Tak to wszystko szybko biegnie!
Magda wczoraj rano oddała mocz- potem przez cały dzień az do północy nic. Teraz nie wiem, bo brat kzał iść do domu, bo sobie poradzi. Była pielegniarka mówiła, że brzuch robi się twardy i ona musi sikać. Ale nie wiem, dzisiaj o 9 przyjedzie, będzie namawiać Magdę na hospicjum, ja myślę, że pomimo dobrych chęci nie będziemy mogli opiekować się Magdą do końca. Trudno mi zrobić opatrunek, bo Magda cały czas siedzi z głową spuszczoną, nie chce mnie posłuchać, a rany są obszerne, no i nie chcę, aby czuła się nie komfortowo. Ciągle Jej duszno, na razie lekko kaszle, sluzówka nosa wysuszona przez tlen, no i nie je- wczoraj wypiła jednego nutridrinka. Naprawdę nie wiem co robić. Niepokoi mnie stan brata, który nieustannie namawią Ją do walki, Ona mówi, że chce, ale widzimy przecież, że nie ma już siły. No i ta Jej świadomość, niby śpi, ale jak się przebudzi to mówi z sensem. Pielęgniarka dzisiaj będzie Ją namawiać na hospicjum (miejsce mamy od poniedziałku, ale czy zdążymy?).
Co do spraw majątkowych brat zostawia sprawę własnemu biegowi, pozałatwia potem powiedział. Nie będzie Jej kazał pisać testamentu ani umowy, bo Ona cały czas wierzy, a przecież jak Jej powie, aby oddała na niego majątek, to się załamie. Niestety taka jest Magda- zresztą wcale się nie dziwie, jest młoda, miała żyć, wychowywać dzieci, śmiać się, szaleć a nie konać tuż po 30-tych urodzinach.
Nie wiem czy postępujemy słusznie, ale nie umiemy inaczej, boimy się każdej następnej minuty, spanie odpada, u mnie jedzenie prawie też, żal przesłonił rozsądek i nie potrafię wyjść ponad to, wszak dla mnie i tak najwyższą wartośći na świecie jest człowiek, jest życie, a to co się dzieje, jeszcze bardziej mnie utwierdza w tym, czym w życiu staram się kierować.
Proszę pomódlcie się za Nas- proszę.
_________________ "W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do końca"
Dziękuje Aniu!
My już w domu dojrzeliśmy do decyzji, że Magdzie zaczynamy bardziej szkodzić niż pomagać, nie jest łatwo przekonać brata, chce być bohaterem dla swojej Żony- dla mnie z kolei bohaterstwo to umiejętność podjęcia czasami trudnych decyzji. Myślę, że Brat po prostu boi się podjąć decyzję, ze względu na świadomość Magdy- to znaczy momenty kiedy się przebudza. Straszne- nikt nie powinien tak cierpieć, nikt.
Siedzę w pracy ciałem a duch u Magdy, tak bardzo chciałabym Jej pomóc, tak bardzo. Nie umiem, jaki człowiek marny jest. Staram się sobie tłumaczyć, ale nie potrafię zrozumieć. To takie nierealne. Jakby film toczący się obok Nas, tylko ta Magda- taka biedna na tym łóżku siedzi i czeka na nieuchronne.
Sprawy majątkowe zostawiamy, brat powiedział- co ma być to będzie, nie będę już drążyć.
Mam jeszcze pytanie dotyczące hospicjum stacjonarnego- czy wówczas mężowi także należy się opieka na żonę? Bo On chciałby być z Nią.
Jeszcze raz Wam Wszystkim dziękuje, bardzo- tutaj mogę się wygadać, bo Rodzina w rozsypce i nie chcę nikogo swoimi emocji obciążać.
Pozdrawiam.
_________________ "W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do końca"
Strasznie patrzeć na cierpienie nie mogąc pomóc, strasznie jak bardzo Magda chce żyć, jak walczy z barkiem sił, niemocą, bólem, jak bardzo wpusza w siebie pół nutridrinka, aby jeść, aby trwać. Dlaczego tak musi kończyć to życie, dlaczego takie cierpienie nieludzkie, dlaczego??? Mogę zrozumieć chorobę, wypadek ale bezsensownego bólu i cierpienia- nie daje rady ogarnąć. No i ta Jej pełna świadomość- to dobiero musi być dla Niej makabryczne przeżycie.
Jedyne czego mi trzeba to sił, aby Magdzie zapewnić wszystko, co teraz dla Niej najlepsze.
_________________ "W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do końca"
Droga Krzyżowa Magdy trwa- straszne! Jak mamy pomóc jesli Ona nigdzie nie chce jechać, wyraża stanowcze nie i koniec! A chyba w domu ją męczymy jeszcze bardziej! Magda jest dość ciężka (ostatnia waga 80 kg) i przy sadzaniu na basen, zmianie opatrunki i myciu starsznie ja szarpimy ( raz dziennie przychodzi pielęgniarka), bo Ona już nie może pomóc... Jak przekonać Ją, że w szpitalu będzie Jej lepiej, skoro chce w domu!
_________________ "W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do końca"
Klaryso- uszanujcie wolę Magdy; jak ją naciskacie to z pewnością jej to nie wycisza. Powiedzcie jej, że nigdzie jej nie zawieziecie jeśli nie chce- niech nie denerwuje się Waszymi naciskami.
Nie myjcie jej całej. Kupcie chusteczki do mycia, które można podgrzewać w mikrofali i delikatnie ją wycierajcie. Nie zakładajcie jej koszuli nocnej czy piżamy a przetnijcie na plecach męski t-shirt i na wysokości szyi przyszyjcie dwie tasiemki-będzie łatwiej. Zamiast sadzać Magdę na basen- nie jest to wygodne- przystosujcie sobie krzesło, tzn. obetnijcie nogi aby było niższe od łóżka i wytnijcie w siedzisku dziurę. Pod tę dziurę wsuńcie podsuwacz wyłożony workiem na śmieci. Łóżko odsuńcie od ściany, aby mieć do Magdy dostęp z dwóch stron. Na niższe krzesełko stojące koło łóżka będzie łatwiej posadzić Magdę niż na podsuwacz- nam było lżej.
Na rany nie zakładajcie już opatrunków- wystarczy octenisept. Bez opatrunków z samym octeniseptem było mniej boleśnie dla mojej mamy; może dla Magdy też będzie. Tak radziła mi pani doktor z hospicjum.
[ Dodano: 2013-10-05, 11:59 ]
Jeśli chodzi o to krzesło to zapomniałam napisać, że na tę wyciętą dziurę przymocowaliśmy deskę sedesową.
Klaryso, a czy Magda jest odpowiednio przeciwbólowo zabezpieczona ? Teraz najważniejsze jest, żeby ją nic nie bolało . Jakie środki przeciwbólowe ma podawane ?
_________________ Mamuś ur. 01.08.1955 - zm. 28.11.2011 godz.22.27 (*) .
Klaryso ,moja mama ,tez nie dala sobie slowa powiedziec o szpitalu ,uparla sie byc ze mna do konca w domu ,tez bylo ciezko .Z basenu nie kozystalam ,bo mama nie chciala ,wiec gdy zglaszala potrzebe to podkladalam jej pod posladki pieluche jednorazowa -na poczatku -pozniej nawet na pieluche nie godzila sie , wiec po prostu podklady -jeden na lozko duzy - drugi pod posladki mniejszy zlozony na pol .mowie tu o okresie ,kiedy mama nie wstawala .I oczywiscie chusteczki do mycia -ja stosowalam takie dla dzieci - w okolicach intymnych po kazdym zalatwianiu potrzeby i krem przeciw odparzeniom ,a raz dziennie staralam sie" porzadnie" umyc mame ale na lozku -mieciutkie reczniczki ,ciepla woda ,delikatne mydelko a potem osuszyc .Ja koszule rozcinalam rowniez ,musialy bys krotkie i rozciecie bylo z przodu aby miec dobry dostep do rany / przy ranie zawsze mialam torebke z herbata chociaz troche pochlaniala zapachy i mama nie skarzyla sie na smrod/. trzymajcie sie ,wiem ze jest ciezko .
Droga klaryso moze zamiast hospicjum jest mozliwosc uzyskania miejsca na oddziale paliatywnym?? Zawsze to szpital, oddzial szpiitalny.z opieka przystosowana do tego typu sytuacji. Moze tam bratowa. Zgodzilaby sie jechac? Nie musi znac wszystich szczegolow... Tak postapilismy w przypadku mojej mamy, prawie do samego konca i wiem zze to byla dobra decyzja , są sytuacje w ktorych w domu nie da się juz rady mimo tego, ze jest się w stanie poswiecic wszystko. Co do zadawanych przez Ciebie pytan-dlaczego?? Nie pytaj. Nie ma ba to odpowiedzi. Dum spiro spero- ta sentencja oddaje cala ta wstretna chorobę, i wiarę ktora nie trAci bratowa. Sciskam
Koło północy Magda jakby przebudziła się mówiąc do brata, że jest zmęczona, że ciężko Jej się oddycha. Zasnęła. Potem obudziła się z krzykiem,że chce sikać. Ponieważ bratowa bardzo się męczy przy sikaniu (przesadzaniu jej na skonstruowany kibelek) wieczorem powiedziałam Jej do ucha, że ma to zrobić do łóżka a Ja wzystko posprzątam, a więc obudziła się z kzykiem, bo też tak zrobiła. Pobiegłam jak brat (mieszkamy w tym samym podwórku) zadzwonił, ładnie posprzątaliśmy i Madzia zasnęła- mam nadzieję, że do rana jakoś pośpi. Po wieczornej rozowie z bartem, o odchodzeniu, o tym co dobrego w życiu Magdy się stało, o tym, że jak lwica walczyła o każdy dzień, o tym, że teraz nie może zmarnować tego co zrobiła Magda- brat powiedział, że trzeba dać Jej odejść. Kiedy Magda w nocy mówiła o zmęczeniu brat mówił Jej, żeby zasnęła, żeby odpoczęła.
Myślę, że czas pomyśleć o ośrodku paliatywnym- Magda już chce odejść, ma dość.
Żal, wielki żal, że tak się stało, chciałabym, aby jeszcze można było coś zmienić, że jeszcze uratować, że jeszcze się pośmiać z Nią, że jeszcze zaszaleć. Cóż nie mam takiej mocy sprawczej, nie mam, a dałabym wszystko, abym mogła coś zmienić.
No i dumna jestem z brata, który z takim sercem i czułością się Nią zajmuje, pomagamy Mu, ale tylko gdy potrzebuje, a tak sam przy Niej czuwa i głaszcze z czułością, opowiada, wspomina. Daje piekny dowód miłości i szaczunku dla swojej Żony- piękne, tylko szkoda, że cała sytuacja tak dramatyczna. Chce się krzyczeć, ale co i do kogo.
_________________ "W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do końca"
Magda rusza w swoją ostatnią drogę. Wczoraj była pani doktor, potem pielęgniarka. Poczaątkowo mowa była o kilku godzinach, w czasie podawania środka na spanie pani stwierdziła jednak, że Magda to mocny zawodnik (co mnie nie dziwi) i może odchodzenie potrwać jeszcze pare dni. Jesteśmy zabezpieczeni lekowo, pielęgniarka przychodzi na zmianę opatrunków, mycie itd. raz dziennie. Teraz jest czas wyciszenia, bo być może nasz stan emocjonalny powoduje trudności w odchodzeniu. No i zaczyna się tydzień, praca, do której musimy iść. Brat zostanie z Magdą, mam nadzieję, że ta droga będzie prosta, bo Bratowa nadal siedzi, pomimo, że śpi nie położyła się także widok jest straszny. Potzrymajcie jeszcze za Nią kciuki no i pomódlcie się, aby Jej życie zostało dopełnione.
[ Dodano: 2013-10-07, 11:54 ]
No i dodam jeszcze, że z całych sił staramy się, aby Magda do ostatniego tchnienia była w domu, który tak urządzała, pielęgnowała. Niech zaśnie i pójdzie tam, gdzie nie ma bólu, gdzie nie będzie już oszpecona, gdzie będzie biegać i tańczyć, gdzie może i bez męża i Nas zazna szczęścia po trudach krótkiego swojego życia.
Merytorycznie- stan stabilny (mam tu na myśli to, że się nie pogarsza), Madzia śpi, podajemy leki, na krótko wybudziła się, bo chciała, aby włączyć wentylator (pokazała nam), ale odpływa, powoli odchodzi, już nie należy do tego świata- zaskoczyła Ją ta sytuacja, podobnie jak Nas.
Pozdrawiam i dziękujemy za wsparcie, które nie tylko Nam ale i wędrującej Magdzie jest tak potrzebne.
A ja cóż- żyje jak w letargu, mam wrażenie, że jutro się przebudzę i będzie ok.
[ Dodano: 2013-10-08, 00:07 ]
Magda nas zadziwia- panie pielęgniarki są zdumione jej walką, ciało już prawie nie funkcjonuje a głowa walczy. Niesamowite. Dzisiaj wieczorem po zmianie opatrunku stała się rzecz magiczna. Magda nie mogąc już mówić zaczęła pisać coś palcem po poduszce. Pytam czy chce długopis i zeszyt. Kiwnęła głową i zaczęła do Nas pisać, zadawać pytania, pisać o ulubionych lodach. poprosiła również o lody czekoladowe. Daliśmy Jej na czubku łyżeczki- niestety zaczęła się dławić, bo nie może przełykać. Wiem, że to tylko przebłysk, że to moment, ale jakże dla Nas ważny, serce rozrywający na drobny mak. Tylko to, że Magda patrzyła na Nas powstrzymało mnie od wylania rzeki łez. Ta zaledwie 30-letnai dziewczyna, mi 40-leniej kobiecie dała taką szkołę życia, że szok.
Merytorycznie- Magda coraz dalej od Nas, czuwamy przy Niej zawzięcie, nie zostawiamy Jej ani na chwilę samej, ale też Jej nie zatrzymujemy. Droga Jej prowadzi już tylko w jedna stronę. Patrząc na Jej cierpienie i mękę chcemy tylko, aby zasnęła i w spokoju odeszła sobie. Tylko teraz to się liczy.
Ciśnienie u niej w normie, puls 104, sinieją palce u stóp. Tlen tłuczony jest nieustannie, Magda nie przełyka, nie pije, nie je, ciężko i płytko oddycha, łapie tzw. bezdechy. Nie wiem jak długo to potrwa, ale proszę o szybko, myślę, że już starczy, już nie musi się trudzić, już czas odpocząć.
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za wsparcie.
_________________ "W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do końca"
Niestety dzisiaj przegraliśmy na froncie opieki nad Madzią w domu. Poczucie, że bardziej Jej szkodzimy niż pomagamy dobiło Nas dzisiejszej nocy. Magda cały czas pomimo podawanych leków była bardzo niespokojna. Ponieważ nie może odksztuszac zgromadzona ślina, ropa i już sama nie wiem co wychodzi bezwiednie ustami. Magda ciągle wraca do świadomości, leki na uspokojenie i na sen jakby zupełnie na nią nie działały. Pielęgniarka mówi, że są pacjenci, którzy nie mogą do końca przebywać w domu i niestety Magda do nich należy. W nocy zaczęła się krztusić, podaliśmy leki, ale niestety niewiele to pomogło. Krzyczy, płacze, widok przerażający człowieka, który umrzeć nie może. Magda pomimo leków nie kładzie się w ogóle, przychodząca pielęgniarka z ledwością radzi sobie już z robieniem opatrunków. Ja już sama nie wiem do kogo mam krzyczeć, kogo prosić, aby wreszcie męka ta się skończyła. Chcieliśmy, aby była do końca w domu, ale ostatecznie podjęliśmy decyzje, że nie będziemy bezradnie patrzeć jak Ona się dusi, jak się szarpie, jak "skomle" (przepraszam za słowo, ale tak to właśnie wygląda). Wiem- cudów nie ma, więcej niż mogą w szpitalu Jej i tak nie pomogą, ale poczucie bezpieczeństwa, że tam jest personel medyczny przewyższa chęć dalszego próbowania. Magda nie może umrzeć, choć wszystkie symptomy wskazują na odchodzenie a Ona trwa. Nie wiem sama, może my Ją trzymamy, może nie chce umierać w domu, żeby bratu potem było lżej. Nie wiem?
Niestety siadam nerwowo, nie mogę patrzeć jak ta dzielna dziewczyna się męczy, po co te bezsensowne godziny męczarni, dla kogo, w jakim celu, chyba już wystarczy, że dziewczyna i tak traci życie, już nie pogada, nie zatańczy, nie pośmieje się z Nami!!!
Przepraszam, że tyle piszę, nieskładnie i z czasem bez sensu, ale muszę tu u Was, bo w domu jest Magda, jest Brat, jest Mama, która bardzo trudno przez to wszystko przechodzi. Jeszcze raz dziękuje za pamięć, za modlitwy. Dziękuje!
_________________ "W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do końca"
Klaryso ciągle zaglądam do Twojego wątku, czytam i nie rozumiem czemu lub komu ma służyć na beznadzieja, w której się znaleźliście. Strasznie Wam współczuję. Tobie, Mężowi Madzi, a najbardziej Jej samej. To się w głowie nie mieści. To nie film, nie książka, nie fikcja literacka - to życie! To się niestety dzieje naprawdę. Nie trzeba tego widzieć. Wystarczy czytać o Twoich odczuciach, by wyobrazić sobie, nie, tego nie można sobie wyobrazić, co Wy teraz czujecie...
Magda odeszła 8.10.2013 roku o godzinie 22.30- i wcale Nam nie ulżyło, zrobiło się tylko ciszej, pusto i tak jakby kogoś zabrakło???!!! Nie będę po raz kolejny pytać dlaczego, po co, czemu to wszystko miało słuzyć.
Po południu pojechaliśmy z Madzią do szpitala, zresztą na sygnale- duszności starsznie już ją wymęczyły niemiłosiernie. W szpitalu fachowo się Nią zajęli, a my jak zwykle przy Niej jak takie kwoki. Około 21 pojawiły się kolejne duszności, pani doktor poprosiła abyśmy pojechali do domu, ale najpierw się z Nią pożegnali.. Brat został, a my poganałyśmu o 22 do domu. O 22.40 brat zadzwonił, że Magda odeszła. I cóż powiedzieć-wygrała 3 lata dobrego życia, ale lepiej na sercu od tego wnioski niestety się nie zrobiło.
Pozdrawiam i dziekuję za wszystko.
_________________ "W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do końca"
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum