Jak Twoja babcia lezy w łóżku to zrób jej taki klin z poduszek, czyli poukładaj poduszki jedna na drugiej ( pod skosem - tak jak klin w szpitalu ) koło operowanej strony, aby mogła ułożyć sobie rękę na podwyższeniu, bo moim zdaniem to tam zaczyna spływać chłonka, róbcie jej masaże tej reki tak jak uczyli was w szpitalu, albo niech babcia robi sobie sama jak jest w stanie zrobić sama.pozdrawiam annas
Agnieszko, tą rękę do góry i delikatnie zmasować tą opuchliznę bo jak się utrwali to zostanie, a babci uświadomić że teraz "zrywanie jabłek" (ćwiczenie, wyciągnięcie ręki do góry i lekkie obracanie)to priorytet, bo zostanie z opuchniętą ręką, widziałam panie które nawet w towarzystwie przynajmniej raz na godzinę kilka minut ćwiczyły. Jeżeli ta opuchlizna do jutra nie zejdzie, to powinnaś się dowiedzieć gdzie jest najbliższy oddział rehabilitacji po mastektomii, pojechać tam i porozmawiać z rehabilitantkami czy nie można gdzieś zrobić prywatnie drenażu limfatycznego. A na najbliższej wizycie zażądać skierowania na rehabilitację (bo też się czeka) i koniecznie babcię zapisać. Jeżeli to jedyny problem to jest bardzo ok. Pozdrowienia
róbcie jej masaże tej reki tak jak uczyli was w szpitalu, albo niech babcia robi sobie sama jak jest w stanie zrobić sama.
O, to byłoby fantastycznie gdyby nam coś pokazali. Dostałam ksero z instrukcją i tyle, ale dziś obejrzałam u Amazonek film jak się masuje i na szczęście robiłam to prawidłowo. Może za mało, może zbyt delikatnie - przy ruchach jednak ta ręka boli. Ustalmy, że to dopiero 5 doba po operacji.
Z tym klinem/poduszkami jest problem bo babcia cierpi na jakiś odpowiednik ADHD dla swojego wieku i w dzień w sumie nie leży tylko kręci się i narzeka, że niewiele może w domu zrobić a w nocy ją boli kręgosłup i długo na plecach nie da rady. Stara się.
Od kiedy się obudziła z narkozy dzielnie ćwiczy a ja zaparcie masuję (jakoś tak woli). Dzisiaj tyle jabłek nazbierała, że kazała mi jutro piec jabłecznik i kompot gotować.
A serio a propos jedzenia - musimy babci naprędce zorganizować gastrologa co by wyleczyć tę helicobacter i grzybicę jamy ustnej bo mi babcia umrze śmiercią głodową przez te dolegliwości gastryczne.
Jutro rano jedziemy do szpitala na zmianę opatrunku i po wypis - czy chirurg może nam dać skierowanie na rehabilitację? Czy któraś z Pań w okolicy korzystała z usług rehabilitanta i zechce kogoś polecić?
gaba napisał/a:
Jeżeli to jedyny problem to jest bardzo ok.
Z problemów wynikających z operacji najbardziej dokucza babci konieczność leniuchowania. Namawiam, by leżała i pachniała, ale nic to. Wierci się i chociaż sobie dogląda jak wieszam pranie i myję naczynia. Nie wiem czy chcę się domyślać jak wygląda gorsza wersja rekonwalescencji.
Niech nie leży tyko poleguje, takie doglądanie jak wnusia zmywa jest ok. Na początku 15 minut kręcenia się na godzinę i codziennie trochę zwiększać aż dojdzie do 0,5 godz odpoczynku po każdych 2 godzinach aktywności. I ze względu na wiek, astmę, serce to do takiego rytmu powinna się przyzwyczaić. Naprawdę, chory który może (nic złego się nie dzieje) i chce chodzić, powinien to robić, rekonwalescencja jest lepsza (krążenie krwi, praca przewodu pokarmowego).
Wesoło chyba masz bo chora i rodzina odreagowują stres .A swoją drogą to babcia przeszła niezłą przemianę z chorej na serce i astmę która nie wybudzi się po narkozie, zmieniła się w zdrową kobitę nad którą rodzina niepotrzebnie wydziwia. Pozdrowienia
O ile o szpitalu mogłabym wiele dobrego napisać, to w przychodni przyszpitalnej miała dzisiaj miejsca jakaś tragifarsa.
Poszłyśmy na zmianę opatrunku. Pielęgniarka, która miała dokonać tego wyczynu była zdegustowana, że babcia "sama sobie nie może plastra przykleić i owinąć się bandażem", ponieważ jej zdaniem "to żadna filozofia". Na następny raz nas zapisała za tydzień więc w międzyczasie chyba sama muszę jej coś zmienić? Niestety nie udało mi się uzyskać tej skomplikowanej informacji.
Chirurg rzucił niemrawo okiem na babci spuchnięty łokieć i powiedział, że to na 100% nie chłonka bo chłonka może się zebrać tylko na wysokości barku więc w łokciu to jakieś "zapalenie" bo "pewnie się gdzieś oparła". Pan chirurg wysłał babcię również do lekarza rodzinnego po skierowanie do chirurga!!!
Po co miałaby pójść z tym do chirurga kiedy ewidentnie czuć w dotyku, że tam jest płyn?
Nie lepiej od razu uderzać do rehabilitanta?
Cóż to mogłoby być za zapalenie?
Zaraz wychodzimy do lekarza rodzinnego po skierowanie, ale w tej sytuacji to nie wiemy w sumie kogo potrzebujemy. Na dodatek wszystkim się przypomniało, że są wakacje i chyba zostaniemy same z babcią, bez samochodu.
***
Gaba, racja, ale na szczęście to jest tak, że teraz powróciła "normalna" babcia jaką zawsze znałam. Ten straszny okres przed operacją to była totalna nowość, nikt z nas jeszcze nie widział jej takiej załamanej. Dobrze się trzyma, przykuć ją do łóżka czy fotela - nie ma szans. Tylko gaśnie kiedy przyjdzie jej do głowy: "wyniki, dalsze leczenie"...
W sprawie samochodu postaw się rodzinie, jeden musi być do dyspozycji, po operacji organizm jest osłabiony, może wdać się infekcja i co będziesz wozić babcię autobusem czy szukać taksówek? Gdzieś dopiero po miesiącu można powiedzieć, że skończyło się ryzyko pooperacyjnych powikłań. Czy chirurg który robił operację nie przyjmuje w tej przychodni? Trzeba starać się trafiać na niego.
Są takie plastry perforowane (ja znam nazwę Omnifix) są różnej szerokości, kup jak najszerszy (w aptece powinni sprzedawać nie całe opakowanie (drogie i mogą być niepotrzebne) ale na centymetry. Plaster się fantastycznie trzyma. Ranę okładasz całą jałową gazą i oklejasz takim plastrem z zapasem ok 5-10 cm. Nie trzeba żadnych bandaży, jak się nie będzie mocno moczyć to nawet umyć się można. Trzyma długo, ale każdą ranę tradycyjnie zaopatrzoną trzeba raz na tydzień obejrzeć.
Ja optuję za rehabilitantem.
Jeżeli masz aparat do mierzenia ciśnienia z miękkim mankietem to możesz go założyć na ten łokieć i parę razy podpompować (ręka oczywiście do góry). Aby do wyników!! Trzymaj się
Agnieszko00 mama też chodziła raz w tygodniu na zmianę opatrunku. Tam za każdym razem jest kto inny w przychodni.
Jeśli jesteście z DG to w Rehapunkcie na Redenie jest masaż limfatyczny na NFZ. Mama i teściowa idą w czwartek na spotkanie z panią od amazonek, tam właśnie. Jak chcesz, to dam Ci znać co załatwiły.
Wczoraj pojechałyśmy jeszcze po odbiór wypisu (napisać?), gdzie przy okazji na łokieć zerknęło trzech chirurgów i zgodnie orzekli, że to zapalenie kaletki maziowej, niezależne od operacji. Popołudniu potwierdziła to rehabilitantka. Świetna dziewczyna, od przyszłego tygodnia zamierzam babcię skusić na ćwiczenia dla Amazonek u niej. Smarujemy Naproxenem i mamy się tym nie martwić.
Dzisiaj zaś babcia czuje jakby w miejscu odjętej piersi zebrała się "woda". Wczoraj było stamtąd odciągane 6 ml płynu, mogło się zebrać coś nowego? Instrukcji co robić nie dostaliśmy więc nie wiem czy to wszystko to powód do paniki, czy może coś normalnego. Ja nie potrafię tego ocenić bo nie przyglądałam się wcześniej wypukłości opatrunku, babcia też traci obiektywność. Machnęła ręką i uznała, że tak ma być i mam nie cudować. Mam nadzieję, ale nie wiem czy to normalne i czy trzeba gdzieś z tym iść.
Możemy iść do lekarza rodzinnego, ale czy on coś będzie wiedział? Ten fantastyczny chirurg, który operował przyjmuje w przychodni jako "proktolog", w Poradni Chorób Piersi - nie.
gaba napisał/a:
W sprawie samochodu postaw się rodzinie
No cóż... Kiedy to pisałaś, już się pakowali. Mamy samochód dostępny od 17:00.
Agnieszko, jesteśmy z Sosnowca, ale napisz, proszę, i tak relację.
Trzech chirurgów!!!! Musisz być niezła.
Nawet się dziwiłam, że nie piszesz o problemach z chłonką, chłonkę się ściąga ale na pewno nie po 6 ml, niektóre zbierają nawet ponad 100 ml do ściągania. Ale jaki jest "limit" po mastektomii to nie wiem. Jeżeli się dostaniesz szybko to takie sprawy (opatrunek, chłonka) można załatwić w gabinecie chirurgicznym w swojej przychodni (pewnie będą życzliwsi) - tak przynajmniej oficjalnie mówią chirurdzy w warszawskim CO. Operacja była, ale czy macie ustalone gdzie się będziecie dalej leczyć, to już trzeba załatwiać. Dobrze, że macie dobrą rehabilitantkę to ważne. Rehabilitantki przyjmują chorych z różnych miejsc, przy zabiegach zawsze się rozmawia, więc siłą rzeczy mają one doskonałe rozeznanie co, gdzie i jak.
Babcia powinna codziennie mierzyć temperaturę, bo po utracie krwi w trakcie operacji jest właśnie ok miesiąca bardziej wrażliwa na infekcje. Jak tam u niej z jedzeniem wołowiny albo wątróbki? Te dwie rzeczy najszybciej poprawiają hemoglobinę. Powodzenia i pozdrowienia.
Byłyśmy u lekarza rodzinnego. Powiedział, że to totalny kosmos, żeby 3 chirurgów cisnęło kit, że w dzień po wypisie ze szpitala do domu zupełnie przypadkiem po operowanej stronie zrobiło się zapalenie kaletki, poza tym objawy też mu nie pasują i to na bank jest limfa. Ponieważ ortopeda w tej przychodni wybył na urlop to zasugerował okładać altacetem i zgłosić się w środę na tydzień na kontrolę. Może się wchłonąć a może trzeba będzie odessać.
No, ale wbił mnie w fotel zawoalowanymi tekstami. Osłuchał babcię stetoskopem i powiedział, że rzeczywiście słyszy tam płyn z piersi i chyba trzeba będzie punktować. Fajnie, ale potem zaczął czy na oddziale nie kierowali na RTG płuc (?) i, że na wypadek wizyty u ortopedy i punktowania trzeba będzie zrobić USG opłucnej (??), żeby tyle nie naświetlać (bo w marcu były rentgeny, potem mammografia), ale żeby wiedzieć gdzie się zgromadził i odciągnąć w dobrym miejscu.
Jak usłyszałam "opłucna" i "rentgen/USG opłucnej" to zwariowałam i pogorszyła mi się percepcja bo przed oczami latały mi napisy: "Przerzuty???", "Czy on coś podejrzewa???".
Co ma zbierająca się limfa do opłucnej? Czy z tego co powiedział można przypuszczać, że coś mu się mogło nie spodobać w płucach?
W wikipedii znalazłam:
Cytat:
Płyn w jamie opłucnej – może gromadzić się w następujących sytuacjach:
wzrost ciśnienia hydrostatycznego w naczyniach krwionośnych opłucnej ściennej
utrudnienie odpływu chłonki przez naczynia chłonne
zmniejszenie ciśnienia onkotycznego wskutek np. hypoalbuminemii.
Chłonka i płyn w opłucnej to dwie różne rzeczy. Płyn w opłucnej jest sprawą poważniejszą, ale tak napisałaś ten post że mam wątpliwości co do tego lekarza. Lekarz który wysłucha płyn w w opłucnej (da się stwierdzić osłuchowo) ma obowiązek coś zrobić. Nie wiem dlaczego tutaj nie zastosował pierwszego i najprostszego sposobu: silny środek moczopędny + potas, jeżeli przez kilka dni to nie podziała to rzeczywiście robi się punkcję i ściąga. Punkcja opłucnej to jednak zabieg i dobrze byłoby zrobić go w szpitalu. (np tam gdzie operowali) Czy on dał jakieś skierowania? Płyn w opłucnej jest dosyć częstym powikłaniem po operacji (każdej) i w tym wypadku nie ma żadnego związku z nowotworem. Ale z tym płynem babcia jest jeszcze bardziej narażona na infekcje, a poza tym może wytworzyć się niedodma. Napisałaś że lekarz słyszy płyn z piersi i ja nie zgadnę czy miał na myśli klatkę piersiową czy to co zostało po sutku.
Chłonka zbiera się pod skórą, ściąga się ją zwyczajnie wbijając igłę (nigdy nie mogłam dojść po czym oni poznają w którym miejscu, ale trafiają bez pudła), żadne usg tu niepotrzebne.
Co do tego wszystkiego ma ortopeda to już dla mnie zagadka. Pozdrowienia
No właśnie nie potrafię jasno wyłożyć co on mówił bo tak kręcił jakby sam nie wiedział o co mu chodzi. Pierwszy raz u niego byłyśmy. Spróbuję podsumować:
- dał leki moczopędne, potasu nie,
- nie powiedział wprost, że jest płyn w opłucnej, ale że coś tam słyszy w sposób przytłumiony i, że słyszy, że w piersi jest płyn (i tu już rzeczywiście nie wiem czy chodziło mu tylko o pierś),
- padło słowo opłucna, ale nawet nie wiem w jakim kontekście.
Nie mogę sobie przypomnieć czy w szpitalu któryś lekarz osłuchiwał babcię ze stestoskopem.
Ortopeda - po to, żeby ściągnąć to coś z łokcia. Wg niego to limfa.
Czyli pozostaje ten tydzień czekania na lekach moczopędnych? Zwariuję.
Jak dał leki moczopędne znaczy słyszał płyn w opłucnej, przeczytaj dokładnie ulotki tych leków czy potrzebny jest potas (do niektórych nie) i w razie czego już sama idź po receptę. Nie wolno silnie odwadniać powyżej 2 dni bez uzupełniania potasu. Może Ci się uda zapisać babcię do pulmonologa oni z reguły lepiej potrafią określić czy jest konieczna dalsza interwencja. Nie wiadomo ile tego płynu jest, jeżeli niewiele to babcia może nic nie czuć (ale na kondycji to się odbija). Pilnuj teraz temperatury, ale nie kładź babci na siłę, bo lepiej płyn się wchłonie jak będzie miała trochę ruchu. W szpitalu powinni byli ją osłuchać po wybudzeniu i następnego dnia (to minimum). Trzymaj się.
Ps przy płynie lepiej na noc głowę i górną część klatki na 2-3 poduszkach.
Ten lek to Symapamid, substancja czynna: indapamid.
Rozmawiałam z farmaceutką - powiedziała, że generalnie można by podawać potas, ale ponieważ babcia bierze jeszcze Nitrendypinę to nie bo przy niej się nie powinno zażywać potasu. Uznała, że to nieduży problem bo chodzi o skurcze i niedobory mogłyby wystąpić gdzieś za miesiąc od rozpoczęcia zażywania potasu; wtedy można sprawdzić poziom w krwi.
Wiem, że trzeba ograniczyć spożycie soli, ale czy pić ma dużo czy właśnie nie?
Ruchu to ma, krąży po mieszkaniu non stop. Zawsze śpi z wysoko ułożoną głową.
Powiedziała, że w szpitalu osłuchiwano ją 3x - chirurg, anestezjolog i kardiolog. Zatem na chłopski rozum sobie myślę, że jakby ten płyn oznaczał najgorsze to by go chyba słyszeli też przed operacją...
Temperatura non stop oscyluje wokół 36,0 - 36,6.
Aha, nie omieszkałam zadzwonić na oddział i opowiedzieć co się dzieje - dyżurny chirurg trochę wyśmiał moje obawy, powtórzył za Gabą, że to częste powikłanie, żeby brała te moczopędne leki i obejrzą ją we wtorek a gdybym nie wytrzymała to można przyjechać w piątek. Na pytanie o to czy ten płyn nie może oznaczać przerzutu roześmiał się i powiedział, że to byłby najszybszy przerzut w historii świata.
Tylko gdybyśmy chciały jutro się zgłosić w przyszpitalnej Poradni Chorób Piersi to jak to zrobić? Trzeba mieć skierowanie a jesteśmy już zapisane na wtorek.
[ Dodano: 2011-08-18, 10:55 ]
Agnieszka00 napisał/a:
Uznała, że to nieduży problem bo chodzi o skurcze i niedobory mogłyby wystąpić gdzieś za miesiąc od rozpoczęcia zażywania potasu
Dokładnie jaki jest mechanizm powstawania płynu to Ci nie powiem, ale jest to powikłanie pooperacyjne związane z intubacją i narkozą. Przed operacją to mogli ją osłuchiwać do woli.
Ja myślałam że on zapisał prawdziwy lek moczopędny, a to jest bardzo delikatny lek i rzeczywiście przy nim nie trzeba potasu, ale czy on odwodni na tyle żeby wchłonął się płyn to nie jestem pewna.(Zapytaj babci czy rzeczywiście znacząco zwiększyła się diureza) Teraz nie ograniczaj soli, obniżenie podaży soli obniża ciśnienie, lek moczopędny obniża ciśnienie, żeby nie było tego za dużo. Ten lek tym razem został zapisany dla odwodnienia i jego normalnie główne zadanie: obniżanie ciśnienia jest w tym wypadku objawem ubocznym nie bardzo pożądanym. Nie ograniczać picia, pić się chce przy takich środkach, a na wchłonięcie płynu nie ma to wpływu. Jeżeli babcia nie ma gorączki i nie odczuwa jakiegoś dużego znużenia to poczekaj spokojnie do wtorku, po prostu żeby efekt był widoczny to musi upłynąć trochę czasu. Wydaje mi się że do mierzenia gorączki trzeba dodać mierzenie ciśnienia. Pilnować to głównie trzeba żeby nie złapała jakiejś infekcji. A jak idzie odżywianie? Lepiej by było żeby rodzina pojechała na urlop przed operacją, bo wtedy były tylko nerwy, a teraz są konkretne obowiązki i zostałaś jak rozumiem z tym sama.
No to się trzymaj (i trzymaj nerwy na wodzy bo jak wyrobisz sobie opinię panikary to nie będą traktowali poważnie Twoich nawet słusznych obserwacji)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum