Wrotkaa, pamietaj o tym ,ze w medycynie 2+2 to niekoniecznie 4, lekarze też czesto sie mylą.Nie poddawaj sie i nie daj zwątpić Tacie - i nie odpuszczaj - Mój mąż wg dwóch kolejnych lekarzy mial nie doczekac ubieglej gwiazdki! - znalazlam innego lekarza - i ciągle jeszcze jesteśmy razem - u Was też jeszcze nic nie jest przesądzone - walczcie - trzymam kciuki
W czwartek 29.10 byliśmy w IO i chyba bardzo wierzyliśmy, że dowiemy się tam czegoś dobrego odnośnie leczenia, niestety lekarz nie miał dla nas dobrych wieści i do tego się przyznał. Jedynie co mógł zrobić to ustalić nam termin na tzw. Zespół Przewodu Pokarmowego czyli kilku specjalistów zbiera się razem i debatują co zrobić w danym przypadku. Tłumaczę Tatuśkowi, że to dobrze bo każdy będzie patrzył pod kątem swojej dziedziny i na pewno wybiorą najlepsze wyjście dla niego. Choć wiem, że może być zupełnie inaczej i to podpowiada mi rozsądek (biorąc pod uwagę stan kliniczny Tatuśka), mam ciągle nadzieję, że coś się zmieni, że będzie lepiej...
O płynie w jamie brzusznej już wspominałam, od 2 dni obserwujemy spuchnięte stopy i podudzia (dostał leki odwadniające jak na to nie pójdzie to będzie nakłucie j.brzusznej). Tatuś zaczął zamykać się w sobie i nie chce rozmawiać nawet ze mną...
Czuję się taka bezradna i nie wiem co robić....
Wrotkaa,niestety podczas takiej choroby naszych bliskich,czujemy ogrmną bezradność i niemoc!
Przykre ,że tata zamyka się w sobie,ale pewnie musi jakoś to poukładać,odreagować emocjonalnie.
To bardzo trudne dla każdego i nie ma na to złotych środków..
Jutro czeka nas kolejna próba ponieważ idziemy z Tatuśkiem na spotkanie z "mędrcami" (Zespół Przewodu Pokarmowego) z niewiadomym skutkiem. Nie wiem jak to wpłynie na Taty psychikę, pewnie będę szukać nowych argumentów aby go wyciągać z dołka, bo tak jest za każdym razem gdy jesteśmy w IO.
Woda dalej jest w brzuchu, zwiększono dawkę leków odwadniających. Mama codziennie mierzy obwód brzucha, ze 105 cm w przeciągu 2 dni zmniejszył się na 103 cm (170 cm wzrostu). Chcę się tym cieszyć, ale rozum podpowiada mi, że może to być w granicy błędu. Kolejne dni pokażą czy konieczne jest nakłucie j. brzusznej.
Pozdrawiam wszystkich, którzy jutro mają dowiedzieć się co dalej będzie.
Wiesz czasami to całe gremium zachowuje się tak że jak nie walniesz jedngo z drugim na zapęd to jakoś im się do pracy nie chce zabrać. Życzę Ci żeby szanowni lekarze wreszcie wzięli się i przygotowali jakiś schemat leczenia dla Twojego Taty.
Pozdrawiam serdecznie
No i byliśmy w słynnym IO w Gliwicach, najpierw się naczekaliśmy zalecają przyjazd do godz. 10tej a gremium miało się zebrać o 11tej niestety zebrało się ok.12.30, Tatuś usłyszał "nie mamy miłych wieści, choroba jest zaawansowana a stan ogólny jest zły i uniemożliwia zastosowanie chemii czy radioterapii", zlecają leczenie paliatywne.
Dzień należał do tych gorszych i nigdy nie zapomnę widoku Taty słyszącego powyższe słowa. Było mi Go tak bardzo żal, widziałam człowieka, któremu odbiera się ostatnie światełko a potem jest tylko ciemność.
Jedyna nadzieja, którą chyba zaraziłam Tatusia jest Rybnik. Tam mamy się zgłosić 6.11 (w październiku Tatuś wstępnie został zakwalifikowany do chemii). Tam jest inaczej, nawet najgorsze wieści mają inny smak.
Wiem, że ta bitwa jest z góry przegrana ale tak łatwo Go nie oddam i będę walczyć ...
Ps. Czy ja zwariowałam?
Droga Wrotko!
Śledząc to forum wiele razy sobie myślałam,że nigdy nie chciałabym być lekarzem onkologiem i przekazywać pacjentom takie wieści. Jednak poza wszystkim niektórym lekarzom brakuje taktu i podstawowej wiedzy psychologicznej.
Bardzo współczuję Tobie i Tacie ,że w taki sposób zostaliście potraktowani. Ufam,że w Rybniku lekarze zadecydują jednak o zastosowaniu chemii.
Pozdrawiam Cię ciepło i trzymam kciuki!!!!!
Witaj Wrotka, po prostu po ludzku przykro mi, że Twój Tato trafił nie na "mędrców" tylko na jełopów bez taktu i wychowania, pozbawionych ludzkich odruchów.
Kochanie mojego przyjaciela mama chorowała na nowotwór jajnika (właściwie przerzucił się na całą jamę brzuszną) i tak jak w Waszym przypadku, lekarze z centrum onkologi nie podjeli leczenia bo niby za późno, a lekarze ze szpitala rejonowego spróbowali i podarowali kobiecie półtora roku życia.
Walcz i się nie poddawaj, może podjedź do Rybnika sama, porozmawiaj z lekarzem, żeby Twój Tato nie usłyszał znów gorzkich słów, przygotuj sobie i Tacie grunt....
Wiem, że ta bitwa jest z góry przegrana ale tak łatwo Go nie oddam i będę walczyć ...
Ps. Czy ja zwariowałam?
Wrotka - na pewno nie Ty zwariowałaś!!!!! Ja mam podobne odczucia - fakt, że mamie lekarz moze bardziej delikatnie dał do zrozumienia, że juz jest za późno ale tak mnie wkurzył, ze w tym samym szpitalu poszłysmy do innego i..... mogła jednak dostac chemie!!!!
Ja walcze bo tez mamy tak łatwo nie oddam i Tobie zycze z całego serca dużo sił i wytrwałości w tej walce!
Dziękuję Jusiu za te słowa. Czasami myślę, że tracę rozum i zastanawiam się co jeszcze mogę zrobić?
Tatuś wymiotuje, nie chce jeść bo boi się, że zwróci, ale żyje nadzieją, że jutro w Rybniku będzie potraktowany jak człowiek.
Proszę o trzymanie kciuków!!!
Pozdrawiam
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum