Kasieńko KOchana
Nie znam się, ale przychylam sie do wypowiedzi Leny. Może nawet trzeba ta wizyte księdza przyspieszyć?....
Kasiu, nie zrozum mnie źle, ale czytałam tutaj u nas na forum, że właśnie jak już śmierć jest bardzo, bardzo blisko organizm wydala z siebie duże ilości kału...
To chyba więc nie wirus:( Byc może to już jest - niestety - ten ostatni końcowy etap choroby.
Kasiu, może być to kwestia kilku tygodni, ale chyba raczej kilku dni - kilkunastu dni.
Obym się myliła, ale może tak być...
Kasieńko Droga
Dużo siły...
Ściskam Cię mocno i przytulam do serca...
Spike kochana trzymaj się tam.... Może ten stan mamy się jeszcze choć troszkę poprawi i będziecie z mamą miały kontakt ,życzę Wam tego z całego serca. Musisz być jednak przygotowana na wszystko
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
Czytam Te Wszystkie posty, które są adresowane do Ciebie Kasiu!!
Nie wyobrażam sobie co czujesz....tak bardzo Ci współczuje i podziwiam.
Czytam na tym forum jak wiele ludzi i ich bliskich doznaje cierpienia....podziwiam Was...i zastanawiam się skąd człowiek czerpie siłę do walki z choroba....czy do wspierania ukochanych do ostatnich chwil....
Nie umiem Ci pomóc Kasiu , ani Twojej mamie ...czy mojej mamie, która też ma nowotwór....jedynie co to, wierz mi ze jest tu taka jedna dodatkowa osoba , która modli się za Was . 3maj się....
Kasieńko Kochana
jestem tego samego zdania co Czkawka...
Kasiu
Duzo siły.
Przytulam do serca
PS. Napisałam dzisiaj w watku Spike - ok. 12-13.00 - po wpisie Leny. Teraz patrzę nie ma mojego wpisu ani tutaj, ani w drugim wątku Spike - w kciukach...
Katarzynko, sprawdziłam w logach - nie ma żadnej informacji dot. usunięcia bądź przeniesienia żadnego Twojego postu w tych godzinach. Być może post się nie wysłał, ale żaden nie został z pewnością skasowany. - dop. absenteeism
niestety w czwartek o 21. u mnie zaczął się krwotok. Szybko na pogotowie tam nie umieli mi pomóc nawet zamiast lodu dostałam dwie zamrożone kajzerki - grunt to radzić sobie w różnych sytuacjach, potem karetka do szpitala na Kondratowicza. Tam na ostrym dyżurze nie udało się zatamować krwawienia więc decyzja na blok operacyjny- pojechano ze mną na odział i tam lekarz - silny facet przechwycił mnie z nadzieja a może się uda zatamować- po kilku uciśnięciach baaaardzo mocnych i dzięki tamponom i adrenalinie udało sie bez operacji.
Musiałam niestety zostać do poniedziałku. mama mimo okropnego samopoczucia obiecuje że poczeka na mnie choćby miała zaprzeć sie śmierci nogami. Udało się jestem przytulam, opiekuję się. Tak bardzo do Niej tęskniłam...
Kasieńko
Jestem po prostu w szoku, czy jakieś fatum nad Wami wisi:(
Boże, bo juz nie rozumiem, ten krwotok z usuniętych migdałów? TYle dni po usunięciu?
Dlaczego? Jak to lekarze tłumaczyli? Miałam też usuwane migdałki, ale cholerka takich "przygód" nie miałam
Trzymaj się cieplutko i mam nadzieję, że już wszystki traumatyczne problemy ze swoim zdrowiem masz już za sobą!
Tego Ci życzę z całego serca...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum