Narazie nie spekuluj bo nic nie wiadomo. Zgaga może być u narzeczonego z różnych powodów. W końcu ma za sobą bardzo agresywne leczenie które ma wpływ na cały organizm. Poproście lekarza o coś na złagodzenie objawów i czekajcie na badania kontrolne. Wtedy się wyjaśni jak leczenie podziałało.
Pozdrawiam serdecznie
_________________ Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać.
Niech partner weźmie leki z grupy inhibitorów pompy proteinowej, złagodzą zgagę, będzie Mu lepiej, lekarz rodzinny przepisze. Jest po leczeniu/w trakcie leczenia, chemioterapia najprawdopodobniej spowodowała te dolegliwości żołądkowe. Można zrobić gastroskopię, jeśli lekarz uzna za stosowne żeby sprawdzić żołądek, może jest refluks, cofanie treści żołądkowej i mamy wtedy zgagi.
marzena66, Ola Olka, uspokoiłyście mnie trochę. Postaram się Go namówić na pójście do lekarza. wiem, że ciężko będzie, ale się nie poddam.
Poza tym Moje Kochanie czuje się całkiem nieźle. Cały czas coś robi, buduje, wymyśla sobie zajęcia (teraz też siedzi w garażu). Myślę, że to chyba dobrze, bo raz że robiąc to czy tamto - w jakiś sposób ćwiczy, rusza się (trenuje), a z drugiej strony nie myśli o chorobie - a to tez jest chyba bardzo ważne.
W poniedziałek idzie do neurologa. Napisze później co Pani Doktor powiedziała, czy dała jakieś leki.
pozdrawiam
kaska.k80,
Jak najbardziej niech Twoje kochanie coś robi jeśli chce, ma taką potrzebę, to pozwala Mu zapomnieć, odgonić złe myśli i nabrać sił, żeby mięśnie nie wiotczały, nie broń niech działa. Jak poczuje słabość, sam zrezygnuje z prac.
Witam wszystkich.
No i ręce mi opadły. Pani Doktor neurolog (z naszego miasta) - nie była w stanie nam pomóc (mrowienia w palcach i już niestety brak czucia). Jak zobaczyła wypisy ze szpitala to zzieleniała i nie chciała się podjąć leczenia. Po prostu się bała, ale 120 zł za wizytę wzięła.
Ja się nie poddam, szukam dalej. Boję się, że prędzej moje Kochanie się podda. Tak ciężko mi Go było na tą wizytę namówić - w końcu się udało - i teraz coś takiego ....
kaska.k80,
To na pewno jest neuropatia może też być uszkodzenie nerwów po chemioterapii, powinien to stwierdzić neurolog bez problemu i do niego należy leczenie.
Można spróbować witaminy z grupy B, cudów nie uczynią ale trochę mogą pomóc tylko nie te w tabletkach bo to nic nie da, trzeba domięśniowo ale to powinien zlecić lekarz jeśli uważa, że to neuropatia.
Może inny neurolog jak ten się boi osób z chorobą nowotworową.
Poszukaj innego neurologa, umawiając wcześniej wizytę powiedz o objawach, o tym czym pacjent był leczony i spytaj wprost czy nie boi się pacjenta onkologicznego, szkoda darmo wydawanych pieniędzy, przydadzą się jeszcze.
Witam
Udało mi się znaleźć innego neurologa, ale wizyta dopiero 21 lutego. Trochę długo trzeba czekać, ale z drugiej strony będę mieć więcej czasu na to by przekonać Moje Kochanie do wizyty, bo na razie jest nastawiony bardzo bojowo i anty do wszelkich wizyt lekarskich.
Teraz jednak w pierwszej kolejności czeka nas TK klatki piersiowej - już za 9 dni.
Coraz bardziej się boję i widzę, że Moje Kochanie też zaczyna panikować.
pozdrawiam
Coraz bardziej się boję i widzę, że Moje Kochanie też zaczyna panikować.
To normalny stan, boicie się tego co będzie, chcecie żeby było dobrze więc strach przed badaniem będzie zawsze a oczekiwanie na wyniki jeszcze bardziej stresujące.
Trzeba to przeżyć i już.
W tej chorobie ważne jest też pozytywne nastawienie.
Psychoonkologia to ważna dziedzina, poczytaj o tym i zastanów się czy nie warto skorzystać również z takiego wsparcia.
Z własnego doświadczenia wiem jak to podziałało na moją mamę.
Ja wiedziałam jak to się w naszym przypadku skończy, guz był duży, IV stadium choroby,
leczenie paliatywne, jednak mimo to walczyłyśmy do końca.
W waszym przypadku jest inaczej Twój partner jest młodszy, silniejszy,
choroba wykryta dużo wcześnieśniej-trzeba walczyć i pozytywnie myśleć.
Wiadomo nikt nie zagwarantuje Ci że będzie tylko dobrze, bo nikt nie wie co gadzisko sobie zaplanowało i jaki oręż wyciągnie.
Ty będziesz patrzeć czujnym okiem obserwować , czytać godzinami wszystkie informacje dotyczące choroby, to normalne, też tak miałam, niepewność była moją kompanką do końca.
Bądźcie ze sobą rozmawiajcie o wszystkim. O obawach, pogodzie, planach na przyszłośc, róbcie głupie rzeczy, tu mam na myśli coś co wam obojgu sprawia przyjemność, czerpcie z życia garściami.
Walka z chorobą to jedno a drugie to normalne życie mimo to, carpe diem...
Kino, spacer bycie ze sobą w taki pozytywny sposób.
Sciskam mocno i trzymam kciuki.
[ Dodano: 2018-02-04, 08:25 ]
Progresja ponad 50% to dobre wieści (zał. 12)
[ Komentarz dodany przez Moderatora: missy: 2018-02-04, 08:42 ] PR 50% to nie progresja tylko częściowa odpowiedź (regresja).
_________________ Już razem: 30.05.2016, 07.11.2018.
Zawsze ze mną !
Nastawienie psychiczne to podstawa w tej chorobie. Walczymy z tym potworem / drp / 21 miesięcy. Mogę podpowiedzieć , że oprócz leczenia konwencjonalnego chora wspomaga się niekonwencjonalnie. Jak dotąd nie nie ma przerzutów a to w tej chorobie bardzo ważne. Trzeba być dobrej myśli, choć wcale to nie jest łatwe. Życzę drugiej polowie dużo siły do walki. Mogę jeszcze podpowiedzieć, żeby chory nie zmieniał klimatu, bo wszelkie nowotwory nie lubią tego. Przekonaliśmy się o tym na własnej skórze.
bogdusia, bardzo dziękuję za zainteresowanie i ciepłe słowa.
Psychicznie moja druga połowa czuje się całkiem nieźle. Pogodził się z tym co jest i raczej pozytywnie patrzy w przyszłość. Cały czas jest czymś zajęty, ciągle coś nowego wymyśla i to realizuje - co momentami napawa mnie przerażeniem. Wczoraj, np. wymyślił sobie, że będzie gałęzie na wysokiej wierzbie podcinał. Postawił kilkumetrowe rusztowanie i śmigał po nim jak "małpka". Ja miałam strach w oczach, ale co mogłam zrobić - asekurowałam te Jego wyczyny. Wolałam, żeby to zrobił przy mnie - niż np, wtedy kiedy będzie sam (bo ja pójdę do pracy). I tak jest ciągle - codziennie coś nowego - siedzi w warsztacie - buduje, spawa - codziennie nowe pomysły - nie ma czasu na myślenie o chorobie. Owszem narzeka trochę, że jest słabszy - ale jak ja patrzę na Jego wyczyny - to nie chce mi się w to wierzyć. Na wygląd praktycznie się nie zmienił - poza tym, że włosy, które wyszły po naświetlaniu głowy - nie odrastają - ale dla faceta to nie problem.
aleksandra1124, co do leczenia niekonwencjonalnego - to ciężki orzech do zgryzienia. Moje Kochanie nigdy nie był zwolennikiem lekarzy, lekarstw, czy jakiś "wynalazków". Zawsze czekał do ostatniej chwili z pójściem po pomoc - przeważnie leczył się sam.
Teraz też stara się tylko naturalnymi metodami dbać o siebie. Grypa u nas szaleje, a On codziennie herbatka z miodem (z własnej pasieki) i cytrynką. Do tej pory nawet kataru nie złapał (odpukać). Ja co i raz nosem pociągam - a On nic.
Zmiany klimatu nie przewidujemy. Moja druga połowa mieszka na wsi - dom z wielkim ogrodem, więc jest co robić i gdzie odpoczywać, tym bardziej, że mamy sporo zwierząt w domu i przy domu i wymagają codziennej opieki - wyjazdy więc nie wchodzą w grę.
Bardzo dziękuję Ci za dobre słowa i trzymam kciuki za Twoją Koleżankę.
To się cieszę ze Twój narzeczony w dobrej formie. I fizycznej i psychicznej. Tak trzymać.
A te wszystkie prace to może poprostu forma wyparcia choroby.
Pozdrawiam.
[ Dodano: 2018-02-04, 18:38 ]
Missy dziękuję za czujność i poprawienie mnie.
_________________ Już razem: 30.05.2016, 07.11.2018.
Zawsze ze mną !
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum