Ja mam ten sam dylemat, moja MAMA prawdopodobnie umrze w ciagu kilku dni,taka jest diagnoza onkologow,a ona ma nadzieje ,ze jeszcze pojedzie do Gdanska z Koszalina na chemoembolizacje i idalsze leczenie i co teraz zabierac jej tą ostatnią nadzieję ,ale widze jak zycie z mojej mamusi ucieka z kazdym dniem
Myślę, że nadziei nie musisz mamie odbierać, ale powinieneś zwrócić jej uwagę również w tym kierunku
by zastanowiła się, czy nie potrzebuje pozałatwiać jakichś swoich spraw teraz, kiedy jeszcze ma na to trochę sił i czasu.
Nie musisz mówić o prawdopodobnym pogorszeniu zdrowia mamy w taki sposób, że jest pewne,
możesz np. powiedzieć, że warto o tym pomyśleć teraz na wypadek gdyby takie pogorszenie miało nadejść.
Uważam, że bardzo ważne jest, by nie pozostały takie nie zrobione / nie załatwione sprawy,
których później zarówno Ty jak i mama w ostatnich godzinach życia moglibyście bardzo żałować, że tego nie zrobiliście.
Mam na myśli zarówno sprawy formalne, urzędowe, jak i rodzinne.
Może mama chciałaby spotkać się z kimś, o czymś ważnym Tobie lub komuś innemu powiedzieć ?
Pomyśl, czy mama lub Ty nie mielibyście żalu o to, że nie wykorzystaliście właściwie tego czasu, jaki teraz macie.
Wiem jak bardzo trudne są takie dni, jakie przeżywacie.
Życzę dużo sił i pozdrawiam najserdeczniej.
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Krzysiek takie myśli zaczęły mnie nachodzić po śmierci mamy. Sądzę, że gdybym nawet mogła cofnąć czas i tak nie powiedziałabym jej, że nie ma szans. Chodziło mi o to, że ona sama o tym wiedziała i może chciała ze mną o tym otwarcie porozmawiać,a ja nie chciałam, bo dla mnie byłoby to przyzwolenie z mojej strony na śmierć..na jej odejście...Bardzo mi przykro z powodu Twojej mamy. Najważniejsze by teraz spędzać z nią jak najwięcej czasu...
Tak serio, to nie za bardzo rozumiem, czemu w tym wątku wypowiadają się zdrowi... Wystarczy, byście uszanowali nasze pragnienia, i nie uświadamiali nas na siłę. Najczęściej my jesteśmy w pełni świadomi tego co się z nami dzieje. A kłamstwa potrzebne są naszym rodzinom... Nie decydujcie co powinniśmy wiedzieć. To nasza decyzja.
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
Tak serio, to nie za bardzo rozumiem, czemu w tym wątku wypowiadają się zdrowi... Wystarczy, byście uszanowali nasze pragnienia, i nie uświadamiali nas na siłę. Najczęściej my jesteśmy w pełni świadomi tego co się z nami dzieje. A kłamstwa potrzebne są naszym rodzinom... Nie decydujcie co powinniśmy wiedzieć. To nasza decyzja.
Gazdo, obiema rękami podpisuję się pod tym co napisałeś.
Mam wrażenie, że Ci zdrowi bardziej się boją od nas chorych.
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Tak serio, to nie za bardzo rozumiem, czemu w tym wątku wypowiadają się zdrowi... Wystarczy, byście uszanowali nasze pragnienia, i nie uświadamiali nas na siłę. Najczęściej my jesteśmy w pełni świadomi tego co się z nami dzieje. A kłamstwa potrzebne są naszym rodzinom... Nie decydujcie co powinniśmy wiedzieć. To nasza decyzja.
Gazdo, obiema rękami podpisuję się pod tym co napisałeś.
Mam wrażenie, że Ci zdrowi bardziej się boją od nas chorych.
Tak serio, to nie za bardzo rozumiem, czemu w tym wątku wypowiadają się zdrowi...
Bo nie wiedzą jak sobie poradzić z rozmową ze swymi najbliższymi. Kochają ich, ale nie wiedzą jak postąpić. Emocje (które są - bo to oczywiste) utrudniają wszystko.
Nie wiedzą czy krzywdzą mówiąc, czy nie mówiąc. Nie wiedzą jak odczytać gesty czy milczenie swych bliskich chorych. Trzeba im w tym pomóc.
W tym miejscu chciałabym przypomnieć, że podobna dyskusja miała już miejsce w tym dziale. Zajrzyjcie proszę -> tutaj <- .
Ten wątek odbierałem zawsze bardzo osobiście... ale jako wiwisekcję na żyjącym organizmie... Rozmawiacie o tym, co my mamy wiedzieć, jakby nas tutaj nie było... Wiem, że Wam jest ciężko, bo Wasi bliscy chorują. Ale to do nas należy decyzja ile chcemy wiedzieć. I wysyłamy Wam znaki. Albo prosimy o całą prawdę, albo prosimy, byście kłamali... Czy nasze sygnały nie są czytelne? Wystarczy, byście je uszanowali...
[ Dodano: 2011-10-08, 23:30 ]
ja100 napisał/a:
Richelieu napisał/a:
czy nie potrzebuje pozałatwiać jakichś swoich spraw teraz, kiedy jeszcze ma na to trochę sił i czasu.
siły i czas to ja mam, ale nie wychodzi mi pozałatwianie ,,tych'' spraw (tak to u mnie jest)
To są mądre słowa Waldku... mądre... ja swoje sprawy załatwiłem kiedy się dowiedziałem, że może do stycznia pożyję... Ale wtedy czułem się doskonale... Kiedy dochodziłem do siebie po terapii w lutym, marcu... te doczesne sprawy... jakby to powiedzieć... Miałem w dupie. I mam prośbę... albo o zmianę tytułu tego wątku, albo o jego zamknięcie. Oczywiście, to może być tylko moje zdanie... Ale kurcze... czytając ten wątek zawsze odbierałem go, jakby mówiono o mnie, nie zauważając mojej tu obecności... nie wiem za bardzo jak to wyjaśnić... Pamiętacie z dzieciństwa, jak Wasza mama z ciocią o Was rozmawiały, kiedy staliście tuż obok? ;-) jakby Was nie było? To właśnie tak się czułem...
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
Gazda napisał:
Ten wątek odbierałem zawsze bardzo osobiście... ale jako wiwisekcję na żyjącym organizmie... Rozmawiacie o tym, co my mamy wiedzieć, jakby nas tutaj nie było... Wiem, że Wam jest ciężko, bo Wasi bliscy chorują. Ale to do nas należy decyzja ile chcemy wiedzieć. I wysyłamy Wam znaki. Albo prosimy o całą prawdę, albo prosimy, byście kłamali... Czy nasze sygnały nie są czytelne? Wystarczy, byście je uszanowali...
Znów Gazdo zgadzam się z Tobą.
Chciałam tylko dodać, że niezmiernie mnie denerwuje, gdy piszecie (zdrowi): "wyobrażam sobie co on/ona (chory/chora) musi czuć/jak się czuje". Nie wiecie (zdrowi): co czuje, jak czuje osoba chora. A gdy jest świadoma i chce porozmawiać (osoba chora), a Wy (zdrowi) odbieracie nam tę szansę na rozmowę, to czuję się niezrozumiana, że ktoś nie chce ze mną porozmawiać i wtedy jest mi najbardziej przykro. Wtedy mam dużego gula w gardle.
I nie przekładajcie (zdrowi) swoich wyobrażeń, myśli na nasze umysły (osób chorych). Wystawcie bardzo czułe antenki na odbiór chorego.
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
I mam prośbę... albo o zmianę tytułu tego wątku, albo o jego zamknięcie. Oczywiście, to może być tylko moje zdanie... Ale kurcze... czytając ten wątek zawsze odbierałem go, jakby mówiono o mnie, nie zauważając mojej tu obecności... nie wiem za bardzo jak to wyjaśnić... Pamiętacie z dzieciństwa, jak Wasza mama z ciocią o Was rozmawiały, kiedy staliście tuż obok? ;-) jakby Was nie było? To właśnie tak się czułem...
Według mnie ten wątek prowokuje do rozmowy. to, że czujemy się poruszeni jego tytułem zmusza nas do wypowiadania sie tutaj i to jest być może podstawa jakiegoś zrozumienia.
Choroba przewlekła ma to do siebie, że czasmi leżysz, nie masz siły i chcesz tylko, żeby ktoś się tobą zajął, a czasami czujesz się świetnie, ale czy tak czy siak chcesz decydować o swoim życiu tak jak dawniej.
Stojąc bliżej nieuchronnego mamy ochote o tym rozmawiać i wydaje się to nam bardziej naturalne niż osobom "zdrowym", które sobie "tego nie wyobrażają", chodzi o to, żeby ta rozmowa nie była jednostronna, żeby ułatwiała bliskość.
No właśnie... często spotykam się z zupełnym niezrozumieniem ze strony moich przyjaciół. Zaczynam mówić o chorobie, i widzę, że ten temat ich krępuje. Uciekają oczami... Co wtedy myślą? Między ludźmi dotkniętymi chorobą a zdrowymi wytwarza się jakaś bariera niezrozumienia. Odnoszę wrażenie, że zdrowi boją się o wiele bardziej niż my...
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum