1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Rak jajnika, wodobrzusze
Autor Wiadomość
ink@ 


Dołączyła: 17 Paź 2011
Posty: 28

 #1  Wysłany: 2011-10-17, 22:08  Rak jajnika, wodobrzusze


Witam wszystkich.

W ostatnią środę moja niedoszła, przyszła teściowa, lat 55 odwiedziła (z przykrością dodam, że po 10 latach) ginekologa.
Od jakiegoś czasu bolał ją brzuch, ukrywała to przed nami i faszerowała się lekami przeciwbólowymi. Myślała, że "przejdzie". :(
Wyszła od niego ze skierowaniem do Centrum Onkologicznego.
Załamana przyjechała do domu. Od roku mieszkamy w jednym budynku, ale mamy osobne mieszkania. Zeszliśmy do niej, była bardzo załamana.
Lekarz u którego była nie powiedział jej co jej dolega, ani jakie ma przypuszczenia, a jedynie oznajmił, że jest BARDZO ŹLE i kazał natychmiast, z samego rana jechać do szpitala.
Teściowa przepłakała pół nocy. Teścia akurat nie było, był akurat w szpitalu... też przewlekle choruje :( dzięki Bogu... nie onkologicznie.

rano zawiozłam teściową do szpitala. Miała skierowanie.
Na oddział jej nie przyjęli, wysłali nas do przychodni przyszpitalnej pobrali krew na markery i kazali przyjechać kolejnego dnia na USG.
Wstępna diagnoza brzmiała: guz jajnika, wodobrzusze.
Rano USG, polip na macicy... zabrali ją do zabiegowego, niewiele tłumacząc
wyłyżeczkowali macicę, wycieli polipa i kazali iść odebrać wynik markerów,
informując że jeśli wyszły złe, to trzeba zapisać się w kolejce na operacje, bo w tym Centrum Onkologicznym na operacje czeka się kilka tygodni.
Odebrałam markery, jak zobaczyłam wynik, to aż sobie przysiadłam...
CEA - 0,35
CA 125 - 1134,6
Załamałam się, dorwałam jakąś lekarkę na korytarzu i zapytałam co to jest za wynik, a ona mi na to, że to rak jajnika, że trzeba się zapisać w kolejkę,... odchodząc rzuciła ... wytniemy...!!!
Teściowej początkowo nic nie powiedziałam, jedynie tyle, że marker nie jest za dobry i poszłam ją zapisać do *kolejki*.
Jak ją zapisywali padło stwierdzenie: guz jajnika więc się dowiedziała.
Zapisałyśmy się ... obok nazwiska teściowej napisali PILNE!
W piątek 21.10.2011 mamy wiedzieć na kiedy jest termin przyjęcia do szpitala.

Odesłali nas również do internisty z tym wodobrzuszem, zasugerowali, że wodobrzusze wcale nie musi mieć związku z jajnikiem, tylko z wątrobą.
Nie wiem czy w czasie USG coś jeszcze dostrzegli, czy to już przerzut do wątroby, czy co...
Nikt nic nie powiedział. Ale głupia nie jestem więc się domyślam... :(
Dziś teściowa była u lekarza pierwszego kontaktu.
Zrobili jej badania moczu, morfologię itd + RTG klatki piersiowej, dopiero na jutro jest umówione USG.
Lekarka dala skierowanie do szpitala gdybyśmy chcieli, ale mówiła, żeby poczekać spokojnie na badania, bo tam nic innego nie zrobią. Może i dobrze bo teściowa przynajmniej w domu lepiej się czuje psychicznie.
Teściowa jest szczupła, ale ma rzeczywiście duży brzuch, wydęty, twardy, wygląda nienaturalnie. Widać że jest w nim woda.

czekamy na to USG i na resztę wyników jak na igłach. Przynajmniej ja...
poczytałam trochę, niestety nic optymistycznego...przygotowuję się psychicznie do tej walki...
Teściowa nie ma córki, a ponadto my niemalże z nimi mieszkamy więc chcę i będę musiała jej pomóc.
To dobra kobieta, matka... los jest niesprawiedliwy.... bardzo mi jej żal...
Obcowałam już z kilkoma chorobami przewlekłymi, choroby nie są dla mnie tematem obcym, ale nowotwór... nigdy dotąd tak blisko...
Jestem bardzo przygnębiona. Staram się ją wspierać, nie tragizujemy, spokojnie o tym rozmawiamy, pocieszamy ją, ale w głębi serca wiem, że to się dobrze nie skończy :(

Mam jednak pytanie: jak poważny jest stan mojej teściowej?
Wiem, że na podstawie wysokość markera CA 125 można wysnuć wstępne rokowania.
Jak to jest z tym wodobrzuszem, co teraz zrobią z ta wodą? Będą to *osuszać* farmakologicznie np podadzą Furosemid?
Czy powinnyśmy czekać na termin w tym centrum Onkologicznym w którym tak długo czeka się na termin przyjęcia, czy lepiej poszukać innej placówki?

Wiem, że te pytania wydają się może dla Was lakoniczne, ale nie jestem w tym zorientowana i jestem przerażona i zdezorientowana.
Potrzebujemy przewodnika!
będę wdzięczna za każdą pomoc!
dziękuje
_________________
ŻYJ TAK, ABY NIE ŻAŁOWAĆ LAT SPĘDZONYCH BEZ CELU!!! A.Asnyk
 
JustynaS1975 
Administrator



Dołączyła: 24 Cze 2011
Posty: 12614
Skąd: Warszawa
Pomogła: 2742 razy

 #2  Wysłany: 2011-10-17, 22:17  


ink@ napisał/a:
Jak to jest z tym wodobrzuszem, co teraz zrobią z ta wodą? Będą to *osuszać* farmakologicznie np podadzą Furosemid?

Za specjalnie się nie znam na tym raku. Ale woda w brzucha jest 'spuszczana' poprzez punkcję odbarczającą.
_________________
Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
 
ink@ 


Dołączyła: 17 Paź 2011
Posty: 28

 #3  Wysłany: 2011-10-17, 22:21  


też mi się tak wydaje, tyle, że zastanawia mnie czy w związku z tym położą ją do zwykłego szpitala na oddział wewnętrzny, czy zajmuje się tym już oddział onkologii ginekologicznej? Ona raczej nie może czekać na to kilku tygodni.
Poza tym... paranoją jest, że trzeba tyle czekać :( :( ;(
teściowa ma wielki dyskomfort z powodu tej wody :(
_________________
ŻYJ TAK, ABY NIE ŻAŁOWAĆ LAT SPĘDZONYCH BEZ CELU!!! A.Asnyk
 
Richelieu 
Administrator



Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 7486
Skąd: Gyddanyzc
Pomógł: 4945 razy

 #4  Wysłany: 2011-10-18, 06:26  


Inko,

Podajesz niewiele informacji, by można było powiedzieć coś konkretnego na temat Waszej sytuacji.
Pełniejsza ocena będzie możliwa po uzyskaniu dalszych wyników badań diagnostycznych przed planowanym zabiegiem,
a także na podstawie histopatologicznej oceny materiału usuniętych operacyjnie tkanek.

Jednak wysoka wartość markera CA125 oraz fakt wystąpienia wodobrzusza każą bardzo poważnie liczyć się z możliwością wysokiego zaawansowania choroby.
Przypuszczenie to dodatkowo mogą potwierdzać dolegliwości bólowe odczuwane od pewnego czasu.
W takim razie, jak sama się domyślasz, rokowanie nie byłoby dobre.

Na pewno powinno się zrobić odbarczenie jamy brzusznej z płynu, pilnie ze względu na znaczny dyskomfort z tym związany.
Jest to jednak działanie o charakterze tylko doraźnym, poprawiające komfort życia, ale nie mające wpływu na powstrzymanie rozwoju choroby.

Uważam, że potrzebne jest pilne dalsze leczenie i to w ośrodku dysponującym dobrym zapleczem i doświadczeniem w leczeniu onkologicznym.
Każdy kompromis w rodzaju "szybciej w gorszym szpitalu" czy "później ale w lepszym" wydaje mi się w takiej sytuacji złym wyborem. :|

Pozdrawiam. :tull:
_________________
Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
 
ink@ 


Dołączyła: 17 Paź 2011
Posty: 28

 #5  Wysłany: 2011-10-18, 06:59  


Witam
nie spodziewam się niczego dobrego, raczej zastanawiam się ile to potrwa, ile ona da radę walczyć?
Do tego jeszcze nie mogę pogodzić się z myślą, że można się tak zaniedbać ginekologicznie, jest XXI wiek... :?ale?: :uuu: :cry:
Niby światła osoba...a takie straszne zaniedbanie :(
Moja matka w podobnym wieku co teściowa robi co roku, cyklicznie wszystkie badania, łącznie z mammografią, przynajmniej gdyby się coś złego miało wydarzyć, nie będziemy mogli mieć pretensji do samych siebie, że się coś zaniedbało.
Myślę, że teściowa w duchu gani się za to, ale teraz to już nieistotne....
Trzeba ratować jak najdłużej to co się uratować da.
teściowa ma skierowanie do DCO we Wrocławiu.
Zastanawiam się ewentualnie nad Klinikami we Wrocławiu.
Mam tam lekarza, u którego moja mama i ja od lat się "leczymy". Wiem, że głownie zajmuje się waśnie sprawami nowotworowymi. Ale już sama nie wiem co robić. :?ale?:
_________________
ŻYJ TAK, ABY NIE ŻAŁOWAĆ LAT SPĘDZONYCH BEZ CELU!!! A.Asnyk
 
ewik 


Dołączyła: 08 Paź 2010
Posty: 159
Skąd: Warszawa
Pomogła: 20 razy

 #6  Wysłany: 2011-10-18, 07:59  


Witaj,
Nie do końca rozumiem - czy było zrobione USG? jamy brzusznej? czy przezpochwowe? Jaki jest wynik?

Wodobrzusze pojawia się niestety najczęściej w zaawansowanym stadium choroby, zwykle utrudnia badanie USG - niewiele widać, bo narządy są przesłonięte płynem. Myślę, że konieczne jest odbarczenie pod kontrolą USG (robi się to w warunkach szpitalnych, zwykle chirurg, ale niekoniecznie), zazwyczaj chory pozostaje w szpitalu dobę-dwie po zabiegu (bo trzeba poobserwować, a często uzupełniają też albuminy, które chory traci wraz ze ściągniętym płynem). Takie odbarczenie daje dużą ulgę, ale trzeba się liczyć z tym, że bez leczenia płyn będzie znów wracał. Farmakologicznie podaje się np. Furosemid/Spironol, żeby zahamować ponowne zbieranie się płynu. Płyn powinien zostać zbadany.

Co do zabiegu - jeśli w piątek okaże się, że trzeba czekać długo, to poszukajcie innego szpitala, ale jeśli to kwestia tygodni-dwóch, to chyba nie ma co kombinować i trzeba czekać. W szpitalu powinni zrobić dodatkowe badania, bo na razie nic nie wiadomo (jaki nowotwór? czy są przerzuty? etc.)

Na razie trzeba się sprężyć i zacząć działać, jeśli teściowa jest załamana i bierna, to ktoś bliski i energiczny powinien ją wspomóc i "popychać" sprawy.
_________________
pozdrawiam,
Ewik
 
ink@ 


Dołączyła: 17 Paź 2011
Posty: 28

 #7  Wysłany: 2011-10-18, 17:21  


Witam,
USG wewnątrzmaciczne było robione... na tej podstawie znaleziono na macicy polipa i stwierdzono powiększenie jajnika.
Macice wyłyżeczkowano, polipa wycięto, zrobiono marker i stwierdzono, że to rak jajnika.

Dziś teściowa miała USG jamy brzusznej - wszystkie organy bez ognisk i zmian.
Wątroba, trzustka, nerki niby OK.
Jedynie to wodobrzusze jak napisano min 4000ml płynu.

RTG klatki piersiowej też OK.

Dalej nie za wiele wiemy. Jutro teściowa idzie do lekarki pierwszego kontaktu, a ona pewnie będzie musiała podjąć decyzje w jaki sposób pozbyć się wody.

Szczerze przyznam, że spodziewałam się przerzutu do wątroby, tym bardziej, że ginekolog-onkolog, który robił teściowej USG dopochwowe, powiedział, że jego zdaniem wodobrzusze nie ma podłoża ginekologicznego i sugerował, że to wątroba jest powodem.
Sama nie wiem co o tym teraz myśleć, skoro nic w wątrobie nie znaleźli?
jakiś horror... :(
_________________
ŻYJ TAK, ABY NIE ŻAŁOWAĆ LAT SPĘDZONYCH BEZ CELU!!! A.Asnyk
 
fraszka33 



Dołączyła: 12 Lut 2011
Posty: 414
Skąd: Wrocław
Pomogła: 92 razy

 #8  Wysłany: 2011-10-20, 14:31  


hej
Mialam podobne objawy ale marker jeszcze wyzszy bo 2700. U mnie bylo zadnego dyskutowania, zrobili jedno usg, cos am bylo widac. Lekarz od razu kazal operowac. 2 tyg pozniej bylam juz po operacj.
Zglos sie nna Chaulbinskiego do kliniki ginekologi poloznictwa. Tam jest poradnia onkologiczna i oddzial ginekologi onkologicznej. Najlepiej do profesora Grybosia. Tam nie czeka sie miesiacami na operacje. Zrobcie to jak najszybciej!!!!
 
ink@ 


Dołączyła: 17 Paź 2011
Posty: 28

 #9  Wysłany: 2011-10-20, 16:25  


Wczoraj teściowa była ponownie u lekarza pierwszego kontaktu. Kazał jej jechać do szpitala na ściąganie wody. Lekarka w szpitalu powiedziała, że "nie a potrzeby" :roll: :?ale?: przepisała FUROSEMID i kazała jechać do domu.
Krew mnie zalała, nie wiem o co chodzi, czemu jej tego nie ściągają.
Wczoraj umówiłam teściową na prywatną wizytę do lekarki, która jest ordynatorem tam gdzie czekamy. Mam już dość niewiedzy, niech ktoś mądry powie co z tym robić, czy mamy czekać, czy nie czekać, czy ściągać wodę, czy nie... niech ktoś wreszcie "ściągnie" nam trochę tego ciężaru z pleców, bo ta niewiedza to jakaś paranoja. Cudów nie oczekuję, ale odrobiny informacji, zainteresowania i pokierowania sprawą jak należy!!!
Wizytę mamy w poniedziałek.
_________________
ŻYJ TAK, ABY NIE ŻAŁOWAĆ LAT SPĘDZONYCH BEZ CELU!!! A.Asnyk
 
fraszka33 



Dołączyła: 12 Lut 2011
Posty: 414
Skąd: Wrocław
Pomogła: 92 razy

 #10  Wysłany: 2011-10-20, 16:33  


A byliscie na Chaulbinskiego??
 
ink@ 


Dołączyła: 17 Paź 2011
Posty: 28

 #11  Wysłany: 2011-10-20, 17:06  


Nie, nie byliśmy.
O nowotworze wiemy tak naprawdę dopiero od piątku.
Spędziłyśmy dwa dni (od środy do piątku) na Hirszfelda, tam nas zapisano i kazano czekać na telefon w każdej chwili. Tam biorą do szpitala z dnia na dzień, w takich przypadkach jak teściowa.
Rozważam inną placówkę, ale łudzę się, że w DCO szybko znajdą nam termin.
Jesteśmy tam zapisane jako przypadek PILNY, na czerwono.
Niestety "czerwonych pacjentów" jest jeszcze kilku przed nami!
_________________
ŻYJ TAK, ABY NIE ŻAŁOWAĆ LAT SPĘDZONYCH BEZ CELU!!! A.Asnyk
 
fraszka33 



Dołączyła: 12 Lut 2011
Posty: 414
Skąd: Wrocław
Pomogła: 92 razy

 #12  Wysłany: 2011-10-20, 17:13  


hmmm, idac na chaulbinnskiego nic nie tracicie. Idzcie ok 9 jutro, nie powinno byc kolejek. Pytajcie o profesora Grybosia. Ja zostalam przyjeta choc nie bylo miejsc. Jak widac sie znalazlo:) Nic nie zaplacilam.
 
ink@ 


Dołączyła: 17 Paź 2011
Posty: 28

 #13  Wysłany: 2011-10-20, 17:58  


nie jesteśmy z Wrocławia, mieszkamy pod Legnicą, dla nas to "cała wyprawa" :(
ja jako wrocławianka "na emigracji", zawsze mówię i wszędzie podaję, że jestem z Wrocławia, to taki odruch bezwarunkowy!
_________________
ŻYJ TAK, ABY NIE ŻAŁOWAĆ LAT SPĘDZONYCH BEZ CELU!!! A.Asnyk
 
ink@ 


Dołączyła: 17 Paź 2011
Posty: 28

 #14  Wysłany: 2011-10-25, 20:21  


Wczoraj byłam z teściową na wizycie u ginekolog-onkolog.
Zostałam na chwilę z lekarką sam na sam, pytałam o zaawansowanie choroby mówiła między III a IV :( powiedziała mi, że teściowa ma zapewne dużo małych guzków, przerzutów, które zaatakowały już jamę brzuszną i pewnie dlatego jest wodobrzusze.
Wody nie kazała ruszać, chyba że są duszności, ale nie ma.
Powiedziała, że teściowa jest w dobrej kondycji fizycznej, jest młoda, trzeba ją ratować...
Nie kazała jednak czekać ca cud. Powiedziała wprost, że to bardzo paskudny nowotwór, podała statystyki 30% dożywa 5 lat od operacji... :( :-( :cry:
Teściowa ma mieć operacje zaraz po Święcie Zmarłych.
Strasznie mi jej żal, szczerze powiedziawszy nie wiem jak to "przerobię". Dziś miałam fatalny dzień, czuję się jakby mnie czołg rozjechał... jestem wykończona.
teściowi nic nie mówiłam, że jest tak źle, nie chcę siać paniki.
Wiem tylko ja i mój chooop. Chyba oboje jesteśmy zdruzgotani. Faceci nie potrafią chyba za bardzo o tym gadać... ani płakać... ja wciąż o tym myślę, momentami mam wrażanie, że to się jeszcze dobrze nie zaczęło, a ja żyję już tylko tym...
Nie wiem czy podołam :cry:
Strasznie mi jej żal. Z uwagi na to, że tylko ja wiem tak naprawdę wszystko (nie przeszło mi przez gardło, żeby powiedzieć mężowi, że mama ma słabe szanse na długie życie, o tym, że nie ma 5 lat nie wspominając) jest mi ciężko :( :( :(
_________________
ŻYJ TAK, ABY NIE ŻAŁOWAĆ LAT SPĘDZONYCH BEZ CELU!!! A.Asnyk
 
ink@ 


Dołączyła: 17 Paź 2011
Posty: 28

 #15  Wysłany: 2011-11-01, 19:39  


Jutro odwożę teściową do szpitala. Wreszcie ktoś się nią zajmie. Zaczynam się bać, mimo to, że wiem, że tak musi być. Wciąż się zastanawiam co bym zrobiła będąc na jej miejscu...
ale to tylko dywagacje, bo tak naprawde trzeba by sie znaleźć w takiej sytuacji, żeby wiedzieć co by się zrobiło...
przeraża mnie ból i cierpienie i wymęczenie, którego się pewnie w takiej chorobie można spodziewać.

[ Dodano: 2011-11-02, 18:46 ]
Kochani, moja teściowa jest już w szpitalu, na piątek ma planowaną opercję, dzieki Bogu, że to już zaczeło nabierać tempa.

Niestety dzis dostałam dla mnie kolejną, koszmarną informację :(
Moja mama, która oczywiście wie o stanie mojej teściowej, postanowiła w ostatnim czasie zrobić kilka badań.
Mammografie robi co roku, bo ma jakąś zmianę w piersi od kilku lat i co roku ją monitoruje. Póki co z tym był spokój, teraz czekamy na wynik.
Oprócz tego jakieś 2 lata temu kolega mamy, radiolog zasugerował mamie, że może mieć coś z tarczycą, bo jemu wydawało się, że ma powiększone wole.
2 lata temu mama była więc na USG, które wykazało dwa maleńkie guzki, ale wtedy Pani doktor zrobiła równiez poziom TSH i stwierdziła, że wszystko jest OK, ale mozna by za jakiś czas sprawdzić co się dzieje.
Po tym co ostatnio dotknęło moją teściową mama poszła dziś na usg.

Nie mam dokładnego wyniku, mama nie bardzo chciała mi go pokazać, żebym sie nie denerowała, ale wreszcie uległa...

Tarczyce ma niepowiększoną, ale ma torbiel oraz guz 6,8mm o strukturze litej izoechogenicznej, węzeł chłonny szyjny 7,1mm.
Lekarz robiący USG nie powiedział mamie nic, generalnie mimo, że mama badanie robiła prywatnie, lekarz był nieprzyjemny i mama nawet nie chciała się go już o nic pytać.
Doczytałam już, że zmiana o strukturze litej, nic dobrego nie wróży :(
Nie wiem czy podana wielkośc węzła chłonnego jest Ok czy nie?

Na sobotę umówiłyśmy się prywatnie na wizytę u endokrynologa.


Jestem załamana :( :( :(
_________________
ŻYJ TAK, ABY NIE ŻAŁOWAĆ LAT SPĘDZONYCH BEZ CELU!!! A.Asnyk
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group