Poczucie krzywdy często myli się z poczuciem winy. Ale jak je będziecie nazywać - faktem jest to, że Was boli.
Bardzo dużo współczucia, chęci pomocy, zagłaskania, zagadania, zakarmienia (a może byście coś dobrego zjadły?)
Jednak ból jeszcze długo będzie bolał. To paradoks, ale im jesteście lepsze, wrażliwsze, z silniej rozwiniętymi uczuciami wyższymi, tym dłużej będziecie cierpiały.
Dzięki Wam coraz lepiej rozumiem moich bliskich, coraz bardziej im współczuje.
Dziewczyny strata bliskiej osoby boli cholernie, ale spójrzcie na to z innej strony. Nasi rodzice przeżyli swoje życie, byli dumni i szczęśliwi jak widzieli, że ich pielęgnujemy z ogromną troską, okazujemy wiele miłości. Im było łatwiej odejść, a my mieliśmy możliwość pożegnania, pogłaskania itp. I tu chcę zwrócić uwagę na rodziców, którzy tracą swoje maleństwa. Może nie powinnam o tym pisać bo każdy z nas ma swój ból swoje życie własne problemy, których ni jak nie powinno się porównywać, ale... Ostanio rozmawiałam z moim bratem, który stracił czteroletniego synka, dziecko które było dla niego tym co najsłodsze. Mowił mi co czuje jak stoi nad jego grobem. Pilnuje, aby cały czas świeciło światełko na cmentarzu, bo maluch bał się ciemności, jak chodzi w czapce maluszka etc. Nas boli, ale mamy dla kogo żyć, mamy nadal to co najsłodsze - nasze dzieci- i pielęgnujmy w nich pamięć o dziadkach, babciach a oni tam na górze będą szczęśliwi i czekali aż w końcu kiedyś się spotkamy.
Trochę się rozpisałam ale mnie zwróenie uwagi na mojego brata, na jego cierpienie bardzo pomogło.
pozdrawiam
Asia
Asia nic dodać nic ująć, popieram w 100 %.
Przeżywamy wewnętrznie tragedię ale taka kolej rzeczy, natomiast śmierć maluszka to jest dramat.
Pozdrawiam serdecznie
Uprzytomniłam sobie z kolei, że w momencie diagnozy pomyślałam natychmiast: "dzieci odchowane, OK!". Więc małe dzieci tez nie powinny tracić rodziców. A przecież w każdym z nas jest małe dziecko... I pewno to tak bardzo boli...
Każde odejście kochanej osoby boli, cierpimy bardzo..
Każdy z nas jest inny i przeżywa odejście bliskiej osoby mocno,
Każdy z nas ma rację, Ty Asiu, TY kochana JAINKO...
to boli, jest trudne i ciężkie,
nie można tego uogólnić, podciągnąć wszystkiego pod jedną kreskę,
żyjemy,
kochamy,
cierpimy,
dobrze że mamy przyjaciół, bliskich, że możemy się wspierać, że jest to forum...
Śmierć każdego człowieka umniejsza mnie, albowiem jestem zespolony z ludzkością...
Myślę, że nie istotne jest jaki jest wiek odchodzącej osoby - bo jeśli jest na świecie choć jedna osoba, która kocha, każda śmierć jest przedwczesna
Właśnie niedawno minęła 1 rocznica śmierci synka mojej koleżanki, miał 6 lat, chorował na białaczkę, doszło do zakażenia organizmu po pierwszej chemii...
Kiedyś moja babcia mówiła, że najgorzej jest przeżyć śmierć własnego dziecka...
Obyśmy nigdy nie musieli tego przechodzić
_________________ "W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca..." - Paulo Coelho
----------------------------------------------------
pozdrawiam
renbaz
U mnie jakoś w miarę się toczy.
Aby przejść ten czas, nie rozmyślam wnikliwie, aby nie rozdrapywać ran i bardziej się nie zadręczać - to taki płaszcz ochronny.
Kieruję myśli w inną stronę, chociaż to nie zawsze wychodzi, ale staram się.
Podjęliśmy decyzję, aby sprzedać mieszkanie i kupić nowe, większe, żeby dzieci miały osobne pokoiki itp.
Już przed Taty chorobą o tym myśleliśmy, ale przeszkodził nam ten wredny nowotwór i plany i marzenia zostały odłożone na czas nieokreślony.
Najpierw sama nie wiedziałam co począć, czy pozostać jeszcze tu,bo przecież Tatuś tak niedawno odszedł..
Tyle wspomnień, uczuć w tym miejscu jest.
Ja bardzo sentymentalna jestem i choć wiem, że te wszystkie emocje będą ze mną to ciężko tak.
Ale na moją decyzję nałożyło się parę spraw:
Osoby wtajemniczone, czyli te które są dla mnie ważne, doradzały nam aby zmieniać na lepsze.
Niestety wiem doskonale, że znajdą się i tacy, co ta decyzja ich rozochoci to obgadywań (delikatnie pisząc) itp - szkoda słów na to, aby o tym pisać.
Moi rodzice nigdy nie przejmowali się tym "co powiedzą inni", żyli własnym życiem, podejmowali własne decyzje, owszem czasem nie najlepsze, ale własne.
Ostatnio dowiedziałam się, że mojej koleżanki mąż zmarł - nagle na serce w wieku 34lat.
Słyszałam jak ona mówiła:"...i co,mam teraz usiąść w kącie i płakać? Ja muszę żyć, dla siebie i dla dzieci, życie toczy się nadal..."
I te słowa tak mnie jakoś zastanowiły, że powiedziałam, sprzedajemy, zamieniamy, niech inny gadają, ale to moje życie, moje decyzje i to dla nas, dla osób które kocham ma być dobrze.
Mama z Tatą i z moją Babi by byli szczęśliwi, że podjęliśmy taką a nie inną decyzję.
To dla nich,dla wszystkich mi bliskich osób które zmarły i dla osób mi kochanych które są nadal na tym świecie, będę żyć tak jak umiem najlepiej.
I nic innym złośliwcom, zazdorśnikom do tego!
Przeczytałam to co napisałam i jestem już pewna swojego zdania, no może tylko gdzieś tam w środku tli się jakaś maleńka zadra niepewności, ale to już nic nie zmienia.
Całym sercem jestem z Tobą ! To bardzo dobry pomysł. Jak jest okazja, trzeba kupować. Pamiętaj o tym, że po obecnej stagnacji kryzys na rynku nieruchomości się skończy i ceny pójdą w górę.
A co do tego, że to Twoje życie i Twoje decyzje, pomyśl, że Ojciec pierwszy radził by Ci, byś myślała o Twojej rodzinie, dzieciach, o sobie i o Waszej przyszłości. Życie jeszcze przed Wami.
Pozdrawiam serdecznie
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Jusiu, z tego co wiem, to Tato Was wszystkich bardzo kochał i chciał dla Was jak najlepiej. Więc starając się o to szczęście - wypełniasz wolę Taty. Przecież nie zabiegasz o super rozrywki, nie szastasz pieniędzmi na futra, brylanty itp., tylko chcesz poprawić życie własnych dzieci. Co w tym złego?
Masz jednak rację, że zawsze znajdą się bezinteresowni wyzłośliwiacze. Ale tu i tak nie masz szans ich ułagodzic, zamknąć im usta - więc najlepiej robić swoje.
W podobnych sytuacjach zawsze pytam siebie, czy jestem w porządku. Jeśli tak, to robię swoje bez względu na ludzkie języki i na własny lęk przed nimi.
Pamiętaj, że masz obowiązki wobec dzieci. Więc zajęcie się ich sprawami, Waszymi sprawami, nie jest niczym zdrożnym - a na pewno i Tobie pomoże.
Jusiu cieszę się,że potrafisz w tych trudnych chwilach myśleć o dzieciach o przyszłości. Nie patrz co mówią inni, najważniejsze byś Ty wiedziała,ze postępujesz słusznie.
Choć proces żałoby jest trudny i bolesny jest szansą na uświadomienie kruchości i przemijalności naszego życia. Pomaga także skupić się na tym, co jest najważniejsze i dobrze korzystać z danego nam czasu.
Ściskam Cię mocno.
jusia
myślę że nie powinnaś przejmować się ludzmi
tym co powiedzą i jak cię osądzą
kieruj się sercem i rozumem
rób to co dobre dla twojej rodziny
zawsze znajdą się tacy co tylko osądzają
ale czy sprawiedliwie?
to TY mieszkałaś z tatą, to ty go najlepiej znałaś i sama wiesz że on by tego chciał co jest dla was najlepsze
czy warto przejmować się zawiścią innych?
pozdrawiam
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum