Rak płaskonabłonkowy okolicy nadoczodołowej prawej
Właściwie to nie wiem od czego zacząć. Może ktoś mi powie czy jest jakaś szansa,że tata przezyje. Zaczęło się to wszystko od tego,że nad okiem pojawił się wrzód na początku był mały ale z czasem zaczął się rozrastać tutaj troche winy jest taty bo nie poszedł do lekarza. W styczniu wrzód był znacznie rozrośnięty i w końcu zdecydował się iść do lekarza ale że byly duze kolejki wiec musiał czekac. W marcu został pobrany wycinek i stwierdzono że jest to rak, w kwietniu został on wycięty i do końca maja nic z tym nie robiono. W tym czasie zaczęła jemu puchnąć szyja pobrano kolejny wycinek i stwierdzono,że jest to treść ropna,2 tygodnie później był pobierany kolejny wycinek i w rozpoznaniu fragment utkania gruczołu ślinowego o cechach sialoadenitis. 28 maja tata odebrał wynik i wysłano go do innego szpitala na laryngologie tam stwierdzono,że tata ma rak płaskonabłonkowy okolicy nadoczodołowej prawej z przejsciem procesu rozrostowego na okolicę nosa,skroni,tkanek miękkich policzka prawego oraz okoicy szyi po stronie prawej. Od razu wysłano tate do szpitala onkologicznego i tam lekarz od razu skierował tatę na leczenie. Obecnie dojeżdżamy na teleradioterapię,w końcu tata ma przepisane porządne leki przeciwbólowe na morfinie. Lekarz powiedział,że za późno jesteśmy u niego, ale może ktos napisze,że może jednak da się coś zrobić. Ze da się to zatrzymać chociaż na jakiś czas
w tej chwili priorytetem jest to, aby twoj ojciec nie cierpial. sa na to leki i mozna je stosowac.
pamietaj, ze nie powinno bolec!
lekarz specj.opieki paliatywnej moze przepisac odpowiednie leki, ktore zminimializuja bol, musisz o tym wiedziec.
jest cos takiego, jak Poradnia Leczenia Bolu, moze warto to rozwazyc?
Dzisiaj tata dostał kartę informacyjna leczenia, nie mam już siły płakać. Lekarz powiedział mi,że jest bardzo źle i że nie widział jeszcze tak rozległego guza. Na karcie jest napisane T4N3M1,Stopień IV. Sprawdzałam w internecie i naprawdę nie chce mi się wierzyć,że jest aż tak źle. A może mój tatuś będzie w tych 25% i przeżyje te 5 lat.
Tak nawiasem zapytam... bo nie mogę zbytnio w to uwierzyć. Jest to rak płaskonabłonkowy skóry twarzy a więc zmiana, którą dostrzega się codziennie przed lustrem. Pomimo braku określenia rozmiaru zmiany to jednak opis "olbrzymi" oraz dyskwalifikacja z zabiegu operacyjnego sugeruje... że nie była to kropka ani plamka a ogromny, naciekający guz z rozpadem. To najłatwiej rozpoznawalny nowotwór bo widoczny gołym okiem i dający ogromną szansę na usunięcie operacyjne i pełne wyleczenie! Dlaczego tak późno tata zgłosił się do lekarza?
_________________ www.rjforum.pl - Nowotwór jądra to nie wyrok! Masz wątpliwości? Dowiedz się więcej!
Bo słuchał kolegów zamiast rodziny, jestem zła na niego o to ale nie okazuje jemu tego. W październiku 2012 pojawił się na czole mały guzek już wtedy mówiliśmy żeby szedł do lekarza nie słuchał, w grudniu już był wyraźnie widoczny guz prosioliśmy,błagaliśmy,krzyczelismy nic nie pomagało. Dopiero w styczniu zarejestrowal się do lekarza. Mam żal, złość i smutek i kompletnie nie umiem sobie poradzić z tym i jeszcze przed tatą mam udawać,że wszystko jest ok.
straszne. Tak, jak vioom pisze, przeciez ten nowotwor w tym miejscu widac golym okiem.
Jak mozna tak zaprzepascic swoje zdrowie? Przeciez mozna bylo jeszcze uratowac twojego tate.
We mnie sie gotuje, jak czytam takie historie: jako pacjent onkologiczny znam mase ludzi, rowniez i mnie, u ktorych nowotwor rozwijal sie dlugo, podstepnie, nie dajac zadnych objawow, a u twojego ojca od razu mozna bylo isc do lekarza i wdrozyc leczenie.
Ale pamietaj, ze to nie jest twoja wina. Ojciec jest dorosly i sam zdecydowal i jest, jak jest.
Tata przyjął drugą dawkę chemii no i obecnie nie jest za różowo jeżeli chodzi o wydalanie ma z tym problemy może koś by doradził jak możemy tacie pomóc bardzo się męczy. Tak samo ma problemy z moczem nie może się wysikać a stosowaliśmy chyba już wszystko. W tym wszystkim jest dobre to ,że guzy się zmniejszają. Bardzo proszę o rady jak jeszcze możemy tacie pomóc.
kasiek1,
W swoim wątku merytorycznym piszesz, że Tata "bierze leki na morfinie" - jakie to są leki?
Wszystkie leki opioidowe powodują zaparcia. Zasadą jest leczenie zaparć równocześnie z leczeniem bólu. Bisacodyl jest bardzo dobrym lekiem, ale dostępnym wyłącznie na receptę. Należy go stosować raczej jako lek drugiego rzutu, w już rozwiniętym zaparciu. Na co dzień lepiej jest przyjmować łagodniejsze leki, dostępne bez recepty: Laktuloza, tabletki z rzewieniem, z korą kruszyny. Różne leki pomagają różnym chorym, dlatego warto ustawić leczenie metodą prób i błędów.
Pamiętaj też, że łatwiej jest leczyć zaparcie zanim się rozwinie - tzn. łatwiej dbać o wypróżnienie na co dzień (lub co 2-3 dni) niż leczyć rozwinięte zaparcie - czyli wywołać wypróżnienie np. po 10 dniach.
Pozdrawiam Was serdecznie
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Nie wiem czy to pomoże ale profesor Gryboś zawsze po chemiach powtarzał aby pić siemię lniane to pomaga na zaparcia.
Madzia70, bisacodyl w tabletkach kupowałam bez recepty i to dosyc niedawno, chyba, że coś się zmieniło.
Tak, bisacodyl w tabletkach jest bez recepty. Miałam na myśli czopki, w których jest o połowę większa dawka substancji czynnej.
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Zawsze się bałam tego dnia,w sobotę przyjechał lekarz do taty i powiedział,że to kwestia kilku godzin ewentualnie kilku dni .Za nim karetka po tatę przyjechała zdążyliśmy się z nim pożegnać,wycałowałam go wtedy za wszystkie czasy W niedzielę byłam cały dzień w pracy a w poniedziałek z mamą i bratem poszliśmy odwiedzić tatę. Brat miał go ogolić ale stwierdził,że za duże rany ma więc pójdzie do domu pamiętam,że jeszcze chciał wyjść bez pożegnania ale ja nalegałam żeby się z tatą pożegnał. Brat zdążył wyjść i jakieś 10 minut później tata zaczął powoli odchodzić a może już wcześniej odchodził tylko tego nie widziałam. W każdym bądź razie powoli przestawał oddychać ,nawet przez myśl mi nie przeszło,że tata odchodzi.Dopiero jak zauważyłam,że klatka się nie unosi to powiedziałam mamie,że tata chyba odszedł. Z jednej strony czuję ulgę,że to już nastąpiło a z drugiej bardzo mi go brakuje. 13 stycznia urodził się pierwszy wnuk taty, jak on się bardzo cieszył. Nie mógł chodzić a do kuchni prawie przybiegł, ściskał nam ręce i gratulował jeszcze takiej radości to nigdy u nikogo nie widziałam . Cieszę się,że tata był .że mogliśmy się pożegnać z nim,że widział wnuka. No i ,że w końcu nie umierał w samotności tylko byliśmy przy nim.
Zapomniałam dodać,że jestem wdzięczna Bogu za możliwość pożegnania się tatą,że zobaczył wnusia ,że mogłam powiedzieć jak bardzo go kocham inni nie mieli tego szczęścia a ja tak.
[ Komentarz dodany przez Moderatora: absenteeism: 2014-01-25, 18:41 ] Wątek scalony do wątku dot. choroby Twojego Taty.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum