Co sądzisz o tym, że naciek raka obejmuje całą grubośc ściany jelita i obejmuje tkankę tłuszczową okołojelitową - czy ten fakt zwiększa oraz czy w dużym stopniu ryzyko przerzutów do innych organów?
Witaj Mirunku. Dobrze, że lekarz tak troskliwie zajął się Twoją Mamą, podejście lekarza jest ważne
Co do naczyń krwionośnych. Tak jak mówiłam jestem laikiem, ale będąc tutaj co nieco już tej wiedzy liznęłam (chwalipięta). Czytając wynik histopatologiczny - co prawda mało szczegółowy - nie doczytałam nic o nieprawidłowych naczyniach, więc uznać to można za plus. Marginesy operacyjne też wynika, że są czyste. Guz naciekał aż do tkanki tłuszczowej, więc dokładnie jest to stadium IIb (moja Mamcia ma IIa, guz dotarł do podsurowicówki). W takim układzie guz przeniknął już naczynia krwionośne w jelicie, więc mogło, ALE NIE MUSIAŁO coś powędrować. Pamiętaj, że marginesy są czyste, a to plus duży. Nie zamierzam Cię straszyć ani nakręcać, bo podobnie jak Ciebie, dręczą mnie takie myśli, czy aby na pewno nic sobie nie powędrowało razem z krwią i na każdą Mamci dolegliwość reaguje zamieraniem serca, stresem i wyobrażaniem sobie nie wiadomo czego. (choć powoli uczę się odpuszczać sobie, bo panika jest niewskazana)
Absenteeism, pisała Ci, że w tym stadium 63% pacjentów uzyskuje przeżycie 5 letnie. Według Amerykańskich statystyk jest to nawet 72%
Jeśli lekarza i Was niepokoją te węzły, to pewnie lepiej zastosować chemię tak na wszelki wypadek by ewentualne pozostałości gadziny wytruć i posłać w diabły.
Z tego co też się tutaj dowiedziałam, macie pełne prawo domagać się wydania próbek histopatologicznych pobranych w czasie operacji i zanieść je gdzie indziej do ponownej oceny
Pozdrawiam Ciebie i Twoją Mamcię w to śliczne, słoneczne, południe
Co sądzisz o tym, że naciek raka obejmuje całą grubośc ściany jelita i obejmuje tkankę tłuszczową okołojelitową - czy ten fakt zwiększa oraz czy w dużym stopniu ryzyko przerzutów do innych organów?
W pewien sposób tak - w klasyfikacji TNM, którą przejrzeć można w linku umieszczonym w tym poście każdy kolejny stopień cechy T [T = tumor = guz] jest warunkowany właśnie przez naciekanie kolejnych warstw. Logicznie więc rzecz biorąc, im dalej / głębiej sięga naciek, tym ryzyko przerzutów nieco większe.
Natomiast nadal jest to stadium zaawansowania II, co - jak już również pisaliśmy - nie rokuje najgorzej, więc myślę, że zamartwianie się obecnie o ewentualne przerzuty niczego dobrego nie przyniesie, jedynie nerwy.
Wiem, łatwo się to pisze, trudniej robi, ale mama jest naprawdę pod dobrą opieką - onkolog chce wyjaśnić wszelkie wątpliwości, widać że orientuje się w zaleceniach, wszystko jest więc na dobrej drodze.
Przepraszam, że zabieram Ci czas w niedzielę. Moja mama miała robione badania na przerzuty odległe które to badanie wykazało ich brak. Wiem, że we wczesnej fazie badanie może przerzutów nie wykazać. Powiedz proszę, po jakim czasie od przedostania się komórki rakowej do jakiegos organu, może badanie to wykazać?
Jaka jest też prawidłowość i czy w ogóle jest, przedostawania się komórek rakowych przez naczynia krwionośne oraz tą tkankę tłuszczową okołojelitową - tzn. jakie jest prawdopodobieństwo, że te komórki rakowe pójdą dalej w stadium raka mojej mamy?
Z tego co wiem, to przez tkankę tłuszczową raczej nic się nie rozniesie - jak marginesy czyste, to gadzina wyciapana definitywnie (tak sądzę na mój chłopski rozum), prędzej rozsiać się może przez naczynia krwionośne i węzły chłonne. Głównie (jeśli nie wyłącznie) przez naczynia dochodzi do przerzutów do wątroby i chyba kości.
Co do prawdopodobieństwa, to też o to kilka razy pytałam. Na to nie ma jednoznacznej odpowiedzi, pewnie to czysta loteria jest 50/50.
Co do prawdopodobieństwa, to też o to kilka razy pytałam. Na to nie ma jednoznacznej odpowiedzi
Dokładnie tak.
miruna, troszkę się teraz nakręcasz tym, co powiedział Wam lekarz.
Stadium zaawansowania choroby mamy to II na 4 możliwe stopnie - więc naprawdę nie jest najgorzej. Trzeba się z tego cieszyć, a nie rozpatrywać procentowo szansę wystąpienia przerzutów, bo myśleniem nic się tutaj nie zdziała.
Leczenie jest prowadzone dobrze - zabieg chirurgiczny, teraz być może kwalifikacja do chemioterapii.
Ryzyko wystąpienia przerzutów jest zawsze, bo jest to nowotwór złośliwy, który może przerzuty tworzyć (dlatego jest złośliwy). Jednak przy prawidłowo prowadzonym leczeniu szansa na to jest zdecydowanie mniejsza niż np. przy wyższym stadium zaawansowania choroby albo bez leczenia.
Głównie do niezastąpinej absenteeism (ale nie tylko)
Witam. Nie pisałem na forum publicznym już jakiś czas. Cały czas się nakręcam - czytam różne fora (głównie po to żeby wychwycić optymistyczne informacja, że moja mama będzie żyła), nakręcam się maksymalnie i często żyć się nie chce (łatwiej mi powiedzieć kiedy brałem psychotropy aniżeli kiedy udało mi się ich nie wziąć).
Ostatni tydzień to były głównie wizyty - Piotrków - Łódź. Głownie do szpitala Na Hallera i Kopernika. Udało mi się w końcu pobrać mamy wycinek do ponownego zbadania. Przy okazji powiem, że personel na Kopernika to również wspaniałe osoby - Panie w sekretariacie Przemiłe i Pomocne, Lekarze też dają z siebie wiele i podziwiam ich, że pomimo tylu bólu i śmierci wokół potrafią Pomagać (niektórzy ludzie mają do tego wrodzone predyspozycje, i całe szczęście!).
Pani onkolog która zleciła ponowne badania pod kontem ewentualnej "chemii" mojej najważniejszej Osobie w życiu, napisała prośbę o wydanie wszystkich "bloczków" wycinka pooperacyjnego mamy.
Doktórka - Pani patolog z Hallera - nie lubię "słodzić" ale muszę stwierdzić szczerą prawdę - bardzo urocza, przemiła i pomocna, wydała mi w przyspieszonym terminie tylko jeden "bloczek" z wycinkiem do badania (stwierdziła, że tylko tam są zmiany nowotworowe i on jest adekwatny do badania), ale powiedziała, że gdyby pani onkolog zażyczyła sobie resztę "bloczków" to bez problemu mi wyda. Pani onkolog powiedziała jednak, że ten jeden wystarczy i za tydzień mam zadzwonić czy są już wyniki.
Byłem dzisiaj z Elżunią (moja mama:)) u Profesora który mamę operował, z wynikami badań histopatologicznych pooperacyjnych. Obejrzał mamę, powiedział ".....jak się Pani Elu czuje.....". Był troskliwy i powiedział, że wszystko będzie dobrze.
Pytałem o ten margines radialny 1cm (odpowiedział to samo co nasz Uroczy Pomocnik Absenteeism. Powiedział, że operacja przebiegła dobrze i, że węzły są czyste i nie ma przerzutów. Jak mama wyszła to zostałem jeszcze minutkę i będąc sam na sam z Profesorem i zapytałem w cztery oczy - Co sądzi o stanie mojej mamy? Odpowiedział, że jest dobrze. Z charakteru jestem niedowiarkiem, a więc ryzykując wyproszenie przez Profesora:) zapytałem czy zna ludzi którzy wyszli z tego stadium choroby który ma moja Mama - odpowiedział bez wahania, że tak:). Powiedziałem, ze wlał w moje serce potrzebny mi teraz optymizm.
Zapytałem go również o tą kwestię w której wątpliwości miał onkolog, mianowicie dlaczego w wycinku histopatologicznym jest mowa o 9 węzłach a nie 12. Ku...a (sory za wyrażenie) tutaj się trochę zakręciłem bo nie pamiętam z nerw co dokładnie powiedział - Powiedział chyba coś w tym sensie, że cyt." w tym wycinku czy guzie było tylko 9 węzłów i dlatego tyle usunięto albo powiedział, że tyle było wyłonione" - jestem na siebie zły bo wiem, że to ważna kwestia a ja tego dokładnie nie zapamiętałem:(. Mama wyjechała od Profesora uśmiechnięta.
Kolejna wizyta za 3 miesiące. Za tydzień mam dzwonić do onkologa czy są drugie wyniki.
Aha - Profesor powiedział, że chyba chemia nie będzie potrzebna ale decyzje zostawia onkologowi.
Najchętniej chciałbym żebym mógł teraz zatrzymać czas na kilkadziesiąt lat i ze spokojem cieszyć się obecnością mojej Mamy. Jutro idę do kościoła i pomodlę się za każdy przypadek z tutaj obecnych. Pozdrawiam!
No właśnie, z tego co mówił onkolog to chyba chodzi mu o to, że chce uzyskać odpowiedź dlaczego nie ma mowy w pierwszym wyniku badań histopatologicznych o 12 węzłach chłonnych tylko jest o 9 oraz czy komórki nowotworowe przeszły do naczyń krwionośnych. W efekcie chodzi o to czy podać profilaktycznie chemię czy też nie. Co tym wszystkim sądzisz?
Na pytanie "dlaczego?" to raczej w bloczku odpowiedzi nie znajdzie - co wycięto, to wycięto, i tyle będzie w preparacie.
Jeśli chodzi o naciek naczyń krwionośnych, to tak - to można zbadać.
Jak Myślisz dlaczego nie wycięto ich 12? (To ca zapamiętałem na ten temat co mówił Profesor ma sens?) To dziwne, przecież z tymi naczyniami to ważna sprawa - Dlaczego więc nie podano tego przy pierwszym wyniku?
Nie jestem chirurgiem i nie byłam przy operacji, więc nie wiem dlaczego nie wycięto 12 węzłów.
Być może chirurg się ich nie doszukał, być może był jakiś inny problem - to jest pytanie do operatora. Tutaj można sobie gdybać i teoretyzować, co zwykle ma średnie przełożenie na sytuację realną, czyli to co operator widzi po otwarciu pacjenta.
A to, dlaczego nie określono cechy V (naciekanie naczyń krwionośnych), to już pytanie do patologa wykonującego badanie - no bo skąd my tu mamy wiedzieć, czemu tego nie opisał?
Gdybanie teraz nie ma sensu - bloczki idą do badania i czekamy na wyniki, to jest w tej chwili najistotniejsze.
Dzięki Słońce. Wiesz, tylko teraz się martwię, że może coś przekręciłem z nerw na temat tego co powiedział wczoraj profesor, na temat tego dlaczego tych węzłów wycięto 9 a nie na 12, a to może być bardzo ważne dla onkologa i powinienem mu to dokładnie zrelacjonować - a ja kuźwa dałem wczoraj ciała i nie zapamiętałem w czym rzecz! Sam już nie wiem, może zadzwonić do tego profesora albo pojechać do niego, przeprosić, powiedzieć w czym rzecz i jeszcze raz zapytać?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum