Chciałabym przytoczyć wam historię mojej babci, która jest dla mnie jak matka.
Jakieś dwa lata temu moja babcia przeszła operację ponieważ wykryto u niej oponiaka. Oponiak był niezłośliwym guzem mózgu. Szybko wróciła do zdrowia, a kontrolne TK głowy pokazywały, że jest już wszystko w porządku.
Babcia do listopada 2015 roku czuła się bardzo dobrze. Miewała problemy z chodzeniem, męczyła się, ale to jak większość starszych osób.
Na wszystkich świętych wszystko się zmieniło. Zaczęła czuć się coraz gorzej nikt nie wiedział co jej jest, a lekarz wynajdywał kolejne choroby i kolejne leki.
Babcie bardzo bolała cała kość twarzy po prawej stronie, oko, głowa i gardło również po prawej stronie. Lekarz twierdził, że ma anginę ale antybiotyki nie pomagały. Wystawił również skierowanie do laryngologa, który zajął się tylko gardłem. Twierdził, że jest lekko zaczerwienione i przepisał jej jakieś płukanki ziołowe. Babcia czuła się coraz gorzej, a ja myślałam, że może ma zapalenie ucha jednak i to laryngolog wykluczył.
Po miesiącu lekarz rodzinny przepisał jej od nowa te same antybiotyki na anginę, których moja babcia jak to ona nie brała do końca bo źle się po nich czuła. Ból był już taki, że nie mogła spać i płakała. Pomyślałam , że może mieć problem z zębami. Nigdy nie chodziła do dentysty, a swoje które jej pozostały nie były w dobrym stanie. Dentystka wyrwała jeden ząb i nic, drugi ząb i nic. Mówię zrezygnowanej babci, że może zrobi sobie prześwietlenie takie panoramiczne zębów bo może ma jakiś zatrzymany w kości i dlatego sprawia jej tyle bólu. Okazało się, że ma w miejscu 2 i 3 ząb. Po zabiegu chirurgicznym dalej cierpiała dzisiaj mówi, że już ją w tamtych miejscach nie boli.
W między czasie lekarz skierował ją na badania krwi oraz moczu ponieważ miała problem z oddawaniem moczu. Wyniki kiepskie przedstawię je na końcu postu.
Od miesiąca babcie zaczęły boleć boki, dziadek mówił jej, że mogą to być płuca albo kręgosłup bo cierpi na osteoporozę, którą zaniedbała. Została skierowana na RTG kręgosłupa i klatki piersiowej. Na RTG okazało się, że ma szary cień wielkości 35 mm o charakterze tu-rozrost. Lekarz rodzinny oświadczył jej, że ma raka i wystawił zieloną kartę.
Babcia jest załamana, tyle czasu chodziła po lekarzach i nikt nie potrafił jej pomóc.
Chciałabym się zapytać co o tym wszystkim sądzicie, czy faktycznie lekarz ma racje ? Jakiś miesiąc temu miała robione USG jamy brzusznej żadnych zmian wszystkie narządy w normie jedynie mały kamień na nerce. Babcia strasznie zaczęła dyszeć, szybko się męczy i świszczy jej jak oddycha jakby miała dziurę w tchawicy.
Dodam, że w jej rodzinie od strony jej mamy chorowali na gruźlicę jak również babci tata chorował na gruźlicę. Czy może być to pomyłka ? Czy każdy cień świadczy o nowotworze złośliwym ?
Poniżej w załączniku przedstawiam babci wyniki krwi oraz moczu.
RTG klatki piersiowej nie mam, ale pamiętam, że było opisane okrągły cień 35 mm o charakterze tu-rozrost w prawym płucu ( pamiętam, że w dolnej części ) oraz ślad płynu w szczelinie skokowej płuca prawego.
[ Dodano: 2016-03-02, 20:58 ]
W jaki sposób można edytować post ? Ponieważ zapomniałam dodać ważnej informacji, że babcia ma 65 lat oraz jest osobą palącą od 18 roku życia.
21.12.jpg Wątrobowe ALAT oraz AspAT data 21-12-2015
Trzeba koniecznie poszerzyć diagnostykę. W opisanym przez Ciebie opisie z RG jest podejrzenie guza tu-rozrost, jaki to guz trzeba przebadać. Koniecznie trzeba zrobić TK płuc. Babcia jest palaczką, do tego ma objawy ze strony płuc więc dalsze badania są koniecznością.
Dostaliśmy skierowanie do poradni torakochirurgicznej, zarejestrowałam babcię na 8 marca.
Sporo przeszła więc mam nadzieję, że nie będzie to nowotwór złośliwy chociaż rozumiem, że na to taki guz wskazuje ?
[ Dodano: 2016-03-02, 22:06 ]
Mam jeszcze pytanie odnośnie zielonej karty tej onkologicznej. Czy jeśli zostanie skierowana na TK płuc będzie czekała tak długo jak w przypadku zwykłych skierowań do roku czasu ? Czy w takim przypadku jest to wszystko przeprowadzane szybciej.
We wtorek babcia miała mieć wizytę u torakochirurga w Prabutach jednak ze względu na daleki dojazd babcia zdecydowała się na wizytę w poradni torakochirurgicznej w Gdańsku. Wizytę miała wczoraj, godziny stania w kolejkach i okazało się, że tam gdzie została skierowana pacjenci czekają już po rozpoznaniu albo na skierowanie na chemię albo na operację. No i zaczęło się bieganie od szpitala do szpitala. W końcu babcia trafiła do Centrum chorób zakaźnych płuc i gruźliczych bodajże, tam Pani doktor kazała zarejestrować się na TK i ma go 14.03. Obejrzała płytkę z RTG, zbadała, osłuchała i wypisała całą kartkę A4. Niestety nie było mnie z babcią i nie wiem co tam jest napisane. Wypytywałam ją, ale nie chciała o tym rozmawiać, powiedziała tylko, że tak jak na zdjęciu RTG ma guza na prawym płuca oraz powiększone węzły chłonne ( nie pamiętam jakie szyjne, albo śródpiersia). Pani doktor powiedziała, że babcia musi jak najszybciej trafić na oddział, aby mogli zrobić jej wszystkie potrzebne badania. Dzisiaj dostała telefon, że ma się zgłosić do szpitala w poniedziałek rano.
Babcia bardzo cierpi z bólu, a ketonal już nie pomaga bo bierze go od Grudnia. Dzisiaj słyszałam jak babcia prawie płakała z bólu :( Mówi, że bolą ją plecy, nie wiemy czy boli kręgosłup czy płuca czy wszystko razem. Lekarka kazała brać dalej ketonal
Wiem, że to nie miejsce na takie żale, ale nie mam się nawet komu wygadać. Widzę i czuje, że cierpi i to od listopada zeszłego roku. Jestem taka zła na cały świat i jej lekarza prowadzącego. Gdyby skierował ją wcześniej na to RTG może była by już po operacji, a lekarz wymyślał ciągle angina i dalej angina, a to zastrzyki w pośladki na stany zapalne stawów, a nie pomagało nic no i masa antybiotyków na zapalenia i zakażenia. Wiem, że lekarz to też człowiek, ale rozumiem gdyby nie było takiej techniki jaką mamy dzisiaj, która pozwala prześwietlić zobaczyć czy nic się nie dzieje to jeszcze bym zrozumiała bezmyślne podawanie tony leków.
Pierwszą poważną chorobę babci tzn. Oponiaka bardzo przeżyłam. Przy takich sytuacjach kiedy ktoś bliski cierpi odsuwam się w cień i odcinam od świata, a teraz to paskudztwo. Starcie z oponiakiem babcia przeszła fenomenalnie. Drugą dobę po operacji biegała po oddziale i pomagała innym, a pielęgniarki musiały podłączyć jej kroplówkę żeby nie biegała. Dlatego też teraz kiedy babcia znowu choruje wszyscy mówią, że będzie dobrze. Mój tata i mój narzeczony mówią mi żeby się nie martwić że będzie dobrze, ale jak ma być dobrze jak w takim stanie babcia nigdy nie była ? Boję się, że nie będę mogła się nią zająć, że choroba i jej stan będzie pogarszał się z dnia na dzień, a mnie nie będzie. Kończę teraz studia, po uzyskaniu absolutorium wzięłam rok urlopu dziekańskiego. Pracy nie mogę znaleźć na pracę w zawodzie za małe doświadczenie, a w pracy poza zawodem nawet nie odpowiadają na moje CV Dzień przed wystawieniem babci zielonej kart podpisałam umowę na 3 miesiące na praktyki. Bardzo się cieszyłam z tych praktyk, ale w takiej sytuacji nie wiem teraz co zrobić. Umowę mogę zerwać, ale spale za sobą most w firmie, która kiedyś mogła by być moim potencjalnym pracodawcą, a z drugiej strony jeżdżąc do babci tylko w weekend mam wyrzuty sumienia, że jest sama, a ona mnie wychowała więc jest dla mnie jak matka.
Ale się rozpisałam, ale wasi bliscy zmagają się również z tym paskudztwem więc mam nadzieję, że chociaż wy zrozumiecie moje smutki.
Chyba każdy z nas tutaj przeżywa chorobę swoich bliskich, inaczej pewnie by nas tu nie było. Mój tata również choruje od listopada 2015, u niego diagnostyka również trwała długo, a w styczniu i na początku lutego stan był już naprawdę bardzo zły, głównie ze względu na ból i problemy z oddychaniem. W chwili obecnej jest już po drugiej chemii, a w poniedziałek jedzie na radioterapię, potem kolejna chemia na koniec marca. O ile diagnostyka trwała długo, w tym 3 razy robiono biopsję, więc oczekiwanie na wyniki wydłużyło wszystko, o tyle od 9 lutego jesteśmy już na etapie leczenia. Zdaję sobie sprawę, że szans na całkowite wyleczenie nie ma, bo choroba jest zbyt zaawansowana, ale jeśli chodzi o stan taty, na ten moment jest znacznie lepiej. I to jest najważniejsze. Ciągle bierze leki przeciwbólowe, ale w trochę mniejszej dawce.
Mnie również jest ciężko, bo spadło na mnie dużo dodatkowych obowiązków, a przecież mam pracę, męża, mieszkam osobno, nie mam taty pod ręką cały czas. Chcieliśmy się z mężem starać o dziecko, ale na ten moment wiem, że nawet gdyby udało mi się zajść w ciążę, to mój stres byłby dla dziecka bardzo zły i niewskazany. Wiem, że w takiej sytuacji jest kilka innych dziewczyn z forum, których wątki śledzę. Wiem też na swoim przykładzie, że w takich chwilach jak teraz, kiedy trzeba walczyć z chorobą o najważniejszych dla nas ludzi, jesteśmy w stanie zmobilizować się do maksimum. Czasem brakuje czasu dla siebie, czasem nie mam siły wstać rano z łóżka, ale wiem że muszę. Szczególnie, że jestem takim typem, który uważa, że sam musi wszystkiego dopilnować, bo nikt inny nie zrobi tego dobrze Głowa do góry, nie możesz się załamywać, bo to najgorsze co możesz teraz zrobić. Może wydaje Ci się, że to tylko puste słowa, ale piszę tak m.in. na podstawie obserwacji mojego taty i innych chorych, których widziałam na oddziale chemioterapii. Zdecydowanie Ci pogodniejsi lepiej znoszą walkę z chorobą.
Dziękuję za miłe słowa Moja babcia się załamała do tego straszny ból.
Wiem, że jak przyjdzie co do czego to człowiek nawet nie wie skąd, ale nawet resztki sił znajduje. Jakoś będę musiała dać radę jeżdżąc między czterema miastami, tak mi się trafiło. W jednym mieszkają dziadkowie, w drugim babcia będzie w szpitalu, w trzecim ja odbywam praktyki, a w czwartym mieszkam. Nie mam sił od tego zamartwiania się, a powinnam się zebrać w sobie i napisać jak najszybciej swoją pracę dyplomową, będzie mi wtedy o wiele łatwiej poświęcić się babci.
Rozmawiałam dzisiaj z nią przez telefon strasznie się czuje, ledwo co oddycha i strasznie boli ją w piersiach, nawet rąk nie może podnieść. Lekarka o której pisałam w poprzednim poście mówiła jej, że ma powiększone węzły na karku. Ja mam od razu czarne myśli, że ma już może przerzuty... Boję się, że będzie tak zaawansowana choroba, że nie podadzą jej nawet chemii. Czy jest możliwość, że w razie postępowania choroby i podawania chemii zacznie się ona cofać ? Wiadomo, że nie wyleczy się tego do końca, ale żeby cofnęła się do tego stopnia, żeby mogli ją poddać operacji w celu usunięcia płuca ? Pewnie źle określiłam co mam na myśli, ale mam nadzieję, że mnie ktoś zrozumie.
Wszystko idzie prawidłowo, babcia w poniedziałek trafi do szpitala, tam zrobią Jej TK płuc i najprawdopodobniej pobiorą z płuc materiał do badania hist.pat. Trzeba będzie na wynik trochę poczekać ok. 14 dni wtedy lekarze będą mogli wdrożyć leczenie.
Jeżeli babcię tak strasznie boli, to wezwijcie pogotowie, żeby podali jakiś lek dla uśmierzenia tego bólu, nie powinna tak babcia cierpieć, do poniedziałku jeszcze trochę a taki silny ból Ją osłabia. Można powiedzieć jak przyjadą, że podejrzenie jest raka u babci, jest w trakcie diagnostyki i na pewno pomogą uśmierzyć ból.
Milix napisał/a:
Boję się, że będzie tak zaawansowana choroba, że nie podadzą jej nawet chemii.
Chemię mogą podać jak już będzie wiadomo co to jest, tylko przy zaawansowanym raku będzie to chemia paliatywna, nie lecząca ale przedłużająca życie i poprawiająca jakość tego życia. Ważny jest też stan babci, choroby współistniejącego, wyniki z krwi, to wszystko ma wpływ na podanie chemii.
Milix napisał/a:
......żeby cofnęła się do tego stopnia, żeby mogli ją poddać operacji w celu usunięcia płuca ?
Z tym może być problem, bo jeśli choroba jest mocno zaawansowana, są przerzuty w węzłach chłonnych, to rak może się rozsiewać dalej, czyli operacja i usunięcie zmiany w płucach nic raczej nie da, ale oczywiście tutaj lekarze Wam wszystko powiedzą po badaniach, teraz to tylko rozważamy co może być a co nie.
Nie masz nikogo do pomocy, kto pomógłby Ci w opiece nad babcią? samej może Ci być trudno, zwłaszcza jak nie mieszkasz z babcią.
Możecie pomyśleć już o Poradni leczenia bólu, jeśli gdzieś jest w pobliżu, później hospicjum domowe, ale to dopiero jak już będzie wiadomo co babci dolega i jakie lekarze mają plany wobec babci.
Ból jest bardzo silny bo od dłuższego czasu. Teraz jest gorzej z dnia na dzień ponieważ babcię boli dodatkowo kręgosłup. Babcia zaniedbała swoją osteoporozę, przestała robić badania, a przez to lekarze przestali jej zapisywać leki na dolegliwość. W wyniku RTG kręgosłupa miała opisane, że są osteofity oraz widoczne pęknięcia czy też złamania kręgosłupa. Myślałam początkowo, że to w wyniku postępującej osteoporozy, ale z tego co czytałam na forum może być to również spowodowane nowotworem sama już nie wiem.
W jaki sposób zostaje przeprowadzone rozpoznanie czy komórki nowotworowe zaatakowały już węzły chłonne ? I czy w takich przypadkach, aby zdiagnozować czy istnieją już przeżuty odległe robi się TK całego ciała czy może w inny sposób ?
Z babcią mieszka dziadek, ale babcia zawsze była troszkę marudna więc dziadek z czasem zaczął podchodzić już do tego z dystansem zwłaszcza, że ich małżeństwo nie było kolorowe z powodu picia alkoholu przez dziadka. W tym samym mieście mieszka mój tata, ale od pracuje od 4 do 18 nawet więc w tygodniu wpadnie na chwilę i w weekend ponieważ sam wychowuje jeszcze dwie dorastające nastolatki.
Czy taka poradnia leczenia bólu przy takich chorobach pomaga ? A co do hospicjum domowego, przeraża mnie ogólnie myśl o hospicjum, nie wiem dlaczego ale kojarzy mi się to z ludźmi już umierającymi, nie wiem nawet jakby babcia zareagowała na to.
Kurcze cały czas sobie powtarzam, że to niekoniecznie musi być nowotwór. Przy oponiaku też były zmartwienia strach, prawdopodobieństwo śmierci, ale wszystko skończyło się dobrze.
Ogólnie to babci siostra umarła na raka piersi, a raczej z powodu przerzutów. Dziadków syn, brat mojego taty miał raka jąder, zmarł w szpitalu kilka dni po operacji z powodu zatoru. Mojego dziadka brat zmarł z powodu przerzutów od raka krtani. Przeraża mnie to wszystko.
[ Dodano: 2016-03-11, 20:12 ]
Chciałabym jeszcze zapytać czym się różni chemia od chemii palitatywnej przedłużającej życie ?
wyniku postępującej osteoporozy, ale z tego co czytałam na forum może być to również spowodowane nowotworem
może, ale na razie wciąż nie wiemy co babci jest, podejrzewamy że rak, tak przynajmniej wstępnie wygląda.
Milix napisał/a:
W jaki sposób zostaje przeprowadzone rozpoznanie czy komórki nowotworowe zaatakowały już węzły chłonne
W badaniach obrazowych typu TK, Rezonans, usg widać węzły chłonne i jeśli są zmienione, powiększone mogą sugerować, że coś się złego dzieje.
Milix napisał/a:
aby zdiagnozować czy istnieją już przeżuty odległe robi się TK całego ciała czy może w inny sposób
Często pierwszymi badaniami jest TK lub rezonans płuc, jamy brzusznej, głowy, jeśli jest podejrzenie lub jeśli pacjent uskarża się na jakieś dolegliwości. Czasami onkolog daje na badanie PET, jest to badanie całego organizmu czy są gdzieś zmiany przerzutowe.
Milix napisał/a:
Czy taka poradnia leczenia bólu przy takich chorobach pomaga ?
Pomaga, tam pracują specjaliści, którzy potrafią ustawić leczenie przeciwbólowe, sama nazwa na to wskazuje.
Milix napisał/a:
....hospicjum domowego, przeraża mnie ogólnie myśl o hospicjum, nie wiem dlaczego ale kojarzy mi się to z ludźmi już umierającymi,
Mylne pojęcie, oczywiście zajmują się osobami dla których medycyna nie ma już metod leczenia ale są nieocenieni w pomocy nad ciężko chorym, pomagają przejść ten trudny okres choroby, są wizyty lekarza, pielęgniarki w domu, nie ma problemu z lekami a przede wszystkim pomagają ulżyć w cierpieniu.
Milix napisał/a:
czym się różni chemia od chemii palitatywnej przedłużającej życie ?
Jeżeli jest szansa na wyleczenie to dostaje pacjent chemię, która może być silniejsza, jest więcej cykli jej podawania, tak na chłopski rozum, leczenie paliatywne to tak jak napisałam leczenie żeby zapewnić jakość życia i może trochę przedłużyć.
Nie wybiegaj w przyszłość, bo będziesz się tylko denerwowała a na to przyjdzie jeszcze pora, zachowaj siły na potem. Teraz najważniejsza sprawa zdiagnozować babcię i zobaczymy jakie kroki podejmą lekarze po diagnozie. Będą znane wyniki, na pewno na forum dostaniesz stosowne rady.
Trzymaj się, masz na szczęście sporo bliskich wokół siebie i razem dacie sobie radę.
Mój tato zmarł rok temu na raka płuca, choroba położyła go w dwa miesiące.
Cztery miesiące później na bakteryjne zapalenie mózgu zmarła moja mama. Oboje mieli 58 lat.
Jeżeli chodzi o uśmierzanie bólu, to mój tato, zanim trafił pod opiekę HD i dostawał podskórnie morfinę, od lekarza rodzinnego miał przepisany Poltram Combo. Lekarka w przychodni powiedziała nam, że to najsilniejszy lek, jaki może wypisać. Słyszałam, że ludzie bywają po nim otumanieni - na podstawie mojego taty nie mogę niestety nic powiedzieć, bo dwa miesiące przed śmiercią dostał udaru (na tle nowotworowym, jak się później okazało), był splątany i z afazją, więc trudno mi powiedzieć czy lek dodatkowo na niego wpłynął. Na pewno przesypiał po nim spokojnie noce.
Trzymam kciuki za Twoją Babcię i za Ciebie!
zastanawiam się dlaczego akurat nas to musiało dotknąć, dlaczego akurat teraz.
Każdy z nas by musiał sobie zadać takie pytanie, dlaczego nas, dlaczego moją mamę, męża, dziadka, babcię, ciocię, nie ma na to odpowiedzi, można powiedzieć a dlaczego nie nas, bo co jesteśmy lepsi, gorsi, wyróżnieni, za karę, nie znamy odpowiedzi tak wyszło i już. Może genetyka, może predyspozycje, może stres, złe odżywianie, może, może........., tak padło i nic na to nie możemy poradzić. Teraz choroba nowotworowa rozprzestrzenia się jak grypa (no może prawie), rozejrzyj się wokół ile osób choruje, zobacz ile nas jest na forum i wszystkim nam jest z tym bardzo źle. Dlaczego teraz? a kiedy jest na chorobę odpowiedni moment, dla mnie nigdy i u nikogo.
Nie gniewaj się, że tak napisałam ale każdy z nas ma swój krzyż, który dźwiga i każdy z nas boi się w jakimś stopniu tej choroby i jej nienawidzi.
Milix, trzymaj się i nie zadręczaj niepotrzebnymi pytaniami, na które na prawdę brak jest odpowiedzi, mocno przytulam
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum