1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: Temat |
Joanna2012
Odpowiedzi: 60
Wyświetleń: 27481
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2012-05-17, 12:37 Temat: Temat |
Sarenko,
wysłałam wiadomość na pw, robiłam to pierwszy raz, więc jeśli coś nie dojdzie, proszę daj znać . Dziękuję za piękne serduszka .
Pozdrawiam,
Joanna |
Temat: Moja mama umiera |
Joanna2012
Odpowiedzi: 114
Wyświetleń: 67876
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2012-05-17, 12:26 Temat: Moja mama umiera |
Avaler,
agamaz ma rację, staraj się po prostu żyć, nikt nie może powiedzieć, jaki będzie efekt naświetlań. Nie znam statystyk dla naświetlań głowy, mój Tata po naświetlaniach (powtarzanych) ramienia żył 3 lata.
Joanna |
Temat: Robal u Babuni |
Joanna2012
Odpowiedzi: 16
Wyświetleń: 11563
|
Dział: Opieka paliatywna Wysłany: 2012-05-16, 13:36 Temat: Robal u Babuni |
Bardzo Ci współczuję, każdy z nas ma wspomnienia, z którymi ciężko sobie poradzić. Myślę, że spotkanie z lekarzem jest dobrym pomysłem. W hospicjach są też psychologowie, również dla rodzin, które tracą bliskich. Może warto się z kimś takim spotkać i porozmawiać?
Trzymaj się.
Joanna |
Temat: Temat |
Joanna2012
Odpowiedzi: 60
Wyświetleń: 27481
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2012-05-16, 12:34 Temat: Temat |
Gudzia5,
podjęłam taką samą decyzję w zeszłym tygodniu. Moja Córka nie ma jeszcze trzech lat. Na poprzedniej stronie piszę za to o książce dla dzieci w wieku 3-7 lat, "Kiedy kiedyś czyli Kasia, Panjan i Pangór". Obejrzyj ją, moim zdaniem pięknie pokazuje rozstanie, śmierć, właśnie z wyczuciem rozumku małych dzieci. Kupiłam i już przeczytałam Córce, bardzo uważnie słuchała. Myślę, że będziemy do niej wracać, bo będzie pytać o Dziadziusia.
Joanna
[ Dodano: 2012-05-16, 14:03 ]
Sarenko,
straciłam 3 ciąże. Za każdym razem ktoś z najbliższej rodziny lub przyjaciół też oczekiwał dziecka. Ja ciąże traciłam a wokół rodziły się zdrowe dzieci. Czułam się właśnie osierocona, bo niewiele osób rozumiało, że dla mnie za każdym razem strata dotyczyła dziecka. Dziecka, którego nie poznam, nie doświadczę. Za każdym razem z ulgą witałam nowe dzieci w rodzinie, był to dla mnie dowód, że jeszcze świat nie zwariował i może być normalnie. Ale w środku wszystko mnie bolało. Te znikające szanse na dzieci zajęły zamieniły mi się w mnóstwo dat: kiedy był test, pierwsze usg, termin porodu, pierwsze złe prognozy i wreszcie poronienie -- różne pory roku i miesiące naznaczone takimi wyrzutami. Bo przy wszystkim zawsze pojawia się poczucie winy, zupełnie nieracjonalne. Po trzeciej stracie postanowiłam się pozbierać. Szukałam osób takich jak ja i czytałam, jak sobie radzą. Znalazłam wyśmienitą książkę, którą gorąco polecam Twojej Córce: "O dziecku które odwróciło się na pięcie" Izabeli Barton-Smoczyńskiej. Pani, chyba psycholog, pisze o dramacie kobiet, które straciły dziecko: nienarodzone, narodzone, małe, chore -- różnie. Prowadziła na ten temat badania i bardzo rozsądnie, w poukładany sposób pisze o etapach żałoby, które trzeba przejść, o uczuciach, które nami targają, o wychodzeniu z naszej tragedii i dalszym życiu. Bardzo pomogła mi ta książka. Po pierwsze, postanowiłam zapomnieć wszystkie daty i obchodzę na swój sposób Dzień Pamięci Dzieci Nienarodzonych i Przedwcześnie Zmarłych 15 października (Amerykanie to wymyślili). Odzyskałam więc panowanie nad czasem, nad rokiem i mam punkt odniesienia. Po drugie, ponieważ -- jak pewnie wszystkie panie z podobnym doświadczeniem -- nie mam żadnej pamiątki po dzieciach, nie ma też grobów, zrobiłam sobie na zamówienie biżuterię symbolizującą całą trójkę, którą noszę, gdy mam taką potrzebę. Przeszłam moją żałobę, wróciłam do równowagi. Urodziłam Córkę, która jest nieprawdopodobnym skarbem dla nas. Jestem teraz w ciąży i ze strachem ale i radością czekam na dzień narodzin dziecka.
Ja poradziłam sobie tak, jak napisałam. Mam wrażenie, że Twoja Córka nie zakończyła jeszcze żałoby po dzieciach, które straciła w ten nienamacalny sposób. Powinna jednak przechodzić od etapu do etapu. Podsuń jej tę książkę, wysłuchuj Jej, uwierz w tę paniczną tęsknotę za kimś, kogo nie było. Możesz poradzić Jej też rozmowę z psychologiem. Córka znajdzie swoją drogę, ale potrzebuje wsparcia, możesz Jej powiedzieć, że nigdy tego nie zrozumiesz, co czuje, ale jesteś z nią i chcesz pomóc i zwyczajnie Jej wierzysz. |
Temat: Mama elwirki84 (wydzielony z tematu UMIERANIE...) |
Joanna2012
Odpowiedzi: 52
Wyświetleń: 22918
|
Dział: Opieka paliatywna Wysłany: 2012-05-15, 16:04 Temat: Mama elwirki84 (wydzielony z tematu UMIERANIE...) |
Elwirko,
ogromnie Ci współczuję, jestem w podobnej sytuacji. Mój Tata odszedł 30 kwietnia, pogrzeb był w zeszły czwartek. Jeszcze nie do końca wierzę, że to się wydarzyło. Czuję się opuszczona przez bardzo kochanego i mądrego człowieka, ale i boleję nad tym, że nie zdążył być takim dziadkiem, jakim marzył dla mojego dziecka, moich dzieci. Również nie będzie pamiętany. Mam dwuipółletnią córkę i jestem w siódmym miesiącu ciąży. Będziemy oglądać razem zdjęcia i będę im opowiadać, jakim radosnym i śmiesznym człowiekiem był Dziadek, dużo anegdotek się znajdzie. Na razie Córka niewiele rozumie z całej sytuacji i nasze życie toczy się wiadomym, codziennym torem pełnym odkryć i zabaw.
Jeśli mogę, chciałabym Ci polecić książkę dla dzieci "Kiedy kiedyś czyli Kasia, Panjan i Pangór" Jarosława Mikołajewskiego. Piszę o niej w wątku o pogrzebie i małym dziecku w dziale PSYCHOONKOLOGIA. Mnie się bardzo spodobała i nieraz się przyda w ciągu paru lat. Sama też wybrałam się do psychiatry i dostałam lek, który pozwala mi się skupić i spać w nocy, mogę się zajmować dzieckiem bez apatii i spadków humoru tak, aby nie przestraszyć tak małego człowieka, chwile smutku i wzruszenia towarzyszą mi, gdy już jestem sama.
Trzymaj się mocno, życzę Ci dużo siły w czwartek, mam nadzieję, że rodzina Cię wesprze.
Joanna |
Temat: Moja mama umiera |
Joanna2012
Odpowiedzi: 114
Wyświetleń: 67876
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2012-05-15, 15:39 Temat: Moja mama umiera |
Mój Tata miał paliatywne naświetlania, co prawda ramienia, nie głowy, ale napiszę Ci o naszych doświadczeniach. Naświetlań było niedużo, za pierwszym razem jedno lub dwa, naprawdę mało inwazyjnie. Poza zaczerwienieniem skóry i faktycznie dużymi kłopotami z apetytem, Tata nie miał żadnych skutków ubocznych, a natychmiast poprawił się stan jego ręki. Owszem, przez jakieś 3 tygodnie był śpiący i dużo odpoczywał, ale naświetlania od razu dały rezultat i lekarze kontrolowali guz i nie naświetlali, dopóki znów się nie aktywował. Myślę, że zawsze warto mieć nadzieję, że leczenie pomoże, może nie będzie się wiązało z większym cierpieniem niż to, które Mama i tak przeżywa. Będę trzymać kciuki za Ciebie i Twoją Mamę. |
Temat: Historia Uli |
Joanna2012
Odpowiedzi: 479
Wyświetleń: 131713
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2012-05-15, 15:30 Temat: Historia Uli |
Ogromnie Pani współczuję, bardzo mi przykro z powodu odejścia Pani Przyjaciółki.
Mam jednak nadzieję, że właśnie ta przyjaźń i ciepło charakteru Pani Uli zostaną przy Pani i dodadzą sił. |
Temat: Temat |
Joanna2012
Odpowiedzi: 60
Wyświetleń: 27481
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2012-05-15, 15:25 Temat: Temat |
Chciałabym jakoś zakończyć moją część tego wątku.
Wzięłam udział w pożegnaniu Taty przez najbliższą rodzinę w Domu Pogrzebowym. Mój mąż się nie zdecydował, został z Córką, więc mogłam pojechać -- a chciałam. To, że byłam przy Tacie w ostatnich chwilach Jego życia, spowodowało, że chciałam jeszcze raz zobaczyć Go spokojnego, niecierpiącego, ogolonego i ostrzyżonego. Wyglądał naprawdę dobrze, z półuśmiechem na twarzy. To było pozytywne i bardzo intymne.
Na pogrzeb nie pojechałyśmy i wszyscy potwierdzili, że to był dobry pomysł. Uroczystość była piękna i wzruszająca, przyszło mnóstwo zapłakanych przyjaciół Rodziców. Mowa pożegnalna przypomniała Tatę wszystkim od Jego najweselszej i kochanej strony -- pisałam ją z Siostrą. Potem przyjechałam z Młodą na rodzinny obiad, spotkałam więc najmilszych, którzy przyjechali z bardzo daleka.
Córka na swój sposób zrozumiała (na chwilę pewnie), że brak Dziadka nie jest chwilowy. Gdy trzeci raz pojechałam z Nią do Mamy, biegała i szukała Go, wołała i była zdenerwowana, że znów Go nie ma. W domu jednego dnia popłakała się, że nie będzie mogła Mu czegoś pokazać, a bardzo chciała. Żal trwał dosłownie minutę.
Jeśli ktoś stoi w obliczu śmierci bliskiej osoby i musi wytłumaczyć sytuację małemu dziecku, może zainteresuje Was książka "Kiedy kiedyś czyli Kasia, Panjan i Pangór" Jarosława Mikołajewskiego. Jest dla dzieci w wieku 3-7 lat. Kupiłam ją tydzień temu i raz ją przeczytałyśmy na razie. Jest to niedługa opowieść o przyjaźni małej dziewczynki i starszego, chorego Pana Jana, z którym karmi ona gołębie na ławce i rozmawia. "Panjan" znika najpierw na dłuższy czas w szpitalu, potem wychodzą mu włosy, ma posiniaczone dłonie, plastry, itp. I przygotowuje małą przyjaciółkę na dzień, gdy nie przyjdzie na ławkę. Powiedział jej, że pewnego dnia przyjedzie po niego przyjaciel z dzieciństwa i już się nie zobaczą. Zostawia też piękny list rodzicom Kasi, który dają jej po śmierci Pana Jana. Książka jest bezideowa, neutralna światopoglądowo i bardzo mi się podoba. Wzrusza w taki kojący sposób.
Jeszcze raz dziękuję za wszystkie odpowiedzi.
Joanna |
Temat: Temat |
Joanna2012
Odpowiedzi: 60
Wyświetleń: 27481
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2012-05-03, 05:48 Temat: Temat |
Dziękuję za odpowiedzi.
Córka właściwie od zawsze wiedziała, że Dziadziuś jest chory, bo mój Tata miał problemy z poruszaniem się, ograniczoną ruchomość jednej ręki, czasem nie mogłyśmy Go odwiedzać, gdy ból był nasilony. Jeszcze w lutym Tata potrafił wziąć dziecko na ręce, w marcu razem się bawili, potem już mówiłam Jej, że jest bardzo chory, ale spotykaliśmy się. Dla Taty te wizyty były ogromnie ważne, nawet gdy leżał w sypialni i tylko słyszał rumor, który robi wesołe, małe dziecko. Ona z kolei przyjmowała sytuację naturalnie, jest w wieku "przedrefleksyjnym". I chyba właśnie tego nie chciałabym zmienić, przyspieszyć. Brak Dziadka w domu przyjęła na razie zupełnie zwyczajnie, jak wszystkie codzienne wydarzenia.
W tej chwili myślę, że nie pójdziemy obie, będziemy czekały na rodzinę i tak będzie najlepiej. Niech mój Mąż pożegna się z Tatą bez tysiąca pytań Małej, nie będę się zastanawiała, czy mogłam coś zauważyć, wytłumaczyć.
Pozdrawiam Was serdecznie i chętnie jeszcze poznam nowe opinie.
Joanna |
Temat: Temat |
Joanna2012
Odpowiedzi: 60
Wyświetleń: 27481
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2012-05-02, 06:58 Temat: Temat |
Drodzy Państwo!
To jest mój pierwszy post na forum.
Przeczytałam cały wątek z ulgą, że wreszcie znalazłam miejsce, w którym mogę się podzielić moimi wątpliwościami, bo -- niestety -- szukałam podobnego tematu w wielu miejscach od dłuższego czasu.
Przedwczoraj wieczorem zmarł mój Tata. Przegrał z czwartym atakiem nowotworu (rak nerki i meta do kości ramienia, barku, łopatki). Choroba tym razem pojawiła się z rozpędem i zabrała Tatę w przeciągu miesiąca, objawy jednak były w większości neurologiczne, więc jeszcze 10 dni przed śmiercią szukano zupełnie innej, towarzyszącej, diagnozy. Choroba Taty towarzyszyła nam kilka lat, wydawała się jednak "okiełznana". Ostatni bieg wydarzeń był dla całej rodziny szokujący. Ja sama, prawie czterdziestoletnia kobieta, jakby nie wierzę jeszcze, że to już koniec. Wiem, ale nie czuję. Taty nie ma.
Jestem w siódmym miesiącu ciąży, mam 2,5-letnią córeczkę. Straciłam trzy ciąże. Przed śmiercią Taty podjęłam decyzję, że nie będę uczestniczyć w pogrzebie. Pożegnałam się z Nim, gdy wiedział, kim jestem. Byłam przy Nim do końca i pożegnałam Go, gdy odszedł. Nie dam rady uroczystościom, boję się konsekwencji.
Mam jednak wątpliwości, jak powinna pożegnać Dziadziusia (zawsze tak Go nazywała, forma "Dziadek" nie wchodziła jakoś w grę) moja Córka. Wiedziała, że Tata jest bardzo chory, pytała, czy czuje się lepiej -- odpowiadałam, że Dziadziuś nie będzie czuł się lepiej. Widziała, że w ostatnim czasie tylko leżał w łóżku. Pożegnała się z nim tydzień przed śmiercią -- ale oczywiście zwyczajnie, jak zawsze, gdy wychodziłyśmy. Powiedziałam, że Dziadziuś umarł (nowe słowo, bez wrażenia), nie zobaczymy Go już i będziemy oglądać jego zdjęcia i wspominać Go. Powiedziałam, że będziemy chodzić na miejsce pamięci Dziadka. Ale co z pogrzebem? Mnie nie będzie, powinna zostać ze mną? Zapytać Ją, czy chce pójść z Tatą i Babcią na pożegnanie Dziadka? Ale dlaczego ja nie idę? Ciąża jest dla Niej abstrakcyjna, jesteśmy dopiero po wstępnym sondowaniu tematu przez Nią, jest bardzo ostrożna w zadawaniu pytań, my nie drążymy, przecież nie będę straszyć dziecka, że coś mi się może stać. To wszystko tak nagle na nas spadło. Nie umiem jeszcze wyczuć sytuacji.
Podzielcie się swoim doświadczeniem. Przepraszam, że post może zbyt długi, będę wdzięczna za wszystkie opinie.
Joanna |
|
|