Witam! Od ostatniego wpisu zmieniło sie tyle, że mamy wyniki tomografu:
Klasyfikacja: wynik patologiczny.
Tk kręgosłupa Th, L bez i z kontrastem i.v.
Zmieniona struktura całego kręgu Th12 - zmiany o charakterze lityczno-blastycznym (meta) z obniżeniem wysokości, złamaniem blaszki granicznej górnej, zatarciem tylnego brzegu, w otoczeniu zmienionego trzonu pogrubiała tk. miękka penetrująca w kierunku kanału kręgowego zwężająca jego szerokość w wym. ap do 12mm. Zmiany zagrażają złamaniem!
Ognisko lityczne w trzonie L1 przy prawej nasadzie łuku ok. 20x15mm.
Zmiany destrukcyjne z przewagą litycznych w S1 oraz w k. biodrowej prawej przy stawie krzyżowo-biodrowym.
Mieszane zmiany meta w tylnym odc żebra 9-go prawego z przebytym złamaniem.
Pozostałe cz. kostne objęte badaniem bez uchwytnych zmian meta.
Mama, ze względu na ból w dole pleców i potwierdzone przerzuty w S1 miała naświetlaną prawą połowę miednicy (tą z protezą) we czwartek 06. 02. A dzisiaj w poniedziałek z tym tomografem byłam w Lublinie na konsultacji by ustalić termin operacji - by ustabilizować ten krąg Th12. Ortopeda po konsultacji z profesorem stwierdził, iż zmiany nie są na tyle poważne by operować natychmiast. Krąg jest jeszcze w takim stanie, że nie wymaga natychmiastowej operacji - kontrolujemy za miesiąc (rtg i oceniamy czy się bardziej niszczy). Poza tym mama ma wlewy leku wzmacniającego (kwas zoledronowy), chemię i te miejsce było naświetlane. Czekamy, jeżeli nie pojawią się dolegliwości (utrudnione chodzenie itp.) to z operacją możemy poczekać (na tym oddziale są tylko 3 łóżka dla pacjentów onkologicznych, nadal trwa remont, chorzy leżą na korytarzu, są opóźnienia). Także nasze leczenie to teraz przede wszystkim chemia (FAC co trzy tygodnie) i jak wyniki nerek będą dobre to kwas zoledronowy raz na miesiąc.
By poprawić wyniki wątrobowe, które u mamy są lekko podwyższone, lekarka zaproponowała ziołowy lek Liv25 (3x2) do następnej chemii i z własnej inicjatywy, za zgodą lekarki mama łyka tran w kapsułkach.
Tak to wygląda u nas. Od dłuższego czasu czuję się jak na huśtawce, raz jest lepiej raz gorzej - taka sinusoida.
Witam po dłuższej przerwie.
We wtorek 8. 04. mama miała robione usg jamy brzusznej oraz rtg kręgosłupa i klatki piersiowej. Niestety usg wykazało iż największy guz na wątrobie ma ok. 46mm co oznacza, że od stycznia powiększył się i to sporo, co równocześnie oznacza iż stosowana chemia nie działa. W związku z tym we wtorek była podana inna chemia - Taxoter 130mg. Ta chemia może zatrzymywać wodę w organizmie dlatego podaje się też dexamethason - steryd, który podwyższa cukier. Mama choruje na cukrzycę więc musi uważać. Ogólnie wlewy mama przyjmowała dobrze, bez większych, bardzo kłopotliwych problemów. Ale teraz - dziś jest inaczej. Środa, czwartek czuła się rewelacyjnie, miała dużo chęci, więcej wstawała i ruszała się, ugotowała zupę, była zadowolona. Dziś nad ranem dostała ostrej biegunki i wymiotów. Cukier po chemii skoczył na 340, ale udało się nad nim zapanować i dziś jest 160 więc przyzwoicie. Całą noc mama nie spała - męczył ją okropny ból brzucha. Teraz mam nadzieję, że odpoczywa (czekam na telefon od niej bo nie jestem z nią na stałe). We wtorek dowiem się jak prześwietlenia kręgosłupa, wysyłam wynik do lekarza ortopedy z Lublina, po Świętach kontrola w Lublinie z biodrem i decyzja odnośnie zajętego kręgu Th12.
Tak mniej więcej to u nas wygląda. Raczysko przeokropne nie poddaje się leczeniu, ciągle mam nadzieję, że tym razem ta chemia zadziała i jeszcze wszystko będzie wyglądało inaczej.
Pozdrawiam sulek
Witam! Wcześniej już chyba o tym pisałam, że czuję się jak na huśtawce, czy jakbym pokonywała jakąś sinusoidę, bo dziś się szczerze uśmiecham i mama też. Teraz przyszła fala dobrych informacji. Ale od początku... Mama 29 kwietnia miała drugi wlew Taxoter 130mg i byłyśmy nastawione znowu na biegunkę, wymioty i silny ból brzucha. Ale tym razem tak źle nie było. Owszem byłyśmy lepiej przygotowane (smekta, no-spa, kisielki, magnez z potasem, stoperan itp.) i ja byłam przy mamie te parę dni po podaniu chemii. Śmiałyśmy się, że mama czeka aż pojawi się ból a tu nic Trochę uciążliwe są spadki ciśnienia nawet do 80/50, a wcześniej mama leczyła się na nadciśnienie. Czasami trudno je podbić ale słyszałyśmy teraz o kieliszeczku koniaku na podwyższenie - ciekawe tylko czy to działa? (może ktoś z Was przetestował?). Przy tej chemii bierze się sterydy, które u mamy podwyższają cukier nawet do 400. Dziś idę na konsultacje do diabetolog - może poradzi nam co robić w takim przypadku. Po dwóch - trzech dnia cukry wracają do normy 160-180.
No i najważniejsza informacja. Wczoraj 7.05 byłyśmy na kontroli w Lublinie (po operacji biodra i z RTG kręgu Th12). Lekarz powiedział, że wszystko wygląda o wiele lepiej, jest dobrze. Biodro super i mamę nie boli, a kręgosłup na prześwietleniu bardzo ładnie. Widać, że się uwapnia i w zasadzie ten podawany lek (kwas zoledronowy i chemia) dobrze działają bo tak samo zdziałała by operacja i usztywnienie tego kręgu. Mamy zalecenie by więcej się ruszać, w domu można bez kul, gorset tylko na dłuższe wyjazdy by usprawniać mięśnie pleców, ograniczać wózek. Wracałyśmy zadowolone. Kontrolne RTG w lipcu, tomograf w październiku i kontrola początek listopada. Teraz została nam ta wątroba :( Po trzeciej chemii znowu kontrolne usg i mam nadzieję, że wyniki będą zdecydowanie lepsze, że ta chemia ruszy te guzy. Sadzę, że będziemy wiedzieć to ok 10-11 czerwca. Zobaczymy. Pozdrawiam tych co śledzą nasz wątek.
Jeszcze przytaczam wyniki usg i RTG z kwietnia:
USG jamy brzusznej:
Wątroba z cechami stł., z widocznymi dość licznymi obszarami hypoechogennymi o charakterze mts, największy w płacie prawym 42x35mm i w lewym 46x36; nerki o prawidłowej echostrukturze.NP w osi dl, ok. 108mm, nerka lewa z widocznym mostkiem miąższowym w osi dł, ok. 125mm-podwójny ukm-owy?
RTG celowane Th12:
obniżenie wysokości trzonu Th12 z nierównym zarysem płytki granicznej górnej ze sklerotyczno-osteolityczną przebudową struktury kostnej o charakterze mts. Zatarty zarys nasad łuków. Zwiększone zagęszczenie trzonu w porównaniu do badania ze stycznia.
słyszałyśmy teraz o kieliszeczku koniaku na podwyższenie [ciśnienia krwi] - ciekawe tylko czy to działa? (może ktoś z Was przetestował?).
Owszem, testowałem, i to niejeden raz; co więcej: zamierzam kontynuować tę pracę badawczą.
Nie stwierdziłem wprawdzie czy ma taki wpływ jak opisujesz, za to bardzo wiele innych równie (a może nawet i jeszcze bardziej ?) pozytywnych skutków, jak np. ogólna poprawa samopoczucia, lepsza ocena i postrzeganie otoczenia ...
sulek napisał/a:
Lekarz powiedział, że wszystko wygląda o wiele lepiej, jest dobrze. Biodro super i mamę nie boli, a kręgosłup na prześwietleniu bardzo ładnie. Widać, że się uwapnia i w zasadzie ten podawany lek (kwas zoledronowy i chemia) dobrze działają bo tak samo zdziałała by operacja i usztywnienie tego kręgu.
Super wiadomość ! I niech tak pozostanie jak najdłużej.
sulek napisał/a:
USG jamy brzusznej:
Wątroba z cechami stł., z widocznymi dość licznymi obszarami hypoechogennymi o charakterze mts, największy w płacie prawym 42x35mm i w lewym 46x36;
Planowane w czerwcu USG powinno pokazać, jak zachowają się te zmiany przerzutowe, czy chemia przyniesie spodziewane korzyści.
Życzę Wam, by ten wynik był równie pomyślny.
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Sorry że się wtrącam, ale koniak podnosi samopoczucie a ciśnienie obniża. Domowym sposobem podniesienia ciśnienia jest kostka rosołowa w rozpuszczona w szklance wody. Chodzi o dostarczenie organizmowi soli (sama słona woda powoduje wymioty)
Dziękuję Richelieu za odpowiedź i życzenia pomyślnych wyników.
A propos koniaku i podnoszenia ciśnienia. Ja również mam niskie ciśnienie, tak jak mierzę w domu aparatem nadgarstkowym to mam średnio 100/60. Wczoraj przeprowadziłam "eksperyment" i przy ciśnieniu 98/50 łyknęłam kieliszek koniaku (alkoholu nie pijam, bardzo rzadko mały kieliszek słodkiego winka) no i okazało się, że niestety nie podniósł mi ciśnienia, po pół godzinie miałam jeszcze niższe. Fakt, że mierzyłam na leżąco ale trzy pomiary były w takich samych warunkach, więc koniak na mnie tak nie działa.
Jeżeli chodzi o sól to wiem, że podnosi ciśnienie, ale wydaje mi się, że nie natychmiast i jest to proces długi. Mama generalnie od wielu lat leczy się na nadciśnienie. Brała leki nawet dwa razy dziennie. Przy chemii jednak to ciśnienie strasznie się waha. Oczywiście jak ma niskie to leków nie bierze, zaczynamy lekko panikować jak spada do 90/50. Na razie pomaga picie dużej ilości wody, magnez, magnez z potasem i ruch (choć parę kroczków).
Pozdrawiam i proszę trzymajcie kciuki za leczenie Mamy
Witam! U nas sprawy maja sie tak: 11 czerwca mama miała kontrolne usg brzucha i największy guz w płacie prawym 20x16 mm i w lewym 28x20 mm, co oznacza że jest o połowę mniejszy!!! Ta chemia działa!! Poza tym lek na kości - kwas zoledronowy od maja jest dla mamy refundowany - więc oszczędza ok. 300zł. SUPER! Ogólnie mama stara się już chodzić bez kul - trochę przechyla się na boki (jak kaczka ) Chodzi, jak dobrze się czuje, a średnio tak 2 do 1,5 tygodnia przed kolejną chemią, bo po chemii to tak kiepsko. Trzy dni jak sterydy działają jest ok, nawet lepiej jak ok, później jest bardzo źle (bóle brzucha, kości, skóra itd.) potem znowu lepiej. Ale najważniejsze, że guz się zmniejsza i tego się trzymamy!!!
[ Komentarz dodany przez Moderatora: Richelieu: 2014-06-23, 23:08 ]
Witam! Minęło sporo czasu. Chemię zakończyliśmy we wrześniu, kontrolne usg brzucha niewiele różniące się od poprzedniego, czyli guzy na wątrobie są, największe ok. 2,5 cm. Mama teraz dostaje tylko wlewy z kwasu zoledronowego co 4 tygodnie i jest na hormonoterapii.20.10. mama miała tomograf komputerowy kręgosłupa. Przedstawiam wynik:
TK kręgosłupa piersiowego i lędźwiowego. W obrębie części kostnych liczne zmiany niejednorodne sklerotyczne o typie meta. Największe zmiany:
- obejmują cały trzon kręgu Th12 z jego patologicznym złamaniem i klinowatym obniżeniem
- nasadę łuku obustronnie i łuku kręgu L1
- rozległa zmiana obejmuje trzon S1 z jego patologicznym złamaniem oraz część przystawową prawą kości krzyżowej oraz część przystawową kości biodrowej prawej.
Liczne mniejsze zmiany rozsiane w kręgach i żebrach w zakresie badania.
Nie uwidoczniono ewidentnych cech naciekania ani stenozy kanału kręgowego - w razie wątpliwości klinicznych wskazane badanie MR.
W zakresie badania płyn w prawej jamie opłucnej do 20 mm grubości.
WNIOSEK: liczne zmiany meta w obrębie kręgosłupa piersiowego i lędźwiowego.
W najbliższym czasie płytka z TK trafi do oceny ortopedy, który operował mamie biodro. Sama widzę, że nie jest za dobrze. Zmiany się rozszerzają. Skąd ten płyn w jamie opłucnej? O czym może to świadczyć? Zaczynam znów się poważnie martwić :(
Co możemy zrobić?
Przyczyn gromadzenia się płynu w opłucnej może być wiele, począwszy od chorób nie związanych bezpośrednio z chorobą nowotworową lub bezpośrednio z nią związanych :
"Płyn w jamie opłucnowej w nowotworach złośliwych
Może być rezultatem
miejscowego naciekania nowotworu
jego działania na cały organizm
zatorowość płucna
hipoalbuminemia
powikłania radioterapii
niepożądanego działania leku
metotreksat
prokarbazyna
cyklofosfamid
mitomycyna
bleomycyna"
źródło wikipedia
http://pl.wikipedia.org/w...e_op%C5%82ucnej
Myślę, że przydałaby się dalsza diagnostyka i ocena lekarza prowadzącego
pozdrawiam i trzymaj się cieplutko
_________________ Omnia tempus habent
Mamcia 03.07.1955 - 14.12.2015
Witam! Z tym płynem w opłucnej wyjaśniliśmy od razu - jest to niewiele, nie ma co sie martwić, jakby było więcej to lekarz zaleciłaby odciąganie, ale tak obserwujemy. Minęło sporo czasu i dziś nie mam lepszych wieści. Po ostatnim Usg brzucha (15.01) Mama się podłamała. Nie mam ksera wyniku przed sobą. ale lekarka powiedziała, że wynik jest niejasny - zapis, że te zmiany na wątrobie się zlewają! Nie ma wyraźnych guzów w cm tylko duże, zlane zmiany. W takim razie propozycja dalszego leczenia jest taka: za 4 tyg. wyniki krwi i markery nowotworowe (jeśli rosną to kolejna chemia tym razem chyba tabletki), prześwietlenie płuc i w dalszym ciągu kwas zoledronowy. Zaczynam się martwić i Mama też. Proszę , jakby ktoś mógłby napisać to może oznaczać , że zmiany na wątrobie się zlewają? Czy może to być niedokładne badanie (sprzęt itp. czy raczej to kolejna faza rozwoju raka? Proszę też o parę informacji o chemii w tabletkach, czy to jest "słabsza" chemia, czy skutki uboczne mogą być podobne do tych poprzednich, czy jakieś inne. Pozdrawiam. Jak będę miała ksero wyniku to oczywiście przytoczę je dokładnie.
Zlewające się się i łaczące ze sobą ogniska przerzutowe nie są czymś niezwykłym, niestety tak też może wyglądać progresja choroby. Czasem miąższ wątroby jest cały usiany niepoliczalnymi, drobnymi zmianami a kiedy indziej kilka bądź kilkanaście przerzutów rozrasta się i stopniowo łączy w jedno ognisko.
Chemia w tabletkach to zapewne Xeloda ( kapecytabina), jest wygodniejsza dla pacjenta bo bierze się ją w domu, ale skutki uboczne oczywiście ma. Głownie problemy jelitowe ( biegunki) i tzw. zespół ręka - stopa ( zmiany rumieniowe, nadmierne rogowacenie, pęcherze, złuszczanie).
Pozdrawiam serdecznie.
Witam! Sytuacja u nas bardzo się zmieniła. mam leży w szpitalu, jest po operacji niedrożności jelit i ma wyłonioną stomię. Zanim trafiła do szpitala bardzo się wymęczyła, nie mogła się wypróżnić, nie miała apetytu i bardzo osłabła. Za pierwszym razem na SORze, po przeglądowych usg i rtg nic nie stwierdzono, zalecono lewatywy i staranie się wypróżnić. Mama wróciła do domu. Kolejne dni nie przynosiły poprawy, wlewki, lewatywy nic nie dały i po 4 dniach znów na SOR tym razem do innego szpitala i tam lekarz stwierdził niedrożność. Następnego dnia była operacja. Szczęśliwie nasza lekarz rodzinna, mieszkająca po sąsiedzku znała lekarzy pracujących na oddziale i miałam informacje szybko od źródła. Okazało się, że w jelicie grubym był guz zamykający światło jelita.
Według lekarzy nie był to przerzut z raka piersi a raczej inne ognisko choroby i najprawdopodobniej to ten guz dał przerzuty do wątroby (choć wiem, że nie jest to wszystko takie proste i pewne). Pewne jest to, że mama bardzo opadła z sił, jest bardzo, bardzo słaba. Sama nie jest w stanie poruszać się na łóżku - nie mówiąc o przewracaniu na boki.
Jest ciężko, ciśnienie skacze, zależność od innych we wszystkim jest bardzo męcząca (w szpitalu nie każdy chętnie pomaga w przekręceniu na łóżku, w zmianie pozycji a ja jestem parę godzin wciągu dnia).
Dzisiaj lekarz powiedział, że raczej nie uda sie jej "postawić na nogi" by o własnych siłach opuściła szpital. Zrozumiałam tylko, że organizm nie trawi białka (czy cos takiego), uświadomił mi, że choroba bardzo postępuje, była w bardzo zaawansowanym stanie i mam przygotowywać się na najgorsze.
Mama nie wie jeszcze, że był to guz.
Witam! Minęło trochę czasu a tyle się wydarzyło. 25.02. moja Mama przegrała walkę z chorobą :(
Zmiana w jelicie owrzodziała na długości 4cm zajmująca okrężnie całe jelito. Adenocarcinoma (G2/G3, pT3) partim mucinosum. Naciek wnika głęboko w otaczającą tkankę tłuszczową, nie dochodzi do linii cięcia. Guz esicy. To wynik histopatologiczny odebrany już po śmierci mamy.
Mama 24 02. została przewieziona do hospicjum stacjonarnego, gdzie następnego dnia o godzinie 10:00 odeszła, otoczona modlitwą, trzymana za rękę przeze mnie i jednego brata. Jeszcze w przeddzień była świadoma gdzie jest, trochę rozmawiałyśmy, późnym popołudniem brat pożegnał się z Nią, Mama zasnęła podczas słuchania Mszy, ja przyszłam do Niej rano ok. 8:30 i można powiedzieć, że była nieświadoma, ciężko oddychała, w masce pod tlenem. Próbowałam ją obudzić, otworzyła na chwilkę oczy, machnęła głową, żeby jej nie karmić, zamknęła oczy i już nie miałam z Nią kontaktu, trzymałam Ją za rękę. Po chwili pielęgniarki powiedziały, że mama umiera, zaczęły mierzyć ciśnienie itp. podały lek na pobudzenie serca...
Byłam przy Niej do końca, modliłam się...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum