Witam
. Dzisiaj troszkę lepsza pogoda
. Wiecie co się stało
!!! Moja mamusia dała mi znak, że nadal z nami jest
. Obudziłam się wczoraj w nocy z przemożnym uczuciem, że ktoś chodzi po domu . Poszłam się wysikać i w tym czasie gadałam sobie do mamy ( często tak gadam ) . W pewnym momencie powiedziałam - mamuś, gdybyś mi tylko dała jakiś znak, że jesteś to byłabym najszczęśliwsza na świecie i wiecie co się stało - oświeciła się na przedpokoju lampa, która była zepsuta już od dawna
!!! Szczęka mi opadła po samą podłogę . Podeszłam do lampy, bo pomyślałam, ze może ktoś ją naprawił, chociaż wiedziałam, ze to raczej nie możliwe ( mój mąż już próbował ), ale lampa nadal była zepsuta . Potem lampa zgasła. Kiedy spróbowałam ją oświecić ponownie, oczywiście się nie oświeciła ( przecież była zepsuta, więc jak miała się zaświecić
) . Siadłam na podłodze i rozbeczałam się sama nie wiem czemu- chyba z wrażenia i ze szczęścia
. Teraz już wiem na pewno, że mama jest obok mnie
. Dała mi znak, bo ją o to prosiłam . Nikomu o tym nie powiedziałam ( oprócz was ) , żeby ludzie nie pomysleli, że zwariowałam
. Poprosiłam tylko męża na drugi dzień o sprawdzenie lampy . Sprawdził i oczywiście lampa nadal jest zepsuta i nie ma szans na zaświecenie jej . I jak tu nie wierzyć w życie po życiu ??? To mnie naprawdę podbudowało
. Już wiem , że nie jestem sama i nie gadałam sama do siebie, tylko do mamy .