Oj jaki ja jestem dzisiaj zmęczony...
wczoraj urodzinki Najmłodszej, więc objadłem się ciastem...a pies objedzony co robi? No śpi...ale gdzie tam...Najmłodsza przy tych swoich urodzinach to miała tyle energii, że nawet pies tego nie wytrzymuje
Ale muszę Wam napisać, że nie zapomniałem się z nią przywitać...nawet przywitałem ją bardzo bardzo długim liznięciem A niech ma..w końcu to tylko raz w roku
Od wczoraj to ja czuję, że pańciu był na tym czymś co się chemią nazywa...
chociaż od pewnego momentu mam taki dylemat...
Wiem, że pańciu dostaje tą chemię ( tak pańcia mówi), ale ostatnio gdy pańciu jechał na zakupy to zapytał się pańci, czy czegoś z chemii nie kupić
Już mam mętlik w głowie...dostaje ją czy jakąs kupuje
No ale leżę przy pańciu, bo wiem, że muszę...tak wewnętrenie wiem...leżeć...przytulać głowę ....
Teraz pańciu śpi więc i ja mam chwilkę odpoczynku i chyba zaraz też pójdę spać...
W nocy to pańcia mnie strasznie zdenerwowała....
Tak dziwnie ściskała mojemu pańciowi plecy, a pańcia to chyba bolało, więc ja mówię do pańci : " Pańciu ja Cię kocham, ale Ty nie rób krzywdy mojemu pańciowi"
Myślicie, że mnie posłuchała...a w życiu i dalej naciska ...a do tego na rękach miała taki zapach, że fuj
W związku z tym, że ona nie przerywała, a ja przecież na nią krzyczeń nie będę...to tak sobie myślę, że dobrocią ją przekonam
A dobroć..oznacza...długi, mokry język na buzi ludzi...
Ale w życiu nie pomogło...nawet jakieś dziwne pretensje do mnie miała oj jak ona mnie dziś zdenerwowała...
Teraz to niby taka miła dla mnie jest ale ja i tak jestem na nią obrażony
Ciekawe jak mnie udobrucha
Do zaszczekania
_________________ Gosia
nie oddam Cię kochany...będę walczyć z tą chorobą!
Mam tutaj w domu takie miejsce...gdzie uwielbiam spać...jak na zdjęciu...niestety nie mam tam spokou, bo zawsze do małe się na mnie pakuje. A to mijesce to? podest wanny
Moja pańcia, która łaskawie pozwala mi pisać tutaj do Was...hm..dziwnie chyba chora jest...bo dziwnie się zachowuje. Leży i nawet nie bawi się z nami nie mówiąc o obiadku
Dlatego nie mogę tutaj zbyt długo być...bo..no dobra...przyznam się...ja jej to wszystko mówię, a ona to piszę..
Tylko, żebyście sobie czegoś nie myśleli, że ja taki nie mądry pies i nie potrafię pisać na tym komputerze.
Umiem tylko dopiero się uczę no...może udaje mi się jakieś 40 słów na minutę .
I muszę się też do drugiej rzeczy przyznać...wstyd mi trochę ale się wczoraj pobiłem
A to było tak:
pańcia odśnieżała ze mną oczywiście podjazd, bo nas strasznie zasypało. Te zasypanie to zdarza się już coraz częsciej i te odśnieżanie to już trochę nudne jest
Jak odśnieżaliśmy to pańcia otworzyła bramę a ja, jak bardzo dobrze wychowany pies...odśnieżam sobie wewnątrz naszego podwórka, nie wychodzę na zwenątrz.
I wszystko byłoby super, gdyby nasza sąsiadka ( taka która jak pańciostwo mówi jest niereformowalna ups tego słowa to nawet najmądrzejszy pies nie zrozumie) wyszła na spacer z moim największym wrogiem..psem...wrrrr....wilczurem...wrrr
Sytuacja wygląda tak: ja na podwórku stoję i patrzę, a on ( bez smyczy) wchodzi bezczelnie do nas i bezczelnie się na nas mnie patrzy
Ja mu mówię : "Chłopie, ja ciebie ostrzegam, spadaj z mojego podwórka"
a on : " A co mi zrobisz"?
No proszę Was...wlazł na moje podwórko i się jeszcze odgraża...
Ja mu znowu mówię ...spokojnie.. : "Lepiej wyjdź, bo to nie twój teren...ja tu pilnuję"
No i wtedy on podniósł nogę i zaznaczył na MOIM terenie, że to niby jego teren
Tego było za dużo...no i się zaczęło...w związku z tym, że ja nie gryzę tylko uderzam łapami, to dostał parę razów i uciekł..tchórz
Jeszcze jak uciekał to moja pańcia w tyłek go łopatą od odśnieżania..tak palnęła...tak delikatnie coby szybciej wychodził
No wiecie..obcy pies, ja go ostrzegam a on mi teren oznacza...po całej sprawie, gdy on już uciekł...ja na nowo miałem ciężką pracę...musiłem oznaczać swój teren...
A wiecie jak to ciężko , gdy hm...nic nie ma w pęcherzu
No to do zaszczekania i pilnujcie swoich terenów
_________________ Gosia
nie oddam Cię kochany...będę walczyć z tą chorobą!
To oczywiście nie moja wina, że mnie u Was dwa dni nie było...Wiecie czyja to wina, prawda?
Najpierw nie wpuszcza mnie...Pańcia...a potem zabierają mnie do babci...u babci nie mogę pisać, bo nikt nie ma czasu, żeby ze mną porozmawiać...bo rozmawiają ze sobą.
A co zostaje mi psowi? no co? albo spanie, albo jedzenie albo rozmyślanie.
I dlatego sobie rozmyślałem...bardzo mocno sobie rozmyślałem o Was
Patrzę często na Wasze zachowanie i oprócz tego ,że nie do końca rozumiem to czasmi wręcz jestem zszokowany Waszym zachowaniem.
Np. Pańcia - ciągle czymś zajęta...biega po naszym domku...potem coś pisze..robi obiad ( no tutaj to rozumiem) nosi jakieś worki z garażu do takiego pokoju, gdzie stoi takie dziwne coś w którym jest ogień ( nie lubię) a potem siedzi i marudzi, że ją wszystko boli. No ja nie rozumiem, po co tak biegać, jak wiadomo, że będzie bolało..i robi tak codziennie
Z pańciem to już wogóle zabawa w ciuciubabkę jest - leży wieczorkiem w łóżku- więc ja jak każdy dobrze wychowany pies, po cichutku wchodzę obok niego i kładę się obok...i jest dobrze...już już zasypiam i nagle słyszę " no chłopie uciekaj stąd" No jak to? Najpierw mnie zaprasza a potem muszę wyjść?
I takich przykładów mogę jeszcze podawać mnóstwo.
Albo wczoraj...to już była normalnie tortura Pańcia przygotowywała na święta mięsko ( mniammmmm) oj co to był za boski zapach...oczywiście pomagałem pańci, nie spuszczając jej rąk z oczu . I wiecie co zrobiła? Zostawiła to pięknie pachnące mięsko na całą noc na stole w kuchni....przecież wiadomo, że nie wyjdę z kuchni...i tak spałem na tej twardej podłodze Tortura normalnie
No dziś było troszkę lepiej, bo przed schowaniem dostałem kawałeczek tego mięska...ale co mnie gnaty moje psie bolą od tej podłogi to moje
Przygotowania do świąt się zaczynają na całego...jestem więc strasznie zajęty ale napewno do Was zajrzę
więc do zaszczekania
_________________ Gosia
nie oddam Cię kochany...będę walczyć z tą chorobą!
To nie jest miłe jak mi ten śnieg pod ogon wlatuje
Święta niedługo, przyjadą babcie i mój kumpel najlepszy - dziadek
Dziadek to mój kumpel nad kumple - to on zawsze chodzi ze mną na dłuuuugie bardzo spacerki, zwłaszcza wtedy gdy nikomu się nie chce. Dziadkowi nic nie przeszkadza zawsze ma dla mnie czas...dla mnie, bo Peti nie ma tak dobrze. Ona baba psia jest i nie należeć do naszej kumplowskiej bandy.
Kiedyś pańciostwo wyjechali na bardzo długo i zostałem z dziadkiem...wow to były czasy...nie tylko karma codziennie ale dziadek codziennie dawał mi wielki kawał kiełbasy A jak jadę do niego na wakacje, to chodzimy pływać w jeziorze. Takiego fajnego mam dziadka.
Pańciostwo to trochę zazdrosne jest, bo gdy jest dziadek to wiadomo, że śpię z dziadkiem
Dzisiaj bardzo mocno pańcia mnie wykorzystała Pańciu pojechał na dolewkę żebym to ja wiedział co to jest? No ale jak wrócił to pachnie tą chemią...więc muszę przy nim leżeć.
Dobrze, że mogę leżeć, bo jak napisałem pańcia mnie wykorzystała...nosiła dzisiaj woreczki... he he bo się nie chciało nosić teczki
No dobra już nie będę taki...woreczki z tym czymś czarnym, żeby w domku było ciepło...no i wiecie co zrobiła..w pewnym momencie wzieła sanki i przywioązała mnie do tych sanek.
No to ja myślę...zabawa będzie...a ona woreczek na te sanki i że niby ja mam ciągnąć
No dobra..pociągnąłem...tylko że tak się zacząłem bawić, że zamiast do garażu to pojechałem na około domu.
Ale było super...hm..do czasu, aż się ten woreczek nie rozpadł i to czarne się nie rozsypało
Pańcia stoi...patrzy...no już myślę, będzie źle...na szczęście zaczęła się śmiać...no to ja biegiem do niej...hm...po tym czarnym i hops dać buziaka...
...no potem to się działo...
No to Ludźki do zaszczekania...bo muszę odpocząć
_________________ Gosia
nie oddam Cię kochany...będę walczyć z tą chorobą!
Hau dzisiaj uhuhuuu...na zasypanym Labkowym Wzgórku
Hohohohoooo jak cudownie...zasypało nas..a dzięki temu, że nas zasypało pańciu mój ukochany nie poleciał do tej stolycy
Najmłodsza nie poszła do szkoły...ale to chyba Ona najbardziej się cieczy, no ja też bo poszaleliśmy po śniegu...
Tylko ta pańcia...o mamusiu moja psia...co za maruda! Wszyscy zadowoleni ( ja najbardziej) a Ona od rana marudzi...
A że to strasznie napadało, a że musi odśnieżać, a teraz że ją plecy bolą i bawić się oczywiście kółeczkiem ze mną nie chce
Przecież ja wszystko widziałem i wiem, bo poszedłem z nią odśnieżać...
Pomagałem, kopałem w największych zaspach...ja nie wiem, brak wdzięczności. Im bardziej ja kopałem to ona bardziej mnie z tych zasp wyrzucała
A śniegu było cudownie dużo...zaspy takie przy bramie były, że aż mnie widać nie było Pańci też nie było widać, jak usypała górkę z tego śniegu...a ja potem na tą górkę hops...i dopiero było zabawy
A potem przyjechało takie wielkie coś na kółkach z taką wielką łopatą. Ojej jakie to straszne było i pańci mojej pomogło zebraż ten śnieg z ulicy przy domku...
Ja to coś..najpierw okrzyczałem, bo tutaj wjeżdza blisko mojej pańci, ale jak usłyszałem, że pańcia dziękuję to ja też głośno zacząłem wołać : " Serdecznie dziękujemy wielkiemu coś z wielką łopatą"
No naprawdę było cudownie, potem jeszcze przyszła Peti i hopsialiśmy na te górki...hmmm...a pańcia nas goniła. Tylko, że chyba nie chciała z nami się bawić
I coś Wam powiem...narzeka teraz i narzeka...a ja Wam mówię, trochę gimnastyki to mojej pańci się przyda Jak się nie chce z nami bawić na śniegu to niech chociaż robi nam takie cudowne puchowe górki
No....za oknem śnieg znowu pada...więc jutro pańcia znów nam górki zrobi a nawet większe
No to do jutra Ludźki kochane!
i UŚMIECH proszę...fajny śnieg za oknem jest
_________________ Gosia
nie oddam Cię kochany...będę walczyć z tą chorobą!
Na zdjęciu wariactwo w naszym domku które niby nazywa się sprzątanie świąteczne
U nas zawsze tak wygląda...najpierw pańcia opowiada jak to ona będzie sprzątała przed świętami.
No i wtedy to ja już się boję, bo wiadomo sprzątanie nie jest po drodze psom Bo po takim sprzątaniu dobrze by było, gdyby ten porządek był chociaż przez jeden dzień
A jak to zrobić, kiedy chcemy się bawić, biegać - a jak się biega to niestety lecą z nas nasze kłaczki...no a jak wrócimy ze spacerku, to przecież musimy się szybko z naszymi Ludźkami przywitać a nie czekać żeby wycierali nam łapki
No ale dzisiaj miało być sprzątanie...pańcia wyciągnęła taki wielki karton, żeby do niego ładować różne bardzo potrzebne rzeczy które jej się wydaje ,że są niepotrzebne.
No ale jak zaczęła wyciągać te niby niepotrzebne rzeczy to okazało się że większość jest potrzebne.
Skończyło się na tym, że sama weszła do tego kartonu ( hm...czyżby uważała się za niepotrzebną rzecz ) no i mnie zawołała.
A dla mnie to normalnie raj, móc się powydurniać z pańcią ...no i siedzieliśmy w tym kartonie...a na końcu ten karton się troszkę zepsuł bo jeszcze Peti i Najmłodsza chciały do niego wejść.
Oj ile było radości
Nwet Najmłodsza szalała, chociaż pańcia goni ją do łóżka, bo chora jest...tzn.ja tam nic nie czuję, żeby ona chora była, ale jest w domku
I na tym się nasze sprzątanie skończyło i bardzo dobrze, bo jak mówiłem sprzątanie to nie bardzo dobra rzecz dla psów
Teraz troszkę pospię, bo się zmęczyłem tym "sprzątaniem"- dobrze, że się troszeczkę pobawiliśmy, bo troszkę mi smutno, bo pańciu z tą dużą torbą wyszedł rano z domu, czyli niestety jak to mówi pańcia "poleciał do stolycy" wrrrrrr....nie lubię tej stolycy , bo zabiera mi pańcia
No to do zaszczekania i obyście Ludziki mieli takie sprzątanie jak my
_________________ Gosia
nie oddam Cię kochany...będę walczyć z tą chorobą!
Peti.....milion lat w zdrowiu i szczęściu za Twojego piesa! Jesteście lekiem na chandrę i różniste doły!
Ja miałam przez 10 lat Sunię przybłędę, do dziś nie mogę o niej zapomnieć...takiego psa nie było i już nie będzie. Wiosną, jak zdrowie i kondycja pozwoli, gnam do schroniska i może jakaś psinka mnie sobie wybierze.
Całusy dla całej Waszej Rodziny a pieseczkom całusy prosto w sznupki, choć wiem, że nie lubią
_________________ Człowiek potyka się o kretowiska, nie o góry.
Peti mój synek z zapartym tchem słucha jak mu czytam opowieści z labkowego wzgórza. On ma 5 lat. To ostatnio jego ulubiona lektura.
Ostatnio uczył się do szkoły krótkiego wierszyka na występ w jasełkach. I uparł się abym go tutaj napisała specjalnie od Szymona dla Berrego. No to piszę :-)
Właśnie doszły do stajenki
i z powagą się kłaniają
Spoglądając na dzieciątko
Przez modlitwę hołd składają
Co prawda nie ma to nic wspólnego z labkowym wzgórzem ale mały się uparł i już :-)
jaki ja biedny chory jestem i nikt mnie nie żałuje
zamista żałować biednego chorego psa, to słyszę " no Berruś sam jesteś sobie winien"
"Tyle razy Ci mówiłam żebyś tego nie robił" - jasne! tyle razy mówiła, ale do psa to trzeba inaczej...psu trzeba inaczej tłumaczyć...hm...nie wiem jak ale inaczej
A dlaczego chory jestem?
No to znowu mogę powiedzieć wina pańci bo przecież nie musiała mnie prosić o pomoc znów przy odśnieżaniu mogłem zostać w domku i leżeć w ciepełku
Najpierw rano, poprosiła mnie, żebym był jej ochroniarzem, gdy odprowadzimy Najmłodszą na autobus rano do szkoły ( bo Najmłodsza już przestała być chora )
Biedny pies...zimno, ciemno. wokoło jakieś dziwne zapachy a one mnie ciągną w ten mróz.
Fakt, skorzystałem, bo mogłem być wreszcie sam ( bez Peti) i mogłem pobiegać.
Ale po powrocie już nie można było psa zostawić wymęczonego byciem ochroniarzem w domku, tylko "Berruś chodź odśnieżymy )
No i poszliśmy...ale czy to moja wina, że pańcia też zaprosiła Peti na dwór? Przecież ona w niczym nie pomaga, no ale nie...musiała też wyjść
Na początku było w miarę dobrze...ja pomagałem potem biegaliśmy, ale nagle Peti mówi do mnie " Berry zobacz ile lodu tutaj jest...napewno jest dobry...bo to napewno do jedzenia....ale Ty napewno go nie zjesz"
Ja nie zjem??? ja nie zjem??? oczywiście że zjem
Hm...no i zjadłem..trochę dużo tego lodu tam było.....i nagle jak nie zaczął mnie brzuszek mój biedniutki boleć...ojojojjjjj...strasznie.
A ta małpa Peti stoi i się śmieje
No i jestem taki chorutki...leci mi woda z pyszczka...normalnie jakbym kranik miał w pyszczku
Ale ja się zemszczę....już Peti niech się szykuje...zobaczymy co ona zje
No to do zaszczekania...au...au..au...
Powiedźcie sami: Czy to moja wina??? Tyle dobrego z tego, że pańciu, który wrócił z tej stolycy mnie żałuje...tylko ta pańcia taka oszczędna w żałowaniu
[ Dodano: 2010-12-17, 12:27 ] Kochana Edi...wielki liz prosto w kochany buziaczek odemnie dla Szymonka - Berruś
_________________ Gosia
nie oddam Cię kochany...będę walczyć z tą chorobą!
Szymon bardzo dziękuje i prosił mnie abym napisała od niego jeszcze kilka słów do Berrego.
Kochany Berry. Jesteś ślicznym pieskiem. Lubię ogladać Twoje zdjęcia i z wielką ochotą słucham jak mama czyta mi Twoje przygody.
Wiesz,ja też miałem pieska-małą suczkę. Nazywała się Sara. Była bardzo fajna. Moi rodzice i bracia śmiali się że czasami wyglada jak wiewiórka z filmu Epoka lodowcowa.
I kiedyś moja mama poszła rano z Sarą na spacerek. Spuściła ją ze smyczy że pobiegała sobie trochę. Potem wróciły i Sara została z domu a z kolei ja z mamą poszedłem na spacer. Jak wróciliśmy to Sara nie wybiegła jak zawsze żeby się z nami przywitać tylko leżała pod łóżkiem. Pamiętam że mama powiedziala że czuć od niej jakiś dziwny zapach a z pod ogonka leciała jej krew. Mama wzięła ją na rece i pojechała z nią do lekarza. Jak wróciły to powiedziała że według pana doktora ktoś dał naszemu pieskowi jakąś truciznę. Dał jej zastrzyki i kazał ją obserwować. Powiedział mamie że ma znią przyjechać na drugi dzień na kolejny zastrzyk ale że jeśli jej stan się nie poprawi to trzeba będzie jej dać taki specjalny zastrzyk żeby zasnęła i nie męczyła się.
Po południu miałem z rodzicami jechać do babci ale mama zauważyła że Sara wygląda gorzej i zadzwoniła to tego pana doktora a On kazał od razu z nią przyjechać. Wię pojechałem do babci tylko z tatą.
A jak wróciliśmy do domu to mama bardzo płakała. Powiedziała że nawet nie zdążyła pojechać z Sarą do lekarza i że Sara zasnęła jej na rękach i poszła do nieba dla piesków.
Było mi strasznie smutno.
Mój starszy brat bardzo płakał. Mamusia powiedziała że Sara była z nami 10 lat-ja tak długo jej nie znałem ale bardzo ją lubiłem.
Teraz proszę rodziców aby mi przyprowadzili nowego pieska. Mama i moi bracia bardzo chcą ale tatuś coś nie za bardzo. Powiedział ,że Sara była wyjątkowa i na razie nie wyobraża sobie aby jej miejsce zajął inny piesek. Ale mam nadzieję,że kiedyś zmieni zdanie.
Berry jesteś ślicznym pieskiem i Pati też jest fajna.
A tak wyglądała moja śmieszna Sara.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum