Wczoraj podłam na twarz! już o 21 byłam nieprzytomna.
Mam dośc, ale nie mam wyjścia...
Tesciowa nie ma córki, a mama ma tylko mnie.
_________________ ŻYJ TAK, ABY NIE ŻAŁOWAĆ LAT SPĘDZONYCH BEZ CELU!!! A.Asnyk
ink@, widzę, że dobrze podchodzicie do sprawy. Tak trzymać . Mnóstwa mnóstwa siły tej fizycznej i psychicznej, wytrwałości, odwagi i... do przodu.
Pozdrawiam
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Kochani, moje teściowa przeszła wczoraj operacje usunięcia nowotworu jajnika.
Guz został wycięty, część rozsiewu do otrzewnej była nieoperacyjna.
[...]
Lekarka [...] Pocieszała, mówiła, że teściowa ma spore szanse...(zastanawiam się tylko..., szanse na co....? na ozdrowienia czy na przeżycie 2, 3, 5, 10 lat?... przerażające!!!)
Statystyki są jakie są...
Ponieważ część nacieku nowotworu okazała się nieoperacyjna i nie została usunięta (= resekcja makroskopowo nieradykalna, R2),
to niestety możliwości wyleczenia chemioterapią w takim przypadku nie ma,
a terapia będzie miała charakter leczenia paliatywnego, mającego w tym przypadku możliwie spowolnić dalszy postęp choroby.
Trzymaj się,
pozdrawiam
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Richelieu niby człowiek ma świadomość, ale jednak aż wierzyć się nie chce :(
Ja mam świadomość jak to będzie wyglądało, :( :( :(
...mama mojej przyjaciółki miała raka płuc... mocno przeżywałam z nią całą chorobę jej mamy, którą zresztą doskonale znałam i bardzo lubiłam. Lodzia zmarła 2 lata temu w Wielki Piątek, niestety nie zdążyłyśmy się już podzielić jajkiem przy świątecznym stole, pochowaliśmy ją tuż po świętach.
Nie wiem jak będzie w przypadku teściowej, wiem, że cudu nie ma się co spodziewać...
ale chciałabym aby miała przez ten czas, który jest jej dany, maximum komfortu.
Teściowa jest już po operacji. Czuje się niby dobrze, jest bardzo obolała, ale to zapewne normalne.
jest jednak jedna rzecz, która mnie jednak bardzo wczoraj wystraszyła.
Wczoraj rano, czyli dobę po zabiegu, jak przyszłam do teściowej była już na normalnej sali, leżała, ale mówiła, że ją mdli...
Nagle stwierdziła, że będzie wymiotowała. Podałam jej nerkę.
Zwróciła brązową, krwawą wymiociną. Zawołałam pielęgniarkę, stwierdziła, że tak może być. Ale za chwilę sytuacja się powtórzyła, ale tym razem teściowa zwymiotowała bardzo dużo. Byłam przerażona, nawet pielęgniarka jak to zobaczyła to jękła.... i pobiegła pokazać wymiociny lekarzowi.
Przyszedłszy, przepisał kroplówki z lekami na krzepliwość, zabronił pić i zarządził morfologię.
Po ok godzinie teściowa zwróciła jeszcze raz, ale zdecydowanie mniej.
Z wyników wynikało, że HgB z 13,6 spadła do 10.
Po podaniu leków i 4 kolejnych godzinach zrobiono kolejną morfologię i wzrosła do 11,6.
Dziś teściowa już nie wymiotowała, ale nic nie pije, dostaje wyłącznie kroplówki.
Ma bardzo spuchnięte kończyny, nogi i dłonie.
Zaniepokoiły mnie te krwawe wymioty.
Niewątpliwie ma to związek z żołądkiem. Siostra mówi, że może miała wrzody i jej jakiś pękł po operacji, ale teściowa nigdy nie miała problemów żołądkowych, chociaż tak naprawdę modlę się żeby to były właśnie wrzody, bo zaczęłam się bać, że może to jakiś przerzut do żołądka i teraz zaczął krwawić :(
Przypomniałam sobie również, że lekarka po operacji pytała mnie czy teściowa miała robioną gastroskopie... odpowiedziałam, że nie miała...
Nikt nam jej nie zlecił.
Zaczynam myśleć o tym, czy to nie jest jakieś kolejne dziadostwo.
Załamka!!!
Kochani proszę powiedzcie mi jeszcze po jakim czasie (w piątek rano miała zabieg) teściowa będzie w stanie wstać z łóżka, ona sama nie wie czy bardziej boli ją brzuch, czy tyłek od leżenia.
Chyba trzeba będzie zainwestował w materac przeciwodleżynowy, bo jeśli przyjdzie jej więcej poleżeć to czarno to widzę :( czy jej przysługuje refundacja takiego materaca czy nie?
z góry dziękuje za informację!
_________________ ŻYJ TAK, ABY NIE ŻAŁOWAĆ LAT SPĘDZONYCH BEZ CELU!!! A.Asnyk
witam,
dziś teściowa miała robioną gastroskopie w związku z tymi krwawymi wymiotami.
Gastroskopia wykluczyła guza żołądka.
Teściowa bardzo się mnie dopytywała co jej usunęli, poszłam więc do lekarki żeby szczegółowo dopytać.
Doznałam szoku, bo okazało się, że lekarka usunęła jedynie GUZY obustronnie, na obu jajnikach i wszystkie operacyjne rozsiewy, z nieoperacyjnych pobrała wycinki.
Dopiero dziś powiedziała mi więc, że nie usunęła teściowej nic poza guzami.
Powiedziała, że teraz podadzą chemię i będę powtórnie otwierać znowu po chemii, więc czeka ją kolejna operacja.
Teściowej informacji o kolejnej operacji oszczędziłam, bo nie wiem jak by to teraz przyjęła.
Kochani jaki jest cel takiego leczenia? OPERACJA-CHEMIA-OPERACJA
Jest aż tak źle, że nie mogli wszystkiego wyciąć?
Nie wiem o co chodzi, lekarka nie za wiele o tym powiedziała, a ja byłam tak zszokowana, że zapomniałam języka w gębie żeby zapytać...
Opuchlizna z rąk i stóp nadal nie schodzi
[ Dodano: 2011-11-07, 21:15 ]
p.s. teściowa w środę ma zostać wypisana do domu...
_________________ ŻYJ TAK, ABY NIE ŻAŁOWAĆ LAT SPĘDZONYCH BEZ CELU!!! A.Asnyk
Operacyjne usunięcie guzów oraz nacieków które się do tego nadawały, to tzw. operacja cytoredukcyjna,
mająca na celu zmniejszenie masy nacieków, a przez to m.in. wspomaganie następującej chemioterapii.
Po CTH może być rozważane przeprowadzenie kolejnego zabiegu chirurgicznego.
Zobacz na ten temat np. to opracowanie (str. 251).
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Najprawdopodobniej jest to skutek zaburzeń funkcjonowania organizmu spowodowanych rozwojem choroby.
Trudno mi tu cokolwiek sensownego napisać poza tym, że powinien zwrócić na to uwagę lekarz.
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
hej
Rozumiem ze sie martwisz.
Mnie np przy pierwszej operacji nie mogli usnac macicy bo byla zrosnieta z pecherzem moczowym. Dopiero po chemi udalo sie ja usunac. Moze u Twojej tesciowej jest jakis podobny problem. ja tez mialam operaca-chemia-operacja.
Tez mialam nowotwor rozsiany. Po 2 chemi badanie histopato. wykazalo ze jest czysto.
Zawsze jest jaks nadzieja. U mnie lekarze nna poczatku nawet nie parzyli mi w oczy!
Pozdrawiam
fraszka33 to rzeczywiście mnie chociaż odrobinę pocieszyłaś!
mam nadzieję, że nie będzie, aż tak źle jak mi się zdaje...
Poza tym dziś okazało się, że teściowa jutro nie wyjdzie do domu, właśnie w z powodu obrzęków rąk i stóp.
podobno wyjdzie w czwartek...
zobaczymy...
Wczoraj powiedzieliśmy teściowi, że nie jest rewelacyjnie i że będzie druga operacja, bo się nie dało teraz usunąć wszystkiego... trochę się podłamał...
Ciężka, zawiesista atmosfera panuje u nas w domu, niby funkcjonujemy... ale chyba każdy o tym myśli...
a przynajmniej ja... wciąż myślę...
dziękuję wszystkim za informacje i wsparcie
_________________ ŻYJ TAK, ABY NIE ŻAŁOWAĆ LAT SPĘDZONYCH BEZ CELU!!! A.Asnyk
1. Komórki nowotworowe.
2. Naciek nowotworowy sieci wieloogniskowy.
3, 4. Gruczolakorak brodawkowaty i mezonefroidalny (jasnokomórkowy) obu jajników, średnicy 3 x 4 x 4,5 [cm],
o średnim / wysokim stopniu złośliwości, obustronny naciek nowotworowy błony jajowodu.
5. Naciek nowotworowy.
Zajęcie sieci (poza miednicą mniejszą) klasyfikuje stadium zaawansowania choroby do grupy co najmniej IIIB/C
(ogniska do / ponad 2 cm),
o ile nie ma przerzutów do narządów odległych (co dawałoby IV stadium zaawansowania).
Leczenie III stadium zaawansowania syntetycznie przedstawia to opracowanie:
Cytat:
Leczenie chirurgiczne powinno obejmować radykalne usunięcie macicy z przydatkami oraz resekcję sieci i wszystkich możliwych do usunięcia widocznych zmian przerzutowych.
W ramach chemioterapii systemowej preferuje się schemat oparty na łącznym zastosowaniu karboplatyny lub cisplatyny i paklitakselu. W przypadku niewielkich zmian przetrwałych po optymalnym leczeniu chirurgicznym możliwe jest rozważenie chemioterapii dootrzewnowej (najlepiej w ramach badań klinicznych).
W przypadku niewykonania maksymalnej cytoredukcji chirurgicznej leczenie należy rozpocząć od chemioterapii, a w razie stwierdzenia odpowiedzi na leczenie po 3 cyklach chemioterapii wskazany jest zabieg odroczony, a następnie dalsze 3 cykle chemioterapii.
Doktor prowadząca teściową powiedziała, że chemie ustali teraz inny lekarz, do którego jutro idziemy.
Powiedziała również, że będzie to 6 cykli, a po 3-im mamy pojawić się u niej do kontroli.
Po chemii będzie kolejna operacja.
Powiem szczerze, że czasem mam wrażenie, że lekarze zachowują się jakby mieli do czynienia wyłącznie z ćwierćinteligentami, bo nie niewiele chcą mówić, niewiele tłumaczyć, jakby szkoda im było czasu, bo z ich założenia... "i tak nic nie zrozumiemy".
To jest dla mnie trochę przykre, bo o ile nie jestem może specjalistą w dziedzinie medycyny (chociaż i tak wiem sporo na tematy różnych chorób, akurat z nowotworem spotykam się po raz pierwszy) to sroce spod ogona nie wypadłam i jestem specjalistą w zupełnie innej dziedzinie...ale swoich klientów nie "spuszczam na drzewo" lecz cierpliwie tłumaczę, co z czym etc...
wczoraj obchodziliśmy DZIEŃ ŻYCZLIWOŚCI i właśnie czasem mam ochotę zapytać CO Z TĄ ŻYCZLIWOŚCIĄ???
Żeby to człowiek musiała "tułać się" po forach internetowych w poszukiwaniu wiedzy i pomocy
_________________ ŻYJ TAK, ABY NIE ŻAŁOWAĆ LAT SPĘDZONYCH BEZ CELU!!! A.Asnyk
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum