Dzisiaj mi powiedziała, że usunięto Jej połowę jelita grubego... nie wiem czy to normalne, czy jednak były jakieś nieprawidłowości większe niż pokazywał tomograf?
Różnie to bywa, czasem na stole operacyjnym, po otwarciu pacjenta widać więcej, niż wskazywała na to tomografia lub inne badanie obrazowe. Żadne badanie nie jest tak dokładne, by w 100% odwzorować to, co "w środku".
Skoro mama jutro wychodzi, to coś na temat rozległości zabiegu powinno być napisane w wypisie.
Reszka.78 napisał/a:
Ponadto zdenerwował Ją bardzo lekarz, który wpadł w ciągu dnia na kilka minut by właśnie powiedzieć, że "Mamcia wraca do domu, ale i tak i tak za trzy tygodnie okaże się czy jest dobrze, czy też czy jest bardzo źle". Zdenerwowała się na tyle, że dostała lekkiej temperatury
Co miał na myśli lekarz mówiąc te słowa?
To coś jak interpretacja poezji - "co autor miał na myśli", tego nie praktykujemy na Forum
Pewnie za 3 tygodnie będzie wynik histopatologii preparatów pobranych w trakcie zabiegu.
Ja wiem, że nie wiadomo dokładnie o co lekarzowi chodziło, po prostu bardzo martwię się Mamcią. A widziałam jak te słowa wywarły na niej wrażenie. Mamcia wykańcza się psychicznie po prostu, bo się koszmarnie denerwuje - ja wiem 100% osób z diagnozą RAK się denerwuje. Jest mi Jej tak okropnie żal, że nie umiem Jej pomóc i powiedzieć chociaż w przybliżeniu o co lekarzowi mogło chodzić, żeby Ją trochę chociaż uspokoić. Mam ochotę iść do Niej i spać koło Niej, by Ją wspierać.
Siostra Zakonna, która była na sali operacyjnej, mówiła Nam, że lekarze wzięli piękny margines i że teraz MUSI być wszystko dobrze i z takim ciepłym uśmiechem, że aż się chce wierzyć w słowa tej kobiety.
Powiedz mi jeszcze jedno: Czy lekarze mogli przeoczyć te ogniska zapalne na śledzionie? Bo lekarz prowadzący powiedział, że śledzionę zostawili bo nic nieprawidłowego nie stwierdzono. Czy na przykład zostawili tą śledzionę i pobrali tylko wycinki ognisk i za trzy tygodnie się okaże? Ale wtedy by chyba lekarz nie mówił, że "nic nieprawidłowego nie stwierdzono"?
Przepraszam, za ten słowotok, po prostu już nie wiem co mam myśleć.
Skoro lekarz powiedział, że nie stwierdzono niczego nieprawidłowego, to najwyraźniej tak było nie byłam tam i nie widziałam śledziony na własne oczy, żeby móc zaprzeczyć słowom lekarza
Jeśli jakieś wycinki pobrali, to na pewno będzie to zawarte w wypisie, ale myślę, że w razie stwierdzenia czegoś nieprawidłowego nie bawili by się w pobieranie wycinków tylko od razu usunęli by całą śledzionę i dali do badania.
Wiem, przepraszam. Po prostu mam tendencję do czarnowidztwa, zwłaszcza jak się zdenerwuję i takie są efekty.
Przepraszam też, że zadaje takie pytania - pewnie są głupie i infantylne, po prostu nie mam z kim o tym porozmawiać, a lekarz jest tak "rozmowny", że mam ochotę go skopać.
Czyli skoro wierzymy lekarzowi i nie stwierdzono nic nieprawidłowego, to znaczy, że nie ma przerzutów odległych, czyż nie tak? A to dobrze rokuje, prawda? No chyba, że są jakieś przerzuty w miejscach nie objętych badaniami np: w mózgu czy kości rąk/nóg... Mamcia wydaje mi się czasem taka roztargniona, zapominalska, czasem mówi nie na temat... ale to może być wynik stresu i natłoku myśli, prawda?
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za szybkie odpowiedzi
Witaj Reszko, cieszę się że jesteście już z mamą po operacji i wszystko jak na razie jest ok. Teraz mama już szybko będzie wracać do zdrowia i tylko czekają was zapewne kontrolne . Przede mną i mamą dopiero wszystko przed, gdyby nie te liczne zmiany na wątrobie też by była już po operacji a tu taki pech. Jutro jedziemy do "chemika" i zobaczymy co powie, już bym chciała żeby mamie coś "podali" żeby "skorupiak" się nie rozłaził. Boję się jutra jak nie wiem i jeszcze Rezonans miednicy w piątek (jak coś wykaże to nie wiem co zrobie. Ale bedzie dobrze musi i u was tak samo pozdrawiam serdecznie i trzymajcie si dziewczyny
_________________ [*] śpij spokojnie kochana moja (27.09.2015)
Małgosiu dziękuję za ciepłe słowa Trzymam za Twoją Mamcię kciuki, żeby wszystko ruszyło z kopyta i żeby było dobrze Przecież MUSI być dobrze Ucałuj Mamcię i Życz Jej dużo, dużo, dużo zdrówka i siły
Moja Mamcia jest już w domku, leży w swoim łóżku i tylko marudzi, że ją boli. Poza tym drapie ją w gardle i jak zje chlebka, albo krakersa to mówi, że ją muli w gardle.
Wypis jest taki jakby była na jakimś usunięciu drzazgi z palca, a nie operacji na otwartym brzuchu. Nic poza tym, że poddano ją kompleksowej operacji jelita grubego (coś w ten deseń). Za trzy tygodnie mamy się stawić po wyniki badań histopatologicznych i wtedy będzie wszystko wiadomo dokładnie. W piątek ma przyjść na zdjęcie szwów. Może wtedy poproszę chociaż o odpis/ksero danych z operacji.
Ponadto dostała dużo zaleceń. Ma dużo chodzić i się ruszać. Wskazana jest rehabilitacja ruchowa z wyłączeniem powłok brzusznych. Prócz tego ma mieć dietę wysokobiałkową. Jeść owoce i warzywa, rybę oraz czerwone (sic!) mięso. Kilka razy to powtarzał. A Mamcia akurat nie lubi i najchętniej je kurczaka i to w każdej postaci.
No to niech je wątróbkę i domowe pasztety z dużą ilością wątroby, ryby z zimnych mórz też dobre. Wykrwawiła się i musi odrobić żelazo, na kurczaki przyjdzie czas jak hemoglobina, czerwone ciałka i hematokryt wrócą do normy. Pozdrawiam
Mamcia z pewnością nie będzie protestować i przeciwstawiać się zaleceniom, po prostu nieco zaskoczyła mnie ta dieta, to wszystko. Najważniejsze jest by nabierała sił zarówno fizycznych, jak i tych psychicznych
Biedna ta moja Mamcia jest. Jak kaszle boli ją brzuch, czasem aż pochlipie. Tłumaczę, że jest ledwo tydzień od operacji i dlatego boli, ale bardzo się przejmuje tym wszystkim.
Druga rzecz, że Mamci się porobiły brzydkie strupy na plecach - miała tam założoną taką bardzo cienką rurkę, chyba jakieś znieczulenie lędźwiowe czy coś i potem jak Jej to usunęli to założyli plaster. Skóra pod plastrem się poodparzała, w dodatku coś jej źle przykleili i jedno z tych odparzeń jest tuż przy miejscu wkłucia. W nocy Mamcia mówiła, że Ją boli to miejsce i ma wrażenie jakby Jej kręgosłup gnił O pójściu do szpitala żeby to obejrzeli nawet nie chce słyszeć, twierdzi, że i tak nic Jej nie pomogą, tylko zakleją plastrem, a Ona plastra nie chce.
Znów włącza mi się czarnowidztwo i myślę o najgorszym - jakimś poważnym stanie zapalnym...
Może mógłby ktoś coś doradzić? Może jakąś maścią to smarować? W piątek idziemy na zdjęcie szwów, ale do piątku jeszcze jest nieco czasu i bardzo chcę Mamci ulżyć.
Druga rzecz: Mamcia mi właśnie pokazała kartę - SKIEROWANIE DO PORADNI SPECJALISTYCZNEJ
Poradnia Chirurgii Ogólnej
Proszę o poradę specjalistyczną, objęcie leczeniem specjalistycznym* (*właściwe podkreślić)
Potem dane mojej Mamci
Dziękuję *Finlandio* Teraz zobaczyłam jakie straszne byki przy okazji nawaliłam, aż wstyd xP
Jeszcze jakby znalazł się Ktoś, kto mógłby pomóc na te odparzenia/ranki to byłoby fajnie
P.S. Ja wiem, że dopóki nie będę mieć w ręku wszystkich danych - ostatecznej histopatologii z operacji, oraz opisu operacji (czy jak to się nazywa) to nie można być pewnym na 100%, ale powiedzcie mi, jakie obecnie, na dzień dzisiejszy mogą być rokowania? Guz został wycięty w dobrym marginesem i nie ma żadnych przerzutów. Czy to dobrze rokuje?
Przepraszam, że tak wypytuje, strasznie się tym gryzę, śni mi się to już po nocach. Dzisiaj śniło mi, że Mamcia dostała oświadczenie lekarskie, że nie będzie dalszego leczenia, nie będzie chemii ani nic i że zostały Jej 3 lata życia Paskudny sen. Jeszcze ta liczba trzy mi się często śni. Ech...
Jeszcze jakby znalazł się Ktoś, kto mógłby pomóc na te odparzenia/ranki to byłoby fajnie
Może Sudocrem?
Reszka.78 napisał/a:
Ja wiem, że dopóki nie będę mieć w ręku wszystkich danych - ostatecznej histopatologii z operacji, oraz opisu operacji (czy jak to się nazywa) to nie można być pewnym na 100%, ale powiedzcie mi, jakie obecnie, na dzień dzisiejszy mogą być rokowania? Guz został wycięty w dobrym marginesem i nie ma żadnych przerzutów. Czy to dobrze rokuje?
Nie ma wyniku - nie ma gdybania
Na pewno brak przerzutów rokuje lepiej, niż gdyby one były. A więcej info po wyniku - tam będzie dokładnie określony margines (także mikroskopowy, tego "na oko" chirurg nie ocenia) i wszystkie inne istotne szczegóły. Wtedy możemy sobie przewidywać rokowania
Eh... Moja Mamcia znów podłamana. Wczoraj była na zdjęciu szwów i u lekarza który Ją operował i prowadził w czasie pobytu w szpitalu. Nie pozwoliła mi wejść z Nią do gabinetu, a dzisiaj chodzi jak struta, nie uśmiecha się, widać że Jej źle. Mówi, że po wizycie u lekarza jest głupia i nie wie co ma myśleć. Lekarz Jej ponoć powiedział, że po takiej operacji to się leży długo w szpitalu, nawet kilka miechów, a Ją chciał lekarz wypisać do domu już po dwóch dniach i teraz zastanawia się czy jest AŻ TAK ŹLE, że nie ma sensu Jej dalej leczyć Nie mam pojęcia jak ją pocieszyć.
Może dlatego tak drążę tutaj i proszę o jakieś wstępne rokowania czy coś, by dodać Jej nieco otuchy i wiary, bo mi się Mamcia załamuje wyraźnie, a ja nie wiem jak jej pomóc. Już i tak śpię z Nią w pokoju, by nie była sama.
W dodatku boli ją po lewej stronie brzucha, niedaleko pępka i szwu. Mówi, że podejrzewa, że to przepuklina, ale myślę, że boi się, że to coś gorszego jest. Lekarz który zdejmował szwy, niby ją wczoraj obmacał, powiedział, że wszystko się ładnie goi i w ogóle, ale Mamci to chyba niezbyt pociesza.
Pozdrawiam
[ Dodano: 2011-12-17, 16:56 ]
P.S. Niepokoi mnie jeszcze jedna rzecz. Mianowicie Mamcia wieczorami dostaje temperatury 37 - 37,5 (to najwyższa jak dotąd) czy to może być po operacji? Mama się tym dodatkowo martwi, ale jak mówię by poszła do szpitala nawet na Ostry Dyżur, to twierdzi, że gadam głupoty, bo Jej tam w niczym nie pomogą.
Poza tym dużo Mamcia pije.
Ech, nie wiem co mam robić...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum