Z mamą nieciekawie , nadal jest podłączona do całej aparatury, leży i nic dobrego , lekarz coś mówł o jaimś zawale, że serduszko juz nie daje rady . widac nawet jak lezy spokojnie to tetno jest 80-94uderzenia jak sie tylko podnosi , próbuje siadac albo coś mowić to odrazu rosnie ponad 110 -122 ,a co najgorsze nie ma dla nas dobrych rokowań ...
p. Doktor nawet ujeła to tak " ze udało jej sie uciec jeszcze przed śmiercią bo stan był bardzo krytyczny " narazie pozostaje w szpitalu ... ale co to bedzie , tym razem sie udało jeszcze
Ciężko ... świadoma byłam tego, że rak to umrze ale nie myslelismy że to tak szybko bedzie następować i ze z tygodnia na tydzien bedzie juz coraz gorzej.
Wiecie co moja mama umiera ... właśnie wróciłam ze szpitala , bo nas uprzejmie wyproszono. Chociaż chciałam zostać na noc - to nie można było .stan KRYTYCZNY to mało powiedziane. Wczoraj wychodząć od niej było nawet ok , myslałam ze bedzie lepiej ,że za kilka dni wypiszą ją do domu , tym bardziej że mówiła normalnie , nawet wieczornych seriali nie chciala oglądac , stwierdzila że rano sobie powtórki obejrzy. Wiec do domu wrociłam w nawet dobrym humorze - ooo tak nie jest najgorzej ,uratowali ją jest szansa.
Dzisiaj wchodze na oddział , slysze z jej pokoju dziwne odglosy. akurat była pielegniarka coś jej podawała. poszłam do lekarza -jej prowadzącego już nie było , ale za to pani na dyżurze nie miała dla mnie dobrych wiesci. tak jak widac jest coraz gorzej , nie odpowiada na żadne leki , nic jej nie pomaga , podali to samo co jak ją w niedziele zabrali. Leży pod pompą z morfina 10ml na h nie wiem czy to duzo czy mało. od godziny 16 jak tam byłam do teraz to nic nie mówiła , troszke krzyczała tylko : pomocy , siostro , UMIERAM , dusze sie itd itd - aż sie serce kraja Czuła ze placze ,ale ona była bardziej silna , walczyła , starała sie oddychac ... cieżko ale walczyła jeszcze o swoje zycie , chociaż jak noc przeżyje to bedzie CUD. lekarz powiedział że w razie co ma numer i bedziemy w kontakcie. Mama bardzo nie chciala abysmy wychodzili ale nie dało sie zostać nie było szansy ....;( pożegnaliśmy się ale tez powiedzielismy ze jest juz pozno ,trzeba isc spac a rano przyjedziemy ,oby jeszcze żyła ....
w jednej chwili myslalam że już umrze . gdy napisałam do rodziny - brata , mamy siostry że umiera to przyjechali , ja z bratem zostałam do konca możliwego czasu ale jak bratowa i ciotka poszły to w pewnej chwili mama tak jakby przestała oddychac -juz myslelismy ze to koniec , że juz wszyscy byli ale zaraz potem zaczeła sie dusić , tak jak by na chwile przestała oddychac - ale jednak jeszcze nazbierała sil i walczy. tylko szkoda ze ta walka jest taka nie rowna i tak umrze ;(((( do tego jak leżała to widac było że oddycha jednym płucem , że to drugie wcale nie pracuje nie unosi sie klatka pierwsiowa z jednej strony...
to chyba tyle , to bedzie najgorsza noc jaka mnie w tej chorobie czeka. Może nie dostane tel w nocy i wszystko wróci do normalności <wiem marzenie ale nadzieje trzeba mieć do końca >
Post przeniesiony z Wątku kciukowego z racji merytorycznych informacji dot. stanu zdrowia.
[ Dodano: 2011-12-13, 23:48 ]
dodam jeszcze ze mamie chyba wątroba juz nie dawała rady , ponieważ robiła sie żółta od nóg , oraz miała je cale zimne (stopy ) reszta ciała napuchnięta ale jeszcze ciepła.
Zaraz 24.00 tel jeszcze nie było , może mama da rade do rana. To bedzie najgorsza noc w moim życiu ...może uda mi się zasnąc to szybciej zleci ... oby do rana
[ Dodano: 2011-12-14, 07:04 ]
Noc jakoś mineła ... już jest 7.00 a tel nie dostałam wiec jest szansa że mama jeszcze żyje... albo sie bardziej męczy , sniło mi sie że pojade tam i bedzie wszystko ok. chociaż wiem ze nie ma na to szans ale podswiadomie kazdy ma nadzieje ze leki zadzaiałaja tym bardziej że p. Doktor w nocy nie zadzwoniła.A mowiąc mi o tym że trzeba być przygotowanym na wszystko miała mine nieciekawą , nawet zapytałam : ' czy jest jakaś szasna że jak rano przyjedziemy to bedzie zyc " to pokiwała glową stwierdzając : cieżko jej powiedzieć . Nawet myslalam ze w nocy jej coś podają tak żeby do rana nie dała rady , ale tu proszę tel nie było czyli szpital jej nie pomógł umrzeć .
Zaraz tam jadę ... jak wroce napisze co z mamą , ciekawe ile jej podniesli przez noc tej morfiny w pompie. Jeżeli ma jej to usnieżyć ból w tych ostatnich godzinach ,to niech daja jak najwiecej .
Mama się dalej męczy , cięzko oddycha , jak weszłam na oddział to było słychac :" ratunku , oni chcą mnie tu zabić , pomocy ", jak mnie zobzcyła to woła do mnie ; " córuniu zabierz mnie stąd , proszę córciu , oni mnie tu zabiją , ...." i tak od rana , teraz wrociłam wyjsc z psem i jade spowrotem do mamci , narazie siedzi z nią mój brat , najlepiej w ogole bym sie nie ruszała stamtąd ale nie mam jak. w pracy dali tyle wolnego ile potrzebuje więc chociaż to dobre. Ale wracajac do mamy odmawia wszystkich leków , wszystkich zastrzykow nie pozwala nikomu do siebie podejsc. oprocz rodziny , mówi że to skażone , że chcą ją otruć , zabic , nic nie bedzie piła , jadła , nawet wody z ich kubka nie chciala bo jest zanieczyszczony. to jakis wielki obłed ;( a wode w butelce która jej przyniosłam trzymala przy sobie zeby tam, jej nic nie dodali. na pytanie jak sie czuje - odp świetnie , chce do domu , chce do domu , zabierzcie mnie do domu Do tego sz.p. Ordynator stw że skoro pacjent chce do domu , to na siłe go nie bedziemy trzymac , mama nie ejst ubezwłasnowolniona i ma prawo wyboru , jak do wieczora sie nie wyciszy to trzeba bedzie myśleć o transporcie i do domu.... ale przeciez ona juz w drodze może uumrzec , a w domu ja sama sobie z nią nie dam rady. w szpitalu nie da się jej ubezwlasnowolnic i co teraz , czekac bedziemy do wieczora. nawet teraz jak wychodzilam to mowi do mnie: jedz, szukaj prywatnie lekarza , niech mnie stad zabierze , bo mnie tu umorduja i wiecej matki nie zobaczysz ..." wyobrazacie sobie jak te jej słowa działaja , Kazdy by chciał jej pomoc ale nie ma jak ...
Jedna miła p. Pielegniarka stw ze tak człowiek boi się smierci , że to juz efekt morfiny i niedotlenienia mózgu ... kazała nam być silnymi i kupic sobie jakieś tabletki uspakajające....
Chciałabym jej pomóc , najbardziej na świecie ale jak ... ??Co robic .
jade juz do szpitala , jak zostanie na noc to pewnie o 21 znow nas wyproszą to napisze co sie działo dalej ;(((
Karolinka, wyobrażam sobie
Mój tatko kiedy był w szpitalu (tydzień przed śmiercią) też NON STOP Nas prosił aby zabrać go do domu, mimo barierek założonych na łóżku (dla bezpieczeństwa, bo te dni zupełnie przestał chodzić) próbował przełożyć nogi przez te barierki i wyjść - co mogło się zle skończyć Tatę nawet przywiązali do łóżka za co zrobiłam awanturę w szpitalu kiedy następnego dnia rano to zobaczyłam, na co p.doktor powiedziała, że jeżeli chcę to mogę siedzieć całą noc przy tacie, bo one mają innych pacjentów. Byłam oburzona, że tak mówi, bo przecież przeszłam po oddziale i był pusty ... ale możliwość pozostania przy chorym ponoć była ... ostatnie dni nie wytrzymałam i zabrałam tatę do domu, bo to była Jego ostatnia prośba.
Karolinka, wiem jakie to ciężkie. Życzę Ci mnóstwo siły aby przejść przez te ciężkie chwile !
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
Właśnie wróciłam ze szpitala ... mama zasnełą o 20.00 ale ja jeszcze do po 21 posiedziałam ,chyba czuła że jestem, , ale na noc nie mogłam zostać.
w ciądu dnia mama nie przyjeła nic , zero leków , jedynie morfine w pompie miała 10 mg 10ml/a pozniej zmienili na 8 ml - nie wiem czemu na mniej i około 1,5litra wody
TO jest naprawdę straszne , odmawia leków bo uważa zę ją chcą wykończyć , napuchła jeszcze bardziej , twarz szyja , klatka ręce dlonie , tak jak by miało ją zaraz rozerwać.
Wieczorem zasneła tak mocno że pielegniarkom udalo sie podac leki - jakie dokladnie nie wiem ale napewno furasemid , nową szczykawkę z morfina i cos jeszcze w pompie i do welfronu założyli jakąs kroplówke , może coś na wzmocnienie bo nic dziś nie zjadla -w sumie troszeczkę - zawiozłam jej domowego kislu to 3 łyżeczki i nic więcej.
Zobaczymy jak minie noc .. to ta kolejna z tych cięzkich, gdzie czekam czy tel zadzwoni czy też nie ( bo mama podała mnie jako osobe upoważniona do wszelkich informacji i moj nr podala jak była jeszcze świadoma ) ....ale juz dziś siedząc przy mamusi łóżku odmawialam <Ojcze Nasz i Zdrowaś Mario > żeby wszystko dobrze się dla niej skończyło i żeby tak nie cierpiała
Była dzis też taka ciotka ,pogadalysmy chwile na zewnątrz . W szoku była- jej stan ją zadziwił , jeszcze ostatnio jak u nas w domu była to mama jej sam na sam mówiła że " bedzie dobrze , dziewczyny walczą o nastepna możliwosc chemii , jak tamta sie nie udała to ta może pomoże " a tu takie coś ,w niedziele otarła się o śmierc , a teraz to już nic innego nie pozostaje. TAKIE TO NIESPRAWIEDLIWE
i pomyślcie jak by podali jej ta druga chemie już by nie żyła - to jest pewne więc może dobrze że szpital sie tak na nia nie chciał zgodzic.
Jutro jak tylko wstane to z rana tam oczywiscie pojade, trzymajcie kciuki by jeszcze żyła
Anelia tez myslałam żeby ja zabrać do domu , ale mój brat stwierdził że co zrobie jak zacznie się dusic a ja bede sama , albo co gorsza w drodze do domu umrze , albo potem jej nie beda chcieli znow na oddział przyjąć... ale jak dożyje do niedzieli i bedzie chciała do domu to może pomyśle nad tym jeszcze i postawie sie rodzince dla mamusi tak tylko żeby spełnić jej marzenie na koniec
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum