Najgorsze są przerzuty w jamie otrzewnowej, ich skutkiem jest bardzo duży brzuch. Nie możemy znaleźć żadnego chirurga, który podjąłby się operacji ich wycięcia, tłumacząc że przerzuty w płucach uniemożliwiają jej wykonanie.
Proszę o jakiekolwiek informacje o możliwościach wykonania takiej operacji.
Jeżeli lekarz nie widzi takiej możliwości, to prawdopodobnie ze względu za ogólne zaawansowanie choroby.
Usunięcie wszystkich - bardzo licznych - zmian przerzutowych nie jest możliwe,
a usuwanie selektywne niektórych z nich wobec pozostawienia większości innych
nie przyniosłyby korzyści uzasadniających wykonywanie obciążającego zabiegu operacyjnego,
szczególnie przy obniżonej ogólnej kondycji chorej.
Prawdopodobnie tak wygląda powód odmowy wykonania takiego zabiegu.
Nie dotyczy to zresztą Waszego indywidualnego przypadku: w onkologii generalnie usuwanie przerzutów odległych nie należy do typowych procedur - podejmowane są takie zabiegi rzadko, tylko w niektórych przypadkach i zawsze przy spełnieniu wielu ostrych kryteriów (przede wszystkim: w przypadku pojedyńczych odosobnionych guzów przerzutowych i przy dobrym ogólnym stanie zdrowia).
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Byłyśmy na Mazurach. Pogoda była bardzo ładna i pomimo tego że Ania jest bardzo słaba, udało nam się trochę nacieszyć widokiem Mazurskich jezior.
Byłyśmy w Mokołajkach, Śniardwy podziwiałyśmy z Nowych Gut. Byłyśmy też w Rucianem. Na jeziorach spokój, nieliczne żaglówki. Wspaniałe zdrowe ryby.
Przeuroczo, cudownie
Pozdrawiam Was
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Anna bardzo Was pozdrawiam. Czy Twoja siostrzeniac miała USG brzucha? Moze ten duzy brzuch jest spowodowany wodobrzuszem i trzeba to odbarczyć? Cieszę się ze udała Wam się wycieczja na Mazury. Życzę pogody ducha i poprawy zdrowia
Lideczka, dziękuję za podpowiedź. Jutro Ania będzie miała badanie USG jamy brzusznej w naszym małym szpitalu. Jeżeli badanie potwierdzi że jest to wodobrzusze, będzie poddana zabiegowi odbarczania.
Dzięki wszystkim za pozdrowienia.
W takim razie czekamy na informacje co i jak po USG
Cieszę sie ogromnie, ze wypad się udał
A co do wycinania guzów przerzutowych nam mówili to samo. Nie potrafiliśmy tego zrozumiec i pogodzic się z tym. Jak to można nie ratować chorego??? Ale z biegiem czasu zgłębiając literaturę dotyczącą choroby nowotworowej i widząc stan taty-całkowicie to rozumiem. To by były takie syzyfowe prace. Wycieli by jeden, urosły by następne. I tak w kółko. Niestety zaawansowanie choroby nie pozwala. A szkoda by chory męczył się jeszcze rekonwalescencją po operacji.
To by były takie syzyfowe prace. Wycieli by jeden, urosły by następne. I tak w kółko.
Ja to w pełni pojęłam kilka tyg. temu
I dziękuję Mamy onkologowi, że nie wyraził zgody na bardzo obciążającą operację i okaleczającą. Przez wiele m-cy mialam w sobie żal do niego, bo niestety wciąż za mało, my opiekunowie, wiemy na ten temat, wiedzę wyrywamy z internetu, opracowań,itp.
_________________ "Bywają rozłąki, które łączą trwale."
U nas Tata też miał powiększony brzuch. Nie wiem czy było to wodobrzusze, bo usg nie było robione ale lekarz rodzinny mówił , ze to przerzuty do wątroby dają takie objawy. Tylko Tacie towarzyszył taki tępy ból promieniujacy do nerek.
Co do wodobrzusza. Moja babcia walczy z rakiem piersi juz kilkanaście lat i w ubiegłym roku była w bardzo ciężkim stanie. Brzuch rósł jej w momencie od nadmiaru płynu. Były codzienne dojazdy do szpitala i ściąganie go. Ale jakimś sposobem unormowało się to:) I problem znikł.
Jak pisałam, badanie USG wykluczyło wodobrzusze. Potwierdziło natomiast obecność dużych zmian. Nie mamy żadnych wątpliwości co do ich charakteru. Ania jest świadoma swojej choroby, czasem aż za bardzo. Nie może pogodzić się z ograniczeniami jakie wynikają z jej skutków. Bardzo dużo rozmawiamy, nawet o tym co nieuniknione
Nie wiadomo co napisać w takiej chwili.. jak ania znosi swoja chorobe? Jak się czuje? Czy nie potrzebujecie wsparcia psychoonkologa? To takie trudne przechodzic przez to i samej Ani i Wam.. Pozdrawiam serdecznie
Aniu - przeczytałam przed chwilą Wasz wątek - wielki szacunek dla Waszej walki - wielki szacunek dla Twojej miłości i wielki szacunek dla Twojej siostrzenicy Ani, która ma tyle w sobie odwagi. Ja jej nie mam - wiem o tym. Wspaniałe Kobietki - / pozdawiam Was będę Was odwiedzać tu/aga
_________________ czas przemija nierówno - raz rwie przed siebie, to znów niemiłosiernie się dłuży - ale mimo to przemija, nawet mnie to dotyczy.
Magnum, sytuacja jest ciężka. Staramy się zapewnić dla Ani jak najlepsze warunki.
Są rózne dni, ale dzięki wspaniałej opiece lekarzy i pielęgniarek z opieki paliatywnej wyrywamy każdy dzień życia. Trudno jest mówić o komforcie życia Ani, ale jest w niej tyle nadziei że inaczej nie mozna. Postanowilismy, że Ania nie pójdzie do żadnego szpitala. Wszystko co jest potrzebne mamy w domu, opiekę również.
Jeszcze nie poddaliśmy się, jeszcze nie teraz.
Dzięki wszystkim za pamięć
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum