Witam wtorkowosłonecznie
Kochani Dziękuję za wszystkie ciepłe i serdeczne słowa, które kierujcie pod moim adresem budząc autentyczne zażenowanie i świadomość, że nie zasługuję na tak wielką uwagę...
Mam świadomość, że należę do osób o stosunkowo kontrowersyjnych poglądach, że wypowiadając uczciwie swoje zdanie w wielu wątkach mogę budzić nawet skrajne reakcje zupełnie odmienne od tych, które kreują mnie nauczycielem i jakimś tam autorytetem...
Nie jestem ani nauczycielem, ani autorytetem, uprawnionym do kreowania jakichkolwiek opinii, nie posiadam ani wiedzy, ani jakiegokolwiek przygotowania, które świadczyłoby na moją korzyść...
Jestem jednym z wielu uczestników dyskusji o tym, co rak nam daje a co odbiera? jak radzić sobie ze stresem wywołanym chorobą? jak walczyć ze skutkami ubocznymi przy stosowanych metodach leczenia?
Staram się możliwie najobiektywniej przedstawić historię swojej choroby oraz powiedzieć jakie reakcje wywołuje ten fakt w mojej psychice.
Podejrzewam, że gdybym ograniczył się do swojego własnego wątku... nie miałbym sobie tak wiele do zarzucenia...
Wędrując przez inne wątki zostawiam ślad w postaci swoich uwag, sugestii czy zwykłych myśli, moje wypowiedzi mają w założeniu pomóc osobom do których są skierowane...
Ale mam świadomość, że mogą drażnić, ranić i przynosić szkodę zamiast spodziewanej pomocy, po którą wszyscy przychodzimy na to Forum.
Być może popełniam śmiertelny błąd próbując przedstawiać swój punkt widzenia, ale uważam, że powinniśmy tolerować i brać pod uwagę inny sposób widzenia, inną mentalność, i chyba moralność i etykę, bo ta poprawna i uznana przez wszystkie autorytety nie ma dla mnie znamion świętości i prawdy objawionej, jest tylko punktem widzenia większości, co wcale nie oznacza, że większość ma zawsze rację...
Wszystkich tych których dotknąłem swoimi poglądami, których obraziłem usiłując pomóc, Przepraszam...
Wiem, że są granice prowokacji, wiem, że nie wolno nikomu przekraczać pewnych barier... ale nie jestem w stanie obiecać, że nigdy nie będę dopuszczać się grzechu zaniechania, wierząc że zostanie mi to wybaczone, zrozumiane i nie będzie wymagało interwencji Moderatorów i Administratorów, którzy jak do tej pory tolerują moje wypowiedzi....
Wiem, że moje specyficzne poczucie humoru często ratuje mi skórę, ale jak każdy zatwardziały grzesznik nie mam zamiaru rezygnować z możliwości propagowania swoich wątpliwych przemyśleń... tutaj i na swoim nieszczęsnym blogu...
[ Dodano: 2012-07-24, 17:56 ]
Martita44 jestem nieskończenie wdzięczny za to co napisałaś, Dziękuję