Dzień dobry wszystkim,
bardzo dawno mnie tu nie było, a pisałam, ostatnio dwa lata temu, w sprawie mojej przyjaciółki Doroty, chorej na raka piersi. Dorota zakończyła leczenie w sierpniu 2011 a potem już tylko chodziła na kontrole. Ostatnio dużo kaszlała i bardzo schudła - 10 kg w szybkim tempie, więc my, jej przyjaciółki zmusiłyśmy ją do pójścia do lekarza rodzinnego (lekarz onkolog zbył ją uwagami w rodzaju: to rzeba iśc do rodzinnego wyleczyć infekcję, ... to trzeba więcej jeść, itp.). W międzyczasie Dorota zasłabła i znalazła się w szpitalu -okazało się, że ma wielki guz przerzutowy oplatający oskrzela i wiele pomniejszych guzów. To znaczy, że od czasu ostatniego prześwietlenia - rok temu - urosły jej wielkioe guzy. Wiem, że przyrzuty do płuc nie wróżą nic dobrego i sytuacja jest poważna, i piszę głównie, bo jest mi strasznie żal, że poza wspieraniem Doroty nie mogę nic więcej zrobić. Za 10 dni będą wyniki hist-pat i będzie wiadomo. Czy dobrze oceniam rokowania ?, a może jednak da się to doprowadzić do stanu pozwalającego jeszcze trochę pożć
Jestem jednak realistką.
pozdrawiam wszystkich