hospicjum pomaga w określonych sytuacjach. moja mamę ustabilizowano i po kilku tygodniach wróciła do domu. To dobre miejsce. Dobrzy ludzie. Ty też możesz otrzymacwsparcie, jeśi tego potrzebujesz.
Kilka tygodni? Jezu..ja myślałam, że kilka dni..Moja mama jak jeszcze była bardziej zwawa, to nie chciała tam trafić. Dzisiaj jak jej pytałam, to mówiła, że jak trzeba to trzeba, ale wiadomo, że w domu najlepiej. Niech zaradza coś na wymioty, bóle głowy i ta senność cukrzycowa i będzie progres.
_________________ Jest taki ból o którym lepiej nie mówić, bowiem najlepiej wyraża go milczenie... 23/06/2015 [*]
Mama od paru dni już mówiła, że chce wyjść do domu, ale jak rozmawiałam z lekarzem w środę, to powiedział, że jego zdaniem powinna jeszcze trochę zostać, skoro na razie nie wstaje z łóżka. Powiedział też, że albo może się jeszcze polepszy, albo już w ogóle nie wstanie- skąd wiadomo..
Dzisiaj z nią rano rozmawiam, a ona w ogóle do mnie czy ja już wracam z pracy (zawsze kończę o 17..), no i tak się zaplątała..to było straszne, bo teraz zdaję sobie sprawę z tego, że ten guz sprawia, że ona niejasno myśli..Ale jedno powiedziała stanowczo- że ona chce wrócić dzisiaj do domu, mówiła wprost "ja już nie chcę tutaj leżeć, chcę wrócić z wami dzisiaj do domu" (bo jedziemy dzisiaj z tatą do niej), no i nie wiem co robić. Zadzwonię za chwilę do lekarza, no ale on mi pewnie powie to co ostatnio, czyli, że on nikogo siłą nie zatrzyma. Z jednej strony chcę być w porządku wobec mamy i uszanować jej wolę, a z drugiej może ona faktycznie powinna tam zostać dłużej? Chociaż jeśli się nie poprawia aż tak super i nie poprawi, to równie dobrze my w domu się nią możemy zająć..
_________________ Jest taki ból o którym lepiej nie mówić, bowiem najlepiej wyraża go milczenie... 23/06/2015 [*]
Ciężko coś doradzić. Stan zdrowia mamy może się trochę polepszyć a może wszystko pójść w innym kierunku. Lekarze pewnie próbują jakoś mamę "podreperować" ale sama wiesz, że za wiele już nie są w stanie zrobić. Można porozmawiać z mamą i starać się przekonać, żeby jeszcze ze dwa dni poleżała, że trochę Ją wzmocnią, może zaakceptuje ten fakt. Jeśli po rozmowie z lekarzem stwierdzisz, że mama bardziej tam leży bo leży i nie wiele już przy mamie robią i pomagają to może warto zabrać mamę do domu. Raz, że Ona tego bardzo pragnie, dwa żebyście mieli czyste sumienie, że zrobiliście dla mamy wszystko o co prosiła.
Wiem, że niewiele pomogłam ale to są takie trudne decyzje, chcemy jak najlepiej ale czasami nie wiemy co jest to najlepsze. Ja chyba bym mamę zabrała, jak tak bardzo by chciała, ale też do końca nie jestem pewna, nie byłam w takiej sytuacji, mama dzielnie znosiła wszystko co się koło niej działo.
Rozmawiałam z lekarzem i teraz od wczoraj podają jej dożylnie Dexaven, więc musi parę dni poleżeć, żeby zobaczyć czy to da większe efekty. Wytłumaczyłam mamie, że musi te parę dni po to właśnie polezeć i jak skończą podawać sterydy dożylnie, to wtedy wypuszczą ją do domu i niech się nie martwi, że jeszcze trochę musi tam zostać, zwłaszcza, że przyjeżdżamy co dzień. Mam nadzieję, że da radę! Musi.
_________________ Jest taki ból o którym lepiej nie mówić, bowiem najlepiej wyraża go milczenie... 23/06/2015 [*]
Buuuka zaciskam żeby się ułożyło żeby ten czas był spokojny aby godnie żyć.
Bo z perspektywy czasu wiem jakie to ważne aby chorego nie pozbawić godności i mimo wszystko żyć bo musi dla najbliższych jest okrutne.
Mama wróciła do domu, ale jest słabiutka. Nie zbili jej cukru w hospicjum i ciągle się utrzymuje na poziomie >200..mama jest taka zmęczona, ciągle chce spać, mało z nami rozmawia i dużo zapomina. Pojawiają się też wymioty..niedość, że mało je, to jeszcze przeważnie po obiedzie zwraca. Oczywiście przeciwwymiotne leki bierze, więc nie wiem jak jeszcze mogę jej pomóc..
_________________ Jest taki ból o którym lepiej nie mówić, bowiem najlepiej wyraża go milczenie... 23/06/2015 [*]
Senność zmęczenie przy jakim poziomie cukru to norma.
[ Dodano: 2015-04-26, 23:00 ]
Dodam jeszcze.
Mój tata miał serię naswietlan paliatywnych 1 cykl 5 naswietlan płuc. Po 6 tyg było lepiej ale po 8 było gorzej przez 2 -3 dni. 10 tygodni po naswietlaniach płuca nie wytrzymały.
Czasem mam wrażenie że nie każda decyzja lekarza jest trafna a najbardziej błędne są wówczas gdy pacjent jest obciazony więcej niż jedną choroba bo podjęte decyzję często nie przynoszą oczekiwanych rezultatów a wręcz przyspieszają koniec.
Ale przyglądać się biernie i nie zgadzać się na leczenie, kiedy jest szansa poprawy to też takie dołujące..Chociaż my chyba wszyscy trochę za dużą wiarę pokładaliśmy w tej radioterapii.
Tak trochę z innej beczki, bo nie chciałam teraz o fizycznym stanie pisać, tylko psychicznym. Otóż mama od powrotu z hospicjum jest taka nieobecna, ciągle chce spać i denerwuje się, jak ktoś jej przeszkadza. Wkurza się, jak dzwonię (bo do czwartku jestem poza domem) i nie chce ze mną gadać, obraża się też w domu na tatę czy babcię bez jakichś większych powodów- np. myją ją, a ona krzyczy, że czemu ją szarpią, albo pytam się jej co jadła na obiad, a ona "a kto mi dał?", chociaż wiem od taty dokładnie co zjadła i ile. Druga sprawa, że może ma tak nie przez depresję jakąś, tylko przez te przerzuty? Nie wiem jak z nią rozmawiać, nie wiem jak jej pomóc. Wcześniej ciągle ją pocieszałam, dodawałam sił, ale chyba jesteśmy w takim punkcie, w którym ciężko jej wmawiać, że jeszcze będzie dobrze, skoro ona widzi po sobie, że raczej to nieprawda, bo już nawet nie chodzi. W OGÓLE. Leży tylko, jest smutna, nie chce z nami gadać, a pewnie po glowie przetaczają jej się straszne myśli, że jak tu się pogodzić z ewentualnym odejściem. Przez klawiaturę mi to przejść nie chce, ale w końcu taka prawda..
Wiem, że nikt z Was mi nie powie konkretnie "słuchaj, powiedz mamie to czy tamto", bo każdy musi wiedzieć sam, ale może z osób, które też były w takiej rozterce..jak się zachować? Czy dawać jeszcze nadzieje, czy przygotowywać na najgorsze? tego drugiego chyba nie wytrzymam, bo serce mi pęknie. Ale nie chcę, żeby mama była ciągle taka smutna i żeby z takimi myślami się borykała..Chciałabym, żeby wiedziała, że jest bardzo kochana i że nie poradzę sobie z jej stratą, a z kolei jakbym jej to miała powiedzieć, to to samo sobie brzmi jak pożegnanie..
[ Komentarz dodany przez Moderatora: JustynaS1975: 2015-04-29, 08:07 ] Nie ma potrzeby cytowania całego poprzedniego posta. Niepotrzebnie zabiera miejsce.
_________________ Jest taki ból o którym lepiej nie mówić, bowiem najlepiej wyraża go milczenie... 23/06/2015 [*]
Współczuję Ci z całego serca, uwierz mi - wkrótce ja będę dokładnie w takiej samej sytuacji. Mój Tatuś ma zaawansowanego raka żołądka bez szans na wyleczenie. Jesteśmy przed pierwszą chemią paliatywną. Tatko do tego momentu nie wie o swoim stanie i rokowaniach. Po zdiagnozowaniu nowotwora przeczytał kartę wypisu ze szpitala, załamał się. Długo trwało przekonywanie Go, że to jest dopiero początek walki. Dzielnie stanął do walki. Walczy, dlatego, że my się nie poddaliśmy. Z nas czerpie siłę, choć jest coraz trudniej. Nie jestem w stanie powiedzieć Mu prawdy, ponieważ nie potrafię odebrać Mu nadziei. I tak będzie do końca... dum spiro- spero.
_________________ "Doceń to co masz zanim czas sprawi, że docenisz to co miałeś..."
Mamy zachowanie najprawdopodobniej jest spowodowane chorobą. Moja też nie potrafiła odpowiadać logicznie, każdy dotyk był Jej nie na rękę, bo ruszam, bo szarpię. Zupełnie podobne zachowanie. Choroba robi spustoszenie i stąd taka a nie inna reakcja mamy.
Trudno doradzić czy mamie mówić prawdę, czy pocieszać, że będzie dobrze, sami powinniście wyczuć co mama chce wiedzieć. Ja uważam, że nie należy oszukiwać chorych bo może chcą jeszcze coś zrobić, może coś powiedzieć, coś przekazać przed tą swoją ostatnią drogą. Z drugiej strony nie byłabym w stanie powiedzieć całej prawdy, że jest bardzo źle. Myślę, że trzeba ten problem jakoś wyważyć, nie oszukiwać a w sposób delikatny przekazywać informacje o stanie zdrowia zapewniając, że zrobimy wszystko, żeby nie cierpiała mama, że będzie miała zapewnioną opiekę, że będziemy z nią i Jej chorobą.
Buuuka napisał/a:
Czy dawać jeszcze nadzieje, czy przygotowywać na najgorsze?
Na to pytanie również trudno coś doradzić, to zależy co mama chce usłyszeć, na ile jest silna psychicznie i czy chce znać prawdziwą odpowiedź. Myślę, że mówicie mamie tyle ile Ona chce wiedzieć, jak pyta to szczerze odpowiadać jak nie zadaje konkretnych pytań nie obciążać dodatkowymi informacjami. Tak ja robiłam, pewnie każdy postępuje inaczej.
Bycie z mamą, zapewnianie o miłości, spełnianie Jej zachcianek to teraz najważniejsze rzeczy. Wasza troska zapewni mamie spokój, poczucie bezpieczeństwa i miłości.
Bardzo dużo siły Ci życzę w tym trudnym dla Was czasie, pozdrawiam gorąco.
Trudno doradzić czy mamie mówić prawdę, czy pocieszać, że będzie dobrze, sami powinniście wyczuć co mama chce wiedzieć.
Mi się wydaje, że ona sama czuje jak jest, więc po co jej dokładać. Tylko jak sobie ciągle myślę o tym, jak jej mówiłam o tej radioterapii i ją pocieszałam, że to pomoże, a teraz jest jak jest, to co ona sobie musi myśleć..Ona była taka pełna nadziei, że to jeszcze nie jej czas, a teraz leży w łóżku i ledwo kontaktuje, to na pewno popada w jakąś depresję przez to..
marzena66 napisał/a:
Bycie z mamą, zapewnianie o miłości, spełnianie Jej zachcianek to teraz najważniejsze rzeczy. Wasza troska zapewni mamie spokój, poczucie bezpieczeństwa i miłości.
Masz rację..żeby ona tylko zachcianki miała..teraz nawet tego już nie ma, po prostu śpi. Najgorzej, że tyle myśli się jej pewnie przetacza przez głowę, ja bym jej też chciała dużo powiedzieć i cóż..chyba jej to po prostu powiem, żeby wiedziała, będę z nią rozmawiać i pocieszać, może to jej znowu doda sił?
_________________ Jest taki ból o którym lepiej nie mówić, bowiem najlepiej wyraża go milczenie... 23/06/2015 [*]
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum