Wydzielony z wątku: UMIERANIE (...) - historia Mordoklejki
Witam wszystkich bardzo ciepło.
Szukając dziś informacji, które mogłyby mi pomóc w tym ciężkim dla mnie czasie natknęłam się na to forum i po raz kolejny uwierzyłam, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Przeczytałam wszystkie zamieszczone tu wypowiedzi - zwierzenia, porady i te piękne wyrazy wsparcia, i teraz wiem, że nie tylko ja w taki sposób... nie tylko ja zastanawiam się, jak to jest, kiedy... nie tylko ja. Ale Wy też.
Mój Tato zmarł na nowotwór płuc w maju ubiegłego roku. Było ciężko, tym bardziej, że nie spodziewałam się, że stanie się to tak nagle. Minęło półtora miesiąca od momentu gdy trafił do szpitala, dzień przed śmiercią podłączono Go do pompy z morfiną - dopiero wtedy poczułam, że śmierć stoi tuż obok. Było ciężko, ale dzień za dniem, krok za krokiem udało nam się jakoś na nowo zbudować życie. Już bez Niego. W końcu miałam Mamę, Brata. Nie byłam sama.
W połowie września moja Mama trafiła do szpitala z dziwnymi objawami. Po tygodniu usłyszałam diagnozę - nowotwór płuc z licznymi przerzutami do mózgu. Powiedziano mi, że nic nie da się zrobić, wypisano recepty na leki sterydowe, które miały zmniejszyć obrzęk mózgu i powiedziano nam, że możemy wracać do domu. Więc wróciłyśmy. Teraz, po dwóch miesiącach stan Mamy bardzo się pogorszył. Ok kilku dni już w ogóle nie wstaje, bardzo słabo kontaktuje. Jedyne co mówi, to: "no" - kiedy chce przytaknąć i "ja Ciebie też" - kiedy mówię Jej, że Ją kocham. I nic poza tym. Odnoszę wrażenie, że często traci świadomość i ma już zaburzenia widzenia. Te leki sterydowe, które brała sprawiały, że była bardzo zapuchnięta. A teraz jest bardzo wychudzona - wygląda tak, jakby ktoś wyssał z Niej wszystkie płyny. Ma zapadnięte oczy, jedno jest ciągle przymknięte, zauważyłam też, że usta z jednej strony opadły jej w dół. Oddycha już tylko przez usta, ale widać, że sprawia Jej to ogromną trudność - nie wiem jak to opisać, ale gdy wciąga powietrze, Jej płuca bardzo świszczą i oddech jest tak ciężki, jakby miała na klatce piersiowej kilkadziesiąt kilo ciężaru. Do tego ma problemy z gardłem - nie wiem, czy dlatego, że jest zaatakowane przez nowotwór, czy to ze względu na płuca - słychać, że oddychając ciągle charczy. Tak jakby utknęło Jej coś w krtani. Powieki wyglądają tak, jakbym je posmarowała wazeliną.
Moja Mama nie wie, na co jest chora. Wiem, że taka byłaby Jej wola - nie wiedzieć. Pamiętam jak walczyła o to, by Tata się nie dowiedział. Wiem też, że powinnam powiedzieć Jej, że jeśli poczucie, że już nie ma siły, że nie da rady - niech po prostu pójdzie z Tatą. A my sobie poradzimy. Ale jak myślicie - czy mogę to już zrobić? Nie wiem, czy trzymać Ją do końca w nieświadomości, czy nie... Boję się, by nie było tak, że ona będzie za wszelką cenę chciała walczyć ze śmiercią, a przez to jeszcze bardziej się nacierpi. A ja tego nie chcę. Wolę, by odeszła pogodzona.
Nie mam wsparcia od lekarzy, pielęgniarek. Wszystko robimy sami z bratem i kilkoma życzliwymi osobami, którzy są dla nas na wagę złota. To nie czas, by pisać źle o służbie zdrowia, ale chciałabym powiedzieć tym, którzy spotkali na swojej drodze dobrych, życzliwych lekarzy - naprawdę, bądźcie wdzięczni losowi. Bo to wielka pomoc i dla Was, i dla Waszych bliskich. Ja niestety nie miałam tego szczęścia i przeszłam naprawdę wielką batalię o to, by moją Mamę traktowano z szacunkiem, jak CZŁOWIEKA. A nie jak wyrok śmierci.
Nie wiem jak długo to wszystko potrwa, jest mi naprawdę bardzo ciężko. Jestem młoda, mam dopiero 22 lata i to, jak moja Mama będzie umierać w dużej mierze zależy ode mnie. Chcę stworzyć Jej przestrzeń, by mogła w spokoju i przede wszystkim godnie umrzeć. Myślimy o hospicjum, bo sami już nie dajemy sobie rady, ale nie wiemy, czy jest sens. Czy nie lepiej te ostatnie dni (?), tygodnie (?) spędzić w domu...
Jest ciężko. Ale powiem Wam szczerze, że mam w sobie takie pokłady siły, że czasem sama się sobie dziwię, że mogę robić to wszystko, co robię. Kiedyś byłam bardzo, bardzo wrażliwa. A teraz jestem jak żołnierz walczący o Mamę. Żeby mogła w spokoju przeżyć tą ostatnią drogę i żeby wszystko było tak, jak na pewno by sobie życzyła.
Modlę się tylko o jedno - żeby nie cierpiała. Mogłaby odejść nawet dziś, jeśli miałoby to ująć Jej cierpienia. Wiem, że minie sporo czasu, zanim się z tym pogodzimy, ale nie to jest najważniejsze. Najważniejsze jest to, żeby odeszła w spokoju.
Myślę, że kiedy to się stanie i kiedy minie najgorsze - wtedy nic już mnie nie złamie.
Bardzo chciałabym, żeby kiedyś patrząc na mnie z góry - była ze mnie dumna. Bo ja z Niej jestem. Jest bardzo dzielna.
_________________ "To jednak idzie o miłość, o życie, o dobro, o światłość, o pokój i tak dalej i tak dalej, i niedobrze, niedobrze jest z tym na planecie, słabo z tym jest, ale o to idzie, o to się trzeba bić."
hospicja zlokalizujesz też tu: http://hospicja.pl/lokalizacja/clinic/
Mam nadzieję, że trafisz na wspaniałych, ciepłych, życzliwych ludzi, którzy Ci pomogą
Niestety z tego co widzę, najbliższe takie domowe hospicjum jest ok. 100 kilometrów od naszego domu. Mama w ogóle nie skarży się na ból. Myślę, że cierpi, ale nie chce, byśmy się martwili. Mówiłam Jej, że jeśli będzie czuła ból - niech powie, ściśnie mi rękę. A wtedy Jej pomożemy.
Chciałabym, mimo iż to ciężkie, żeby przestała już cierpieć. Żeby wreszcie się od tego uwolniła.
_________________ "To jednak idzie o miłość, o życie, o dobro, o światłość, o pokój i tak dalej i tak dalej, i niedobrze, niedobrze jest z tym na planecie, słabo z tym jest, ale o to idzie, o to się trzeba bić."
Mordoklejka, czytam Twoje słowa i szczerze mówiąc jestem pełna podziwu Twojej postawy do tej ciężkiej sytuacji, ponieważ mając 22 lata jesteś bardzo mądrą i wyrozumiałą osobą. Do całęj sytuacji podchodzisz tak realnie i dorośle. Tak życiowo. Wiesz co- Twoja mama na prawdę posiada skarb jakim jesteś Ty. Kochasz Swoją mamę, dlatego chcesz Jej "pomóc" odejść spokojnie, w świadomości, że Wy sobie dacie radę. Brawo. Tak Mordoklejka, mów do mamy właśnie najczęściej to, że dacie sobie radę... ona napewno jako mama tego chciałaby być pewna ...
Mordoklejka, zapytam jeszcze, od dawna słychać to charczenie w płucach ? U Nas było podobie. To "charczenie, bulgotanie" pojawiło się około 5 dni? przed odejściem taty
Mordoklejka, chciałabym Wam coś życzyć ale nie bardzo wiem co można życzyć w tej całej ciężkiej sytuacji.... dużo siły , tak chyba tego chciałabym Wam życzyć a mamusi mniej cierpienia.
Mordoklejka napisał/a:
Nie wiem jak długo to wszystko potrwa, jest mi naprawdę bardzo ciężko. Jestem młoda, mam dopiero 22 lata i to, jak moja Mama będzie umierać w dużej mierze zależy ode mnie. Chcę stworzyć Jej przestrzeń, by mogła w spokoju i przede wszystkim godnie umrzeć.
Mordoklejka napisał/a:
Kiedyś byłam bardzo, bardzo wrażliwa. A teraz jestem jak żołnierz walczący o Mamę. Żeby mogła w spokoju przeżyć tą ostatnią drogę i żeby wszystko było tak, jak na pewno by sobie życzyła.
Mordoklejka napisał/a:
Modlę się tylko o jedno - żeby nie cierpiała. Mogłaby odejść nawet dziś, jeśli miałoby to ująć Jej cierpienia. Wiem, że minie sporo czasu, zanim się z tym pogodzimy, ale nie to jest najważniejsze. Najważniejsze jest to, żeby odeszła w spokoju.
Mordoklejka napisał/a:
Bardzo chciałabym, żeby kiedyś patrząc na mnie z góry - była ze mnie dumna. Bo ja z Niej jestem. Jest bardzo dzielna.
Zacytowane zdania, są dla mnie godne podziwu. W tych słowach czytam jak bardzo jesteś wyrozumiałą, dojrzałą i mądrą córką ! Piękne jest Twoje podejście do danej sytuacji.
Mordoklejka,
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
Niestety opisywane przez Ciebie objawy są bardzo niepokojące, owe charczenie prawdopodobnie nie jest spowodowane chorobą gadła, tylko zapadaniem się języka i brakiem możliwości wykrztuszenia wydzieliny. Z moich doświadczeń (przeprowadziłam na drugą stronę dwie ukochane osoby w ciągu ostatniego pół roku - Mama i przyjaciółka) zaobserwowałam, że charczenie pojawia się na kilka, kilkanaście ostatnich godzin przed najtrudniejszym momentem. Mamie kazałam wydzielinę odsysać, przyjaciółce wkładali rurkę podtrzymującą język, ale te zabiegi nie mają sensu.
Trzeba BYĆ i KOCHAĆ, zachować spokój i pozwolić odejść, ja przyjaciółce (przyszywana ciocia ) w ostatnich chwilach powiedziałam "Ciociu gdy spotkasz Mamę pozdrów Ją ode mnie" i zasnęła, bardzo spokojnie
_________________ "Bywają rozłąki, które łączą trwale."
(...) Oddycha już tylko przez usta, ale widać, że sprawia Jej to ogromną trudność - nie wiem jak to opisać, ale gdy wciąga powietrze, Jej płuca bardzo świszczą i oddech jest tak ciężki, jakby miała na klatce piersiowej kilkadziesiąt kilo ciężaru. Do tego ma problemy z gardłem - nie wiem, czy dlatego, że jest zaatakowane przez nowotwór, czy to ze względu na płuca - słychać, że oddychając ciągle charczy. Tak jakby utknęło Jej coś w krtani. (...)
Mordoklejka - chciałabym Ci Kochana pomóc - jeśli mogłabym coś dla Was zrobić? Może czegoś Ci potrzeba? Mówię o takich przyziemnych sprawach. Daj znać - jesli będę mogła - służę wsparciem - dobrym słowem czymkolwiek. / Trzymaj się dzielna kobieto i ucałuj Mamę/aga
_________________ czas przemija nierówno - raz rwie przed siebie, to znów niemiłosiernie się dłuży - ale mimo to przemija, nawet mnie to dotyczy.
Mordoklejka przykro mi, że życie tak doświadcza Twoją rodzinę
Chylę czoło przed Tobą i cierpieniem Mamy...
W kilku zdaniach zawarłaś tyle wyrazów dojrzałej miłości i życiowej mądrości...Podziwiam
Niech ta mądrość i siła Cię nie opuszczają
Dziękuję Wam za te wszystkie słowa. Wasze wsparcie jest dla mnie na wagę złota.
Tulę się mocno.
_________________ "To jednak idzie o miłość, o życie, o dobro, o światłość, o pokój i tak dalej i tak dalej, i niedobrze, niedobrze jest z tym na planecie, słabo z tym jest, ale o to idzie, o to się trzeba bić."
Mordoklejka, życzę Tobie dużo siły a Mamci aby nie cierpiała.
Dzielna dziewczyna z Ciebie, choć tak młoda. Tacy ludzie przywracają mi wiarę w drugiego człowieka.
Niestety jak już napisali moi poprzednicy charczenie to objaw, który nie wróży nic dobrego.
Wszystko co możesz teraz to być przy Mamie i zrobić wszystko aby była spokojna i nie cierpiała niepotrzebnie.
trzymaj się odważna dziewczyno
_________________ "Ludzkość! Jaka ona szlachetna! Jakże chętna do poświęcenia...kogoś innego."
S. King
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum