Witajcie Wszyscy,
Piszę do Was tak z potrzeby...nie wiem...wygadania.
Powiem szczerze że dalej nie wiemy na czym stoimy.
Mąż miał w kwietniu wizytę, kiedy to podjeto decyzję o radioterapii i naświetlaniu tego węzła. Męża już przygotowano do tego leczenia praktycznie, jednak Pani doktor wydała skierowanie na PET.
Wykonano badanie PET. Dodam, że mąż leczy się w instytucie w Warszawie.
Na drugi dzień po kolejnej wizycie, zadzwonił do męża lekarz, żeby jak najszybciej przyjechał do instytutu.....
Tam poinformowano go ze w PET wyszło że powiększone są 2 węzły i że radioterapia odpada, bo jeden węzeł jest 1 cm od nerki i że mogą spalić
ale że tutaj jest szansa na leczenie eksperymentalne. Zagraniczna firma testuje lek na czerniaka, czy może zadziała i na tego raka.
Mężowi wykonano badania krwi, decyzje musiał podjąć od razu. Czytał to na miejscu i podpisał. Miał czekać 2 tygodnie na info czy się zakwalifikował............Nie zakwalifikował się. Stracone 2 tygodnie. Poinformowali go znów przez tel. i żeby przyjechał do instytutu.
Był wczoraj. Tam kosmos.....ale znacie to pewnie wszyscy. Ale kurcze! Nie mogę zrozumieć czy to jest kwestia organizacji, czy jej braku, czy też nadmiaru pacjentów? Nie wiem.
W każdym bądź razie mąż na wizytę czekał od 7 rano do 14:20. W tym dniu było ok. 80 pacjentów. I jeszcze ok, gdyby człowiek wiedział że poczeka i przynajmniej jak dostanie się przed oblicze lekarza dowie się wszystkiego i załatwi co tam ma. Ale jak tylu pacjentów, to niestety pacjencji tylko wchodzili i wychodzili.
Jakże mój mąż się zdziwił, gdy pan doktor powiedział....że przerzuciło się do jelit. Że nie wiadomo co tam się świeci i trzeba zrobić kolonoskopie.....i do widzenia.
Mąż wyszedł "głupi". Żaden z lekarzy w poprzednich 2 wizytach, już po PET nic nie wspominał o jelitach. Wrócił zły i zdezorientowany. Myśli, że może pomylono go z innym pacjentem, bo przecież nic nie mówili lekarze o jelitach. Na wizycie nie ustalił też kolejnej wizyty, bo już brakło czasu, nie dostał zaświadczenia o które bardzo prosił.....
Ja wiem, napiszecie że tak musi być. Ja nie zarzucam nic lekarzom, bo to są naprawdę świetni specjaliści, ale to, co tam się dzieje jest przykre i nie mogę się z tym od 2 lat pogodzić i się chyba nie pogodzę. Na szczęście mąż wysłał smsa do Pana doktora z prośbą o zaświadczenie. I jutro ma po nie pojechać....to może prędzej z tego zaświadczenia się dowiemy co i jak?
Przykre to naprawdę, że to trzeba mieć taką siłę żeby chorować.....
Ale to takie moje smuteczki...