Roku pańskiego 2010, miesiąca stycznia, dnia 15, o godzinie 16.00 moja mamusia odeszła.
Co pozostało: pustka, bezsilność, pytania.
Pustka bo mamusi nie ma.
Bezsilność bo ciężko patrzeć na cierpienia najbliższego.
Pytania bo czyż może wszystko może być jasne ?
Mamusia odeszła w otoczeniu najbliższych jej osób, męczyła się na koniec ale już ma spokój, już się nie męczy.
Żyć się nie chce. Ale wrócę, podniosę się jak feniks z popiołów i stanę przy Waszym boku, żeby wspierać Was w walce z nowotworami swoim doświadczeniem, wiedzą.
Ale na teraz odchodzę, nie mam sił, mama umarła na moich rękach. Byłem przy niej do końca. Widok męki mojej ukochanej mamusi wyrył rysę, która nie pozwala mi funkcjonować normalnie.
Trzymajcie się w walce myśmy przegrali, przegrali najważniejszą walkę ale czy były szanse na wygraną... chyba tylko złudne.
THE END