Dziękuję AWILEM. Napisz jeszcze jak długo po wlewie to pieruństwo się utrzymywało. U taty po pierwszej chemii właściwie "zeszło" po 3 dniach, teraz trwa już tydzień. On sam się okrutnie złości i non stop siedzi pod prysznicem.
Wiesz z tym było różnie. Raz przeszło mamie po 2 dniach a kolejnym razem trwało to tydzień. Moja mama też nie była zbyt szczęśliwa, mówiła że jedzenie jej smakuje jakby żelazo jadła, cóż takie uroki chemioterapii.
Moja mama też tak miała właśnie po Cisplatynie Nie pamietam dokladnie ile to trwało ale chyba po kazdej kolejnej chemii coraz to dłuzej. Mama ciagle coś czuła od siebie, czego ja nie czułam
_________________ Są chwile, by działać i takie, kiedy należy pogodzić się z tym, co przynosi los. /Coelho Paulo/
Witam Was kochani. Piszę, bo to chyba działa "rozluźniająco". Tata po drugiej serii chemii. Samopoczucie średnie, ale w taką pogodę to raczej normalne (u nas dzisiaj 34 stopnie). Aaaa, byłabym zapomniała. Mam do was kolejne pytanie (ta zaraza zawsze człowieka czymś zaskoczy ) Tata narzeka, że po wlewie zaczynają mu się ruszać zęby, po jakimś czasie (około tygodniu) to mija. Czy może ktoś z was spotkał się z czymś takim.
Co do dalszego postępowania, to jeszcze nie wiadomo. Doktor powiedział, że podejmie decyzję teraz (3 wlew). Troszkę się boję, ale bardzo staram się poukładać to wszystko w głowie. A! Ostatnio spotkałam pana, który żyje już 8 lat po drobnokomórkowcu! Czyli jednak czasami się udaje
Piszę sobie znowu, bo jak się tak człowiek "wypisze" to mu lepiej. Tata po trzeciej chemii. W zasadzie wszystko w porządku, ale... Są dwie rzeczy, o które chciałabym Was zapytać. Po pierwsze tata cały czas kaszle, w zasadzie to nie jest kaszel tylko takie pochrząkiwanie. Czy to jest normalne??? Do operacji tata palił 2 paczki papierochów dziennie, no ale operacja była w połowie kwietnia ... Po drugie: nasz doktor powiedział, że będą podane tylko 4 cykle chemioterapii i już. Jego zdaniem to wystarczy. Napiszcie proszę czy takie postępowanie to standard? Ja naczytałam się o 6 cyklach + naświetlania.
Chrypka może być objawem postępującej dewastacji tkanek przez nowotwór. To wariant na prawdę bardzo pesymistyczny, bo oznaczałby progresję w trakcie chemioterapii, czyli jej praktyczną bezskuteczność.
Z innej strony (to bardziej optymistyczny wariant), niektórzy palacze ciężko przechodzą rozstanie z tytoniem. Płuca wydalają przez wiele miesięcy nagromadzony gnój w miarę, jak regenerują się kosmki w oskrzelach i odzyskują utracone zdolności transportu.
Poza tym, mogą to być skutki pooperacyjnych sensacji.
Nie chcę Cię dołować, ale zakres chemioterapii i brak naświetlań sugeruje, że odpowiedzialni lekarze nie bardzo wierzą w możliwość wyleczenia. Zakres rozprzestrzenienia się tej niezwykle jadowitej formy raka w węzłach chłonnych Twego ojca nie daje mu wielkich szans. Tak mówi statystyka.
Miejmy nadzieję, że Twój ojciec zmieści się w tym wąskim marginesie prawdopodobieństwa, który zakłada happy end.
Pozdrawiam
nasz doktor powiedział, że będą podane tylko 4 cykle chemioterapii i już. Jego zdaniem to wystarczy. Napiszcie proszę czy takie postępowanie to standard?
Standard chemioterapii pooperacyjnej to 3-4 cykle. Również w raku mieszanym, którego leczy się z zasady tak jak raka niedrobnokomórkowego.
agax napisał/a:
tata cały czas kaszle, w zasadzie to nie jest kaszel tylko takie pochrząkiwanie. Czy to jest normalne???
Przyczyn oczywiście może być kilka.
Najbardziej prawdopodobne to kaszel będący skutkiem obrzęku śluzówki wewnątrzoskrzelowej (który pojawia się podczas chemioterapii) lub infekcja. W tym drugim wypadku kaszel stopniowo nasilałby się i zaczęłyby mu towarzyszyć sprawy typu: osłabienie, stan podgorączkowy/gorączka, utrata apetytu etc. - czyli typowe objawy dla postępującej infekcji.
Jeśli natomiast kaszel (bądź odchrząkiwanie) jest efektem leczenia chemicznego i jest to dla chorego wyraźnie męczące - podaje się czasem kortykosteroidy (zmniejszają obrzęk i likwidują kaszel niemal natychmiast - nie jest to jednak leczenie, które można zastosować u wszystkich).
Sami możecie mieć problem by prawidłowo ocenić co się dzieje - przydałaby się wizyta u lekarza chociażby po to by tatę osłuchał.
A co z naświetlaniem? Czy lekarz prowadzący coś już zadecydował w tej kwestii?
pozdrawiam ciepło.
Kochana DSS, bardzo dziękuję za odpowiedź W sprawie naświetlań lekarz powiedział, że w tej chwili nie widzi takiej potrzeby. Po moich nerwowych pytaniach powiedział, że "musimy coś sobie zostawić na potem, a w tej chwili wszystko wskazuje, że chemia w zupełności wystarczy". Mamy do tego tematu wrócić podczas następnej chemii (10 sierpnia) lub przy "pochemicznej" wizycie kontrolnej - miesiąc po podaniu ostatniej chemioterapii.
Tata ogólnie jest w dobrym stanie, oprócz tej piekielnej chrypki i śrubkowego śmierdzenia nic mu nie dolega. Nawet wczoraj pojechał sam po zakupy
Witajcie Kochani,
To forum wciąga jak ... Wprawdzie często nie piszę, ale czytam codziennie.
Ja spieszę z dobrymi wieściami z frontu walki. Tata po IV i ostatnim kursie chemii. Samopoczucie ogólnie OK, mamy tylko problem z zębami (ruszają się i bolą). Nasz doktor powiedział, że "jakieś straty muszą być, bo to jest wojna" i kazał odczekać co najmniej 2 tygodnie po chemii z podjęciem radykalnych działań dentystycznych. Teraz kontrola 01.09, ale po rozmowie z doktorem jestem (a może raczej bardzo staram się być) dobrej myśli. Tata już jeździ samochodem, kucharzy (co zawsze bardzo lubił) i myśli o powrocie do pracy Poproszę o mocno zaciśnięte kciuki 01 września (przecież dużo kciuków musi pomóc )
Witam Kochani.
Nie pisalam długo, bo chyba troszkę bałam się "przechwalić". Ale teraz wieści z frontu - dobre Wczoraj odbyła się wizyta kontrolna "z wszystkimi szykanami" czyli badaniami. W TK - bez zmian, prześwietlenie - bz. Po dokładnym osłuchaniu i opukaniu taty doktor wydał upragnioną opinię "brak oznak nawrotu choroby". Jestem baaardzo szczęśliwa (chociaż z lekką taką nieśmiałością ) Z tą szankrą nigdy nic nie wiadomo.
Zdecydowałam się ponownie napisać "ku pokrzepieniu serc" Tata po kolejnej wizycie kontrolnej w grudniu. Po kolejnych badaniach (TK i prześwietlenie) oraz dokładnym opukaniu i osłuchaniu doktor znowu wydał wyczekiwaną opinię "brak oznak nawrotu choroby". Tata po zakończeniu chemioterapii wrócił do pracy i żyje normalnie. W domumówi się, że "miał raka". Bardzo staram się nie pozwolić mu myśleć, że jest chory (przecież w pozytywnym myśleniu siła ) Oczywiście zdaję sobie sprawę, że to jeszcze nie jest wygrana wojna, ale może chociaż malutka bitwa.
Kochani! Kolejna wiadomość, mam nadzieję, pokrzepiająca dla wszystkich walczących (może jednak czasami się chociaż troszkę udaje...).
Tata przeszedł potworne zapalenie płuc (z utratami świadomości), ale już jest dobrze. Jakimś cudem z tego wyszedł, chociaż muszę przyznać, że rzeczywiście cudem (internista bał się działać radykalnie - no wie Pani, może to nawrót, a onkolog powiedział, że on nie jest od leczenia zapalenia płuc. Uratowali nas doktorzy z Instytutu na Płockiej (ogromne dzięki im za to!).
Jednak nie o zapaleniu płuc miało być.
Otóż po tym piekielnym zapaleniu przeszliśmy komplet badań łącznie z PET-CT. I jest czyściutko (ani w tomografie, ani w rezonansie, ani w PET nie wykryto żadnych zmian w obrębie płuc i jamy brzusznej. Tata jest już ponad rok od operacji, czuje się świetnie i za wyjątkiem wypadnięcia zębów po chemioterapii nie ma żadnych ubocznych problemów.
Ja wiem, że to cały czas nie jest wygrana wojna, ale jednak małe sukcesy też potrafią bardzo cieszyć Trzymam mocno kciuki za wszystkich walczących, mam nadzieję, że jeszcze ktoś napisze o jakimś całkiem malutkim sukcesiczku chociaż (ale to zawsze coś).
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum