To jakiś koszmar , chciałabym się z niego obudzić.
Dronka , jesteś silną kobietą. Ja nie mam tyle siły , dzisiaj w nocy spałam chyba 1 godzinkę i mam strasznego doła.
Co prawda mama rano miała fajny humor , była fryzjerka zrobiła super fryzurkę ale jak mama obejrzała się w lustrze to problem. Zauważyła , że ma opuchnięta twarz i szyję . Musiałam jej wytłumaczyć , że to po tabletkach. To się wściekała , że dali jej prochy przed radioterapią a nic z nią nie robią.
Czyste szaleństwo ! W nocy się na nią wściekłam , nakrzyczałam i mam doła.
Czyste szaleństwo ! W nocy się na nią wściekłam , nakrzyczałam i mam doła.
Zmienność nastrojów chorego też się może zdarzyć a my opiekujący staramy się zachować zimną krew, opanowanie ale zdarza się i najbardziej spokojnemu człowiekowi wybuchnąć. Krzyknęłaś bo byłaś zmęczona, bo mama "coś", stało się i pewnie nie raz stracisz cierpliwość i to pewnie się zdarza nie tylko u Ciebie. Staraj się zrozumieć mamę, że cierpi, że boi się, że ma zmienne nastroje a czasami może być nawet upierdliwa (przepraszam za określenie), złośliwa, uparta, czasami jest to wina charakteru, czasami choroby, ale dasz radę, jak my wszyscy.
AniaT napisał/a:
To się wściekała , że dali jej prochy przed radioterapią a nic z nią nie robią.
Może spróbuj mamie powiedzieć, że właśnie robią, dają Jej tabletki, żeby przygotować do tej radioterapii. Czasami chory chce wiedzieć wszystko i jakoś to sobie poukłada w głowie, w jakiś sposób zaakceptuje to co się dzieje a czasami nic nie chce wiedzieć, że może to sprawi, że jakoś to będzie a innym trzeba dawkować informacje a może nawet użyć małego podstępu, ale tylko takiego, który coś pozytywnego wniesie, nawet psychicznie.
Dziewczyny, jakże Wam współczuję, rozumiem Was doskonale, od prawie dwóch lat przechodzę piekło na ziemi z dwojgiem najbliższych mi chorych onkologicznie plus ojciec staruszek z ciężkim POCHP. To nie jest nasza wina, że czasami doprowadzone zmęczeniem, bezsilnością wybuchamy, to jest wina tego pieprzonego systemu, który pozostawia nas same z pracą ponad ludzkie siły, kolejki do lekarzy, walka dosłownie o wszystko i brak opieki psychoonkologicznej czyni z nas herosów, a tak naprawdę to jesteśmy poturbowanymi psychicznie i fizycznie kobietami. Czasami trzeba huknąć, krzyknąć, aby osiągnąć cel. Dziś zrobiłam swojej ciężko chorej matce karczemną awanturę i zagroziłam jej pozostawieniem na pastwę losu, jeśli nie da zaprowadzić się do psychiatry i poddać leczeniu swojej depresji. Wiecie co? Zgodziła się!!!!!!!! Nie mam wyrzutów sumienia! Czuję ulgę.
Aniu, tak czytam i myślę, zapytaj, czy lekarz może mamie przepisać jakieś leki, które nieco ją uspokoją? Nie będzie się buntować przy zostawaniu z opiekunką, Tobie będzie też łatwiej.
_________________ "Jesteś duszą Wszechświata i duszy Wszechświatem!" (złotousty Tuwim)
Dronka ,
Mama ogólnie jest świadoma. Ona po tych lekach jest słaba i ma tego świadomość.
Nie wyobrażam sobie abym podała mamie jakieś leki na uspokojenie i żeby przyszła do niej opiekunka.
Jak dołożę jej jeszcze leki na uspokojenie to całkiem opadnie z sił. A tak to przynajmniej ma przez jakiś czas "zrywy" świeżości.
Witam Was po dłuższej przerwie.
W całym tym zamieszaniu nie miałam czasu ani nawet siły napisać co się dzieje.
Nadal nie mamy terminu na radioterapię,czekamy. Była Lekarka z hospicjum , nawet mamie się spodobała.
Mama nie wie , że to Lekarz z Hospicjum. Była , zbadała mamę , mama ma stłuczoną kość ogonową już nie pamiętam czy Wam o tym pisałam. Wiec ją boli okropnie i narzeka. Ma problem z chodzeniem , teraz nawet do toalety nie może iść.
W nocy śpi z przerwami , godzina snu i 1,5 siedzenia bo albo jest głodna , albo jakieś bzdury jej się śnią.
Więc i ja też tak sypiam. Rano pędzę do pracy , po pracy na zakupy , apteka bo codziennie coś trzeba.
Potem do domu , sprzatanie , pranie gotowanie i mycie mamy. Byłam na L4 i opiece , potem z mama siedział w domu wnuk :-) a od 3 dni zostaje sama w domu jak ja wychodze do pracy.
Ponieważ nadal ze mna prowadzi wojne o opiekunke. Az do dzisiaj , jest strasznie opuchnieta i Lekarz przepisał jej leki na odwodnienie. Dzisiaj wzieła pierwszy raz i się wystraszyła , bo często robiła siku .
Aż , zmoczyła łózko , chciała wyrzucić spod siebie podkład i prześcieradło i spadła z łózka.
Nie mogła wejśc na niego i zadzwoniła do mnie , płakała .Nic takiego się nie stało ale o mało zawału w pracy nie dostałam..
Po rozmowie , którą teraz odbyłyśmy ma mi dac do jutra odpowiedz w sprawie opiekunki.
Mam nadzieje , że się wsytraszyła i zgodzi sie na ta opiekunke.
Aż , zmoczyła łózko , chciała wyrzucić spod siebie podkład i prześcieradło i spadła z łózka.
Nie mogła wejśc na niego i zadzwoniła do mnie , płakała
Może to będzie argumentem dla mamy, że nie może być sama w domu. Wytłumacz mamie, że nie zawsze będziesz mogła w każdej chwili do Niej podjechać lub zapobiec czemuś co może się zdarzyć.
Mama ze swoją chorobą nie powinna być sama, wiesz o tym i teraz trzeba Ją przekonać do opiekunki, bo na prawdę mogą się wydarzyć różne sytuacje i mama sobie nie poradzi sama.
Marzenko, dokładnie tak zrobiłam. Skłamałam , że więcej mnie szefowa nie zwolni z pracy do domu.
I że musi wybrać albo przestane pracować i nie będziemy miała z czego żyć ale będę z nią tylko nie wiem gdzie będziemy mieszkać. Albo przyjdzie Pani , która poda jej ciepłe jedzenie i herbatę , ewentualnie pomoże jej zmienić pampersa i że to będzie opiekun medyczny a nie Pani od sprzątania czy gotowania.
A z innej beczki , martwi mnie strasznie , że mamie spuchły bardzo nogi. Ma dwie wielkie "banie" jeżeli mogę tak powiedzieć. Jedna noga puchnie aż do kolana. Czy to normalne ?
Co prawda Lekarz dał te leki na odwodnienie , wyniki badań ma w normie , lekko podwyższony kwas moczowy ale naprawdę nieznacznie. Co może być spowodowane jej stanem nerek , ewentualnie tym że
badanie nie było robione na czczo . Ponieważ moja mama ogólnie od 2 tygodni nie bywa na czczo. Cały czas je , praktycznie co 2 lub 3 godziny, nawet w nocy.
Zauważyłam też na stopach od spodu oraz na dłoniach zaczerwienienie , tak jakby cały czas się podpierała na dłoniach lub chodziła.
Elektrolity ma w normie , kreatynina też dobra , nawet lepsza niż przed szpitalem. Hm.... aczkolwiek mniej moczu spływa do worka (nefrostomia) , wcześniej przez cały dzień był 1 litr tak teraz jest 0,5 litra.
Czyżby ten steryd tak działał , że wszystko zatrzymuje ?
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Witam Was znów po przerwie.
Na przywitanie powiem Wam , że tak naprawdę to nie wiem czy żyję jeszcze.
Od 2 dni proszę Lekarza z hospicjum o przyjazd do mamy i co ? Wszyscy inni są chyba w gorszym stanie niż mama. Bo Pani Doktor nie ma czasu dla nas , chyba że zgodzę się na wizytę po 23:00 , to jest chore. A mama ma albo grzybice jamy ustnej albo pleśniawki po tych sterydach.
A po 23-ej jest tak padnięta , że nie mogę podnieść się z krzesła czy fotela. Dzisiaj miała byc Lekarka ale mamie wypadła nefrostomia i niestety musiałam jechac z nią do szpitala.
I znów jazda z pogotowiem, teraz musze załatwić zlecenie na transport bo inaczej zapłacę 160 zł.
W szpitalu wielka kicha , nie byli wstanie założyc tej neforstomii , załamałam się. Kazali sprawdzać czy będzie miała gorączkę i w razie "w" wtedy przyjechać. A mama coraz bardziej opuchnieta, nie jest wstanie wstać nie mówię już o chodzeniu.
Nie mam już siły. Czuje się pokonana , radioterapia może na 2 miesiące . Nie wiadomo bo nie ma miejsca trzeba czekac.
Aniu, jak nie ma wyjścia, zbierz jakoś siły i doczekaj godziny 23-ciej, lekarka z hospicjum poradzi coś na złagodzenie objawów u Twojej mamy. Swoją drogą też dzielna i silna z niej kobieta skoro ma siłę na wizyty u chorych o takiej godzinie, to bardzo dobrze o niej świadczy, musi mieć wielkie serce.
Trzymaj się , pozdrawiam.
Basiu , jestem egoistką. Z jednej strony rozumiem , że są na tą chwilę bardziej potrzebujący.
Ale jak patrzę na mamę to ona jest dla mnie najważniejsza i najbardziej potrzebująca.
Jak się nie śpi cała noc albo śpisz po 2 h , w dzień pracujesz to ciężko wytrzymać do 23-ciej.
Łapię każdą okazje na drzemkę. Jak prosiłam aby była w dzień bo Pani Doktor mogła być wcześniej , tak przynajmniej mówiła. To nie chciała się zgodzić abym wyskoczyła z pracy na tą wizytę i tego nie rozumiem.
Mogłam wyjść z pracy , byc na wizycie a potem znow do pracy a ona sie upierała , że szkoda się zwalniać.
Coś mi tu nie pasuje. Albo Lekarz może przyjechać rano albo nie . Nie lubię jak ktoś kombinuje i dziwnie tłumaczy że szkoda. Praca jest moim zmartwieniem nie Lekarza. Lekarz może lub nie i jasno mówi o której godzinie przyjedzie.
Nie można się umawiać i nie przyjechać . moim zdaniem powinna dać znac , że niestety nie może i ok. Radzimy sobie wtedy inaczej.
Przepraszam ale jestem rozczarowana , może źle ją oceniam. Może już za bardzo zmęczona jestem tym wszystkim i sytuacja mnie przerosła.
A właśnie wczoraj o Tobie myślałam, bo ja ostatnio też sobie nie radzę.
Mogę Ci wytłumaczyć postępowanie tej lekarki, chociaż rozumiem Twoje rozgoryczenie. Lekarz z hospicjum nie może dać słowa że będzie, bo zawsze coś mu może wyskoczyć. A poza tym tylko bardzo orientacyjnie może wyliczyć ile mu zajmie u jednego pacjenta. To nie przychodnia, czasami rodzina nie wypuści aż nie omówi wszystkiego 3 razy. No i jak Ty powiedziałaś że wyskoczysz z pracy, to ona oczyma duszy zobaczyła jak klniesz bo ona utkwiła gdzie indziej. I Wasza rozmowa była właśnie taka jaka była.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum