No i mamy modyfikacje leków.
Dexametazon 3x2,
Haloperidol 3x2mg
I jeszcze mama będzie miała podany mannitol.
A ja dzisiaj idę na wycieczkę ( do psychologa).
[ Dodano: 2015-08-10, 09:24 ]
No i jeszcze jest pobrana morfologia i jonogram.
Oj ciężko jest, mama opuchnieta, na buzi, mówi że ciemno jej w oczach, i trasą jej się ręce
Witaj Beataso czytając twoje posty wspomnienia z przed kilku miesięcy wróciły . Wiem co czujesz i w jakiej sytuacji jesteś bo byłam w bardzo podobnej. Z perspektywy czasu myślę że chora osoba wybiera jedną której najbardziej ufa i jej tylko pozwala się sobą opiekować. W stosunku do tej osoby może być nie miła wręcz agresywna ale to wydaje mi się jest forma obrony przed tym co się z nią dzieje. Mój tata chorował krótko a ja w tym czasie byłam na każde jego skinienie zaniedbując męża, syna pracę i siebie (schudłam 10 kilo) ale wiedziałam że tak powinnam. Wdzięczność w oczach taty to była najlepsza nagroda - pozdrawiam i życzę dużo siły
_________________ Zbyt szybko się to potoczyło 08.12.14 -18.02.15
Mama bardzo narzeka na oczy , że jakoś tak jej dziwnie i jakby ciemno. Trzęsą jej się ręce i mówi że cała tak jaby się trzęsie w środku i jest słabsza. Rozmawiałam telefonicznie. Mówią że nic się nie da ztym zrobić. Morfologia jest podobno dobra, wiem telefonicznie jutro będę miała wyniki.
Madzia co robić?
[ Dodano: 2015-08-12, 20:58 ]
Wiecie co, nie radzę sobie.
Staram się działać, dzisiaj znowu było zamieszanie,, lekarz kazał zwiększyć mst 2x20mg..
Boże jak to przetrwać?
Teraz jest dobrze , leki zadziałały. Mama jest spokojna.
A już nawet płakać nie potrafię, mam wrażenie że ogladam jakiś film ze mną w roli głównej. Tak zboku.
Nic nie czuje , taka jestem strasznie pusta.
Dziekuję lelusia.
Mama śpi a ja tak błądzę po tym forum i staram się coś znaleźć, cos co mogę jeszcze zrobić. Tak bardzo boję się, że mamę będzie coś boleć, że się bedzie dusić. Nie boję się tego że odejdzie, tylko tego jak. Żeby tylko nie czuła bólu, żeby tylko się nie męczyła. Przeraża mnie to w jakich męczarniach niektórzy odchodzą.
Witaj BEATASO.Czytam twoje wpisy i jakbym czytala o sobie.Ja mam chorego tate i tez jestem przy nim ciagle.Wiem i rozumiem jak ci ciezko,jaka czujesz sie czasami bezradna,ja mam to samo,ale musze szybko sie ogarnac i zajac sie i tatem i mama i jeszcze dziecni malymi.A do tego jeszcze dzisiaj bylam w szpitalu pozegnac sie z ciocia bo tez umiera.A ja juz tez psychicznie siadam,bo w dzien jeszcze sie trzymam ale najgorsze noce.Trzymaj sie mocno.Jestes silna kobieta.Pozdrawiam ciepluto
Mama bierze pabi od grudnia i jest opuchnieta po nim ale ostatnio ta opuchlizna głowy i szyi się powiększyła, czasami jest bardzo czerwona na twarzy, szyi i na klatce piersiowej. Dzisiaj jak mamę myłam to wyczuwam na plecach jakiś guzek. Mama nie śpi od 3-ciej. Jest spokojna, wygląda na zmęczoną, normalnie rozmawia, mówi że nie może spać. Ale widzę, że jest słaba, dużo słabsza niż miesiąc temu, nawet niż te 2 tygodnie do tyłu.
Żeby tylko nie cierpiała
Beatko, bardzo mi przykro że przez to przechodzisz. JEsteś mega dzielna; ja nie wiem jakbym się zachowała jakby mama się na mnie darła, mimo że bym jej pomagała. Chyba bym tego nie zniosła :(
Tak sobie właśnie usiadłam i powiem Wam , że nie wiem jak to wytrzymam. Nie wiem co charakter a co choroba. Była dzisiaj Pani doktor, mama rozmawiała jakoś nawet w miarę , oprócz tego , że po raz kolejny wrócił tema raczkowania ( chodzenia na czworaka przez moją mamę). Po czym odprowadziłam lekarke , wracam i co... ano oper..l i to konkretny..pielęgniarka zła, rehabilitantka zła i krzyk, zanim się obciełam i polapałam o co chodzi to ocean goryczy się na mnie wylał.
Ja już zwyczajnie po ludzku nie mam siły.
Mama niby chodzić chce ale ćwiczyć nie będzie bo rehabilitantka zle cwiczenia zadaje i oczy ja przez nia bolą.
Ogólnie stan mojej mamy jest taki , że albo śpi albo się budzi i jest cyrk. Wszystko źle.
Nie mogę się połapać, czasami mi jej żal, a czasami mam ochotę nią potelepać. Czego oczywiście nie robie, wychodzę z pokoju a mama bierze się za tatę.
Kochana, rozumiem Cię dobrze. Pamiętam jak moja teściowa zajmowała się swoja matką.Osoba chora też można powiedzieć "wyprowadza nas z równowagi". On nic nie chciała, była uparta, nie chciała jeść, i chyba po części się zagłodziła.
Trzeba mieć cierpliwość, choć każdy ma swoje nerwy.
Mój mąż po chemii, też był nerwowy, ja wszytsko chciałam dobrze, a nieraz wychodziło inaczej.
trzeba zrozumieć chorych-ale to jest trudne. bliskie osoby powinny mieć zapewnioną opieką psychologiczną. Są zmęczone tym wszystkim.
Najważniejsze, żeby mama bardzo nie cierpiała.Trzymaj się
Tak się zastanawiam czy nagła śmierć nie jest lepsza?
Betsi jak tak na to wszystko patrzę, to zdecydowanie lepsza. To co się dzieje u nas w domu jest po prostu niedoopisania. Moja mama całe życie twierdziła że wszystko robi najlepiej i wszystko najlepiej wie a ja to sobie z niczym nie radzę , wszystko ( prawie) robię źle. A to co się teraz dzieje jest zwielokrotnione tysiąc razy przez chorobę. Nigdy nie umiałam się mamie przeciwstawić. Jak coś próbowałam to zawsze było że ona jest chora a ja nie wdzięcznica. Jak kiedyś kupiłam dzieciom papugi to mama się do mnie przestała odzywać i powiedziała że do nas nie przyjedzie, bo ona by w życiu papug nie kupiła bo błaganią. Dopiero psycholog uzmysłowił mi , że nasze relacje nie były normalne, że nic złego nie robiłam i nie robię mamie. A teraz muszę to jakoś przetrwać i powtarzam sobie że nic zlego nie robie
Pisze to i rycze ale moze komuś się przyda.
Zawsze robiłam tak żeby zadowolić mamę i nigdy mi się jej zadowolić nie udało i pewnie już nie uda.
Dopiero lekarz uświadomił mi że nic złego nie robie, jestem przy mamie i bede do końca. A ona może tam po drugiej stronie zrozumie , że ja też mam prawo do własnych decyzji może złych ale moich.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum