I wiesz co, kup to: https://www.doz.pl/apteka...olfa_Rzesz_20_g
Nam solcoseryl ratował tyłek niejednokrotnie, daję sobie obciąć dwie ręce, że zadziała. Choć fakt, ze pochodzi z krwi cieląt mnie nieco... dystansuje. Kupiłabym.
_________________ "Jesteś duszą Wszechświata i duszy Wszechświatem!" (złotousty Tuwim)
Do mamy przychodzi rehabilitantka z hospicjum stacjonarnego, masuje mamie nogi i stara sie ją trochę poruszać. Mówiła , że na oddziale traktują odleżyny laserem, żeby próbować różnych rzeczy bo skóra się przyzwyczaja,
Robiłam mamie opatrunki a ta mi mówi że nie powinno się trzymać cały czas opatrunku bo może się zrobić martwica.
Przeraża mnie mamy tyłek, aż się boję tam rano zaglądać. Dzisiaj było tylko lekkie otarcie naskórka ale co będzie rano?
Wiesz co, siedzę i wyję, bo już mi się nie chce pisać w moim wątku - bo to niemerytoryczne by było. Pewnie to, co piszę Tobie przyda się i mi niebawem. Generalnie mam dość, nigdy nie sądziłam, że życie (śmierć) może być tak okrutne. Jeśli choć odrobinę Ci pomogłam, to bardzo, bardzo się cieszę. W moim wątku była też taka mieszanka lecznicza na rany popromienne,a z tego co wyczytałam odleżyny i właśnie poparzenia leczy się podobnie:
"Na pęknięcie można nakładać okłady : panthenol + Alantan + Solcoseryl + wit A+E = wszystko zmieszać i jakby tym specyfikiem posmarować kompres/gazę i tak przyłożyć na 15-20 minut - po 3/4 razy dziennie , nadmiar nie spłukiwać zostawić do wchłonięcia"/anna.j.g1 - cytowana niczym poeta/ Działaj, próbuj i daj znać, co najlepsze. Ściskam Cię.
_________________ "Jesteś duszą Wszechświata i duszy Wszechświatem!" (złotousty Tuwim)
Beataso, zostały nam jeszcze 2-3plastry p/odleżynowe(nie pamiętam nazwy, poleciła mi Madzia70). Jeśli chcesz, chętnie wyślę (podaj tylko adres na priv).
Wiem, jak Ci ciężko przyglądać się cierpieniu, ale też cierpieć z Mamą. Ściskam Cię mocno
Problem z odlezynsmi mieliśmy z babcią i wtedy z tego co pamiętam staraliśmy się troszkę tą pupę wentylowac. Jak leżała na boku to odkrywalismy ranę żeby ta skóra trochę się przewietrzyla. No ale po nocy znowu był dramat. , a preparatów tych gotowych i robionych (rodzice prowadzili aptekę) wyprobowalismy chyba wszystkie. Napisz proszę czy mama je, pije, ma duszności albo bóle czy jest przytomna?
_________________ Zbyt szybko się to potoczyło 08.12.14 -18.02.15
Straszne to wszystko Dronka. Słów brakuje i sił brakuje.
Pomogłaś mi i to bardzo! Bo jest mi lżej, bo jesteś i piszesz i starasz się pomóc. I to dla mnie bardzo dużo.
Wiesz , często myślę o Tobie i o Twoim tacie i bardzo trzymam za wami kciuki i modlę się , żeby u Was było spokojnie.
Ja teraz musiałam zostawić pracę, dobrze , że miałam taką możliwość jakoś staram się łatać opiekę nad dziećmi, chociaż teraz to opeki za bardzo nie mają , z opieką nad mamą.
Mam wrażenie, ze mam pustą głowę. Zapominam o wszystkim , czasem wydaje mi się, że najprostszych rzeczy nie potrafię zrobić. Cały czas jedno w głowie. Co jeszcze mogę zrobić, żeby choć trochę mamie pomóc. Od 6 czerwca nie ma mnie, jestem przy mamie mam ochotę uciec, jestem u siebie nie potrafię myśleć o nicxym innym tylko o mamie.
Ja nie mam domu , mój mąż nie ma żony, moje dzieci nie mają mamy . Takie mam wrażenie.
A teraz jakby było mało córka jest chora i teraz to już kompletnie nie daję rady z niczym.
Żyję jak automat. Co jeszcze mam zrobić, bo jak zacznę myśleć co się dzieje ogarnia mnie panika nie do opisania.
Trzymaj się Dronka. Przytulam Cie mocno.
A kiedyś pojedziemy razem na zlot i będziemy tam ryczeć obydwie.
A teraz musimy się trzymać.
[ Dodano: 2015-09-14, 23:06 ]
Dzięki dziewczyny
[ Dodano: 2015-09-14, 23:23 ]
Mama jest prxytomna i kontaktowa, trochę jej się miesza ale naprawdę niewiele, pije mało , próbujemy wszystkiego, woda, soki, herbata ale jest ciężko. Apetyt też ostatnio nie bardzo. Staram sie mamie dawać to na co ma ochotę, gotuję na bieżąco i porcje nie największe ale są.
Puki co to nie ma ani bóli ani duszności ( były wczasie upałów).
Tylko jest bardzo słaba. Sama nie jest wstanie usiąść ani się nawet poprawić na łóżku. Jak chce podciągnąć nogę ugieta w kolanie to trzeba jej tą nogę posunąć. Ogólnie oprócz tego że porusza sama rękami to nie może sama więcej. Ale jak posadzimy mamę to posiedzi trochę. Jak ją przeniesiemy do wózka to posiedzi czasami nawet godzinę.
Masz rację, straszne to wszystko, nikt nie powinien tak cierpieć, odchodzić, to jest niehumanitarne. Czytam Ciebie i widzę siebie rok temu, też porzucającą prace, też zaniedbującą wszystkich i wszystko ze sobą włącznie i córką w ciąży, bo mama, bo chora, bo umiera, bo trzeba pomóc, nie nie trzeba tak chcę, muszę i powinnam. Wiem, że to żadne pocieszenie, że inni mieli/mają podobnie, bo nie o pocieszenie tutaj chodzi ale powiedzenie Tobie, że ta wredna choroba tak postępuje, że cierpimy i chorzy i całe rodziny, że tak jak i Ty jesteśmy źli na tą chorobę, na to, że nasi najbliżsi tak strasznie cierpią a nie powinni, że nam wszystkim pękają serca z bólu i rozpaczy i doskonale rozumiemy Twój żal, smutek i jesteśmy z Tobą całym sercem, bo kto inny bardziej zrozumie Ciebie jak nie my tutaj wszyscy.
Piszę dopiero dzisiaj, bo wczoraj nie byłam w stanie.
Mama bardzo mało je ale ją nic nie boli, nie ma duszności, nie ma nowych odleżyn a stare nie są gorsze.
Dziękuję Wam dziewczyny, że jesteście.
Jest spokojna, na swój sposób szczęśliwa i ciągle ma plany. Te uciski w głowie chyba zrobiły z niej na ironię szczęśliwego człowieka.
A mi już dawno pękło serca a teraz pęka już nie wiem co, ale coś tam jeszcze w człowieku jest.
Te uciski w głowie chyba zrobiły z niej na ironię szczęśliwego człowieka.
Mój Mąż po ataku padaczki (DRP z przerzutami do mózgu), stracił pamięć, nawet mnie zony nie poznawał, twierdził że jest kawalerem.
Byłam załamana, ale doszłam do wniosku ,że tak lepiej dla Niego. Nie myślał o chorobie, o tym co nastąpi. Zachowywał się jak małe radosne dziecko, był bardzo pogodny i nic nie bolało.
Serdecznie pozdrawiam
_________________ Teresa
Mąż odszedł 19.09.2011 DRP
Te uciski w głowie chyba zrobiły z niej na ironię szczęśliwego człowieka.
Nie wiem czy takie uciski mogą coś zablokować na dobre czy na złe ale moja mama po wylewie też była jakby zadowolona. Dziwnie brzmi, bo nie mówiła, nie chodziła, zdana na drugą osobę całkowicie, nie poznawała mnie wcale jak zresztą prawie nikogo oprócz swojej wnuczki a na swój sposób była zadowolona, uśmiechnięta aż przyszły bóle i skończyła się radość. Loteria w samopoczuciu.
Jeśli mama nie chce jeść to nie nalegajcie, może próbujcie częściej a po trochu, może bardziej płynne jedzenie, ja nawet próbowałam dokarmiać Gerberami dla dzieci, jadła.
Mam pytanie.
Jak jest z toczeniem krwi.
Lekarz powiedział, że jest źle i że niewiele czasu nam zostało a z drugiej strony mówi o skierowaniu do szpitala.
Jaki to ma sens, po co męczyć mamę szpitalem?
Może mi to ktoś wyjaśnić?
[ Dodano: 2015-09-16, 17:17 ]
Chodzi mi o to że to jest opinia lekarza z HD, pielęgniarka i lekarz H Stacjonarnego( kolega taty twierdzi, ze to nic nie da i żeby się nad tym dobrze zastanowić. )
A ja szczerze mówiąc boję się o mamę o transport i ogólnie o sam szpital. Widzę że mama jest coraz słabsza.
Chciałabym żeby była z nami w domu do końca. I żeby nie przysparzac jej niepotrzebnych cierpień. W imię uspokojenia sumienia chyba bardziej mojego.
[ Dodano: 2015-09-16, 17:34 ]
Zapomniałam napisać ze hemoglobina u mamy wynosi 9,4
Hemoglobina jest niska ale czy jest sens jeszcze mamę męczyć szpitalami. Z jednej strony lekarze mówią, że to długo nie potrwa, że jest bardzo źle, tak piszesz a z drugiej strony chcą przetaczać krew. Organizm jest już wyczerpany chorobą i sam się już nie regeneruje więc co da takie jednorazowe przetoczenie. Nie wiem ale ja już bym chyba nie męczyła mamy ale to oczywiście decyzja Wasza i lekarza opiekującego się mamą.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum