taa notowania wzrosły.Oczywiscie po pierwszych badaniach morfologii okazało sie ,że szału nie ma i wszczepienie portu stoi po znakiem zapytania.Dostałam propozycje przetoczenia krwi i płytek i Bożenia troszkę straciła humorek.Wyobraznia podziałała,Ale trzeba być ""twardym a nie miętttttkim""
i powiedziałam ok. łyknełam dwa woreczki płytek . Stale sie zastanawiam czyje to były płytki ale pewnie jakiegoś fajowego bo przy wyjsciu miałam 300 tys. co u mnie raczej się nie zdarza,ale mam nadzieję że dotrwają do 11 wrzesnia bo mam kontrolne badania przed chemią.JUŻ jestem w domku trochę kiepsko bo na tym boku spac nie wolno ale to pryszczyk w porównaniu z wygodą. Oczywiscie do zabiegu miałam cudem wykonane wkucie ale pare godzin po reka zrobiła sie jak u Shreka i pedzikiem sie wykuwałam.
A co do "PLOteczek spod kroplóweczek"" to jak zwykle było wesolo i pogodnie.Była taka starsza Pani i jak nam powiedziała ze ona ma co wspominać leżąc pod kroplówkami bo miała dwoch mężów i 30 kochanków.
Ogarnął nas taki paniczny śmiech bo doszłam do wniosku że mamy ogrrrrrrrrrrrromne manko i musimy się ogarnąć coby nadrobić
Dzieki wszystkim za wsparcie <przytulasek>