Moimi chorymi była mama, która opiekowałam się sama od początku do końca, ciocia, tu była opieka kilku osób i mąż po operacji. Na pewno mama i mąż były dla mnie najbliższymi sercu osobami. Było dla mnie ważne, żeby ich nic nie bolało, żeby spali bez bólu, żeby nie cierpieli psychicznie. Tak zależało mi żeby nie cierpieli, bo patrzeć na cierpienie najbliższych jest czymś strasznym, czasami wolałam ich ból wziąć na siebie. Wolałam dać mamie tabletki typu antydepresanty (oczywiście wszystko pod kontrolą hospicjum), żeby spała, żeby nie czuła bólu, żeby się nie bała śmierci. Wolałam, żeby mąż dostawał po operacji morfinę niż zwijał się z bólu, był nieświadomy, coś czuł, coś wiedział, ale nie pamiętał dni w których był po operacji, ale czuł, że jestem, że trzymam go za rękę, że do niego mówię, ale nie cierpiał fizycznie. Możesz się ze mną nie zgadzać, każdy z nas ma swoją drogę przez którą musi przejść i to my podejmujemy w niektórych wypadkach decyzje, bo nasi chorzy już nie potrafią, ale wybieramy to co dla nich jest najlepsze, to co sami byśmy chcieli jeśli bylibyśmy na Ich miejscu a najważniejsze, żeby nie czuli bólu i cierpienia związanego z procesem odchodzenia. Życzę Ci abyś podjęła słuszną decyzję, Twoje serce i rozum na pewno podpowie Ci co masz robić.
VikiS,
Póki nie macie innych zaleceń możecie podać dwie tabletki na dawkę.
Mam pacjentów, którzy są ustawieni na setkach miligramów morfiny czy dużych dawkach fentanylu przezskórnego i funkcjonują normalnie. Niektórzy nawet prowadzą samochód - oczywiście im odradzam, ale...
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Dziękuję marzena66, uwierz proszę nie chciałam sprawić Ci przykrości. Po raz pierwszy dotknęła moją rodzinę choroba nowotworowa i to osobę, która jest jedną z najważniejszych i najdroższych. Jestem przerażona dosłownie wszystkim, widzę jak z pełnego życia, energii, pozytywnych emocji, wysportowanego, pełnego planów człowieka staje się przygnębionym, schorowanym, przerażonym i cierpiącym strzępkiem. Myślę, że wiesz co się dzieje w moim sercu, mojej głowie. Jestem Jego podporą, muszę być silna a czuję się jak zagubione i zrozpaczone dziecko błądzące we mgle. Tutaj jest wielu ludzi, którzy przechodzili lub przechodzą to co ja w tym momencie, tak bardzo liczę na ich pomoc, Twoją również...
Pozdrawiam ciepło.
[ Dodano: 2015-04-12, 21:24 ]
Madzia70, dziękuję za pomoc, mam nadzieję, że spokojnie dotrwamy do jutra. Noc może być trudna, zawsze jest trudniejsza ale mam nadzieję, że jutro przyniesie Tatce ulgę w cierpieniu...
Pozdrawiam
_________________ "Doceń to co masz zanim czas sprawi, że docenisz to co miałeś..."
Po raz pierwszy dotknęła moją rodzinę choroba nowotworowa i to osobę, która jest jedną z najważniejszych i najdroższych. Jestem przerażona dosłownie wszystkim, widzę jak z pełnego życia, energii, pozytywnych emocji, wysportowanego, pełnego planów człowieka staje się przygnębionym, schorowanym, przerażonym i cierpiącym strzępkiem. Myślę, że wiesz co się dzieje w moim sercu, mojej głowie. Jestem Jego podporą, muszę być silna a czuję się jak zagubione i zrozpaczone dziecko błądzące we mgle.
Piszesz tak jakbyś pisała o mnie ,kilkanaście miesięcy temu przechodziłam to co ty, też stasznie byłam zagubiona wewętrznie rozbita a na zewnątrz udająca twardziela byle tylko Tatko nie domyślił się jak bardzo jestem przerażona tym ,że nie mogę Go uratować a On tak bardzo chce żyć!!!
Ja też nie chciałam tak jak i ty faszerować Tatkę środkami, które zburzą jego trzeźwy umysł, ale tak jak pisze Marzena by nie cierpiała druga osoba, najbliższa nam osoba, która cierpi nie dość , że od bóli nowotworowych to i psychicznie jest w totalnej rozsyce boi się panicznie to zrobi się wszystko co trzeba by tej osobie ulżyć w cierpieniu, bo to jest najważniejsze, by ulżyć w cierpieniu. A ty kochasz swojego Tatkę i wiem , że podejmniej właściwą decyzję, że gdy trzeba będzie podać takie leki to nie zawachasz się ich podać i zrobisz wszystko by Tatuś nie cierpiał.
Ściskam cie ciepło .
_________________ Asia
„Miarą miłości jest miłość bez miary”
Nie sprawiłaś mi żadnej przykrości, jest wszystko dobrze. Targają nami różne emocje kiedy zetkniemy się z chorobą nowotworową. Chyba każdy z nas wie jak się czujesz i co siedzi w Twojej głowie czy sercu, na pewno ogromny strach. Na pewno podporą dla taty powinnaś być, nie martw się, że nie dasz rady, że zabraknie Ci sił, nic z tych rzeczy. My w trosce o naszych najbliższych potrafimy wykrzesać z siebie ogromne pokłady siły, cierpliwości i miłości, dasz radę. Musisz być przygotowana na różne scenariusze. Jednego dnia będziesz się cieszyć, że stan taty jest dobry a następnego drżeć ze strachu co się z Nim dzieje i jak pomóc. Przykro mi to pisać ale taka jest ta choroba. Myślę, że znajdziesz na forum wiele rad merytorycznych jak również wsparcia psychicznego.
Witajcie,
dziś podczas wizyty w Por. Onkologicznej po konsultacji 4 lekarzy podjęto decyzję o włączeniu chemii. Pierwszy kurs rozpoczynamy 29.04. Na ten moment wyniki krwi są zadowalające, mamy za sobą kilka dni żywienia dojelitowego. Ból się uspokoił po plastrach, które działają 52 h. Tatko przestał cierpieć. Zjada niewielkie porcje pożywienia, ale ważne jest , że jeszcze przełyka cokolwiek. Nie traci energii na walkę z bólem.
Czy potraficie mi odpowiedzieć na pytanie czy w takich przypadkach tzn. po przebytych 2 zawałach serca Tatko otrzyma chemię standardową, czy jest szansa aby otrzymał chemię omijającą serce?
Pozdrawiam ciepło,
[ Komentarz dodany przez Moderatora: Madzia70: 2015-04-17, 08:04 ] Uwaga - plastry działają 72 godziny, nie 52.
_________________ "Doceń to co masz zanim czas sprawi, że docenisz to co miałeś..."
Trochę z innej beczki, może przed chemią warto jeszcze powalczyć o krew. Mój tata, który zaczął chudnąć, jest po chemioterapii indukcyjnej, operacji, radioterapii - wyniki krwi ma obłędne. Być może to zasługa spiruliny - polecił mi ją kumpel z sali taty z glejakiem, dla nas efekty niemożliwe (hemoglobina 14,1, reszta też w normie). Zapytaj lekarza, nam podniosła poziom żelaza z 12 na 14 w miesiąc. Bo tata apetytu raczej nie ma, więcej pije niż realnie je, więc drogą dedukcji - to chyba te algi. Poczytaj, popytaj, sprawdź, czy z niczym nie koliduje. Pozdrawiam.
_________________ "Jesteś duszą Wszechświata i duszy Wszechświatem!" (złotousty Tuwim)
VikiS, zaplanowana chemia to nadzieja dla Ciebie i Taty. Może uda się zahamować na jakiś czas rozwój choroby, ale też może przyniesię ulgę w bólu. Oczywiście na efekt trzeba trochę poczekać, ale jeśli jest zgoda na leczenie, to znaczy, że walka trwa!
Życzę dużo sił i trzymam kciuki!
Vikis.Ciesze sie razem z Tobą że tata dostanie chemie .Jest to duża nadzieja dla Was
Mimo wszystko radze umówić sie z hospicjum domowym i być również pod ich nadzorem
Mój tatuś czuł sie dobrze miał od onkologa zapisane plastry i dorete tzn,tramal z paracetamolem po 2 tabletki w razie bólu z możliwością podania co 4 godz,gdyby ból nie ustepował Bolało go żadko ,Tydzień przed śmiercią pojawił sie ogromny ból ,nic nie pomagało
Jak na złość nie było lekarza w ośrodku ,pani onkolog również wzieła wolne ,karetka odmowiła
przyjazdu bo powiedziałam przez tel,że to rak i trzeba morfine kazali dzwonić na całodobówke
Wtedy zadzwoniłam do mojej zaufanej pani doktor pediatry i zapłakana pytam co robić ?
Ona podała mi numer do hospicjum domowego pielęgniarka z lekarzem byli do 2 godz,
Podano morfine rozpiosano leczenie, bo ten jeden ból zwalił tate z nóg ,Pisze Ci o tym po to ,abyś miała pod ręka coś w razie takiego ataku gdyż jak na złość może dziać sie jak u nas
i aby twój tatko nie musiał tak jak mój czekać odliczając każdą minute kiedy przyjdzie ktoś kto ukoi jego ból .Pielęgniarka z hospicjum zostawiła morfine w razie bólu zastrzyki przygotowane nauczyła mnie je podawać .Naszczęście drugi atak pojawił sie dopiero w dniu śmierci a ponieważ była to noc cieszylam sie że mam zastrzyk w lodówce i moge odrazu ulżyć .Pielęgniarka o 2 nad ranem odebrała odemnie tel,i bez żadnych pretensji ,doradzała co jeszzcze moge zrobić .
Radze jak Marzena załatwcie jak najszybciej hospicjum domowe możecie być pod jego opieką korzystając puki tata ma siłe nadal z tych poradni co korzystacie .
obserwuj tate bo faceci ciężki typ nigdy nie chcąsie przyznać że jest gorzej że już nie dają rade .Może przyjśc taka chwila że to ty podejmiesz decyzje że jużnie będziesz go zmuszać do wyjazdów po tych wszystkich lekarzach i zapewnisz mu opiekę należytą w domu ,
w każdej poradni są kolejki, terminy ,schody ,dlugi czas oczekiwania a z biegiem czasu na to też tata może nie mieć siły ,
Pozdrawiam Was gorąco ,i obejmuje modlitwą
Dziękuję 'zatroskana', jeszcze dziś na wszelki wypadek skontaktuję się z HD gdzieś w pobliżu miejsca zamieszkania Tatki. Na tą chwilę plastry pomogły, jedyne co (wiem to z relacji mojej Mamy, która w tej chwili zajmuje się Tatką-ja mieszkam niestety 700 km. od Rodziców- jestem w domu co 2 tygodnie), to fakt że praktycznie cały dzień śpi. Tatko powiedział mi, że teraz jest dobrze, że teraz nie boli. Na tę chwilę pomogły ale mam świadomość, że to nie potrwa długo. Poza tym stan się nie pogorszył, znaleźliśmy złoty środek na opuchliznę stóp, która zaczęła mu dokuczać - leży i śpi z wałeczkiem z koca pod nogami - jest idealnie. Spożywa jeszcze 4 malutkie porcyjki pożywienia- rak umiejscowiony był pierwotnie na krzywiźnie żołądka, więc wpust jest jeszcze drożny, dzięki Bogu. Dużym problemem są zaparcia. Plastry bardzo wpłynęły niestety na ten ważny proces, próbowaliśmy podawać soki owocowe, warzywne takie świeżo wyciskane ale Tatuś powiedział, że bardzo go boli żołądek po połknięciu nawet łyczka. Próbowaliśmy je rozcieńczać- nic nie pomogło. Może lekarka POZ przepisze jakieś środki farmakologiczne. Czekamy w tej chwili z niecierpliwością na wyniki hist-pat po operacji i pierwszą chemię. Proszę jeśli macie taką wiedzę, wskażcie jakie środki łagodzą chemię, tak bardzo chciałabym Mu pomóc przez to przejść, pomóc, ale nie mam pojęcia jak mogę to zrobić.
_________________ "Doceń to co masz zanim czas sprawi, że docenisz to co miałeś..."
Zanim lekarka z POZ przepisze środki recepturowe, doradzam leki bez recepty:
1. Laktuloza, syrop - 1-2 łyżki na czczo, popić szklanką wody.
2. Bisacodyl (Dulcobis) tabletki - 3x2
3. Forlax - zaczęłabym od 2x1 saszetka
4. tabletki/herbatki zawierające rzewień, kruszynę.
Tak naprawdę to musicie sami wypróbować, co będzie skutkowało. Każdy człowiek reaguje inaczej. Zwykle dość skuteczny jest Forlax. Bisacodyl też, ale powoduje nieprzyjemne, skurczowe bóle brzucha.
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
mój tata pił siemie lniane codziennie rano na czczo potem dołączyliśmy laktuloze
jemu pomagało .Co do hemii to każdy organizm inaczej to przechodzi u nas skutki uboczne były prawie niewidoczne do momentu sepsy
Miałam tak głęboką nadzieję, że wszystko jest już opanowane... Wieczorem Tatko miał gorączkę, Mama podała mu paracetamol, dziś jest lepiej ale mimo plastrów Tatko mówi o bólu. Kolejny plaster powinien być zmieniony dopiero w poniedziałek, czyli można powiedzieć, że mimo jego pełnej wartości w tej chwili nie pomaga. Lekarz w poradni bólu stwierdził, że Tatko powinien się poddać neurolizie. Czy miał rzeczywiście rację? Mieliśmy nadzieję, że plastry pozwolą opanować ten nieprawdopodobny ból.
_________________ "Doceń to co masz zanim czas sprawi, że docenisz to co miałeś..."
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum