But jest extra!!! Chciałabym taki mieć.
Ale poważnie, to ja przecież wiem w które drzwi pukać, umiem kopnąć, ale to nie działa!!!!
To są inteligentni ludzie, wiedzą że poza paroma nieprzyjemnymi zdaniami nic im nie zrobię, formalne sposoby typu skargi do NFZ lub MZ są dla nich chlebem powszednim i umieją sobie z nimi radzić. A ja z kolei jestem osobą która nie lubi i nie chce korzystać ze sposobów nieformalnych (znajomości, media, łapówki). PAT
Jo_a, nasza wymiana doświadczeń to byłoby coś!
Laptopa nie targałam, ale są kawiarenki. Niepokój we mnie siedzi ale zrobiłam przerwę w onkologii więc nic więcej nie mam do napisania. Cokolwiek nowego będzie można napisać po 10 października. Rak się rzuca na mózg i ja też podjęłam głupią decyzję. Opiszę z detalami jak wrócę do mojego domu i laptopa. Pozdrowienia dla wszystkich.
PS, Sama jestem zaskoczona jak piękną pogodę mam
Brak podstaw do dalszej diagnostyki. Popularne lekarskie stwierdzenie.
Pierś jest spuchnięta, bolesna, zdeformowana, gorąca i czerwona. Ciągle się dziwię jak można było do czegoś takiego dojść w leczeniu guzka 0,9 cm leżącego 1,5 cm po skórą. Byłam w "doskonałych" rękach. Co gorsza teraz wśród tych co się mną zajmowali nie ma chętnego do zajęcia się sprawą. "To nie do mnie"- to drugie spośród lekarskich powiedzeń które ostatnio dało mi się we znaki.
W usg stwierdzono pogrubienie skóry. W takim wypadku powinno się pobrać wycinki do badania histopatologicznego, tak wyczytałam na NCCN i tak mi powiedziano w infolinii (anonimowo). Nawet byłam u lekarza który powiedział, że jeżeli się upieram to pobierze te wycinki, ale w tym momencie ja zgłupiałam i sama zaproponowałam odczekanie miesiąca. Pół godziny później nie mogłam pojąć jak doszło do takiego zaniku wszystkich moich zdolności intelektualnych.
Po miesiącu mój stan się nie zmienił, ale lekarz zmienił zdanie: Brak podstaw do dalszej diagnostyki.
Powinnam może się cieszyć, ale ja mam swoje doświadczenia. Brak podstaw do dalszej diagnostyki usłyszałam od lekarzy odpowiedniej specjalności:
- 1,5 roku przed stwierdzeniem w gastroskopii wrzodu na dwunastnicy,
- 10 lat przed operacją serca,
- 8 miesięcy wykryciem w mammografii guzka.
Bardzo bym chciała żeby tym razem oni mieli rację i bardzo się boję że mogę mieć ją ja.
Gaba pamiętam, że mojej mamie po 4 cyklach chemii też pierś zrobiła sie nabrzmiała , czerwona, twarda i wtedy lekarze z Redłowa zwołali tzw. Kominek i wspólnie ustalili, ze trzeba szybko operować. Kominek był 2 listopada, a operacja 15 tego samego miesiąca. Dziwi mnie brak reakcji lekarzy na taki stan.
Niezupełnie brak reakcji, oni po prostu wszyscy uważają że należy poczekać albo zniknie albo się rozwinie - czyli węzły chłonne zostaną zaatakowane, a mnie się jakoś wydaje że wtedy to będzie za późno.
Pobranie i zbadanie takich wycinków nie jest aż tak drogie żebym nie mogła sobie na to pozwolić. Tutaj trudność leży w tym że powinien to zrobić doświadczony chirurg onkolog, a oglądać dobry patolog. Prywatny gabinet chirurga onkologa? W necie znalazłam jeden i to w Gdańsku.
Gaba a kto jest tym dobrym chirurgiem onkologiem. Ja znam jednego Pikel bardzo na bieżąco z leczeniem bo jego zona jest onkologiem, zatem napewno wymieniają poglądy. Pamiętam jak upierał się u moejej mamy na herceptynę, ale cóż mloda pani onkolog nie chciala nikogo sluchać i sama decydować, kazała wykonać biospsję wątroby, bo były przerzuty po to by stwierdzić czy to poszło z piersi. W koncu zwodzili, mama słabła, a rak rósł w siłę
W COI Ursynów jest tak nieprzyjemnie że aż nie chce się o tym pisać, ale postanowiłam przed końcem roku odrobić zaległości.
Pod koniec listopada miałam wyznaczoną pół roku wcześniej wizytę kontrolną. Poszłam uzbrojona w wiedzę bo wyciągnęłam kopię dokumentacji z poprzednich wizyt i już zgadywałam dlaczego chirurg nie chciał pobrać wycinka. Radiolog kategorycznie wyraził opinię że zmiana jest wynikiem napromieniowania, niestety jak mi to już powiedziano nie słucha się co pacjentka mówi, ważne co w papierach. Pobranie tego wycinka to byłoby zakwestionowanie opinii kolegi, a tego się nie robi. Z niewinną miną dr mnie spławił cudzymi rękami. Dr zapisał w notatce z wizyty "od pół roku wg słów chorej nasilają się objawy zaczerwienienia skóry piersi napromieniowanej". I co można z czymś takim zrobić? Pomijając to, że ja jako główny i niepokojący objaw zgłaszałam obrzęk (o tym w notatce ani słowa) to parę razy w trakcie wizyty podkreślałam że obrzęk i zaczerwienienie pojawiło się nagle, a on w dokumentacji wkłada w moje usta coś zupełnie przeciwnego. Czyli pacjentka kłamie bo 7 tygodni wcześniej zapisał "przedmiotowo jak poprzednio".
Przetrawiając powyższe niestety nie mogłam wykrzesać z siebie chrześcijańskiej miłości bliźniego gdy wchodziłam do gabinetu, zresztą dr też miał z tym trudności. Dr zapytał czego sobie życzę. Powiedziałam że dołączył się nowy objaw w postaci drżenia w tej piersi i okolicach. Dr zapewnił że to na pewno nic wspólnego z napromieniowaniem (chciałam sprawdzić w dokumentacji jak były rozłożone dawki na poszczególne pola i czy łuk aorty był napromieniowany), niestety nie dał mi zajrzeć do odpowiedniej strony, zamiast tego wydał mi zaświadczenie (nie prosiłam) że nie napromieniowano ani serca (pytałam o łuk aorty) ani płuc. (a jak chodziłam to mi obsługa na ekranie pokazała że kawałek płuca był w polu). Następnie dr patrzył wyczekująco że się pożegnam i nawet coś wspomniał, ale przypomniałam mu że powinnam mieć 2 razy do roku badania kontrolne i że to jest właśnie ten termin. No to łaskawie mnie zbadał. Dał skierowanie na mammografię leczonej piersi i kazał zrobić już. Prosiłam żeby dał mi już skierowanie na kwiecień na pełną mammografię, ale nie, mam się zgłosić po wynik tej połówki i wtedy dopiero da.
Mammograf był zepsuty.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum