met, co teraz robicie? Konsultujecie dalej? Co lekarz to inne zalecenia - tak nie powinno być.
Dokładnie tak jak mówisz - tak nie powinno być.
Konsultacja wypadła przez czysty przypadek przed podaniem Pamitoru. Lekarz był bardzo nonszalancki i w dodatku do sprawy podszedł jak do leczenia kataru...
To co jest w Twoim wątku ma wiele elementów stycznych z leczeniem mojej mamy, więc odpowiadając na to co wyżej (bez specjalnego porządku):
- decyzję o dodatkowej chemii łatwo podjąć, jednak w zaawansowanym stadium tego nowotworu przynosi więcej szkody niż pożytku, nie przedłuża życia (zdarza się ze skraca) i przysparza chorym cierpienia w ostatnich tygodniach (miesiącach życia), dlatego tylko przemyślana konsultacja fachowca, który przeanalizuje cały przypadek a nie "przeciągowa" porada,
- przy takich naciekach nowotworowych, masywne krwotoki zdarzają się dość często, niejednokrotnie prowadzą do śmierci (jak to było u nas), a czy chemioterapia zwiększa osłabienie naczyń krwionośnych i tym samym zwiększa prawdopodobieństwo krwotoku - to wiedzą mądrzejsi ode mnie - moderatorzy i z całą pewnością napiszą.
Co do czasu - kiedyś DSS wspominała coś, że przy IV stadium - kiedy jeszcze jest chemia i radioterapia chory ma statystycznie 10 miesięcy (o ile nic nie pokręciłam) - tak dokładnie było u nas od diagnozy do śmierci i u wielu bliskich forumowiczów (oczywiście bywają wyjątki, np. Tatuś Goni miał troszkę więcej czasu, a inni mniej).
Na moje laickie oko, Wam chyba zostało mniej, ale też nie wiem od kiedy dokładnie macie diagnozę.
Dlatego teraz liczy się przede wszystkim - jak nigdy przedtem - jakość a nie długość życia Twojej mamy.
I to jest czas, który musicie spędzić jak najlepiej, bo tego potem nie nadrobisz.
Przepraszam, ale dokładnie tak jest.
W takim razie cieszcie się spokojem i czasem spędzonym z Mamą.
Cieszcie się każdą dobrą chwilą, bo niestety będzie ich coraz mniej. Zadbaj o dobrą opiekę hospicyjną dla Mamy i w razie czego pisz.
Ja cieszyłam się każdą chwilą z moją Mamą, tak żeby wspomnień starczyło mi na lata. Codziennie po pracy szłam do Mamy i siedziałam do wieczora, praktycznie nie mieszkałam w domu. Żadnego niedzielnego obiady przez czas choroby nie zjadłam bez Mamy. Na chemię jeździłam na zmianę z siostrami i siedziałysmy w szpitalu od 8 do 20 (podziękowania dla przecudownych pielęgniarek ze Szpitala Jana Pawła II w Krakowie). Wybrałam w pracy cału urlop już na początku roku i od sierpnia miałam złożyć wniosek o zmniejszenie etatu, a w razie potrzeby przejść na urlop bezpłatny.
Dla mnie świat stanął w miescu, Ona była dla mnie najważniejsza. I dzisiaj bardzo się z tego cieszę. Cieszę się, że wykorzystałam do cna czas, który miałyśmy dla siebie. I tego Tobie życzę. A Mamie życzę ... chyba najbardziej spokoju. Bądź dla Niej gwarancją dobrej opieki i zapewniej, że dacie radę. Ona pewnie boi się bardziej, niż Ty.
Ściskam mocno.
Ewelina
[ Dodano: 2011-10-27, 09:43 ]
Jedno czego tylko żałuje to, że nie umiałyśmy tak otwarcie porozmawiać. Nigdy nie powiedziałam Jej, że Ją kocham. Wiem, że Ona wiedziała bo byłysmy bardzo blisko ale jednak jakoś te słowa nigdy nie padły. Chciałabym Jej powiedzieć, żeby sie o mnie nie martwiła, że dam radę. Po Jej smierci dowiadywałam sie od rodziny czy znajomych Mamy, że to Ją najbardziej martwiło. MY! Jak MY (ja i moje siostry) sobie poradzimy.
Dlatego teraz "trzymam się". Dla Mamy.
Bardzo ważne, że piszemy tu też o swoich uczuciach, że żałujemy czegoś, czego nie zrobiliśmy, nie powiedzieliśmy
To dla innych ważny drogowskaz
Ja, dzięki Waszym wskazówkom, więcej razy w ciągu ostatnich 2 miesięcy życia mojego Taty powiedziałam Mu, że Go kocham niż przez całe wcześniejsze życie. Teraz to mówię mamie (Tacie zresztą też, codziennie patrząc na Jego fotografię).
My Polacy nie jesteśmy wylewni: słowa "Kocham Cię" nie są na porządku dziennym w naszych rodzinach, bo wydaje nam się, że nasi bliscy to czują.
A potem może być żal, że tych słów się nie wypowiedziało
Bardzo ważne, że piszemy tu też o swoich uczuciach, że żałujemy czegoś, czego nie zrobiliśmy, nie powiedzieliśmy
To dla innych ważny drogowskaz
Ja, dzięki Waszym wskazówkom, więcej razy w ciągu ostatnich 2 miesięcy życia mojego Taty powiedziałam Mu, że Go kocham niż przez całe wcześniejsze życie. Teraz to mówię mamie (Tacie zresztą też, codziennie patrząc na Jego fotografię).
My Polacy nie jesteśmy wylewni: słowa "Kocham Cię" nie są na porządku dziennym w naszych rodzinach, bo wydaje nam się, że nasi bliscy to czują.
A potem może być żal, że tych słów się nie wypowiedziało
podpisuję się pod postem marysiax , od was się dowiedziałam jak postępowac i wykorzystać dany nam czas, chyba zdązyłam powiedziec wszystko, to co było ważne ,tyle razy mowiłam kocham cie tato a on zawsze się wtedy usmiechał, nie bojmy sie mowic o tym jak kochamy , niby oczywiste to jest ale jednak wypowiedziane na głos dodaje siły i daje mały promyk radości, wtedy jak się to słyszy,
warto wykorzystac ten czas do ostatniej minuty zeby potem nie załować
_________________ Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie trać nigdy światła nadziei.
Dzisiaj zaczęło się coś dziać niedobrego - od rana mamę bardzo,ale to bardzo boli wątroba. Środki przeciw bólowe praktycznie nie pomagają. Lekarz z hospicjum ma być dopiero jutro rano. Kupiłem w aptece jakiś lek na ochronę wątroby, ale nie wiem czy to coś pomoże ...
Mama bierze takie leki:
1. MST Continus 130 mg ; 2 x na dobę
2. Sevredol 20 mg - od 3 dni bierze już około 10 tabletek na dobę. (2 tygodnie temu wystarczyły 4-5 tabletek na dobę.
3. Plastry matrifen - ma przyklejone 2 x 25 mikrogramów na godzinę
4. Dexamethason 4mg ; 3 x dna dobę
5. Amizepin 200 mg ; 2 x na dobę
6. Pantoprazol 20 mg ; 2 x na dobę
7. Xenna
8. Lactuloza
9. Dzisiaj kupiłem lek osłonowy na wątrobę - jakiś bez recepty.
10. Inhalacje 2 razy dziennie - Berodual + NaCl
Mama ma bardzo opuchnięte stopy, od dwóch tygodni bierze Furosemid - rano oraz Verospiron w południe. Dodatkowo robię jej codziennie zastrzyk podskórny z Fraxiparyny.
Lekarza z hospicjum nie da się sprowadzić szybciej?
Mama bierze dużo silnych leków p/bólowych, my na Forum nie możemy Wam zmienić ich dawkowania czy doradzić innych leków - tego może dokonać tylko lekarz.
Pozostaje więc albo czekanie na lekarza z hospicjum, albo - jeśli mama nie będzie mogła wytrzymać - pogotowie.
Dzwoniłem do lekarza z hospicjum - fizycznie nie jest w stanie się dzisiaj się u nas zjawić.
Będzie jutro przed 8 rano.
Chciałem zadzwonić po pogotowie, ale mama nie chce - boi się ze zabiorą jaś do szpitala ...
[ Dodano: 2011-11-03, 20:52 ]
Nogi opuchły jeszcze bardziej ...
Chciałem zadzwonić po pogotowie, ale mama nie chce - boi się ze zabiorą jaś do szpitala ...
Oczywiście mama ma prawo wyboru, jedak wydaje mi się, że lekarze z pogotowia będą chcieli mamę zabrać do szpitala. Jeżeli jest zle przekonaj mamę aby wezwać pomoc.
(kiedy my wzywaliśmy pogotowie w troszkę innej sprawie, przyjeżdzali, zbadali, osłuchali, obejrzeli podali leki czy zastrzyki przeciwbólowe. Ból czy duszność przechodziła ale mimo to chcieli wziąść tatę do szpitala. Tata oczywiście miał prawo odmówić z czego korzystał)
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
Met
Lepiej dzwonić na pogotowie...
Ja bym nie czekała...
Mama nie chce - rozumiem, ale skoro ból jest tak silny, to macie cała noc przed soba, jak to jest jakaś niedrożność, coś co wymaga natychmiastowej interwencji??
Met
Moja Mama też broniła się przed wezwaniem pogotowia. Pamiętam jak cały dzień się męczyła z silnym bólem. Sądziła, że to watroba a okazało się, że powstał krwiak, który rozrywał śledzionę. Oczywiście to było w Naszym przypadku, ale nawet nie chcę myślec co by było gdybyśmy wtedy nie wezwali pogotowia.
_________________ Don't let it go
Never give up,
It's such a wonderful life
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum