Musisz złapać dystans, koniecznie, wiem jesteś przerażona, chciałabyś ciężko chorej mamie nieba przychylić i rób to, ale na chłodno, nie pokazuj emocjonalnego zaangażowania, nie reaguj na fanaberie, nie daj się wciągać w manipulacje, bądż ciepła , czuła i kochająca kiedy mama jest taka sama, w momencie kiedy zaczyna harce, które nie wynikają z bólu i cierpienia po prostu grzecznie odpowiedz, że wychodzisz i wrócisz kiedy się uspokoi. U mnie to działa od trzech miesięcy, do takiego sposobu postępowania doprowadziły mnie trzy tygodniowe przemyślenia podczas pobytu w sanatorium, do którego wyjechałam będąc na skraju załamania nerwowego. Byłam w takim stanie psychicznym i tak wyczerpana fizycznie, że łapałam się na tym, że pragnęłam śmierci swojej mamy. Jest nam ciężko, nikt nie nauczył nas jak postępować w tak ekstremalnych sytuacjach, robimy wszystko na wyczucie, kierujemy się sercem, oddajemy całe siebie i wiem, że bardzo boli kiedy spotykamy się z taką niewdzięcznością, ale nasze chore też nikt nie nauczył jak mają chorować, są rozżalone i wkurzone za to co je spotkało, a że mają nas pod ręką to chłostają nas ile wlezie, a my musimy to wytrzymać
Basia2000 dokładnie napisała to co chciałabym napisać. Strasznie trudno pogodzić się z tym, że człowiek bliski staje się obcy. Teraz z perspektywy czasu , po wielu przemyśleniach rozumiem. Tak mi się bynajmniej wydaje.. Jestem z Tobą..
To choroba tak zmienia naszych bliskich. Wiele razy usłyszysz przykre słowa czy zachowanie mamy będzie dla Ciebie przykre, trzeba się z tym pogodzić. Ty robisz wszystko jak serce podpowiada, żeby było dobrze mama jest zmęczona, rozdrażniona, obolała z choroby więc i zachowanie jest takie a nie inne. Mama nie chce Cię ranić na pewno ale przez chorobę zmienia się wszystko. Nie jest łatwo odnaleźć się w tej chorobie, nikt nas nie uczył jak odnaleźć się w takiej trudnej sytuacji życiowej, jak postępować, sami musimy się tego nauczyć i jest to trudna lekcja do zaliczenia.
Wiecie co, to wszystko jest straszne, najgorsze jest to , że do takiej konkretnej opieki mama ma tylko mnie. Wiem, że można kogoś wynająć ale mama nikogo do siebie nie dopuści. Problem mam jeszczd z córką, ma 10 lat i na dzień dzisiejszy po prostu nie mam na nią czasu. Chciałabym żeby dzieci pojechały z mężem do jego rodziców, przynajmniej na 1,2 dni. Zeby chociaz troszke odpoczely. Ale nie pojedzie. Nie ruszy się beze mnie nigdzie. Tu u nas choruje cały dom . Ja po prostu nie wiem co i jak mam robić.
Zazwyczaj choruje cały dom z tym wiąże się decyzja o zabraniu chorego do domu, samotność w opiece nad obłożnie chorym i brak zainteresowania, oraz chęci pomocy ze strony innych członków rodziny jest dla nas jednym z najbardziej bolesnych elementów tej sytuacji. Porozmawiaj może z siostrą mamy, wyjaśnij jej jak Tobie ciężko, powiedz o tym, że zaniedbane są Twoje dzieci, może ona o tym nie wie, może należy wytłumaczyć jej to łopatologicznie. Jeśli sytuacja Ciebie przerasta, a ma prawo, rozważ sprawę hospicjum stacjonarnego, to nie jest nic złego, to są cudowne miejsca, widziałam niejedno, tam chory ma opiekę najlepszą i najbardziej fachową z możliwych, rodzina zostaje odciążona. Mogłabyś przebywać tam z mamą tyle ile będziesz chciała bez żadnych ograniczeń i pamiętaj, bez względu na to co postanowisz nikt nie będzie miał prawa Ciebie oceniać.
Ściskam mocno, trzymaj się dzielnie.
Mamy siostra mi nie pomoże,
1. Nie ma sumienia patrzeć na takich ludzi.
2. Mamy pieniądze to możemy chorować ( to są jej słowa)
Nie mogę liczyć na jej pomoc. Mogłaby mi pomóc taty siostra, ale jej nie chce moja mama. Błędne koło.
Była nasza Pani Bożenka z HD. Powiedziała, że przyśle do nas psychologa, ja po prostu nie umię wrócić do życia, a oprócz mamy mam jeszcze dzieci , którym muszę poświęcić choc trochę czasu, a nie potrafię go znaleźć. Mama wymaga, żeby cały czas ktoś był obok, teraz siedzi tato. Dzisiaj Bożenka powiedziała mi , że ta sytuacja może potrwać i rok i dwa, a może tydzień. Ja muszę się jakoś zorganizować. A nie wiem jak!!!!
Odnośnie hospicjum stacjonarnego to ja wiem, że są różne sytuacje i różni chorzy. Ale nie znasz mojej mamy Basiu ona nawet nie wie , że jesteśmy pod opieką HD.
Ja myślę , że dam radę, tylko ktoś musi mi pomóc w moim zachowaniu. Na razie jak coś nie podam mamie w sekundzie, to jest krzyk. I to ja jestem ta zła .może psycholog podpowie jak ja mam sięi wtedy zachować. Bo póki co mam ogromne poczucie winy i bezradności. A przecież się staram!
Domyślam się z czym przyszło się Tobie zmierzyć, mamy chyba mamy o podobnych charakterach, ja porozmawiałam szczerze sama ze sobą i szczerze sobie odpowiedziałam co z zachowań mamy wynika z choroby, a co z jej charakteru i usposobienia, przestałam się okłamywać i zawalać wszystko na karb choroby, bo znam moją mamę, wiem jak zachowywała się przed chorobą i nie zawsze było to zachowanie właściwe. W tym co wynika z choroby pomagam najlepiej jak umiem, a na całą resztę nie zwracam uwagi, nie zmienię mamy i jej usposobienia u schyłku jej życia. Dobrze byłoby, abyście trafili na dobrego psychologa, to jest jakieś rozwiązanie. Pozbądż się poczucia winy, może psycholog coś na to poradzi, ja poradziłam sobie z tym sama choć łatwo nie było.
Najgorzej jest, gdy rodzina się od nas odwraca. W takiej sytuacji liczy się każda pomoc. Też rozumiem przez co musisz przechodzić bo miałem podobną sytuację niestety w swoim życiu.
A moja mama leży pod tlenem, wszystko chyba przez te upały. Bardzo ją ta pogoda osłabiła, choć to pewnie nie pogoda a choroba. Już bym wolała, żeby na mnie krzyczała, tak bardzo chciałabym, żeby była zdrowa, dlaczego, boję się, że nie poradzę sobie z mamy cierpieniem, że nie będę mogła jej pomóc. Że jedyne co będę mogła zrobić to tylko stać i patrzeć.
W poniedziałek mama ma mieć robioną morfologię , pewnie znowu trzeba będzie dawać krew.
Tyle cierpienia i to wszystko na nic. Co bym nie zrobiła , koniec i tak przyjdzie jeden i to pewnie już niedługo.
Wściekła jestem sama na siebie! !!
Bardzo Ci współczuję , przechodziłam przez to samo co Ty z jednym wyjątkiem.
Nie byłam sama , miałam do pomocy siostrę i brata. Mama mieszkała ze mną.
Mnie się wydawało , że to ja powinnam wszystko zrobić. Co z tego , że przyjeżdżali ...
że gotowali dla mamy obiady ....że siedzieli z mama jak ja poszłam do pracy.
Winiłam się , że ją z nimi zostawiam , tak jakby oni nie mieli do niej prawa.
Ja siedziałam z nią w nocy w dzień chodziłam do pracy . Ja decydowałam o leczeniu.
Na mnie mama krzyczała , że jestem okropna ...że mi nogi z d... powyrywa jak jeszcze
raz ją dotknę przy zmianie pampersa .
Byłam czasami złą na nią , raz na nią nakrzyczałam ....byłam tym załamana .
Ale tutaj na forum Ci wspaniali ludzie wszystko mi wytłumaczyli , że to choroba nie mama.
Miotałam się tak samo jak Ty. Winiłam się że pozwoliłam mamie iść do szpitala.
Niestety mama odeszła , pomimo tego wszystkiego pomalutku dochodzę do siebie.
Myślałam ,że nie przeżyje tego ale się pomyliłam.
Ty tak samo dasz radę , gwarantuję Ci to. Jesteś silną kobietą ! Kochającą córką !
Bądź dzielna dla mamy :-)
Wczoraj wieczorem mama chciała żeby jej założyć dolną piżamę, pomyślałam sobie dobra , jest gorąco ale w nocy ok. I wszystko byłoby dobrze gdyby nie to, że od rana nie mogę tej piżamy zmienić! A na tyłku odleżyna, jak patrzyłam wczoraj wieczorem była prawie zagojona a przy tym upale nie zmienionym opatrunku pieron wie ck będzie. Mama ma podłaczony cewnik, kupę robi do basenu, a dzisiaj akurat jak na złość. Jej się nie chce, i co ja mam zrobić!? Proszę tłumaczę i nic, kazała mi się wynieść z pokoju. Bo ona wie jak jej jest dobrze. A dobrze jej w pizamie a tyłek ją nie boli. I mam jej nie denerwować bo przeze mnie jest jej duszno! Oczywiście wszystko wykrzyczane. Żeby nie powiedzieć wywrzeszczane.
Powiedz Mamie , że śmierdzi ( przepraszam za te słowa ) i że czuć ropę .
Że natychmiast należy przemyć ranę ja tak robiłam. Moja mama miała założoną nefrostomie do nerki.
Miejsce wkłucia trzeba było dezynfekować codziennie i na pupie miała jedna odleżynę.
Dwa razy dziennie dezynfekowałam te miejsca. Też nie chciała abym ją ruszała.
To jej powiedziałam , że czuć ropę i za chwilę będzie miała na skórze robale.
Pomijam to , że jak ktoś przyjdzie to nie wytrzyma w tym smrodzie. Tak kłamałam.
Znam to wszystko , moja mama była dokładnie taka sama.
Każdy sposób do osiągnięcia celu jest dobry, ale BEATSO rozważ propozycję Ani w swojej głowie. Moja mama nie trzyma moczu, każda zmiana pampersa to droga przez mękę. Kiedyś powiedziałam, że śmierdzi, co było zgodne z prawdą i wywołałam tym trzecią wojnę światową. Dopiero po wizycie lekarza z pogotowia, który przyjechał kiedyś do taty i powiedział, że w domu śmierdzi moczem sytuacja nieznacznie się poprawiła. Poproś może Waszą Panią z HD, aby wyrażnie zaleciła zmianę opatrunków.
Trzymaj się kochana, ściskam z całego serca.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum