Malwi186, Twoja walka nie jest skazana na porażkę. Oczywiście nie będę pisać, że na 100% się uda. Ale szanse są. I to nie walka z wiatrakami. Nie wiem czy dobrze zapamiętałam i czy dobrze zrozumiałam, ale chyba masz dziecko? Jeśli TAK, to jeden z najlepszych motywatorów do życia.
Ja miałam przeszczep szpiku kostnego od brata.
Choruję na ostrą białaczkę szpikową i w tym przypadku po autoprzeszczepach bardzo rzadko jest sukces (czyli czytaj nie ma nawrotów). Alloprzeszczepy szpiku (czyli od dawcy) dają zdecydowanie większy sukces.
Niestety nie wiem jak jest w przypadku ostrych białaczek limfatycznych. W przypadku ostrych białaczek limfatycznych zaleca się przeprowadzenie alloprzeszczepu. W przypadku braku dawcy pozostaje autoprzeszczep szpiku (doświadczenia ośrodków są różne).
Natomiast jeszcze nie wiadomo czy u Ciebie będzie konieczny przeszczep szpiku. A co mówią lekarze na ten temat?
Malwi, jeśli podasz jaka jest dokładnie 'Twoja białaczka' (rozumiem, że wtedy gdy będziesz miała wypis) będzie można więcej powiedzieć o rokowaniach dla Ciebie i jakie jest zalecane leczenie (tzn. czy przeszczep szpiku będzie potrzebny czy nie).
To nie jest tak, że każdy chorujący na ostrą białaczkę musi mieć przeszczep szpiku.
Przeszczep szpiku przeprowadza się u chorych 'wysokiego i średniego ryzyka'. Pozostali mają leczenie podtrzymujące.
Ale pamiętaj ostre białaczki teraz się leczy. Są ludzie, którym się powiodło.
A ludzie różne rzeczy mówią i piszą, zwłaszcza w internecie. I więcej piszą o 'porażkach' niż 'sukcesach'.
Ci co się wyleczyli żyją już swoim życiem i rzadko już piszą.
Ja miałam przeszczep szpiku, potem wznowę i leczenie. Teraz jestem w remisji całkowitej 2 lata.
Malwi, nigdy nie zastanawiałam się ile mi jeszcze zostało i jakie mam szanse powodzenia, tylko żyłam najlepiej jak się dało.
Mam tu swojej wątek. Jeśli chcesz się zapoznać
http://www.forum-onkologi...piku-vt3672.htm
I proszę przede wszystkim ten post
http://www.forum-onkologi...72,15.htm#72344
tu pokrótce opisana moja historia
http://www.go4dkms.org/20...a-historia-obs/
Co do leżenia w szpitalu, to niestety wiem co to znaczy. Też leżałam w nich tygodniami. Oraz leżałam tygodniami w izolatce. To żadna frajda. Czasami czułam się jakby byłam w więzieniu, jak nie gorzej. Bo w więzieniu to przynajmniej dziennie na godzinę spaceru mogą wyjść.
Malwi, leczenie to Twoja jedyna szansa na Twoje dalsze życie. Także niestety dzięki temu badziewiowi, który w Ciebie wlewają możesz żyć. Jakby to głupio nie brzmiało, to chemia to dla Twojego zdrowia i życia.
Jak teraz żyję??? Pełnią życia.
Jak i również w czasie leczenia nauczyłam się cieszyć życiem. I chyba właśnie dzięki chorobie nauczyłam się doceniać życie.
Pozdrawiam cieplutko