Mama już w szpitalu oczekuje na pierwszą chemię. Przypuszczenia lekarza się potwierdziły, są przerzuty w węzłach chłonnych nadobojczykowych po lewej stronie i w prawej pachwinie, więc zmiana stopnia FIGO z IIIc na IV. Płuca i reszta narządów czyste, tak przynajmniej wynika z ostatnich badań. Marker 176.
Ehhhh.... Po południu powinnam się dowiedzieć, jaką chemię mama dostanie.
Podczas pobytu w domu mama rwała się do gotowania, sprzątania (oczywiście bez przesady, na żaden większy wysiłek jej nie pozwoliliśmy), załatwiania spraw z ubezpieczeniem itd., odwiedziny koleżanek.
Niestety, to co mnie niepokoi to, że miała epizody bólu brzucha, w miejscu, gdzie jak mówił lekarz była największa interwencja chirurgiczna, ból promieniował na plecy. Od ostatniego badania ginekologicznego podczas którego, jak mama przyznała "mocno jej pogrzebali" towarzyszą jej też upławy zabarwione krwią. Lekarze mówią, że to normalne... Czy na pewno? Miał ktoś podobne doświadczenia?
Będę opisywać tu postępy (oby) w leczeniu. Jakoś mi tak raźniej z tym forum.
Witaj mamie dadzą taxol karboplatynę i Avastin w pierwszym rzucie chemii się taką dostaje.Niech mama poprosi o receptę na lek przeciwbólowy ,często zapominają wypisać,moja mama musiała jechać potem w bólach po receptę.Warto pomyśleć o HD ,mojej mamie bardzo pomagają.Pozdrawiam
Nie myśleliśmy jeszcze o HD. Mama nie ma bardzo ostrych bóli, raczej takie kłucia, ale do wytrzymania, zobaczymy jak będzie po chemii. Na razie pomoc zaoferowała nam sąsiadka pielęgniarka. Mama chemię dostanie jutro, później będzie jeszcze dzień na oddziale, lekarz powiedział, że po pierwszej chemii zawsze zostawia pacjenta, aby sprawdzić jak organizm reaguje.
_________________ "bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny
w ostatecznym rachunku jedynie to się liczy"
Podczas pobytu w domu mama rwała się do gotowania, sprzątania (oczywiście bez przesady, na żaden większy wysiłek jej nie pozwoliliśmy), załatwiania spraw z ubezpieczeniem itd., odwiedziny koleżanek.
Niech mama żyje jak chce, niech odwiedza koleżanki niech cieszy się dniem. Oczywiście w rąbanie drzewa możecie ją wyręczyć
Midi90 napisał/a:
Od ostatniego badania ginekologicznego podczas którego, jak mama przyznała "mocno jej pogrzebali" towarzyszą jej też upławy zabarwione krwią. Lekarze mówią, że to normalne..
Może i normalne ale ja bym to kontrolowała zanim powstaną jakieś niepotrzebne stany zapalne co zawsze po takim"grzebaniu" jest możliwe.
Midi90 napisał/a:
Mama chemię dostanie jutro, później będzie jeszcze dzień na oddziale, lekarz powiedział, że po pierwszej chemii zawsze zostawia pacjenta, aby sprawdzić jak organizm reaguje.
To dobrze bo w razie czego lekarze od razu będą mogli zobaczyć jak mama się czuje. Pomimo to trzeba się z tym liczy że różne działania uboczne po chemii mogą wystąpić (i prawdopodobnie wystąpią) trochę później.
Pozdrawiam serdecznie
[ Dodano: 2017-02-14, 13:52 ]
Midi90 napisał/a:
Na razie pomoc zaoferowała nam sąsiadka pielęgniarka
To jest bezcenne. Swietnie.
_________________ Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać.
Mama dostanie jutro chemię, ale nie w klinice ginekologii onkologicznej ale piętro wyżej w klinice onkologii klinicznej (heh już tłumaczę w Rzeszowie jest oddzielnie ginekologia onkologiczna gdzie leczone są nowotwory ginekologiczne - chyba najwięcej jest pań z rakiem jajnika - i drugi oddział gdzie leżą chorzy na wszystkie inne nowotwory)
Lekarz powiedział, że tak zadecydowało konsylium, które dzisiaj jeszcze zebrało się w mamy sprawie. Argumentował to tym, że są te przerzuty do węzła nadobojczykowego i pachwinowego i mają tam podać jakąś chemię której na ginekologicznym nie podają. Powiedział, że 6 cykli chemii a później naświetlania. Nie wiem czy chodzi tylko o naświetlania tych przerzutowych węzłów czy jak...
Miał ktoś naświetlania przy raku jajnika? Gdzieś czytałam, że naświetlania w raku jajnika stosuje się tylko jako leczenie paliatywne.
Czy to możliwe, że moja mama będzie leczona już tylko chemią paliatywną i dlatego przenieśli ją na tamten oddział? Nie wiem co myśleć.
Mama zapytała wprost lekarza czy jest z nią aż tak źle, to odpowiedział, że nie i że taka decyzja ponieważ ta chemia będzie trochę inna ze względu na te przerzuty...
Wszystko przekazuje tak jak zrozumiała to mama, ja będę u tego lekarza dopiero w czwartek po południu.
Dziś jeszcze tomografia (poprzednia obejmowała tylko brzuch i miednicę mniejszą, teraz pewnie będzie całościowo, skoro z biopsji wyszły przerzuty tych węzłów, tak to sobie przynajmniej tłumaczę, aż mnie ciary przechodzą, jak pomyślę, że może podejrzewają coś jeszcze).
_________________ "bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny
w ostatecznym rachunku jedynie to się liczy"
Możliwe, że twojej mamie podadzą inny schemat chemii i dlatego będzie na innym oddziale. Myślę, że radioterapia będzie zastosowana tylko na węzły przerzutowe i tylko w przypadku, gdyby chemia ich nie zlikwidowała. Tak przynajmniej miało być w moim przypadku, a też miałam przerzut między innymi do węzła nadobojczykowego lewego.
Mama już na innym oddziale, chemii wczoraj nie dostała i nie dostanie przynajmniej do poniedziałku. Z rozmowy z nią dzisiaj dowiedziałam się, że zrobili kolejne badania krwi, ma za małą krzepliwość i zostaje do poniedziałku, będą podawać leki, a potem zobaczymy.
Wczoraj odebrałam wyniki nowego TK. Jest źle. Podejrzenie meta w płucach, jakiś nowy twór przy nerkach którego na poprzednim TK nie było. Pełno patologicznych węzłów chyba wszędzie. Załączam wynik, przepraszam za kiepską jakość, ale mogłam zrobić tylko zdjęcie.
Minął miesiąc od operacji, nie możemy ruszyć z leczeniem. Jeśli już teraz są problemy z krwią itd. to co będzie po chemii? :(
Boję się, że mamę zje to dziadostwo zanim zacznie się w ogóle leczenie...
Codziennie nowe rewelacje o przenoszeniu na inny oddział (ze względów biurokratycznych bo na tamtym nie można podać leku jaki mama ma do chemii), o nowych przerzutach... Nie mam sił, boję się, że za kilka dni usłyszę, że czeka ją już tylko hospicjum.
Mama jest w dobrej kondycji, nie wygląda na chorą.
Czuję bezsilność i drżę przed każdym nowym dniem, który przynosi nowe informacje... złe informacje.
Minął miesiąc od operacji, nie możemy ruszyć z leczeniem. Jeśli już teraz są problemy z krwią itd. to co będzie po chemii?
Bardzo mi przykro. Niestety dopóki wyniki krwi się nie poprawią to chemia prawdopodobnie nie bedzie podana. Trzeba narazie czekać do poniedziałku może będzie lepiej i leczenie się zacznie.
Midi90 napisał/a:
Nie mam sił, boję się, że za kilka dni usłyszę, że czeka ją już tylko hospicjum.
Narazie planowane jest leczenie trzeba poczekać tym bardziej że
Midi90 napisał/a:
Mama jest w dobrej kondycji, nie wygląda na chorą.
Przykro mi że macie tyle szarpania z administracją i biurokracją. Trzymaj się.
Pozdrawiam serdecznie
[ Dodano: 2017-02-16, 12:48 ]
Ten guzek w nadnerczu trzeba by dalej diagnozować - wydaje mi się.
_________________ Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać.
Dzisiaj będę rozmawiała z byłym (?) lekarzem mamy z ginekologii onkologicznej. Wyjaśni mi zapewne jaką chemię przewidują dla mamy. Z kim konkretnie rozmawiać na nowym oddziale nawet nie wiem, mama pytała kto ją teraz będzie prowadził, ale nie ma odpowiedzi.
Czy to możliwe, że tak z dnia na dzień stan mamy się pogarsza?
Miała mieć podaną chemię we wtorek na ginekologii onkologicznej, przeszła przez badania, wyszły te biurokratyczne nieścisłości, ale lekarz powiedział, że kwalifikuje się do chemii i dostanie ją, ale na nowym oddziale. Wczoraj ją przenieśli i tak od razu informacja, że oni muszą od nowa zrobić swoje badania krwi i moczu i zrobili, tym razem wyszło coś, co uniemożliwia jej podanie. Koszmar.
Jeszcze te zmiany w płucach totalnie mnie dobiły.
_________________ "bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny
w ostatecznym rachunku jedynie to się liczy"
Midi90,
Przykro mi ale opis TK jest mało optymistyczny. W płucach przerzuty, węzły chłonne też najprawdopodobniej z przerzutami bo patologiczne i niestety liczne.
W jamie brzusznej też licznie powiększone węzły chłonne, węzły biodrowe, pachwinowe, dużo tego, w nadnerczu jest również jakaś zmiana, na razie trudna do oceny ale przy takich zmianach u mamy też może budzić podejrzenie.
pozdrawiam i przykro mi, że tak mało optymistyczne są te wyniki.
Wiem, że jest źle. To samo usłyszałam dzisiaj od lekarza. Choroba bardzo zaawansowana, rokowania złe.
Wyjaśnił mi przynajmniej całe to zamieszanie z przenosinami na inny oddział. W całej tej paradzie chodzi o Avastin. Nie mogą go podawać z biurokratycznych powodów tam. Mama ma złą krzepliwość do jego podania... dają jej zastrzyki w brzuch (okazało się, że nie podawali na ginekologii onkologicznej ) i czekamy do poniedziałku, czy będzie wdrożony. Jeśli nie, to tylko standardowa chemia.
Mama czuję się i wygląda bardzo dobrze... aż nie mogę w to wszystko uwierzyć
_________________ "bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny
w ostatecznym rachunku jedynie to się liczy"
Mama czuję się i wygląda bardzo dobrze... aż nie mogę w to wszystko uwierzyć
To bardzo pozytywne, przynajmniej to nie dyskwalifikuje mamy do podania chemii, oby ten stan utrzymywał się jakiś czas bo w tej chorobie wszystko potrafi zmienić się w szybkim tempie.
Lekarz powiedział mi dzisiaj, że rokowania złe, na wyleczenie właściwie szans nie ma, ale że zdarzają się wyjątki i zna je z własnego doświadczenia, a nie z bajek.
Trzeba być chyba po części racjonalistą, ale mieć nadzieję, bo inaczej człowiek by zwariował. Ja mam nadzieję, że będzie pozytywny odzew na leczenie i że zostało nam jeszcze trochę czasu. Postaram się żeby był przepełniony miłością. Mam tylko mamę, miała bardzo ciężkie życie, to bardzo niesprawiedliwe, że spotkało ją coś takiego, ale los bywa okrutny. Mi też w wieku 26 lat przyszło zmierzyć się z taką najgorszą formą osiągania prawdziwej dojrzałości - ciężką chorobą rodzica. Mogę mówić, że moja mama ma tylko 53 lata, ale na oddziale spotykamy osoby o połowę młodsze. Spotyka to nawet maleńkie dzieci. Trzeba żyć i cieszyć się życiem na ile to możliwe.
Pozdrawiam serdecznie
_________________ "bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny
w ostatecznym rachunku jedynie to się liczy"
No niestety ale taka jest raczej gorzka prawda, przerzuty zawsze dają gorsze rokowania dlatego napisałam, żeby cieszyć się i wykorzystywać mamy dobre samopoczucie i spędzać razem mnóstwo czasu bo pogorszenie może nastąpić dosłownie z dnia na dzień.
Trzeba być realistą, trzeba mieć nadzieję, bo ona nas trzyma i umiera ostatnia.
Chemia ma za zadanie utrzymać naszych chorych, tylko u mamy będzie to raczej chemia paliatywna i ona mamy nie wyleczy a jedynie zminimalizuje dolegliwości wynikające z choroby, może trochę przedłuży życie ale to może.
Midi90 napisał/a:
to bardzo niesprawiedliwe, że spotkało ją coś takiego,
nigdy nie wiemy na kogo to wielkie nieszczęście spadnie, może na każdego, chorują dzieci, dorośli i starsi, nie wiemy czy i my nie zachorujemy, choroba nie wybiera ona po prostu przychodzi.
Midi90 napisał/a:
i że zostało nam jeszcze trochę czasu. Postaram się żeby był przepełniony miłością.
Życzę Wam tego ale nie wiem jak będzie, tego nikt nie wie ale przepełniony miłością jak najbardziej słusznie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum