Raczej nie mam , bo do tej pory , to juz chyba zeszlabym
Nie wiem czy sie cieszyc , czy plakac , najgorsza jest taka niepewnosc , ale wydaje mi sie , ze oleje sprawe i bede cieszyc sie wakacjami . Jak cos sie zacznie dziac , to wtedy bede sie martwic
Pozrawiam wszystkich czytajacych moj watek
_________________ Są w życiu chwile, gdy myśli się, że jest tak źle, iż już gorzej być nie może. Wtedy właśnie okazuje się... że jednak może.
Dokładnie by tak było.Niech to wszystko pozostanie tylko nieprzyjemnym snem
_________________ carcinoma planoepitheliale spinocellulare keratodes G2.Nie samym rakiem człowiek żyje...Dla walczących życie ma smak,którego reszta nie pozna.Cytat prawie dosłowny.
No ja nic nie rozumiem. Najpierw wyszedł rak. Później pojawiły się wątpliwości - wycinek był badany jeszcze raz przez 2 miesiące.
Kiedy będziesz wiedziała jaki jest wynik tego drugiego badania?
Nie ma co olewać sprawy, ponieważ jeśli to owrzodzenie jamy ustnej nie jest rakiem, to może być wynikiem np. wirusa, różnych typów zakażeń bakteryjnych, pierwotniakowych albo innych chorób.
Dlatego po pierwsze - nie martw się już ale nie olewaj sprawy.
Musisz dowiedzieć się, co mają Ci do powiedzenia w Lublinie i wykonać zalecone badania.
Dopiero wtedy będziesz wiedziała na czym stoisz i będziesz mogła odetchnąć Oczywiście życzę Ci zdrowia i żeby pierwszy wynik histopatologiczny okazał się fałszywy, ale proszę wytrzymaj jeszcze trochę i doprowadź sprawę do końca.
Jakas, ja tez tak mysle ze powinnas jednak zrobic kolejne badanie histopatologiczne, nowe i w innym osrodku jako druga opinia. Bedziesz miala czarno na bialym! Pozdrawiam serdecznie i zycze duzo sil i wytrwalosci w wyjasnieniu tego problemu! Iga
Kiedy będziesz wiedziała jaki jest wynik tego drugiego badania?
Pewnie jak pojade do Lublina do kliniki , ale przez telefon dowiedzialam sie , ze maja watpliwosci ... Moze powinnam dostac ten wynik do reki , albo go sobie skserowac , nie wiem ja mam juz dosc tego , to trwa juz 5 miesiecy , najpierw dowiedzialam sie , ze mam raka i juz PRAWIE zaczelam sie zegnac z tym swiatem , a teraz ta niepewnosc ...
OK pojade do kliniki i doprowadze te sprawe do konca , jak cos bede wiedziala to napewno sie odezwe
_________________ Są w życiu chwile, gdy myśli się, że jest tak źle, iż już gorzej być nie może. Wtedy właśnie okazuje się... że jednak może.
Nie bylam na konsultacji i juz nawet nie chce wiedziec co mi jest ...
Sprawy sie pokomplikowaly , poniewaz rodzina bylego meza zaczela mnie straszyc , ze ze wzgledu na moja chorobe nie moge sie zajmowac dziecmi i , ze mi je odbiora .
Moze nie zrozumiecie mojej decyzji ... Jednego syna ze wzgledow wychowawczych dobrowolnie oddalam bylemu pod opieke , stracilam alimenty i musze teraz zajac sie praca , zeby zapewnic godziwy byt drugiemu z synow .
JA PO PROSTU MUSZE MOWIC , ZE JESTEM ZDROWA , JA MUSZE BYC ZDROWA poniewaz co niektorzy z rodziny bylego meza moja chorobe wzieli za karte przetargowa .
Pozdrawiam Was .
_________________ Są w życiu chwile, gdy myśli się, że jest tak źle, iż już gorzej być nie może. Wtedy właśnie okazuje się... że jednak może.
To co piszesz, to rzeczywiście bardzo przykra, wręcz dołująca sytuacja. Nawet czytając to można sobie wyobrazić jak to jest, a co dopiero będąc w takiej sytuacji. Wyobrażam sobie, jak musisz się czuć
Rozumiem też, że czasem wtedy po prostu tak ręce opadają, że jak powiedziałaś, odechciewa się wszystkiego.
Chciałbym jednak prosić Cię, byś nie rezygnowała definitywnie z kontroli swojego zdrowia i diagnostyki.
Mówisz "JESTEM ZDROWA , JA MUSZE BYC ZDROWA" - i bardzo dobrze, niech tak właśnie będzie.
Ale gdyby okazało się, że coś trzeba zrobić w tym kierunku, by temu zdrowiu trochę pomóc, proszę - NIE REZYGNUJ !
A nieżyczliwi czy źli ludzie nie muszą wiedzieć o Twoich zdrowotnych czy innych problemach.
Wiem, że łatwo jest pisać i doradzać na odległość ...
Ale też trudno stać obok i nie reagować, gdy ktoś pisze "juz nawet nie chce wiedziec co mi jest ... "
Masz dla kogo żyć i dbać o siebie. Dla Twojego syna jesteś jedyną osobą na świecie, której nikt inny i nigdy nie zastąpi. Pamiętaj o tym, proszę.
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Trzymaj łapę na pulsie.Ja już to przerobiłem i raz Ci napisałem.Potrafi być szybki niby tylko G2.W 10 dni miałem już wypukły policzek.
_________________ carcinoma planoepitheliale spinocellulare keratodes G2.Nie samym rakiem człowiek żyje...Dla walczących życie ma smak,którego reszta nie pozna.Cytat prawie dosłowny.
Ciężko jest coś doradzić, gdy drugi człowiek ma tyle kłopotów a rodzina jeszcze mu ich dokłada... Może przynajmniej spróbuj zadzwonić do Lublina i poprosić, czy mogą do Ciebie wysłać polecony z wynikiem - żebyś wiedziała na czym stoisz?
I tak jak pisze Richelieu - nikt z rodziny Twojego byłego męża nie musi wiedzieć o niczym.
Wielu ludzi sądzi, że jak zachoruj się na raka, to już koniec. A przecież często jest tak, że podjęcie leczenia daje świetne rezultaty - wyleczenie albo przynajmniej przekształcenie w chorobę przewlekłą, z którą można żyć latami.
I pamiętaj - głowa do góry - nikt nie ma prawa zabrać Ci dzieci tylko dlatego, że być może masz raka. A już na pewno nie ma do tego prawa rodzina Twojego byłego męża. Zachowują się niegodnie - pewnie nikt z nich nie musiał zmagać się z problemem choroby nowotworowej.
W tym problem wlasnie , ze moj byly przebywa w Anglii i moze zapewnic chlopakom doskonale warunki , a tu chora matka , bez prawa do zasilku , korzystajaca z pomocy MOPS-u , moze to egoistyczne z mojej strony , ale ja nie wyobrazam sobie zycia bez dzieci i mimo wszystko , ze mi ciezko chcialabym miec je przy sobie , ale co ja im moge dac ...
Dlatego wlasnie stwierdzilam , ze musze wziac sie w garsc i pojsc do pracy , aby zapewnic choc jednemu z nich godziwy byt . Nie chce sie leczyc , poniewaz ktory z pracodawcow bedzie chcial dawac mi urlop raz w miesiacu , zebym pojechala do Lublina na kontrole , a tak mi wlasnie powiedzieli przez telefon , ze raz na miesiac musze robic badania kontrolne , a jesli pracodawca dowie sie o mojej chorobie , to napewno nie przyjmie mnie do pracy ...
I tak kolo sie zamyka .
_________________ Są w życiu chwile, gdy myśli się, że jest tak źle, iż już gorzej być nie może. Wtedy właśnie okazuje się... że jednak może.
Czytam Twoje wypowiedzi i włos mi na głowie staje dęba...Twoja historia pokrywa się z meandrami leczenia mojego szwagra ( a właściwie braku leczenia)...Nie było histopatologii jeszcze dłużej niż u Ciebie. Strach przed operacją ogromny, człowiek bezrobotny bez prawa do zasiłku. Postanowił, że praca jest ważniejsza. Pracował tydzień. Być może stres, być może taka natura raka - guz w ciągu tygodnia właśnie powiększył się znacznie. Mało tego zacząło się sączyć...Pośpieszna wizyta u onkologa - rak już nie jest operacyjny... Przerzuty i rozrost. Teraz chemia paliatywna.
Dziewczyno, to nie jest dobra decyzja...Przemyśl to wszystko jeszcze raz. Zrób kolejną histopatologię, nie rezygnuj z leczenia...Twoje dzieci nade wszystko potrzebują żywej matki. Nawet za cenę czasowej rozłąki...
Kochani
I chyba mi sie upieklo Minelo juz tyle czasu i nic sie nie dzieje zlego . U lekarza nie bylam , badan nie zrobilam , postanowilam nie myslec o tym co bylo , a co bedzie . Chyba w moim przypadku lekarze sie jednak pomylili
Pozdrawiam Was wszystkich i zycze DUZO ZDROWIA
_________________ Są w życiu chwile, gdy myśli się, że jest tak źle, iż już gorzej być nie może. Wtedy właśnie okazuje się... że jednak może.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum