mama głównie śpi
czasem korzysta z tlenu
i jaką musze być beznadziejną opiekunką, córką jeśli mama dziś do mnie powiedziała - oddaj mnie do hospicjum
boli ja pierś
a może skóra na piersi i wokół piersi. Owrzodzenie, pęcherzyki - coraz ich więcej
nie, ja nie proszę losu, żeby to się skończyło. Ja proszę los, żebym miała mamę taką jak dawniej.
czy ktoś wierzący, praktykujący mógłby mi powiedzieć co zrobiła źle??
zadzwoniłam wczoraj do księdza z hospicjum
był u mamy ze dwa razy
mama była zadowolona z jego wizyt
dzwonie
ze mam prosbe, czy mógłby wpaść do mamy z wizyta, bo z mama bardzo zle.
ze mam prośbe, zeby to nie wygladało tak ze przychodzi z ostatnim namaszczeniem tylko ze wpadł bo był obok
a on do mnie - ze to jakis zabobon, ze powinnam sie leczyc, nawrócic i cos tam jeszcze o chodzeniu do kościoła mi gadał
a w ogóle to ona ma wielu pacjentów....
powiedziałam - dobrze, poradze sobie sama - do widzenia
i rozlaczyłam sie
zawsze
ale to absolutnie zawsze jak dzwonie do tych lekarzy, pielegniarek to przepraszam ze dzwonie
bo wiem, zdaje sobie sprawe ze ja ze swoim problemem nie jestem pepkiem swiata
zawsze przepraszam i pytam czy moga mi poswiecic czas, jesli nie teraz to kiedy moge zadzwonic
zawsze grzecznie, delikatnie, bez darcia mordy, subtelnie, dyplomatycznie
co zrobiłam nie tak???
Nie bardzo rozumiem co jest w tym złego, że proszę księdza, żeby jakoś tak łagodnie wprowadzał chorego w to co nieuniknione, a nie przychodził tak w konkretnym celu na pożegnanie???
_________________ spontanicznie carpe diem - ale banał, nie???
zawsze grzecznie, delikatnie, bez darcia mordy, subtelnie, dyplomatycznie
Ja też taka jestem (niestety). Bo myślę, że czasami trzeba wydrzeć mordę. Ale niestety tak nie robię ... (choć czasami mnie się do zdarza, ale bardzo rzadko). Ale ja jestem upierdliwa. Myślę, że bym drugi raz zadzwoniła do księdza, chyba, że macie możliwość do innego księdza zadzwonić.
Niestety jak widać nawet księża nie mają wewnętrznego treningu, aby pacjentowi ułatwić rozstanie. Myślę, że mało kto ma taki trening wewnętrzny. A nie każdemu wystarcza serca i rozumu, aby pomóc.
Nawet Ci księża co są w szpitalach nie zawsze są dobrze przygotowani. Przez ten czas co choruję w mim szpitalu było 3 księży. Jeden fajny, reszta mniej.
Ja namaszczenie chorych miałam raz. I właściwie sama się na to zdecydowałam. Namaszczenie chorych jest dla żywych, nie umarłych. Zrobiłam to przed pierwszą chemią po wznowie. To nie jest równoważne z poddaniem się, zamknięciem drogi do wyzdrowienia, ale przygotowaniem na ewentualność. Poza tym to ma służyć choremu nie tylko jako przygotowanie do śmierci. I myślę, że co najmniej jeszcze raz poproszę o namaszczenie chorych (np.przed przeszczepem, mam nadzieję, że do niego dojdzie).
ŚP. Kuba Szelc poprosił o namaszczenie 3 razy.
Chabrowa, w ogóle się nie obwiniaj. "Twojemu" księdzu zabrakło serca i rozumu.
[ Dodano: 2011-10-07, 16:38 ]
Czytam Myślennik H. Bortnowskiej, która była wolontariuszką w hospicjum dla nieuleczalnie chorych. Na pytanie: jaka postawa ułatwia choremu rozstanie powiedziała (cytuję):
„Trzeba człowiekowi dać odejść. Nie zatrzymywać. Nie rozpaczać. Nie obarczać żadnymi sprawami. Być i umierającego spowić na tę drogę w dobre uczucia, przede wszystkim we wdzięczność”
[ Dodano: 2011-10-07, 16:40 ]
Chabrowa napisał/a:
i jaką musze być beznadziejną opiekunką, córką jeśli mama dziś do mnie powiedziała - oddaj mnie do hospicjum
Nie jesteś beznadziejną opiekunką. Mama, jak to mama zawsze troszczy się o swojego dziecko.
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Moja droga Chabrowa,
nie możesz obwiniać siebie za to, co się stało. Gdyby człowiek wiedział, że upadnie usiadłby, prawda ? Twoja Mama wspomniała o hospicjum nie dlatego, że jesteś beznadziejną córką czy opiekunką - NAWET TAK NIE MYŚL !!!. Ona chce Ci ulżyć, chce być jak najmniej absorbująca. Jej też jest trudno pogodzić się z chorobą, z tą niemocą, tym bardziej że dotychczas była pełna energii i życia. Musisz trwać przy niej do końca.
Na temat księdza wolę się nie wypowiadać, bo ktoś mógłby mi zwrócić uwagę. Może spróbuj zaprosić księdza z parafii (?).
To jest wkurzające bez przerwy za wszystko przepraszać, nawet czasami za to, że człowiek żyje, ale w niektórych sprawach trzeba reagować ostro, walnąć pięścią w stół. Mało jest już wokół wrażliwości, grzeczności, dyplomacji. To przykre.
Chabrowa Justyna ma rację , absolutnie nie obwiniaj się .
Od siebie tylko dodam że oprócz serca i rozumu zabrakło Księdzu - Powołania
Najwidoczniej zapomniał że służy Bogu i człowiekowi .
Niestety nastały czasy w których ksiądz to dobry zawód
_________________ " Złapać wiatr , pokonać strach i być ..."
Moja Mamcia 01.10.1954 - 06.04.2012
Ksiądz był w niedzielę. Nie wiem czy po tym moim nieszczęsnym telefonie czy pielęgniarka go poprosiła. Nie wiem. Ale przyszedł. Życzliwy, z dobrym słowem. Ale to jak mama skowyczała i rozpaczała podczas jego wizyty i po to jest nie do opisania Płacz i rozpacz
Od piątku jestem cały czas u mamy. Jest źle. Czy krytycznie - nie wiem.
Pielęgniarka powiedziała, że to co teraz robią z mamą i dla mamy to "krzyk rozpaczy". Mama dostaje zastrzyki z Milgamma N i Devaxen. Zakładamy pieluchomajtki. Ciśnienie w normie. Cały czas śpi, dużo korzysta z tlenu. Osłabione serce też daje się we znaki.
Leży, wstaje i siada, kładzie się, leży, wstaje i siada - i tak cały dzień. Rzęzi jej bardzo gdzieś w płucach? Oskrzelach? Okropny odgłos
Tak strasznie się męczy, tak okropnie, że jest to nie do opisania
A ja dziś byłam jak co roku na kontrolnym USG piersi. Rok temu nie było, dzisiaj jest zmiana wielkości 4mm w prawej piersi. Została mi zrobiona biopsja cienkoigłowa. Wyniki najwcześniej w poniedziałek, najpóźniej za tydzień. Doprawdy czy jest w stanie coś jeszcze mnie zaskoczyć??????
p.s. wszystkie moje pieprzyki i znamiona są niegroźne. Tak moja uroda. Jeden do usunięcia na spokojnie. Również na prawej piersi.
Pozdrawiam.....
_________________ spontanicznie carpe diem - ale banał, nie???
Chabrowa, bardzo mi przykro, bardzo smutno to wszystko się czyta. Przykre, że Twoja Mama tak cierpi. Nie potrafię napisać Ci nic pocieszającego. :(
Trzymam Cię rękę. Pozdrawiam
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Myślę, że dobre słowa potrafią 'zdziałać cuda', przynieść (choć malutkie) pocieszenie i wsparcie. Ale ja niestety nie potrafię znaleźć słów.
Ale Ty pisz. Twoje posty są czytane.
[ Dodano: 2011-10-12, 18:08 ]
Poza tym poprzez pisanie 'wyrzucamy' z siebie różne emocje, wrażenia, przeżycia. Przynosi nam to ulgę. Ale to dobrze wiesz.
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Myślę, że dobre słowa potrafią 'zdziałać cuda', przynieść (choć malutkie) pocieszenie i wsparcie. Ale ja niestety nie potrafię znaleźć słów.
Ale Ty pisz. Twoje posty są czytane.
[ Dodano: 2011-10-12, 18:08 ]
Poza tym poprzez pisanie 'wyrzucamy' z siebie różne emocje, wrażenia, przeżycia. Przynosi nam to ulgę. Ale to dobrze wiesz.
Justynko
bez tego forum i bez Waszego wsparcia ja bym zwariowała......
_________________ spontanicznie carpe diem - ale banał, nie???
Leży, wstaje i siada, kładzie się, leży, wstaje i siada - i tak cały dzień. Rzęzi jej bardzo gdzieś w płucach? Oskrzelach? Okropny odgłos
To może być końcowy etap choroby...
Rzężenie nie świadczy o tym, że mama cierpi - jest przykre wyłącznie dla najbliższych, którzy je słyszą. Niepokój natomiast można łagodzić farmakologicznie.
Życzę dużo siły...
To najtrudniejszy moment w Twoim życiu. Odchodzi najdroższa i najukochańsza Ci osoba. Mogę sobie tylko wyobrazić co czujesz.
Bardzo, bardzo mi przykro . Mocno Cię przytulam
Doprawdy czy jest w stanie coś jeszcze mnie zaskoczyć??????
.....
Myślę, że chyba nie. Mnie po Mamy chorobie spotkało wiele innych przykrych zdarzeń, które z pewnością kiedyś uznałabym za wielką tragedię. Nawet jedna z pań zapytała się dlaczego coś tam nie robi na mnie wrażenia, przecież powinnam być przejęta, dla innych to by była wielka sprawa. Ja jej powiedziałam "Moja Mama chorowała na raka przez ostatnie pół roku, to co pani mówi w obliczu tego co przeżyłam, jest nawet trochę śmieszne". Nie zrozumiała.
To był/jest taki ciąg ciosów, jak nie z jednej, to z drugiej strony, i tak dzieje się nadal, ale nawet nie chce mi się za wiele im poświęcać uwagi, bo w życiu są rzeczy ważne i Ważniejsze
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum