Pisałam to już w którymś wątku, potwórzę raz jeszcze - nie należy nadmiernie sugerować się markerem CEA w przypadku świeżo diagnozowanego raka jelita grubego.
CEA ma ograniczoną wartość diagnostyczną i nie jest stosowany np. w badaniach przesiewowych pod kątem raka jelita grubego (czy innego). Za to jest stosowany do monitorowania wznowy raka jelita grubego - pod tym kątem sprawdza się bardzo dobrze.
Pomijam już, że CEA może być podwyższone w przypadku wielu chorób nienowotworowych, jak i może być w normie w przypadku różnych chorób nowotworowych.
Reszka.78, nie piszę tego, by Cię zdołować, ale by wytłumaczyć - norma CEA jest oczywiście pozytywną informacją, ale praktycznie nic nam nie daje - nie świadczy o dobrym / złym rokowaniu, o niczym.
OB i CRP również mogą być w normach w przypadku nowotworu.
CA 19-9 jest bardziej diagnostyczny w przypadku raka trzustki czy pęcherzyka żółciowego, ale naturalnie norma jest wynikiem pozytywnym.
Są trochę kłopoty z hemoglobiną, dlatego pewnie przetaczali krew. Trzeba to będzie monitorować.
*Absebteeism* Ja już czytałam na necie, że w początkowej fazie może być wykryte podwyższenie jedynie u 20% chorych, 50% u bardziej zaawansowanych. Ale taka norma CEA i CA 19-9 daje mi nadzieję, że nawet jeśli wynik będzie pozytywny, to choroba nie jest bardzo zaawansowana. Niemniej jednak od rana chodzę i się bardzo nieśmiało cieszę - wiem, że 100% pewność będzie jak dostaniemy do rąk Histo - mimo to, mam taką nadzieję, że będzie okej. Nadzieję można, a chyba nawet trzeba mieć, czyż nie tak?
Pewnie - ja po prostu czuję się w obowiązku wyjaśnić pewne nieścisłości tak, by nikogo nie wprowadzały w błąd. A ponieważ lekarze często nie wyjaśniają specyfiki badań markerów nowotworowych (bo zwyczajnie nie mają czasu, by każdemu pacjentowi dać krótki wykład na ten temat - nie wyobrażam sobie ile wtedy trwałaby pojedyncza wizyta...) - robimy to my tutaj.
Oczywiście, że lepiej, że te wyniki są w normach niż gdyby miały być poza normami - po coś te normy się w końcu ustala
I ja bardzo dziękuję za to, że wszystko tak dokładnie wyjaśniasz
Jedyne co mnie może niepokoić, to fakt, że często jest senna i często jak przyłoży głowę do poduszki to szybko zasypia. Mogę jednak za to winić Jej anemię jak sądzę.
Poza tym ma niesamowity apetyt. Ledwo co zje, a już myśli o czymś następnym. Właśnie zjadła serek waniliowy i już myśli co zje jutro na śniadanie To jest chyba dobry objaw
W każdym razie po takim złym dole i nerwach, czuje przypływ pozytywnych myśli i sił :D
Ale pewnie, że apetyt jest dobrym objawem Ja na waszym miejscu celebrowałabym teraz te dobre wyniki markerów. Cieszyła się, że są w normie. Pozdrawiam ciepło
Moja Mamcia przechodzi dzisiaj kryzys. Twierdzi, że na 100% ma raka i umrze, bo tak napisali w rozpoznaniu i dlatego, że jest skierowana do poradni onkologicznej (ale wydaje mi się, że jest to formalność w takich przypadkach). Poza tym lekarka jej powiedziała, że ma nowotwór. I nie pomaga mówienie, że nowotworem jest każdy pieprzyk jakiego człowiek ma na ciele. Mamcia wie lepiej Do odebrania wyników pozostały niemal dwa dni. Kobiecinka mi się wykończy psychicznie. Najbardziej się boję, że jak będzie wynik pozytywny to się kompletnie załamie i położy do trumny. Nie wiem jak do niej dotrzeć.
Pozdrawiam serdecznie
[ Dodano: 2011-12-05, 08:59 ]
Witam...
Dzisiaj kryzys dopadł mnie. Nad ranem miałam koszmarny sen. Mama wyszła do pracy (dorabia sobie), a mnie przyśniło się, że jest koło 9:00 i że Mamcia jest w domu i szykuje się do pracy. Ja się pytam co Ona robi, odpowiada, że do pracy idzie, na co ja, że przecież już jest w pracy i niedługo powinna wracać. Odwróciła się do mnie, ale była jakaś inna. Jak jakiś duch, albo insza zjawa koszmarna i czekałam tylko jak pokaże swoje prawdziwe jakieś upiorne oblicze. Obudziłam się z walącym sercem i się teraz uspokoić nie mogę...
Druga rzecz, którą właśnie wyczytałam z moich wpisów...
Na USG wyszło, że na śledzionie nie ma żadnych ognisk zapalnych, a w TK wyszły. Co to znaczy? Czy USG mogło ich po prostu nie wychwycić, czy też w ciągu kilku dni mogły nastąpić przerzuty i jest to rzeczywiście złośliwy nowotwór i to taki bardzo bardzo agresywny?
Sen miał coś w sobie. Zadzwonili do Mamci ze szpitala i lekarka powiedziała, żeby szybko przyjechała, bo ma wyniki histopatologiczne i jest bardzo źle. Mama zszokowana zadzwoniła do mnie. Ja w ryk. Ale okej. Mama z pracy jedzie do szpitala, ja też idę z wynikami tomografii (lekarka kazała przynieść)
Wynik histopatologii - Infiltratio adenocarcinomatosa G2.
Lekarka obejrzała wynik TK i widzę wyraźnie jak oddycha z ulgą! Powiedziała, że biorąc pod uwagę wynik TK, ona by zdiagnozowała raka na G1, to po pierwsze, a po drugie rozmawiała już z lekarzami i... Mamcia jutro kładzie się do szpitala a w czwartek ma mieć operację!! Pytam co z tą śledzioną, na co ona mówi dokładnie to co Ty *Finlandio*, poza tym w czasie operacji ją dokładnie obejrzą, pobiorą próbki, a może nawet od razu usuną. Po operacji ewentualnie dostanie Mamcia chemię - o ile będzie taka konieczność. I rokowania według niej są takie, że Mamcia ma bardzo duże szanse na wyzdrowienie, a nawet jak to ujęła na zapomnienie, że była kiedykolwiek chora.
Osobiście będę obstawiać za chemią - tak na wszelki wypadek, ale oczywiście wszystko okaże się po operacji. Najważniejsze, że ten guz ogranicza się do jelita, nie nacieka na ogólne tkanki, a węzły chłonne i tak by trzeba było usunąć.
Powiem szczerze, że czuję taki jakiś spokój wewnętrzny. Poza tym ciesze się, że tak szybko Mamcię zoperują. Mama boi się tej operacji i leżenia i szwów i proszenia o basen itd. Ale po moim pytaniu "co wolisz blizny czy być chora" stwierdziła, że woli blizny. Tak więc jutro rano do szpitala. Pewnie dopiero w piątek będę cokolwiek wiedzieć, chyba że wparuję tam w czwartek i zażądam szczegółowego sprawozdania.
Mamcia już jest po operacji. Niestety lekarz nie chciał podać żadnych szczegółów ponad to, że operacja "przebiegła zgodnie z planem". Wieczorem mogę do Niej pójść, więc polecę nawet na kilka minut.
Mimo wszystko nadal się martwię. Wolałabym by podał jakieś konkrety, że usunięto to i to, że śledziona była taka i taka. "Przebieg zgodny w planem" bardzo niewiele mówi. Ech...
Oczywiście, że mogę, po prostu chcę wiedzieć już teraz, zaraz. Sama wiesz jak to jest, gdy się czeka na jakieś wieści i się doczekać nie można. Masz jednak rację, że jeden dzień mnie nie zbawi, a najważniejsze, że wszystko jak sądzę się udało.
Nadal nie znam żadnych szczegółów operacji. W końcu wczoraj lekarz mógł mi powiedzieć, co i jak. Czy usuwano śledzionę, czy nie. Czy może przy okazji zrobili Mamci coś z tą przepukliną. Cokolwiek. Zaczynam zastanawiać się, czy Mamcia nie zabroniła lekarzowi mówienia mi wszystkiego.
Właśnie wracam ze szpitala. W końcu po interwencji mojej ciotki, lekarz zdecydował się puścić farbę. Otóż wycieli Mamci ten kawałek jelita z guzem. Śledzionę zostawili, gdyż w czasie operacji nie stwierdzono na niej żadnych nieprawidłowości. Nie wiem czy mogli przeoczyć te ogniska zapalne?
W każdym razie Mamcia, poniedziałek, wtorek wraca do domu!
Nadal nie mam odwagi szaleć ze szczęścia ze strachu, że zapeszę, ale się cieszę, że wszystko idzie ku lepszemu
Niedawno wróciłam ze szpitala od Mamci. Jutro wraca do domu.
Dzisiaj mi powiedziała, że usunięto Jej połowę jelita grubego... nie wiem czy to normalne, czy jednak były jakieś nieprawidłowości większe niż pokazywał tomograf?
Ponadto zdenerwował Ją bardzo lekarz, który wpadł w ciągu dnia na kilka minut by właśnie powiedzieć, że "Mamcia wraca do domu, ale i tak i tak za trzy tygodnie okaże się czy jest dobrze, czy też czy jest bardzo źle". Zdenerwowała się na tyle, że dostała lekkiej temperatury
Co miał na myśli lekarz mówiąc te słowa? Czy chodzi o to, że jak będzie dobrze, to nie będzie potrzeba chemii, a jak źle to będzie ona konieczna, czy też chodziło mu o coś innego? Powiem szczerze, że znów zaczynam się denerwować i martwić.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum