bardzo milo, ze ktos sie odezwal
dziekuje Ci za wsparcie, ale powoli jednak dociera do mnie, ze jest bardzo zle...wczoraj dowiedzialam sie, ze nerki nie pracuja tak jak powinny, tata jest coraz chudszy i slabszy, opuchniety jezyk i nogi do tego stopnia, ze nie da sie zalozyc skarpetek
w dodatku tata mial jechac w piatek do Kliniki Radioterapii (to byla moja najwieksza nadzieja...) a okazuje sie , ze raczej nic z tego... Cytuje "pana nie bedziemy tam zawozic, to nie ma sensu, w tym stanie nic mu tam nie pomoga"... (tak powiedzial lekarz ze szpitala, w ktorym lezy tata) Ale lekarka, ktora byla na wizycie domowej mowila, zeby pilnowac tego terminu, bo jest bardzo cenny, wiec co teraz??? Jesli faktycznie nie zawioza taty to chyba zalatwie jakas przepustke tacie (istnieje taka mozliwosc by tata wyszedl na pol dnia ze szpitala???) , wpakuje go do taksowki i pojedziemy...innej mozliwosci nie widze; dla mnie liczy sie kazdy dzien i trzeba probowac wszystkiego, nie ma takiej opcji, zeby nie pojechal...
co do tego czy jestem silna-zawsze myslalam, ze wrecz przeciwnie, ze "miekka" jestem...ale w tej sytuacji coz zrobic-TRZEBA wierzyc i dzialac do samego konca... DUM SPIRO,SPERO...
bardzo prosze o odzew, czy ktos kompetentny moze mi napisac co powinnam robic???