Boże, czemu ludzie muszą tak cierpieć. Budzić się co rano z myślą, że umieram. Ze strachem jak będzie ta moja śmierć.
Zgadzam się z Tobą, że ludzie nie powinni cierpieć. Po to są leki i odpowiedni lekarze, żeby pozwolić człowiekowi odejść z godnością! Trzeba o to walczyć z całych sił.
Wiesz ja nie jestem chory na nowotwór (jestem na co innego ale teraz to bez znaczenia) ale i tak codziennie się budzę i wiem, że codziennie jak wszyscy inni jestem o jeden dzień bliżej śmierci i to normalne. Na swoim kącie mam wypadek samochodowy, w którym cud, że nie zginąłem, podejrzenie wścielkizny (miało mi zostać 10 dni życia) i jedną sytuację, w której ksiądz przyszedł mnie ostatni raz wysłuchać (nic z tego prawie nie pamiętam). I powiedz mi co ja mam na to poradzić, jak mam zyskać pewność, że nie umrę właśnie dziś? Czy myślenie o tym w czymś pomożę? Nie jest ważne kiedy umrzemy ale co nam się wcześniej uda zrobić.
szarlotta napisał/a:
patrzenie na czyjąś mękę jest dla mnie okropne a dopiero życie ze świadomością że się jest umierającym...
do kitu to wszystko
Prawda, patrzenie na cierpienie bliskich jest straszne - ja teraz widzę zmagania mojego Teścia i zmartwienia mojej Żony i Teściowej. Jednak myślenie, że w takim układzie 'do kitu to wszystko' nikomu nic dobrego nie przyniesie, prawda? Co możesz innego zrobić w stosunku do umierającej osoby niż spowodować by chwile jakie Jej zostały były szczęśliwe? Czemu umieranie ma zawsze być katorgą? To my, którzy żyjemy powinniśmy sobie wziąć za punkt honoru umożliwienie spokojnego odejścia innym. To, że tęsknimy za tymi, których wśród nas nie ma jest normalne, ale pomyśl - tęsknisz za Nimi bo ich kochasz a nie dlatego, że odeszli, bo nie tęsknisz za tymi, których nie kochałaś, mimo tego, że odeszli, prawda?
Nie mów, że życie jest do kitu, bo w swym życiu przeżyłaś wiele radosnych chwil. Teraz jesteś załamana, ale kiedy znajdziesz siłę, żeby się podnieść to zdasz sobie sprawę, że te szczęścia jeszcze mogą wrócić, tylko się trzeba codziennie o to starać.
Ściskam bardzo mocno Nie poddawaj się uczuciu bezsilności, bo to jedyna porażka, którą można w życiu ponieść
O właśnie!
Nasza najmilsza Sonia jest przykładem Osoby,która potrafi "być" przy Uli.Współodczuwać razem z Nią.A zważmy,że Ona sama ma swoje liczne domowe ze zdrowiem kłopoty!
Mnie osobiscie postawa Sonii,Jej empatia dla drugiego Człowieka uczy pokory.
Witam Wszystkich
i dziękuję za ciepłe słowa , u Uli bez zmian w poniedziałek miała chemie po której bardzo wymiotuje ,
23 marca zaczyna rehabilitacje spuchniętej i obolałej ręki , onkoloszka powiedziała , że nic więcej nie można z tym zrobić w poniedziałek następna chemia , rozmawiałam dzisiaj z Ulą i doznałam dosłownie szoku po tym co usłyszałam od niej , P. doktor miała niby powiedzieć że jak nie chce chemii to może z niej zrezygnować a do hospicjum się nie nadaje jeszcze , że jej stan zdrowia na to nie pozwala bo jeszcze jest za dobry ale mam pewne wątpliwości do tej wypowiedzi ponieważ mnie i małżowinka prowadzi ta sama onkoloszka i jakoś mi się nie wydaje żeby mogła w ten sposób Ule potraktować a pacjentów traktuje na równi nie ma dla Niej lepszych i gorszych i tak na prawdę nie wiem co wydarzyło się w gabinecie
_________________ Bije zegar godziny , my wtedy mówimy: '' Jak ten czas szybko mija '' - a to my mijamy .
Stanisław Jachowicz
Czyli, że leczenie nie działa ? Chyba tak należy to rozumieć.
Moja Mama usłyszała to od lekarza ( w najbardziej delikatny sposób w jaki mozna powiedziec człowiekowi, że nic się już nie da zrobić), że nie ma sensu męczyć organizmu chemią. Bardziej chyba dla samej świadomości "coś robimy" niż dla samego leczenia.
Moja Mama wróciła do domu. Wzięła tylko 4 kursy chemi - nie było sensu brać kolejnych 2, ponieważ chemia już nie działała.
Szkoda tylko, że Pani dotor zamiast doradzić to pozostawiła tę decyzję Uli.
Witam kochani
stan Uli pogorszył się , więcej napiszę we wtorek Ula będzie po badaniach
Ps. powinnam odnieść się do posta napisanego przez jednego z forumowiczów ale nie zrobię tego ponieważ nie będę zaśmiecała wątku , jedno tylko zdanie , ta osoba jest nawiedzona ,
pozdrawiam .
_________________ Bije zegar godziny , my wtedy mówimy: '' Jak ten czas szybko mija '' - a to my mijamy .
Stanisław Jachowicz
Sonia,
nie pisałam nigdy w wątku Uli, ale czytam.
Serce pęka jak przeczytałam twój ostatni wpis że stan Uli się pogorszył. Ściskam was. Jesteś wspaniała, że pomagasz Uli jak tylko możesz
Też czytam historię Uli. Tak bardzo chciałabym Ciebie Soniu i Ulę wesprzeć. Będę się modlić o siłę wytrwania w tych trudnych dla Was chwilach. Jestem z Wami myślami. Jola
Witam ponownie
dowiedziałam się tyle co z rozmowy telefonicznej z Ulą na jednym płacie wątroby guz wielkości 9 mm a na drugim 10 mm , wyniki wątrobowe ciut się poprawiły po podaniu glukozy i zastrzyków , dzisiaj Ula wzięła chemie z tego co zrozumiałam ta chemia to na te guzy na wątrobie chyba , że Ula coś pomieszała , dostała również plastry ale silniejsze , udało się załatwić wcześniej rehabilitację na tą rękę początek w czwartek , następna chemia ponoć w kwietniu , ja dzisiaj szukałam hospicjum blisko mojego zamieszkania , obiecałam Uli że razem z moim małżowinkiem odwiozę ją do hospicjum stacjonarnego jak będzie pora mam nadzieję że że to szybko nie nastąpi nie wiem jak ja to przeżyję dałam obietnicę i dotrzymam słowa , obiecałam
_________________ Bije zegar godziny , my wtedy mówimy: '' Jak ten czas szybko mija '' - a to my mijamy .
Stanisław Jachowicz
Tulę Was mocno, mocno i pamiętam w codziennej modlitwie. Pozdrawiam serdecznie
_________________ --
Bernadeta
...nadzieja ma skrzydła, przysiada w duszy i śpiewa pieśń bez słów, która nigdy nie ustaje, a jej najsłodsze dźwięki słychać nawet podczas wichury...
Mama 08.01.2012r [*]
Tato 13.08.2013r [*]
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum