Kredka131313,
Jak Mama? Co z zapaleniem płuc? Opanowane?
Trudno mi powiedzieć, czy dalsza chemioterapia byłaby możliwa. Widać, że Mama ma problemy zakrzepowo-zatorowe, choroba nowotworowa niestety takie problemy często nasila. Podobnie leczenie chemioterapeutyczne u chorych z problemami z krzepliwością też jest dodatkowym czynnikiem ryzyka.
Niemniej zawsze wiążąca jest opinia lekarza, który aktualnie widzi pacjenta i ocenia jego stan.
Hej.
Zapalenie opanowane, udar opanowany, we wtorek wypisują mamę ze szpitala, bo we czwartek ma mieć kwalifikację do chemii. Wszystko jest oczywiście ustalone telefonicznie z lekarzami.
Mamę wpisują w średnim stanie, nadal samodzielnie nie połyka, nadal ma afazję, Na ile wszystko rozumie co się do niej mówi to nie potrafię stwierdzić, bo konsultowałam się z nią tylko przez internet w telefonie, ale sporo rozumie.
Po chemii zabieram mamę do siebie. Pewna osoba doradziła mi żebym starała się o hospicjum domowe ze względu na stan mamy.
Inna ośrodek dziennej opieki medycznej w której mamia miałaby szansę na rehabilitację.
Odpowiedzią co będzie dla niej lepsze, będzie jej odpowiedź na chemię prawda?
Po chemii zabieram mamę do siebie. Pewna osoba doradziła mi żebym starała się o hospicjum domowe ze względu na stan mamy.
Hospicjum domowe jest jak najbardziej dobrę opcją. Miałybyście pomoc na telefo. To bardzo cenne w mamy sytuacji.
Kredka131313 napisał/a:
Inna ośrodek dziennej opieki medycznej w której mamia miałaby szansę na rehabilitację.
Myślisz o ZOL-u? To dobra opcja bo faktycznie tam prowadzi się rehabilitację pozawałową czego hospicja nie robią lub robią w minimalnym stopniu. Trzeba się tu liczyć jednakże z pewnymi kosztami. To jednak nie jest takie istotne gdy chodzi o poprawę stanu chorego. W tym wypadku jednak nie można liczyć na opiekę hospicyjną. Albo jedno albo drugie.
Kredka131313 napisał/a:
Odpowiedzią co będzie dla niej lepsze, będzie jej odpowiedź na chemię prawda?
Narazie trzeba odczekać czy mamę zakwalifikują do chemii.
Pozdrawiam serdecznie
_________________ Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać.
Mama wyszła ze szpitala we środę, z sondą odbarcząjącą, z cewnikiem. ZAbraliśmy ją do siostry.
Zostałam z nią sama, kiedy reszta pojechała do apteki, po poduszkę dla mamy etc.
W pewnym momencie mama zaczęła bardzo płakać, brać głębokie oddechy. Chciałam ją położyć na boku, straciłam wtedy z nią kontakt. Wykrzywiło jej całe ciało, przestała w ogóle reagować na to co mówię. Miała wysoki puls, i zasiniałe dłonie.
Pogotowie nie chciało przyjąć wezwania, jak już przyjechali to stwierdzili, że saturacja bardzo niska, zapytali się czy mają mamę zabierać czy wolimy żeby umarła w domu.
Kazaliśmy ratować mamę.
Przez telefoniczny kontakt z sorem dowiedziałam się, że mama miała dwa napady padczki, jeden w domu, drugi w szpitalu. Kazali dzwonić później.
W nocy z środę na czwartek dowiedziałam się, że mama zachłysnęła się śliną, żę saturacja rośnie, wróciło zapalenie płuca.
We czwartek rano, że najpewniej jeszcze w domu przeszła zawał serca, że w szpitalu wyrwała sobie sondę.
Później już informaje były tylko coraz bardziej sprzeczne, raz że jest pod respiratorem i to koniec, drugim razem, że oddycha samodzielnie i jest w lepszym stanie niż po przywiezieniu Jej na SOR. Że jak na tak zaawansowaną chorobę nowotworową to ma niskie CRP, że ma anemię, oprócz tego wyniki krwi są w normie.
W sobotę powiedzieli, że je samodzielnie, rozumie, wykonuje polecenia.
Dziś lekarz prowadzący mówi, że nie wie czy reaguje na kontakt, że będą jej od nowa sonde wpychać, ale markery sercowe są w porządku i biochemia też
Skąd te sprzeczne informacje? czy stan zdrowia może się tak nagle zmieniać? Czy to już wygląda na ciężki koniec? Gdyby była nieśiadoma to bym pomyślała, że umiera. Ale teraz to myślę, że się tylko męczy.
Bardzo błagam, niech mi ktoś coś podpowie. Z góry dzięuję.
Myślę, że po prostu każdy udzielał informacji nie sprawdzając bieżącego stanu, mówiąc co wie i często była to wiedza z drugiej ręki (odprawy pielęgniarek przy przejmowaniu dyżuru) lub z poprzedniego widzenia chorej. Ostatnia wypowiedź lekarza jest jednoznaczna, ma wyniki, zamierzają założyć sondę a chorej jeszcze tego dnia nie widział (ujął to w formę że nie wie czy jest kontakt). Chyba z tym respiratorem to jakieś nieporozumienie tego się nie instaluje na parę godzin. Jak wyrwała sobie sondę to znaczy że ma jakieś przebłyski świadomości i nie leży jak kłoda. Najbardziej z tego wszystkiego niepokojące są te ataki padaczki, miała jakieś leki?
Ja na Twoim miejscu szukałabym jakiegokolwiek sposobu na kontakt jeżeli nie z mamą to z kimś z personelu szpitala kto poszedłby do mamy i sprawdził co jest.
Możesz napisać co dokładnie powiedział dyspozytor pogotowia jak nie chciał przyjąć wezwania?
[ Dodano: 2020-05-18, 17:12 ]
jak markery sercowe są dobre to znaczy że zawału nie było, podejrzewali, sprawdzali i nie było.
Gaba, dyspozytor pogotowia najpierw jak nie chciał przyjąć wezwania to stwierdził, że skoro mama przyjechała z oddziału neurologicznego jednej miejscowości (ok 100km) to da radę podjechać na sor kolejne 4 km.
Przy kolejnej próbie wezwania pogotowia i tego, że powtarzaliśmy, że nie oddycha sugerowali nam, że to efekt rozsiewu nowotworowego. Pogotowie w końcu przyjechało jak już siostra zaczęła ich błagać i wszyscy zaczęłiśmy krzyczeć do słuchawki, ratownicy powiedzieli, że mama jest w stanie terminalnym, że może nawet nie przeżyć podróży karetką, kazali się nam z nią pożegnać, przynieśli plandekę i jak zabite zwierze ściągnęłi z kanapy na podłogę. I zabrali.
I póżniej już było miloion wersji tego co się z nią dzieje.
To był atak padaczki, jeżeli po nim nie wróciła świadomość to nie ma mowy żeby można było ją samodzielnie przewieść na SOR. Po prostu głupie tłumaczenie dyspozytora. Stan mamy prawdopodobnie jest ciężki i raczej nie ma możliwości podania chemii i dalszego leczenia onkologicznego, ale mogę się mylić i możecie mieć jeszcze niejeden kontakt z tym pogotowiem. Napisałabym krótką skargę na tego dyspozytora, na piśmie. Ale to ma sens tylko zrobione natychmiast bo tych co się skarżą to później jakoś tak szybciej obsługują, a to przy stanie mamy może się przydać. Natomiast jeżeli dowiecie się w szpitalu że to już długo nie potrwa to nie ma co zawracać sobie głowy bo to się już nie przyda. Na przyszłość to jednak dla chorego po wylewie (i innych urazach mózgowych) należy domagać się karetki od szpitala, ogólnie nie śpieszyć się z odbiorem bo każdy dzień dłużej leżenia ma wpływ.
Gaba, bardzo Ci dziękuję za kolejną informację.
Ze 4 razy jak nie więcej pytałam Panią ordynator neurologii czy nie ma przeciwwskazań do transportu mamy tyle kilometrów. Powtarzała, że nie i że najważniejsze jest teraz podanie mamie chemii.
Pęka mi w tym momencie serce, bo może gdybym ją zostawiła w szpitalu dłużęj to byłoby lepiej. Ale przy każdej rozmowie telefonicznej lekarze z neurologii powtarzali, że jest udar opanowany, oni więcej nie zrobią i że najgorszy jest rozsiew nowotworowy.
Bardzo, bardzo chciałam jej pomóc. Nikt mi nawet nie powiedział o opcji transportu karetką!
teraz to mi tylko przychodzi do głowy myśl, że wykończyłam własną mamę.
teraz to mi tylko przychodzi do głowy myśl, że wykończyłam własną mamę.
Co za myśli Cie nachodzą, tu nie ma żadnej Twojej winy, to choroba powoduje taki stan u mamy, tu nie ma żadnej twojej winy. Choroba postępuje i wszystko się może zdarzyć. U naszej mamy tez szło już do dobrego, przenieśli ją z jednej sali do drugiej, już miała wychodzić do domu na drugi dzień, siedzimy z nią w szpitalu a tu raptownie jakiś odlot i co się okazało dostała wylewu, szybka jazda lekarzy, na drugi dzień drugi wylew. Za co mogliśmy się my czy teraz Ty winić?. To choroba, która u kazdego inaczej postępuje a my choć zrobilibyśmy wszystko nie jestesmy niestety w stanienie nic zrobić a teraz nawet nie możemy być z tymi naszymi chorymi w szpitalach.
Mama wychodzi w przyszłym tygodniu ze szpitala. Po tym jak założą jej PGA.
Chemii już więcej nie będzie. Lekarz co prawda internista powiediał, że stan mamy nie wskazuje na możłiwość podania chemii. Udar, zawał, afazja dysfagia, fizycznie stan mamy jest bardzo kiepski. TYlko psychicznie oprócz tego, żę nie mówi to czuje się dobrze. Podobno uśiecha się do lekarzy.
Nie wiem jak jej powiedzieć, że to koniec, tak bardzo liczyła na chemię.
Przeprowadzam się do siostry, bo Mamy do hospisjum nie oddamy, jest covid zakaz odwiedzin, a mama jest zupełnie tomna na umyśle więc to najgorsze co możemy zrobić.
Czy jest możłiwość dodatkowego wynajęcia Pani Pielęgniarki np na noc? Wiem o HD i o to będziemy się starać, ale chodzi nam o dodatkowe wsparcie w nocy. Siostra jest w ciąży i śpi jak zabita, ja mam padaczkę po których w nocy też mam mocny sen. I nie wiem jak to można rozwiążać.
Wynająć można, w sensie - usługa komercyjna. Na NFZ jest cos takiego jak opieka pielęgniarska długoterminowa, ale to raczej nie obejmuje nocy i dodatkowo nie mogą z niej korzystać osoby pod opieką HD - to z resztą logiczne.
Mama ma już oficjalnie zakończone leczenie onkologiczne.
Jedna rzecz mnie mocno zastanawia. Mama ma być obięta opieką HD jak tylko wyjdzie ze szpitala. Mama ma afazję, nie może nam powiedzieć czy coś ją boli.
Czy dostanie odpowiednie leki żeby już nie cierpiała? CZy możłlwe jest zastosowanie odpowiedniego leczenia przeciwbólowego u osób z rozsiewem nowotworowymym?
Mamie gromadzi się również woda w płucach.
Bardzo proszę o odpowiedzi.
Z góry dziękuję.
Kredka131313,
Tak, oczywiście - hospicjum ma za zadanie zająć się wszelkimi dolegliwościami. Czy sądzisz, że teraz ból jest obecny? Czy chcesz się raczej upewnić, że w nadchodzącym czasie nie zabraknie takiej pomocy?
Kiedy ma nastąpić przeniesienie ze szpitala do HD? Rozumiem, że jesteście gotowe i przygotowane na przejęcie pełnej opieki nad Mamą w domu?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum