kaja,
jeśli chodzi o moją opinię - to uważam, że jest to obraz procesu nowotworowego, który nie jest chemiowrażliwy niestety
USG : mieliśmy do czynienia z 2 b.dużymi guzami w jamie brzusznej (jeden z nich osiągał maks. wymiar ponad 8 cm). Mniejszy guz (maks. wymiar ok 5,5 cm) przylegał bezpośrednio do wątroby. Poza tym 1 cm 'podejrzane' ognisko w śledzionie i płyn w jamie otrzewnej (często towarzyszący rozsiewowi nowotworowemu w j.otrzewnej).
Reszta bez zmian.
Obecnie ten 8 cm guz zmniejszył się o niecałe 30%, a ten 'przylegający' do wątroby pozostał mniej więcej taki sam.
Natomiast pojawiły się 2 nowe ogniska w wątrobie (których wcześniej nie było) - jedno 2,5 cm drugie prawie 1 cm. Ich obraz wyraźnie sugeruje tkankę litą, a fakt szybkiego wzrostu (wcześniej ich nie było) niejako potwierdza, że to rozrost nowotworowy.
Ponadto najprawdopodobniej pojawiły się rozsiane, drobnoguzkowe zmiany na śledzionie.
Zasadą w leczeniu onkologicznym jest to, że jeśli w trakcie chemioterapii pojawią się jakiekolwiek nowe ogniska nowotworowe, to jest to dowodem na to, że leczenie jest nieskuteczne. Klinicznie taki stan nazywany jest progresją (a więc postępem choroby).
W takiej sytuacji przerywa się leczenie chemioterapią, która nie daje żadnych korzyści a będąc leczeniem toksycznym niepotrzebnie dodatkowo obciąża organizm i pogarsza jakość życia.
Jeśli chodzi o TK - to wnioski są podobne; zmiany postępują. W tym przypadku chemioterapia nie miała być leczeniem wiodącym (zmiany kostne reagują na leczenie chemiczne słabo lub wcale), ból miało znieść naświetlanie /powodując częściową regresję/. Obawiam się, że i tu efektu leczenia nie można uznać za zadowalający, mogłoby być w każdym razie lepiej.. Myślę, że promieniowrażliwość tkanki guza też jest taka sobie.
Na miejscu onkologa odstawiłabym chemioterapię.
Nigdzie nie widzę wyniku badania tkanki nowotworowej na obecność receptorów hormonalnych, może przegapiłam, było takowe? Mam na myśli ewentualność włączenia hormonoterapii (jednak receptory musiałyby być dodatnie).
Kaja, bardzo mi przykro - przebieg choroby jest tak szybki a oporność na leczenie tak wysoka, że nie ma wątpliwości że mamy do czynienia z bardzo agresywną postacią raka, nawet jak na G3 rzadko spotykaną.
Poszukam jeszcze w najnowszych doniesieniach o ew.możliwościach dalszego leczenia, jednak z bólem serca chciałabym Ci powiedzieć, że jest po prostu źle ..
ściskam bardzo mocno i poszperam dziś we wszelkich 'newsach',
zosia, przyłącz się proszę .